*Narrator*
Stormie natychmiast minęła swoich synów kierując się do kuchni. Blondyni tylko spojrzeli na siebie, ale szybko odwrócili wzrok i ruszyli za matką. Gdy weszli do pomieszczenia, kobieta już na nich czekała ze skrzyżowanymi ramionami i zmarszczonymi brwiami.
-No proszę, który pierwszy wyjaśni mi co się tutaj przed chwilą stało?
Odpowiedziała jej cisza.
Stormie natychmiast minęła swoich synów kierując się do kuchni. Blondyni tylko spojrzeli na siebie, ale szybko odwrócili wzrok i ruszyli za matką. Gdy weszli do pomieszczenia, kobieta już na nich czekała ze skrzyżowanymi ramionami i zmarszczonymi brwiami.
-No proszę, który pierwszy wyjaśni mi co się tutaj przed chwilą stało?
Odpowiedziała jej cisza.
Riker wraz z Rossem nie rwali się do rozmowy z
matką, która powoli traciła cierpliwość.
-Nic mi nie macie do powiedzenia?
Ponownie cisza. Najwyraźniej wyjątkowe sytuacje wymagają radykalnych środków:
-Riker jesteś winny, zatem słucham wyjaśnień.
-Ha! W końcu ktoś mnie rozumie - powiedział Ross z wyższością.
-To wcale nie moja wina! To mój młodszy brat ma pretensje, że mam czelność spotykać się z jego BYŁĄ przyjaciółką. Wielki pan przyjaciel, który nagle zaczął przejmować się kimś kogo ignorował przez 4 lata. A to, że przed wyjazdem Laury, zaiskrzyło coś między mną a nią już w ogóle doprowadza go do szału, bo o tym nie wiedział. Nic dziwnego skoro z nią nie rozmawiał. Latał tylko za innymi paniusiami, a ją odstawił, jak zawkł mieć to w zwyczaju. Nie dziwię się, że szukała kogoś innego z kim mogłaby porozmawiać, wyżalić się. Coś spowodowało, że to przerodziło się w coś głębszego. I wcale z tego powodu nie czuje się winny.
-A szkoda, bo powinieneś. Wykorzystałeś sytuację. Gdyby nie ty, moje relację z nią byłyby dobre. A tak są do dupy - wyrzucił z siebie Ross, który powoli tracił nad sobą kontrolę.
-Taaak oczywiście moja wina, że masz problem, żeby z nią normalnie rozmawiać. Moja wina, że twoja duma sprawia, że ją ranisz i krzywdzisz swoim zachowaniem. Człowieku, weź się zastanów co ty mówisz do cholery. Próbujesz sam siebie usprawiedliwić, bo cię to męczy. Po co jednak pokazać, że ci zależy i powalczyć o tą relacje, lepiej dać w kość dziewczynie i niech sama się o to stara. Znów jej powiedziałeś, że musi się postarać, żeby wasza relacja się naprawiła?
Ross już chciał coś odpowiedzieć, jednak zamilkł, co dla brata było jednoznaczną odpowiedzią.
-Tak jak myślałem... Taki dojrzały, a zachowuje się jak gówniarz. Równie dobrze mogłaby być z ojcem swojego dziecka i nie zwracać na ciebie uwagi. Mogła nie wrócić. Pamiętał byś wtedy o niej? Zawsze ona walczyła o waszą przyjaźń. Chodź raz bądź facetem i pokaż, że jest ci bliska - Riker zakończył swój wywód oddychając ciężko. Patrzył prosto w oczy swego brata, który spuścił z niego wzrok.
Rik był już zmęczony tą kłótnia, jednak nie zamierzał błagać Rossa o wybaczenie, stwierdził, że albo to zrozumie i się dogadają albo nie i będą się kłócić do końca życia.
-Dobrze, starczy - odezwała się nagle Stormie, o której blondyni zapomnieli. Synowie spojrzeli na matkę - Przynajmniej zaczęliście gadać.
-Nic mi nie macie do powiedzenia?
Ponownie cisza. Najwyraźniej wyjątkowe sytuacje wymagają radykalnych środków:
-Riker jesteś winny, zatem słucham wyjaśnień.
-Ha! W końcu ktoś mnie rozumie - powiedział Ross z wyższością.
-To wcale nie moja wina! To mój młodszy brat ma pretensje, że mam czelność spotykać się z jego BYŁĄ przyjaciółką. Wielki pan przyjaciel, który nagle zaczął przejmować się kimś kogo ignorował przez 4 lata. A to, że przed wyjazdem Laury, zaiskrzyło coś między mną a nią już w ogóle doprowadza go do szału, bo o tym nie wiedział. Nic dziwnego skoro z nią nie rozmawiał. Latał tylko za innymi paniusiami, a ją odstawił, jak zawkł mieć to w zwyczaju. Nie dziwię się, że szukała kogoś innego z kim mogłaby porozmawiać, wyżalić się. Coś spowodowało, że to przerodziło się w coś głębszego. I wcale z tego powodu nie czuje się winny.
-A szkoda, bo powinieneś. Wykorzystałeś sytuację. Gdyby nie ty, moje relację z nią byłyby dobre. A tak są do dupy - wyrzucił z siebie Ross, który powoli tracił nad sobą kontrolę.
-Taaak oczywiście moja wina, że masz problem, żeby z nią normalnie rozmawiać. Moja wina, że twoja duma sprawia, że ją ranisz i krzywdzisz swoim zachowaniem. Człowieku, weź się zastanów co ty mówisz do cholery. Próbujesz sam siebie usprawiedliwić, bo cię to męczy. Po co jednak pokazać, że ci zależy i powalczyć o tą relacje, lepiej dać w kość dziewczynie i niech sama się o to stara. Znów jej powiedziałeś, że musi się postarać, żeby wasza relacja się naprawiła?
Ross już chciał coś odpowiedzieć, jednak zamilkł, co dla brata było jednoznaczną odpowiedzią.
-Tak jak myślałem... Taki dojrzały, a zachowuje się jak gówniarz. Równie dobrze mogłaby być z ojcem swojego dziecka i nie zwracać na ciebie uwagi. Mogła nie wrócić. Pamiętał byś wtedy o niej? Zawsze ona walczyła o waszą przyjaźń. Chodź raz bądź facetem i pokaż, że jest ci bliska - Riker zakończył swój wywód oddychając ciężko. Patrzył prosto w oczy swego brata, który spuścił z niego wzrok.
Rik był już zmęczony tą kłótnia, jednak nie zamierzał błagać Rossa o wybaczenie, stwierdził, że albo to zrozumie i się dogadają albo nie i będą się kłócić do końca życia.
-Dobrze, starczy - odezwała się nagle Stormie, o której blondyni zapomnieli. Synowie spojrzeli na matkę - Przynajmniej zaczęliście gadać.
-Mamo słyszałaś jakim tonem on się do mnie odzywa?
-Ross, idź proszę do siebie, muszę porozmawiać z każdym z was z osobna - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu i kompletnie ignorując uwagę młodszego syna. Lekko naburmuszony Ross ulotnił się, a kobieta spojrzała wyczekująco na starszego syna.
-Naprawdę uważasz, że to moja wina, mamo? - zapytał smutno.
-Nie kochanie. Chciałam tylko żebyście zaczęli mówić...
Blondyn odetchnął z ulgą.
-Jednak myślę, że wina leży po obydwu stronach. Nie ma ludzi doskonałych. Możemy gdybać, ale co się stało, to się nie odstanie. Trzeba jakoś żyć dalej.
-No tak, tylko to on ma pretensje o rzecz sprzed czterech lat, która trwała góra miesiąc. Każdy ma przecież jakiś sekret, z którym się nie chce afiszować. Tak trudno to zrozumieć? Jakby trwało to dłużej, ujawnilibyśmy się. A co jakbyśmy się po 5 dniach rozstali? Była by wtedy kłopotliwa sytuacja. Nie chcieliśmy ryzykować późniejszych niezręczności. Zależało nam na tym, żeby wszystko pozostało tak, jak dawniej, w razie niepowodzenia. A myślę ,że oni by nam tego nie ułatwiali na początku. Zresztą tak jak mówisz, co się stało to się nie odstanie. I nie będę teraz wszystkich błagał o wybaczenie, bo mają jakiś problem. Popierasz mnie, prawda? - Riker skończył wyrzucać z siebie wszystko, co męczyło go od kilku dni.
-Ross, idź proszę do siebie, muszę porozmawiać z każdym z was z osobna - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu i kompletnie ignorując uwagę młodszego syna. Lekko naburmuszony Ross ulotnił się, a kobieta spojrzała wyczekująco na starszego syna.
-Naprawdę uważasz, że to moja wina, mamo? - zapytał smutno.
-Nie kochanie. Chciałam tylko żebyście zaczęli mówić...
Blondyn odetchnął z ulgą.
-Jednak myślę, że wina leży po obydwu stronach. Nie ma ludzi doskonałych. Możemy gdybać, ale co się stało, to się nie odstanie. Trzeba jakoś żyć dalej.
-No tak, tylko to on ma pretensje o rzecz sprzed czterech lat, która trwała góra miesiąc. Każdy ma przecież jakiś sekret, z którym się nie chce afiszować. Tak trudno to zrozumieć? Jakby trwało to dłużej, ujawnilibyśmy się. A co jakbyśmy się po 5 dniach rozstali? Była by wtedy kłopotliwa sytuacja. Nie chcieliśmy ryzykować późniejszych niezręczności. Zależało nam na tym, żeby wszystko pozostało tak, jak dawniej, w razie niepowodzenia. A myślę ,że oni by nam tego nie ułatwiali na początku. Zresztą tak jak mówisz, co się stało to się nie odstanie. I nie będę teraz wszystkich błagał o wybaczenie, bo mają jakiś problem. Popierasz mnie, prawda? - Riker skończył wyrzucać z siebie wszystko, co męczyło go od kilku dni.
Stormie westchnęła cicho.
-Ze swojego punktu widzenia masz rację, oczywiście. Jednak to jest problem Rossa i Laury, z którym będą musieli się uporać. Wolałabym porozmawiać z tobą o tobie - powiedziała, a blondyn zmarszczył brwi zaniepokojony poważnym tonem swojej mamy - Proszę zastanów się co, tak naprawdę, łączy ciebie i Laurę. Czy jest to chwila uniesienia? Czy jednak coś poważniejszego? Myślisz o niej jako o kobiecie, z którą chcesz spędzić resztę życia? Która jest dla ciebie całym światem i czujesz, że to ta jedyna?
Blondyn popatrzył zszokowany na matkę. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Otworzył tylko usta ze zdziwienia.
-Co to za pytania, mamo? - odpowiedział wymijająco.
-Ze swojego punktu widzenia masz rację, oczywiście. Jednak to jest problem Rossa i Laury, z którym będą musieli się uporać. Wolałabym porozmawiać z tobą o tobie - powiedziała, a blondyn zmarszczył brwi zaniepokojony poważnym tonem swojej mamy - Proszę zastanów się co, tak naprawdę, łączy ciebie i Laurę. Czy jest to chwila uniesienia? Czy jednak coś poważniejszego? Myślisz o niej jako o kobiecie, z którą chcesz spędzić resztę życia? Która jest dla ciebie całym światem i czujesz, że to ta jedyna?
Blondyn popatrzył zszokowany na matkę. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Otworzył tylko usta ze zdziwienia.
-Co to za pytania, mamo? - odpowiedział wymijająco.
Stormie uśmiechnęła się lekko.
-Widzę, że jeszcze nie wiesz, jednak jako matka radzę Ci poważnie tą kwestię przemyśleć, bo w tym wieku zaangażowanie wkracza na inny poziom niż te cztery lata temu.
Riker tylko pokiwał głową dając do zrozumienia, że przyjął do siebie tą wiadomość.
-Widzę, że jeszcze nie wiesz, jednak jako matka radzę Ci poważnie tą kwestię przemyśleć, bo w tym wieku zaangażowanie wkracza na inny poziom niż te cztery lata temu.
Riker tylko pokiwał głową dając do zrozumienia, że przyjął do siebie tą wiadomość.
-To tyle, kochanie. Kocham cię i chcę dla ciebie co najlepsze, ale nie dam ci nikogo skrzywdzić - powiedziała poważnie - Pamiętaj proszę, że to nie jest tylko Laura. To jest Laura z Tobym. Jeśli zamierasz z nią być, musisz być tego pewien, bo inaczej nie skrzywdzisz tylko jej, ale i chłopczyka.
Riker kiwnął głową rozkojarzony.
-Zawołasz Rossa? - poprosiła.
-Oczywiście, mamo - powiedział na odchodne.
-Dziękuję.
-Dziękuję.
Mężczyzna opuścił kuchnię i skierował się na górę po schodach. W tym czasie Stormie wzięła głęboki wdech przygotowując się na rozmowę. Po chwili do pomieszczenia wszedł młodszy z blondynów.
-Usiądź, proszę - usłyszał na wstępie.
-Czuję się jak na jakimś przesłuchaniu - zaśmiał się.
-Bo tak będzie - odpowiedziała Stormie mrużąc oczy, splatając palce i pochylając się w stronę syna.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, na jego miejsce wkradło się lekkie przerażenie.
-Zatem słucham, o co w tym wszystkim chodzi? - padło pierwsze pytanie.
-Chodzi o to, że brat, którego podziwiałem i brałem za wzór, okłamał mnie wraz z moją byłą przyjaciółką.
-Więc skoro to twoja była przyjaciółka, to o co tyle krzyku? Jeśli tak o niej mówisz to nie powinna cię już interesować, ani ona ani jej życie. Powinieneś się odciąć.
Teraz przerażenie zastąpił szok.
-Ale jak to? - wydukał.
-Skoro nazywasz ją byłą przyjaciółka to raczej nie chcesz już mnieć z nią nic wspólnego.
-Usiądź, proszę - usłyszał na wstępie.
-Czuję się jak na jakimś przesłuchaniu - zaśmiał się.
-Bo tak będzie - odpowiedziała Stormie mrużąc oczy, splatając palce i pochylając się w stronę syna.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, na jego miejsce wkradło się lekkie przerażenie.
-Zatem słucham, o co w tym wszystkim chodzi? - padło pierwsze pytanie.
-Chodzi o to, że brat, którego podziwiałem i brałem za wzór, okłamał mnie wraz z moją byłą przyjaciółką.
-Więc skoro to twoja była przyjaciółka, to o co tyle krzyku? Jeśli tak o niej mówisz to nie powinna cię już interesować, ani ona ani jej życie. Powinieneś się odciąć.
Teraz przerażenie zastąpił szok.
-Ale jak to? - wydukał.
-Skoro nazywasz ją byłą przyjaciółka to raczej nie chcesz już mnieć z nią nic wspólnego.
-Tu nie chodzi o to, że nie chce...
-To o co? - przerwała mu mama - Czego ty chcesz? Od twojego
rodzeństwa słyszę, że już się nie przyjaźnisz z Laurą, że nazywasz ją byłą
przyjaciółką, a ty swoim zachowaniem ciągle to potwierdzasz. Powiedz mi, po co
to wszystko? - Stormie westchnęła, wstała od stołu i podeszła do ściany, gdzie
znajdowały się półki a na nich ramki ze zdjęciami i innymi ozdobami. Spojrzała
na ramkę, w której znajdowała się fotografia przytulonych do siebie Rossa i
Laury - Skoro uważasz to za skończony temat, czemu tak po prostu się nie
odetniesz? Po co ciągnąć znajomość, która nie ma przyszłości?
-Cała nasza rodzina przyjaźni z Laurą - wytłumaczył.
-Ale ty nie jesteś wszyscy, nie musisz się z nikim zadawać
tylko dlatego, że inni to robią. Masz wolną wolę - przypomniała mu kobieta, a
blondyn poprawił się na krześle - Po prostu coś postanów, jeśli chcesz naprawić
wasze relacje, to zrób coś w tym temacie. A jeśli nie, to zakończ to i nie męcz
jej, bo ona ma na głowie wystarczająco dużo problemów i zmartwień. Odetnij się -
powiedziała Stormie, chwyciła ramkę na zdjęcia, położyła ją tak, że nie było
widać fotografii, i wyszła z kuchni.
Ross nadal siedział przy stole. Nie spodziewał się takiego
obrotu spraw. Był przygotowany na kazanie, wykład czy pouczenie. Jednak było
inaczej niż zwykle. Jego mama nie mówiła, że jego decyzja jest zła, ale żeby
coś z tym zrobił. Tylko czy on tego chce?
Blondyn wstał i skierował się do wyjścia, jednak zanim
opuścił pomieszczenie, przystanął na chwile przy półce. Spojrzał na leżącą
ramkę i, po chwili zastanowienia, podniósł ją, by znowu ujrzeć uśmiechnięte
buzie sprzed czterech lat.
I wyszedł.
*Trzy tygodnie później*
-Toby, wychodzimy! - Laura zawołała syna, który po chwili
wybiegł z łazienki i przybiegł do przedpokoju - Umyłeś ząbki?
-Tak - odpowiedział zakładając buty.
Brunetka wyjrzała przez okno. Od dwóch minut Ell czekał na
nich w swoim samochodzie. Gdy maluch założył obuwie, mama zawiązała mu
sznurówki, chwyciła jego plecaczek oraz swoją torbę i obydwoje wyszli z domu.
-Cześć wujek! - przywitał się chłopiec wsiadając do auta,
gdy brunetka otworzyła mu drzwi.
-Cześć Toby, przygotowany na kolejny dzień w przedszkolu? -
spytał odwracając się do niego.
-Tak.
-To świetnie, możemy jechać? - Ell zwrócił się do Laury,
która zapięła pasy i kiwnęła twierdząco głową - To w drogę!
Ratliff zapalił samochód i ruszył w stronę przedszkola. W
czasie jazdy rozmawiali we trójkę i rozbawiali siebie nawzajem. Bardzo dobrze
czuli się w swoim towarzystwie, nikt nie był spięty, bo wiedział, że nie jest
oceniany, lecz akceptowany za to jakim jest naprawdę. W pewnym momencie dorośli
wysłuchiwali Toby'ego, który opowiadał im historię mającą miejsce w
przedszkolu. Chłopiec bardzo wczuł się w opowieść i cieszył się, że mógł ją
opowiedzieć, a Laura uśmiechała się lekko widząc jego radość.
Po kilku minutach dojechali na miejsce.
-Kochanie szybciutko, bo zaraz się spóźnimy - powiedziała
brunetka odpinając pasy.
-A dziś wujek może pójść ze mną? - spytał chłopczyk, a Ell
spojrzał na niego w lusterku i uśmiechnął się szeroko.
-Oczywiście, chodź - odpowiedział zadowolony i wysiedli z
auta.
Idąc w stronę budynku, Toby złapał mężczyznę za rękę i
pociągnął go za sobą, by szedł szybciej. Laura widząc to uśmiechnęła się
szczerze rozbawiona i rozczulona.
Czekając na swojego przyjaciela, kobieta włączyła radio. Po
chwili w głośnikach rozbrzmiała znana jej piosenka. Kąciki ust brunetki od razu
uniosły się ku górze. Laura usiadła wygodniej na fotelu, oparła głowę,
przymknęła oczy i pozwoliła wspomnieniom powrócić choć na tą jedną chwilę...
Upalny dzień. 38
stopni Celsjusza dawało mocno w kość, ale nie przeszkadzało przyjaciołom w
radosnym i aktywnym spędzaniu czasu na wspólnej zabawie.
-Lewa ręka na
niebieski - zarządziła Rydel, która w tej rundzie Twistera była prowadzącym.
Rocky, Ross, Laura i
Riker posłusznie wykonali polecenie robiąc przy tym niesamowite wygibasy.
-Sis, szybciej! Bo
czuję, że zaraz mój kręgosłup wykręci się na dobre - błagał Rocky będąc
naprawdę mocno i dziwnie wygięty.
-Co ty! Radzisz sobie
świetnie! - krzyknął Ell.
-Wręcz niesamowicie! -
dodał Ryland i obydwaj głośno parsknęli śmiechem.
-Oberwiecie - obiecał
brunet.
-Okej, okej -
przerwała im blondynka i zakręciła wskaźnikiem - Prawa noga na czerwony -
zarządziła z uśmiechem.
Czwórka grających
spojrzała na plansze i od razu zaczęli walkę o najlepsze miejsce na czerwonym
miejscu, które pozwoliłoby im przyjąć w miarę wygodne pozycje.
-Jest! - sapnęła
uradowana Laura.
-Yyyyy - stęknął
głośno Ross i trzema palcami dotknął czerwonej kropki - Zwycięstwo!
A Rocky i Riker w tym
samym momencie zauważyli ostatnie wolne czerwone miejsce. I zaczęła się
walka...
-To moje!
-Nie, moje!
Krzyczeli próbując
dosięgnąć, jednak niestety żaden nie dał rady i pod wpływem nacisków swoich
ciał, upadli na ziemię.
-No nieee...
Przegrałem! - powiedział smutny brunet siedząc na starszym bracie.
-Rocky, weź ten tyłek
z mojej twarzy! - krzyknął blondyn, a reszta zaczęła pękać ze śmiechu.
-Jesteście niemożliwi
- powiedziała Rydel pomagając wstać braciom z podłogi, którzy od razu usiedli na
kanapie obok Vanessy i Ella - Laura i Ross, zostaliście sami, gramy dalej! -
powiedziała kręcąc wskaźnikiem - Prawa ręka na żółty.
Ross od razu
przestawił dłoń. co spowodowało, że jego pozycja była o wiele wygodniejsza -
rękoma i nogami opierał się w taki sposób, że jeśli by upadł to na tyłek i
plecy. Laura zaczęła szukać wzrokiem miejsca i, gdy je zauważyła, zobaczyła jak
blondyn szeroko się uśmiecha.
-Nie ciesz się tak
Lynch - powiedziała brunetka wiedząc, że aby położyć dłoń na żółtym kółku
będzie musiała znaleźć się nad blondynem.
-No co? Cieszę się, bo
może w końcu wygram.
-Niby dlaczego? -
spytała rozbawiona.
-Bo masz za krótkie
rączki i prędzej spadniesz na mnie niż dotkniesz tego kółka.
Brunetka zmarszczyła
brwi.
-Przekonamy się -
powiedziała, a reszta chłopców zagwizdała wyczuwając wyzwanie.
Laura jednym
zamaszystym ruchem oderwała dłoń odpychając ją na tyle, by móc ominąć ciało
przyjaciela, ale niestety blondyn miał rację - dziewczyna nie miała szans
dosięgnąć miejsca i wpadła na chłopaka powalając go na ziemię. Oboje upadli,
spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
-Told ya - powiedział
roześmiany Ross.
-Ale i tak nieźle mi
szło - zauważyła brunetka.
-Doskonale, wyginasz
się jak prawdziwa kocica - skomplementował szczerze, a Laura uśmiechnęła się
szeroko i trąciła go noskiem w jego nos tak, jak to robią koty. Kąciki ust
blondyna momentalnie uniosły się do góry - No no, nie myliłem się - powiedział
ucieszony.
-Dobra kociaczki,
koniec tego - powiedział rozbawiony Riker ich widokiem.
-Idziemy się kąpać! -
krzyknął Rocky rozbierając się z koszulki oraz spodenek i szybko pędząc przez
taras do basenu.
-Wohoo! - krzyknęła
Vanessa wybiegając z domu w samej bieliźnie i bluzce.
-Yeah! - dodał Ryland
idąc w ich ślady.
Riker, Rydel oraz Ell
od razu pobiegli za przyjaciółmi, a Ross i Laura nadal leżeli w tym samym
miejscu.
-Szybcy są... -
stwierdziła dziewczyna.
-My też byśmy tacy
byli, gdybyś ze mnie zeszła - zauważył rozbawiony blondyn.
-Oj, tak, wybacz -
powiedziała szybko schodząc z klaty chłopaka.
-Przecież nic się nie
stało - uśmiechnął się szeroko, a Marano odwzajemniła gest - Kto pierwszy? -
spytał wskazując na basen w ogrodzie, gdzie przyjaciele już szaleli jak cyrkowi
wariaci.
-Na pewno nie ty -
odpowiedziała i szybko zaczęli się rozbierać. Ross zrzucił z siebie spodenki i bluzkę,
a Laura shorty i pierwsza wyrwała do przodu.
-Ej! To nie fair! Ja
miałem więcej rzeczy do ściągnięcia! - krzyknął biegnąc za nią.
-Wybacz! - odkrzyknęła
i już miała skoczyć do wody, ale chłopak złapał ją w pasie i uniósł do góry.
-Ściągaj bluzkę!
-Zwariowałeś! -
wrzasnęła śmiejąc się.
-Striptiz! - krzyknął
Ell, a Rydel oblała go wodą.
-Ty zboczuchu!
-Co? Wszystkie powinniście
ściągnąć bluzki.
-Chciałbyś - parsknęła
Vanessa.
-Zgadzam się z Ellem -
dodał Riker. Czarnowłosa odwróciła się w jego stronę.
-Osz ty! - powiedziała
i zaczęła go ochlapywać wodą.
-Ross zostaw mnie!
Hahaha!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
I w tym momencie
poczuli jak ktoś ich pcha w stronę basenu.
-AAAAA! - krzyknęli
wpadając do basenu.
Ryland potarł chytrze
dłonie.
-No ile można było na
nich czekać? - spytał widząc pytające spojrzenia przyjaciół, uśmiechnął się
szeroko i wskoczył na bombę do wody.
A reszta roześmiała
się głośno i wrócili do szalonej zabawy w basenie...
Na twarzy Laury pojawił się szczery uśmiech. Nagle Ratliff wsiadł do auta i zaczął wsłuchiwać się w tą samą piosenkę co kobieta.
-Co jest? - spytała brunetka widząc zagadkową minę przyjaciela.
-Wiesz, że przy tej piosence uświadomiłem sobie jak bardzo zależy mi na Rydel? - Ell uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie - Wszyscy poszliśmy gdzieś potańczyć. Miała na sobie taką zwiewną sukienkę, która unosiła się z każdym jej obrotem, i tańczyła w rytm muzyki. A ja patrzyłem i zachwycałem się tym widokiem. Wtedy zrozumiałem, że wpadłem po uszy. - przyznał, włączył silnik i ruszył.
Laura patrzyła na niego z zaciekawieniem.
-Musisz jej powiedzieć, Ell, bo się wykończysz. Źle jest trzymać swoje uczucia w ukryciu przez tak długi czas. Zamęczysz się.
-Wiem, powoli to wyczuwam.
-Musisz to zmienić.
-Myślisz, że nie wiem? - spytał zrezygnowany patrząc na przyjaciółkę - Mam dość udawania, ale coś czuję, że ona mnie nie zechce. Po co to psuć? - spytał zrezygnowany.
-Po co? Po to byś nigdy nie żałował, że nie spróbowałeś, a uwierz mi, to jest o wiele gorsze uczucie od tego, co teraz przeżywasz - powiedziała przejęta patrząc głęboko w oczy bruneta.
-Przepraszam, Lau.
-W porządku. Jedź, już masz zielone - zauważyła i usiadła wygodniej na fotelu.
Brunet kiwnął głową i ruszył. Kobieta pogłośniła radio. Przyjaciele jechali słuchając muzyki, ale nie rozmawiali ze sobą. Nastąpiła cisza. Mężczyzna skupiał się na drodze, a brunetka patrzyła na mijające widoki za oknem.
Przyjaciele w końcu dojechali do szkoły, weszli do placówki i rozeszli się w własne strony chcąc przygotować się do własnych zajęć, które wkrótce będą prowadzić.
Pochmurny Ellington wszedł do swojej sali i rzucił na swoje biurko nuty, które wcześniej przygotował na dzisiejsze lekcje. Oparł się o mebel i westchnął. Miał nadzieję, że nie zranił bardzo przyjaciółki swoimi słowami, wiedział z czym się kiedyś zmagała, ale teraz po prostu o tym zapomniał. Powinien ugryźć się w język.
-Masz dzisiaj lekcje o 8?
Ratliff ocknął się i spojrzał w stronę drzwi, gdzie stała blondynka oparta o framugę.
-Pytam, bo okazało się, że mam okienko i pomyślałam, że zjem śniadanie w doborowym towarzystwie - dodała Rydel z lekkim uśmiechem na twarzy. Brunet od razu odwzajemnił gest przyjaciółki.
-Tak się składa, że dziś rozpoczynam pracę drugą lekcją - odpowiedział znając na pamięć swój grafik.
Kobieta uśmiechnęła się szerzej.
-Mogę wiedzieć po co w takim razie jesteś w szkole tak wcześnie?
Ratliff wzruszył ramionami.
-Może czekałem na ciebie - odrzekł i podszedł do przyjaciółki - Kawa i ciastko?
Rydel poprawiła swoją spódnicę wygładzając ją i spojrzała na mężczyznę.
-Kawa i ciastko - powiedziała, chwyciła go za ramię i razem poszli opuścić szkołę.
* * *
Laura znajdowała się w klasie jeszcze przed dzwonkiem, aby przygotować się do krótkiego występu mającego zachęcić uczniów do występowania na jej zajęciach, bo czym są lekcje śpiewu bez żadnych ćwiczeń czy małych występów? Kobieta powtarzała cicho akordy na gitarze, którą pożyczyła ze szkolnego magazynu, a gdy jeszcze w nim była minęła się z Drew, który także poszedł coś wypożyczyć. Laura nie miała wtedy czasu na pogaduchy, zatem pomachała mu jedynie na przywitanie i szybko poszła do klasy.
Dźwięk dzwonka przerwał jej "rozgrzewkę", odłożyła instrument i stanęła na środku sali patrząc jak uczniowie zajmują swoje miejsca. Prawdę mówiąc brunetka lekko się stresowała. Dawno nie występowała i, mimo że ćwiczyła sporo w domu, miała obawy przed tym, że coś jej nie wyjdzie.
Do odważnych świat należy.
-Witam was kochani - zaczęła lekko drżącym głosem, którego, jak miała nadzieję, nie było słychać.
-Dzień dobry, pani Marano - odpowiedzieli uczniowie melodyjnym chórem.
Lekcja zaczęła się paroma ćwiczeniami na rozgrzanie głosu. Następnie każdy dostał nuty i słowa piosenki, którą ćwiczyli w różnych tonacjach prawie do końca zajęć. Laura przerwała im 10 minut przed dzwonkiem:
-Chciałabym się was zapytać, czy ktoś zdecydował się zaprezentować nam jakąś piosenkę?
Wszyscy popatrzyli się po sobie z oczekiwaniem, jednak nikt się nie zgłosił.
-No tak... jak widzę las rąk. Prawdę powiedziawszy spodziewałam się tego, dlatego postanowiłam sama wam coś zaprezentować - Laura powiedziała sięgając po gitarę i stając przed uczniami, którzy nagle znacznie się ożywili.
Ich nauczycielka zaczęła z lekkim zachwianiem, delikatnie szarpiąc struny, jednak chwilę później z jej ust zaczęły wydobywać się bardziej zdecydowane dźwięki, aż w końcu kobieta odważnie śpiewała piosenkę, którą wybrała. Starała się pokazać jak wielką radość sprawia jej występowanie dla nich, dla publiczności. Promieniała i wkładała całą siebie w prezentację, co nie obyło się bez godnej reakcji. Aplauz, który wybuchł po ostatnim akordzie, lekko ją ogłuszył. Podziękowała wszystkim i zapytała czy jest chętna osoba przedstawić swoją propozycję muzyczną na następnej lekcji. Chwilę czekała na reakcję, jednak gdy rękę podniosła jedna dziewczyna, kilka innych osób poszło w jej ślady.
Laurze nie udało się ukryć zadowolenia w postaci lekkiego uśmiechu. Kiwnęła głową zadowolona, a po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę, po którym uczniowie zaczęli opuszczać salę.
Po wyjściu wszystkich, kobieta zaczęła zbierać pozostawione przez uczniów kartki z tekstem. Nie zauważyła przez to idącego korytarzem Drewa, który, na jej widok, stanął w drzwiach sali i, oparty o framugę, przyglądał się jak układała papiery.
-Udane zajęcia?
Laura aż podskoczyła zaskoczona. Odwróciła się w stronę mężczyzny.
-Nie strasz mnie tak, błagam - poprosiła z lekkim uśmiechem.
-Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć.
-W porządku - machnęła dłonią - Uczniowie byli grzeczni, a po moim śpiewie mnie nie wyśmiali, zatem nie było tak źle.
-Śpiewałaś? - Drew spytał miło zaskoczony i wszedł do jej sali.
-Tak, na potrzebę zaangażowania młodych do występów - zaśmiała się i dokończyła zbierać papiery - A ty? Co tu robisz?
-Przyszedłem się przywitać - uśmiechnął się szeroko jak małe dziecko. Laura parsknęła śmiechem - A tak na poważnie to tylko przechodziłem obok i ciebie zauważyłem.
-I?
-I nic. Zatrzymałem się.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i założyła kosmyk włosów za ucho.
-Miło mi bardzo - odpowiedziała, a brunet podszedł do niej i stanął dwa metry przed nią opierając się o ławkę.
-Poza tym chciałbym się dowiedzieć czy przyjmiesz moją propozycję - spytał unosząc jedną brew oraz kącik ust.
Brunetka otworzyła usta, by odpowiedzieć:
-Cześć kochanie.
Laura oraz Drew odwrócili się w stronę drzwi, w których stał Riker.
-Hej, co tu robisz? - spytała zdezorientowana, a blondyn podszedł do niej i pocałował ją w policzek.
-Przyszedłem się przywitać - odpowiedział, a Lau i Drew uśmiechnęli się lekko - Co jest? - spytał zdziwiony ich reakcją i spojrzał na bruneta, który tylko wzruszył ramionami.
-Nic, nic - odrzekł, a Riker patrzył na niego wyczekująco. Mężczyzna podrapał się po karku i uśmiechnął się do samego siebie. Widać, że nie jest tu w tym momencie mile widziany przez blondyna - Wiesz Laura, pogadamy później.
Brunet wstał i ruszył w kierunku drzwi.
-Poczekaj - poprosiła, a Drew spojrzał na nią - O co chodziło?
-Po prostu pamiętaj o mojej propozycji i pozwól się czasem wyrwać od swojego partnera... - zawiesił głos przypominając sobie imię.
-Rikera - przypomniał dumny blondyn.
-Bena - odpowiedziała głośniej Laura wiedząc, że chodzi o mopa. Brunet uśmiechnął się szeroko do kobiety.
-Dokładnie, daj znać - odpowiedział i wyszedł z sali.
-Co to miało być? - Rik spytał od razu, gdy Drew zniknął w korytarzu - Jaki Ben?
Kobieta odwróciła się w jego stronę.
-A ty co? Czemu wtrącasz się w moją rozmowę?
-Nie wtrącam.
-Owszem, robisz to - powiedziała lekko oburzona i odsunęła się od niego - Nie wiem jak ty, ale ja mam dużo pracy i muszę się przygotować. Nie mam dużo czasu - powiedziała i podeszła do swojego biurka, gdzie zaczęła układać jakieś papiery.
Blondyn patrzył na nią przez chwilę, a później kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Jak chcesz - powiedział obojętnie, ale będąc zdenerwowany odpowiedzią wyszedł z klasy wymijając kobietę.
Laura wzięła głęboki oddech i oparła się dłońmi o blat biurka.
Czemu się tak zachowywali?
* * *
-Brownie dobrym ciastem na start dnia - powiedział Ellington widząc zajadającą się przyjaciółkę.
-Prawdę mówisz towarzyszu - zadowolona przytaknęła mu z pełnymi ustami.
Brunet bardzo się cieszył, że spędza z dziewczyną trochę czasu sam na sam. W jakiś sposób takie chwile dają mu nadzieję na powodzenie. Marzy o odwzajemnieniu uczuć jakimi ją darzy. Jednak musi się o tym przekonać, Laura ma rację, lepiej nie ryzykować utratą kogoś ważnego w naszym życiu. Lepiej postawić wszystko na jedną kartę i odważyć się. Przezwyciężyć swoje obawy.
Ale może jeszcze nie teraz.
-Musimy się powoli zbierać - Ell przypomniał spoglądając na zegarek. Blondynka kiwnęła głową i dopiła resztę swojej kawy.
-Dziękuję, że ze mną poszedłeś.
-Nie ma sprawy. Z tobą zawsze - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko, co przyjaciółki natychmiast odwzajemniła -Lecimy - powiedział i obydwoje opuścili kawiarnię.
Szli ramię w ramię co chwila spoglądając na siebie podczas rozmowy. Miło jest się tak dogadywać, mieć taką mocną więź jak oni. Rozumieli się bardzo dobrze, kłamstwem byłoby stwierdzenie, że rozumieli się bez słów, bo tak nie jest. Sztuką nie jest wiedzieć co druga osoba ma na myśli, ale to, by akceptować jej zdanie i potrafić żyć z tą odmiennością. Oni tacy byli. Różni, ale jednakowi w podejściu do relacji między sobą.
Nagle telefon Rydel zawibrował. Kobieta chwyciła go i spojrzała w ekran. Jej brwi uniosły się do góry.
-Co jest? - spytał zaintrygowany Ell.
-Dostałam przypomnienie. Laura ma za trzy dni urodziny.
-Co? Już? Ale ten czas leci... Jeszcze niedawno przyjechała do miasta.
-Dokładnie... Ell, musimy coś dla niej przygotować - powiedziała lekko spanikowana blondynka.
-Spokojnie, Delly - odpowiedział łapiąc ją za ramiona - Zawsze organizowałaś wspaniałe przyjęcia urodzinowe.
-No tak, ale miałam wtedy więcej czasu.
-Za to teraz masz bardziej odpowiedzialną ekipę. Zorganizujemy i przygotujemy coś specjalnego. Zwołajmy dzisiaj naradę u was, przyjadę z Van i razem coś wymyślimy.
Blondynka wpatrywała się w niego z dużymi oczami.
-Dobrze, panie generale - odpowiedziała z uśmiechem, a następnie ucałowała jego policzek - Bądźcie u nas o 16 - dodała i uciekła na zajęcia.
*Dom Lynch'ów, godzina 16:00*
-Właźcie zanim ktoś was zobaczy - powiedział Ryland, gdy otworzył drzwi Vanessie i Ellingtonowi.
-Młody przecież to zwyczajne spotkanie, a nie jakaś tajna organizacja - powiedział Riker.
-Nie dacie nawet pomarzyć - odpowiedział naburmuszony Ryland i usiadł na kanapie obok Rocky'ego i Rikera. Na jednym fotelu siedział Ross, a na drugim Rydel. Van dosiadła się do chłopaków na kanapie, natomiast Ell przysiadł na oparciu fotela blondynki.
-Dobra, zatem jak wiecie zebraliśmy się tu dziś...
-Aby uczcić zawarcie związku małżeńskiego - przerwał siostrze najmłodszy z Lynchów.
-Jeszcze słowo, a wstanę do ciebie - warknęła Rydel, a chłopak uniósł ręce w geście obrony - Jesteśmy tu, żeby omówić kwestię urodzin Laury, które są juz za 3 dni. Jakies propozycje? Ja myślałam nad tym cały pobyt w szkole, ale na nic nie wpadłam.
-Najpierw może pomyślmy co zrobić z Tobym - zaproponowała Vanessa.
-Ja proponuję podrzucić go do Stormie i Marka. Tylko, żeby nie było problemu, że będzie tęsknić za Laurą - zasugerował Ell - Van, jak myślisz?
-Nie wiem, zdarzało się, że nocował u mnie, kiedy Laura była zajęta, ale mnie zna. Myślę jednak, że Stormie da sobie rade. W końcu was wychowywała - odpowiedziała brunetka śmiejąc się.
-Ha ha ha - powiedział ironicznie Rocky - Przejdźmy do konkretów. Może urządzimy jej tutaj kameralną imprezę w naszym gronie?
-Wiesz doskonale jak się zawsze kończą takie imprezy - odpowiedział Riker.
-Zgadzam się, zreszta Laurze należy się odrobina szaleństwa, już długo nie świętowała porządnie swoich urodzin. Może kręgle i wypad na miasto nocą? - zaproponowała Van.
-Nie, za bardzo oklepane. Może zabierzmy ją na jakąś wycieczkę - zasugerował Ryland.
-Nie ogarniesz tak szybko porządnej wycieczki - odpowiedział Riker - Może w wesołym miasteczku?
-Odpada. Od czasu niefortunnej przejażdżki na rollercoasterze nienawidzi tego miesjca - odezwał się milczący do tej pory Ross.
-Skok na bungee? - próbował dalej najstarszy blondyn.
-Lęk wysokości, w życiu nie skoczy sama.
-Impreza niespodzianka w barze czy klubie?!
Teraz wymyślanie pomysłów zmieniło się w małą bitwę pomiędzy braćmi na "kto zna lepiej Laurę?"
-Takie miała 17 urodziny, wtedy pierwszy raz się porządnie spiła. Aż robili jej płukanie żołądka - Ross delikatnie uśmiechnął się na wspomnienie tamtych czasów.
-Koncert ulubionego zespołu.
-My jesteśmy jej ulubionym zespołem, koncert możemy jej zawsze zagrać, nic nadzwyczajnego.
-Dobra, może lepiej zacznijmy od małych szczegółów - Rydel przerwała braciom tą nie za dobrze zapowiadającą się wymianę zdań.
Jednak Ross jej już nie słuchał, ponieważ wstał i wymknął się z salonu do swojego pokoju. Wszedł do niego, zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie. Zmarszczył brwi jakby o czymś sobie przypomniał. Postanowił coś zrobić. Jego celem było znalezienie pewnej rzeczy, którą jakiś czas temu dokładnie schował. Przeszukał szafę, komodę, szafkę nocną, wszystkie półki, a nawet łazienkę, co było aktem czystej desperacji. Wrócił do pokoju i przystanął na chwilę. Wiedział, że to gdzieś musi być. Ross uśmiechnął się nagle, gdy zdał sobie sprawę, że to specjalne pudełko powinno leżeć pod łóżkiem. Prędko je chwycił i wziął w swoje ręce. Zdmuchnął kurz kaszląc przy tym lekko i otworzył wieczko. W środku znajdowały się zdjęcia i wiele małych przedmiotów przypominających blondynowi najlepsze chwile spędzone z Laurą: zdjęcia z wyjazdów promujących "Austina i Ally", z planu serialu oraz z wyprawy do Disneylandu; breloczek wygrany przez Laurę w wesołym miasteczku; bilety z koncertu; bursztyn znaleziony w oceanie i wiele innych teoretycznie bezwartościowych rzeczy. Jednak dla Rossa były one jednymi z najcenniejszych, chociaż ostatnimi czasy odpychał od siebie tę myśl. Przekopując pudełko natknął się na żółtą parasoleczkę koktajlową. Zaśmiał się cicho na wspomnienie tamtej nocy, kiedy podczas wyjazdu służbowego siedzieli z Laurą na tarasie hotelu popijając drinki przyrządzane przez blondyna i obserwując ocean. Rozmawiali wtedy o swoich planach, przyszłości i marzeniach. Właśnie, marzeniach! Ross przypomniał sobie, co Laura wtedy mówiła na temat swoich urodzin. Chwycił parasolkę w garść i zbiegł na dół do reszty. Przyjaciele zawzięcie dyskutowali kompletnie go nie zauważając, więc wyszedł na środek i kładąc przedmiot na stoliku powiedział:
-Wiem jakie Laura chciałaby mieć urodziny.
-Jakie? - zapytał zaintrygowany Ryland.
-Takie - odpowiedział wskazując na parasoleczkę.
Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem i miną. "What?".
-Już wam wyjaśniam - powiedział z lekkim uśmiechem i zaczął opowiadać jak Laura wyobrażała sobie swoje idealne urodziny.
-To jest super! - krzyknęła z zadowoleniem Rydel, gdy brat skończył mówić - Mamy mało czasu, ale uruchomi się kontakty i damy radę.
-Tylko wiecie, co? - wtrącił Ell - Ja bym jeszcze dodatkowo... - objaśnił im krótko swój mały dodatek do genialnego pomysłu.
-Ell, to jest świetnie - powiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Będzie zachwycona - dodała Vanessa.
-No to teraz pozostało tylko się sprężyć i wcielić nasz plan w życie - podsumował Rocky.
-I wykonać mnóstwo telefonów, żeby zdążyć to ogarnąć - wtrąciła Rydel, a wszyscy uśmiechnęli się chytrze.
~ ♥~ ♥~
Aloha!
Po 1 jaram się tak mocno tym głosowaniem na miasta w trasie R5, że morda mi się tak cieszy, że szok. I pomyśleć, że jak wychodziłam z kolokwium z fizyki to byłam głęboko przekonana, że nic już mnie dziś nie ucieszy. No, chociaż miałam nawet miły powrót do domu (Anabell wie o co biega, ale cicho ma być). Myślę, że rozdział jest tak szybko głównie dlatego, że trzeba było go tylko dokończyć i jak na nas to bardzo sprawnie to poszło. Następny nie wiemy kiedy, osobiście już go zaczęłam, ale SESJA CORAZ BLIŻEJ, a mam zamiar pozaliczać w pierwszym terminie (Marta wiem, że to czytasz i pewnie w tym momencie masz bekę, ale naprawdę mam takie plany). Mam nadzieję, że się wam spodoba i uraczycie nas dużą ilością komentarzy, bo się za nimi stęskniłam.
Ściskam was mocno.
~Niewi
Hola!
Stęskniłam się! Nawet nie wiecie jak bardzo było przyjemnie powrócić na tę chwilę i coś napisać :))) Oderwałam się myślami od egzaminów, a co lepsze, od nauki do nich xD
Niewi mówi, że szybko napisałyśmy ten rozdział - jeśli słowem "szybko" można opisać parę miesięcy to rzeczywiście napisałyśmy to z prędkością światła :D Mówi też, że był on prawie dokończony, ale musiałyśmy coś dopisać - tak naprawdę miałyśmy fragment napisany, ale to co miałyśmy tylko dopisać (jako niby mniejszą część, zbędny dodatek scalający wątki) wyszło, że jest dłuższe od początkowego fragmentu, także musiałyśmy dopisać sporo ponad połowę xD
Też się cieszę, że R5 zajmuje się drugą trasą, byłoby świetnie gdyby do nas wpadli :) Ale bardziej się cieszę, że mogłam podzielić się z wami tym rozdziałem. Mam nadzieję, że docenicie go i pokażecie swoją radość z dodanego postu w postaci licznych komentarzy, bo się za nimi baaardzo stęskniłam!
Lov ya,