poniedziałek, 30 czerwca 2014

Założyłam Twittera ;)

Dla ludzi, w jakiś sposób zainteresowanych, jak już w tytule posta napisałam - założyłam Twittera :D
Jak na razie to jest jeszcze dla mnie nowość, bo założyłam go w nocy -.- ale szybko się uczę xd
Więc jeśli ktoś coś jest zainteresowany to zapraszam! :D
@inimitable0922

Wasza In <3

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 7

*Laura*
Gdy wróciłam do domu, nikogo już w nim nie było. Powolnym krokiem skierowałam się do pokoju, gdzie grzecznie spał Toby. Podeszłam do niego i ukucnęłam obok jego małego ciałka. Usta miał lekko otwarte, a włosy zmierzwione. Wyglądał bezbronnie i tak właśnie było. Tylko ja mogłam go ochronić przed światem. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam synka w czoło. Wstałam kierując się do mojej prywatnej łazienki. Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i puściłam ciepłą wodę.
Zamknęłam oczy i uniosłam twarz do góry pozwalając kroplom wody, aby spływały po niej. Nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy, które idealnie znikały pod osłoną kropel wody. Moje ciało zaczęło się delikatnie trząść z powodu nagłego ataku płaczu. Opuściłam głowę i oparłam się o ścianę kabiny.
Wiedziałam, że to będzie trudne. Wiedziałam... Ale nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak...
Szybko wyszłam z pod prysznica, zmyłam rozmazany makijaż, ubrałam się w moją piżamę oraz szlafrok i zeszłam na dół do kuchni. Z lodówki wyjęłam butelkę wina, którą miałam nadzieję wypić z przyjaciółmi. Nalałam sobie lampkę wina, chwyciłam serek pleśniowy i skierowałam się do salonu, gdzie jeszcze mały ogień palił się w kominku. Odłożyłam jedzenie i picie na stoliku do kawy i zanim usiadłam na kanapie chwyciłam pudełko schowane w szafce obok książek. Wzięłam je do ręki, usiadłam na kanapie, chwyciłam kieliszek i otworzyłam wieko pudełka. Znajdowały się tam zdjęcia. Z przeszłości. Zrobione cztery lata temu. Westchnęłam cicho i upiłam łyka białego wina. Oparłam się o oparcie kanapy i zaczęłam przebierać fotografie. Było ich mnóstwo. Wszystkie wspomnienia sprzed wyjazdu zamknęłam tutaj. Jakbym chciała zapomnieć i zająć się teraźniejszością oraz moim synkiem. Jednak teraz to nie wyjdzie, wróciłam do domu co łączy się z powrotem do wszystkiego.
Zdjęcie z Lynch'ami nad wodą. Wybraliśmy się wtedy na plażę surfować, mimo że nie potrafiłam tego robić. Zdjęcie z planu serialu Austin&Ally. Ja wraz z Rikerem robiące głupie miny. Wraz z Rockym i Ellem jedzący ogromne gofry. Wraz z Rossem jadący samochodem i ten strach w oczach, że to właśnie on prowadzi. Uśmiechnęłam się lekko. I zdjęcie wraz z Rossem, Maią i Garrettem. Odłożyłam fotografie i ponownie wypiłam trochę wina. To nie ma sensu. Po co ja tu przyjechałam? Gdy wyjechałam do miasteczka, aby zająć się schorowaną babcią, nie wiedziałam, że tamtejszy spokój zostanie zaburzony wraz z powrotem do Los Angeles. Za dużo jest tutaj wspomnień i za dużo niedokończonych spraw...

*Ross*
Co on sobie wyobraża? Jest moim bratem, ale nie jego rola mówić mi co mam robić! I czego on się tak mnie czepia? Nie daje mi iść do mojej przyjaciółki, abym mógł z nią porozmawiać! A to przecież ja z Laurą byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nie Riker z nią! I co on się tak przyczepił, że przed jej wyjazdem z miasta się nią nie interesowałem? On nie wie dlaczego... On niczego nie wie!
- CO PAN ROBI?! - usłyszałem nagle krzyk jakiegoś mężczyzny. Odwróciłem się w jego stronę - Czemu pan kopie mój kubeł na śmieci?!
I dopiero teraz zrozumiałem, że pod wpływem złości kopnąłem kubeł, który z hukiem przewrócił się na ziemie.
- Przepraszam - powiedziałem zmieszany.
- Niech pan stąd pójdzie, albo wezmę policję!
Podniosłem z ziemi kosz i odszedłem chodnikiem. Mimo że dalej targały mną emocje, nie kopnąłem już żadnego kosza po drodze.
Poszedłem prosto do domu. Starałem się wejść po cichu, jednak kiedy przy schodach zauważyłem czekającego na mnie najstarszego brata, wściekłość powróciła i nie dbałem o takie drobnostki. Popatrzyłem na niego spode łba i zacząłem się rozbierać.
- Co tak późno?  - zapytał.
- Nie twój interes - warknąłem.
- Może trochę grzeczniej - odpowiedział zły.
- Bo co? Zabronisz mi iść na górę? Tak jak zabroniłeś iść do Laury?! - podniosłem głos.
- O widzę, że twoja duma została urażona - zakpił.
- Gówno prawda. Ona jest moją przyjaciółką. Nie twoją! To ja przy niej byłem wtedy, kiedy potrzebowała tego najbardziej. A ty mi wyjeżdżasz z tekstem, że się nią nie interesowałem. Za to ty nagle wielkim bohaterem się stałeś. Nie wiesz jakie były między nami relacje! Nie wiesz nic! Więc następnym razem nie mów mi co mam robić!
- Słuchaj panie dorosły. Robię to, co chce i nic ci do tego. Może ty tez nie wiesz jakie były moje relacje z Laurą. Niby taki przyjaciel, ale jakoś za nią nie tęskniłeś przez te cztery lata i  nie rozpaczałeś po jej wyjeździe, więc mi tu nie wyskakuj z wielką więzią was łącząca, bo to jest śmieszne. Wszystko się zmieniło i teraz ja jestem jej oparciem. A nie ty!  - odpowiedział ze zwycięską miną - Już nie znaczysz dla niej tyle, co kiedyś - zakończył.
- Zamknij się!  - wrzasnąłem, a na górnym korytarzu zapaliło się światło.
- Co się tu do jasnej cholery dzieje? - zapytał wkurzony Rocky.
- Nie twój zasrany interes! - krzyknąłem i wbiegłem do pokoju trzaskając z całej siły drzwiami.
Pierwszy raz poczułem nienawiść do własnego brata.

*Następny dzień - szkoła*
Laura szybkim krokiem zmierzała na stołówkę, ponieważ była umówiona z Drew’em, a  po drodze zatrzymała ją uczennica, która chciała poradzić się jej co do jednej piosenki, którą mają przygotować na następną lekcję.  Brunetce nie było do śmiechu, ponieważ jej żołądek domagał się jedzenia. Gdy Laura skończyła rozmowę, pawie wbiegła na stołówkę i, rozmyślając o jedzeniu, wpadła na bruneta.
- Spóźniłaś się - powiedział z uśmiechem.
- Wybacz, musiałam zostać chwilę po zajęciach - uśmiechnęła się - A teraz chodź, bo umrę z głodu.
I poszli kierując się do kolejki po jedzenie.

W tym samym czasie Ell wraz z Lynch’ami kręcili się po szkole próbując znaleźć drogę na stołówkę.
- To na pewno w tamtą stronę - powiedział Rocky wskazując jakiś korytarz.
- Ostatnio jak tak powiedziałeś to wylądowaliśmy w części sportowej. Czyli po drugiej stronie szkoły niż to, czego szukamy - powiedziała z zrezygnowaniem Rydel.
- No, bo mi się pomyliło. Teraz na pewno dobrze idziemy.
Jednak nikt nie był zbyt przekonany jego zapewnieniami.
- Ja to załatwię - powiedział Ross widząc sekretarkę przemierzającą korytarz - Przepraszam - powiedział stając przed nią - Mógłbyś nam wskazać drogę do stołówki? Jeszcze się nie zorientowaliśmy co gdzie jest  - zakończył przeczesując sobie włosy.
Blondynka uśmiechnęła się uroczo i wytłumaczyła jak iść. Chłopak podziękował kobiecie z uśmiechem i wrócił do przyjaciół.
- No to trzeba iść tamtędy - powiedział wskazując korytarz przeciwny do tego który pokazywał Rocky.
- Użyłeś swojego uroku osobistego - zaśmiał się Riker. Ross jednak tego nie skomentował, tylko przeszedł obok brata nie zwracając na niego żadnej uwagi.

Laura wraz z Drew’em siedzieli przy stoliku opowiadając o sobie.
- Ja studiowałem w szkole tanecznej w Nowym Jorku.
-Wow. Słyszałam, że to naprawdę świetna szkoła - powiedziała z podziwem
- Jedna z najlepszych. Dużo czasu poświęciłem na choreografię. Dlatego żałuję, że nie dostałem tego przedmiotu. Mógłbym wtedy urozmaicić moje zajęcia. A ty tańczysz?
- Jeśli wywijanie z mopem lub odkurzaczem się liczy to ostatnimi czasy często - odpowiedziała Laura śmiejąc się  - A tak na poważnie to kiedyś uczyłam się baletu, ale tańca towarzyskiego nie próbowałam nigdy.
- Zawsze możesz ze mną spróbować - powiedział Drew uśmiechając się szeroko – Wiem, że twój mop może być zazdrosny, ale musisz przyznać, że jestem lepiej zbudowany. 
Na te słowa Laura wybuchła głośnym śmiechem, który rozległ się na całe pomieszczenie. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi z wyjątkiem grupki osób, która przed chwila weszła na stołówkę. Wszyscy popatrzyli ze zdziwieniem na Laurę w towarzystwie nieznajomego bruneta. Riker z Rossem spojrzeli po sobie, a następnie na ich twarzach pojawiła się mieszanka zazdrości i złości, że jakiś obcy facet sprawia, że Laura się tak szczerze śmieje.
- Co tak stoicie?  - zapytała Rydel patrząc na braci - Idziemy się przywitać – zadecydowała i poszła w kierunku przyjaciółki. A za nią sznureczek złożony z jej braci i Ella.

- No może i jesteś, ale nie tylko z mopem będziesz konkurował - odpowiedziała Laura dalej się śmiejąc.
- Tak? - zapytał podejrzliwie, ale z uśmiechem.
- No, jest jeszcze Toby. Mój syn - powiedziała widząc jego zagadkowa minę - Jego ojca nie ma w naszym życiu - dodała szybko chcąc uniknąć pytania.
- Nie chciałem o to pytać - zapewnił - Im większa konkurencja, tym lepiej dla mnie, będę musiał się bardziej wykazać - dodał robiąc brewki, czym spowodował chichot dziewczyny.
I wtedy na Laurę od tyłu rzuciła się blondynka.
- Laura!
- Rydel?  - spytała zdziwiona słysząc głos blondynki. Odwróciła się do niej i wtedy ujrzała też resztę przyjaciół - Chłopaki? Co wy tu robicie?  - zapytała zszokowana.
- Pracujemy - odpowiedział Ell odciągając blondynkę by samemu przytulić przyjaciółkę - To była ta niespodzianka, o której ci mówiłem, ale wczoraj nie miałem okazji ci tego powiedzieć. Będziemy z tobą pracować. Cieszysz się?
- Jasne - powiedziała z lekkim uśmiechem podczas, gdy Rocky z Ryland’em całowali ją w policzek na przywitanie. 

Ross i Riker w tym czasie patrzyli na lekko zdziwionego Drewa, czekającego na przedstawienie. Laura zauważyła to i powiedziała:
- A właśnie… To jest Drew. Uczy tańca towarzyskiego i ogólnie prowadzi zajęcia taneczne. A to są moi przyjaciele: Rydel Ryland, Ell, Rocky, Ross i Riker - przedstawiła wskazując na każdego po kolei.
- Cześć, miło mi was poznać - odpowiedział brunet ściskając każdemu rękę. Każdy obdarzył go uśmiechem z wyjątkiem dwóch blondynów, którzy patrzyli na niego z podejrzeniem. Jednak ich wzrok złagodniał jak witali się z Laurą całusem w policzek.
- To ja już pójdę, mam zajęcia po drugiej stronie szkoły, a zaraz koniec przerwy. Miło było was poznać - dodał uśmiechając się i zostawiając grupkę osób.
- Jak to się stało, że tutaj pracujecie? - spytała nadal zszokowana Laura.
- Szukaliśmy pracy i najlepsza oferta, jaką dostaliśmy, była właśnie stąd - wytłumaczył Ryland siadając obok brunetki, która kiwnęła głową.
-Rozumiem...
-Lau... Chcieliśmy przeprosić za wczorajsze zachowanie, nie powinno było do tego doj...
-W porządku. Po prostu zapomnijmy o tym, dobra? - kobieta przerwała Rikerowi, a on przytaknął - Opowiadajcie, jak wam się tutaj podoba? - spytała, a Ross już otworzył buzię, aby coś powiedzieć, ale nagle zadzwonił dzwonek na lekcję - Chyba nie dane jest mi was wysłuchać - zaśmiała się cicho, a blondyn spuścił z niej wzrok - Musimy iść na lekcje - przypomniała wstając od stołu.
-Porozmawiamy dzisiaj jeszcze? - spytał Ell.
-Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem.
-To może wybierzemy się dzisiaj po pracy na basen? Pokażemy Toby'emu wielkie zjeżdżalnie - zaproponował Ross, a Laura uśmiechnęła się do niego ciepło.
-Świetny pomysł, to się jakoś zdzwonimy? - spytała, wszyscy pokiwali twierdząco głowami, a brunetka uśmiechnęła się szeroko i pomachała przyjaciołom na odchodne.
Wszyscy wpatrywali się w odchodzącą kobietę, ale najbardziej jaśni blondyni...

*Laura - cztery godziny później*
 Jechaliśmy wszyscy samochodem na basen. Prowadził Rocky, więc... można się pożegnać z życiem.
-Jak ty jedziesz palancie? - brunet wrzasnął do innego kierowcy.
-Zabijesz nas... - powiedziała Rydel trzymając się kurczowo fotela.
-Nie prawda - powiedział odwracając głowę w nasza stronę.
-Patrz na drogę! - przypomniał mu Ross.
-O matko! A tak bardzo lubiłem swoje życie - lamentował na głos Ell.
-Riker, zapnij pasy - rozkazał Ryland.
-Młody weź bądź cicho - odburknął mu najstarszy.
-Jaki młody? Już nie taki młody! - zbulwersował się brat.
-Dla mnie i tak zawsze taki będziesz.
-Jaki przykład dajesz dziecku? - spytał Ross wskazując na Toby'ego, któremu przejażdżka sprawiała ogromną radość. Ojjj nie wie w jakim jest niebezpieczeństwie.
-Toby, zapinaj pasy. Zawsze - powiedział do niego Riker uśmiechając się szeroko.
-Zapnij pasy! - ponaglała Rydel.
-Uspokójcie się, nic wam się nie stanie - zapewnił Rocky uśmiechając się do nas szeroko i w tym samym momencie mężczyzna mocno zahamował samochód czym spowodował, że wszyscy polecieli trochę do przodu. Z obawy o Rikera złapałam go mocno za dłoń, aby nie poleciał za bardzo do przodu.
-Riker! - pisnęłam wystraszona, gdy blondyn padł plackiem na fotel będący przed nim.
-Nic mi nie jest - zapewnił niemrawo odklejając się od siedzenia.
-Mówiłam byś zapiał te pasy! Chcesz się zabić?! - wrzasnęła Rydel.
-Jeżeli już to Rocky chce zabić mnie! - wybronił się.
-Zapij te pasy!
-No już! - powiedział i zrobił to, co kazała mu siostra. Ale ani na chwile nie puścił mojej dłoni. Blondy usiadł wygodnie obok mnie, a ja spojrzałam na nasze złączone dłonie - Jak za starych dobrych czasów, no nie? - szepnął mi do ucha tak, by nikt go nie usłyszał. Spojrzałam na niego katem oka i uśmiechnęłam lekko. Tak, tak jak za dawnych lat...
-Obiad! - powiedziała Rydel kładąc na stole przyszykowany posiłek.
-Znowu kurczak? - zawył niezadowolony Rocky.
-Jak chcesz to możesz nic nie jeść - syknęła blondynka. Rodzeństwo się przekomarzało zajmując się przy tym sobą. Siedziałam obok Rikera i Ella.
-Dobra cicho bądźcie, chcę zjeść posiłek w spokoju - warknął Ross.
-Co ty taki w nie sosie? - spytał Ryland.
-Dziewczyna cie rzuciła? - spytał Rocky, a brat go kopnął pod stołem - Auuu!
-Zamknij się.
-Uspokójcie się! - nakazała Rydel.
-Sama się uspokój - warknął Rocky.
-Ogarnijcie się już - powiedział Ell.
-Sam się ogarnij!
I tak się kłócili. Byli zajęci sobą. Zbyt zajęci, aby zauważyć jak Riker delikatnie chwyta moja dłoń pod stołem. Kątem oka spojrzałam na blondyna, który uśmiechnął się do mnie lekko, a ja odwzajemniłam jego gest. Po chwili czułam jak chłopak gładzi ją czule, a ja tylko uśmiechałam się pod nosem będąc zadowolona tym gestem z jego strony...

Patrzyłam na Rikera przez parę sekund, a po chwili odwróciłam od niego wzrok.
-Prawie tak samo - odszepnęłam, pogładziłam jego dłoń delikatnie i po chwili ja puściłam.

♥~ ♥~
¡Hola!
Jak tam wakacje? Już się zaczęły! YUPI! :D Jak rozdział? Spodziewaliście się takich sytuacji? No ja mam nadzieję, że nie ;) Powoli robi się coraz ciekawiej, ale to dopiero POCZĄTEK. Zapamiętajcie moje słowa :D Tak czy siak mówcie co myślicie o rozdziale! <3
~Inimitable

Aloha!
Troche wymęczony moim zdaniem ale jest. Razem z In zużyłyśmy naszą energię na pisanie sytuacji do następnych rozdziałów więc ten wyszedł trochę krótszy i może gorszy niż dotychczas, ale takie też są potrzebne.
Mam nadzieję że choć troszkę się podoba.
A i odpowiedź na pytanie:
TAK POSIADAM TWITTERA :D
~Niewi

UWAGA!
Co do włosów Toby'ego! Ostatnio pojawiły się wasze spekulacje na temat jego ojca. To, że Toby ma blond włosy jak Riker czy Ross nie oznacza, że to któryś z nich powinien być ojcem! Przypominamy, że Garrett jest ciemnym blondynem jak każdy z Lynch'ów! A małe dzieci, gdy mają blond włosy to zawsze mają je jasne! Dopiero, gdy rosną im ciemnieją, bądź nie! Więc się tym nie sugerujcie tylko przyjmijcie fakt o ojcostwie ;)

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 6

*Narrator*
Vanessa uniosła jedną brew i spojrzała na nich z pożałowaniem.
-Wy myślicie, że hobby'm każdej Marano jest rozmnażanie się? - spytała i chłopczyk odwrócił głowę w stronę zaskoczonych przyjaciół.
-Cześć! - zawołał uradowany.
-Cześć mały - powiedział Ell mierzwiąc dziecku włosy.
-Wujek - odpowiedział radośnie malec i wyciągnął ręce w kierunku bruneta
Wszyscy Lynch’owie wraz z Ellem spojrzeli na malca i odetchnęli z ulgą.
-Myśleliśmy...
-Że on...
-Że to nie Toby tylko...
-Inne dziecko...
-Twoje dziecko...
Przyjaciele gubili się w swoich słowach wyglądając na zmieszanych. Vanessa uśmiechnęła się lekko, a zarazem współczująco. Położyła chłopca na ziemi.
-Toby idź pomóż mamie - powiedziała, a chłopiec zrobił to, o co go poproszono. Czarnowłosa spojrzała na stojących w progu przyjaciół.
-Nikt się ze mną nie przywita czy nadal będziecie tak stać plącząc swój język? - spytała, a reszta jakby obudziła się i szeroko do niej uśmiechnęła.
-Jak dobrze cię widzieć! - powiedziała Rydel i przytuliła przyjaciółkę.
-Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w Chicago i nagrywać teraz film? - Ross spytał pozytywnie zdziwiony obecnością kobiety.
-A co? Nie chcecie mnie tu? - spytała z uśmiechem i zaczęła wszystkich po kolei do siebie przytulać.
-Nie. Bardzo chcemy - powiedział Riker i objął czarnowłosą.
-To dobrze - odpowiedziała rozbawiona - Skończyliśmy nagrywać i postanowiłam tutaj przyjechać - wyznała.
-Kiedy przyjechałaś? - spytał Rocky. Van spojrzała na zegarek na ręce.
-Hmm. Jakieś 15 minut temu - odpowiedziała z uśmiechem, co przyjaciele od razu odwzajemnili - No to wchodźcie, obiad prawie gotowy.
-Mam nadzieję, że to nie ty go przygotowywałaś - zaśmiał się Ryland przypominając sobie słabe umiejętności kulinarne Vanessy. Czarnowłosa spojrzała na najmłodszego.
-Uważaj. Nadal lubię kopać ludzi po kostkach.
-Strzeż się Ryland jak ostatnio mnie kopnęła to siniaka miałem przez dwa tygodnie - zaśmiał się Ross.
-Jakbyś nie zasłużył to byś nie dostał - zauważyła Van.
-Kto i na co zasłużył? - zapytała Laura wchodząc do salonu i uśmiechając się przy tym promienie do gości.
-Laura - Riker prawie krzyknął - Przepięknie wyglądasz - dodał komentując idealnie leżącą na Laurze zwiewną turkusową sukienkę na ramiączka przed kolano. Podszedł do brunetki i znacząco pocałował w policzek, aż ta się zarumieniła. Następnie wziął ją za rękę i zapytał:
-To co jemy?
-Chodź ze mną do kuchni to ci pokaże.
-Z wielką chęcią.
Reszta natomiast popatrzyła na siebie zdziwiona, aż w końcu Vanessa zapytała:
-Czy ja o czymś nie wiem?
-Na nas nie patrz, my nie mamy pojęcia o co chodzi. Może chce dostać większą porcję - zaśmiał się Rocky i podążył za bratem.
-Siadajcie proszę - powiedziała Laura wskazując na stół - Toby słonko chodź tutaj.
Malec przybiegł natychmiast wtulając się w nogi mamy.
-Mam cie - zaśmiał się uroczo.
-No masz, masz - odpowiedziała biorąc go na ręce i sadzając w specjalnym krześle - Zaraz wam przyniosę wszystko, poczekajcie tu - i wyszła zanim ktoś zaoferował się do pomocy.
Rozstawiła 9 talerzy na długim blacie. Wyjęła lasagne z pieca i czekała, aż trochę przestygnie. Wpatrywała się w okno i nie zauważyła, że ktoś przyszedł.
-Pomóc ci?
-Boże... Ross nie strasz mnie - powiedziała odwracając się - Nie musisz mi pomagać dam sobie radę - dodała po chwili z uśmiechem.
-Nie muszę, ale chcę - odpowiedział zbliżając się do niej - A po za tym nie zdążyłem się należycie przywitać - stanął tuż przed nią i uśmiechnął się.
-No faktycznie to niedopuszczalne zachowanie - droczyła się dalej brunetka
-No właśnie wiem - wyszeptał pochylając się do niej i musnął delikatnie policzek dziewczyny, który natychmiast oblał rumieniec – Wiesz, że ślicznie wyglądasz kiedy się rumienisz?
-Yhym – wymruczała, wspięła się na palcach i uczyniła to samo, co chwilę wcześniej blondyn - Ty też uroczo wyglądasz - zauważyła i odwróciła się, żeby nałożyć posiłek na talerze. Nie zauważyła przez to jak chłopak chwycił się za miejsce, które przed chwilą pocałowała.
Laura ponakładała lasagne na talerze, a Ross w tym czasie przygotował lemoniadę. Obydwoje wrócili do jadalni przynosząc powoli jedzenie. Poszło im to naprawdę szybko, dlatego wszyscy po chwili zaczęli jeść ciepły posiłek. Oczywiście, jak to przystało na Laurę, potrawa smakowała przepysznie. Każdy się nią zachwycał co powodowało, że kąciki ust młodszej Marano unosiły się do góry.
Po skończeniu posiłku wszyscy skierowali się do salonu, gdzie włączono Toby'emu "Króla Lwa", a przyjaciele kontynuowali zażyłą rozmowę. Laura poszła do kuchni posprzątać po obiedzie i trochę odetchnąć. Dawno nie spędzała posiłków w tak dużym gronie. Ostatnimi czasy była sama wraz z dzieckiem. I nikogo więcej obok niej nie było.
-Siostra, czemu sprzątasz? Przecież możesz zrobić to jak wszyscy pójdą - zauważyła Vanessa podchodząc do siostry. Laura włożyła ostatnie naczynia do zmywarki i spojrzała na czarnowłosą.
-Wiem, ale chciałam teraz.
-Lau... Co jest? - spytała podejrzliwie, a młodsza siostra wytarła ręce w ręcznik kuchenny i uśmiechnęła się lekko.
-Po prostu brakowało mi tego wszystkiego. Dopiero teraz poczułam jak bardzo... - powiedziała, a Van podeszła do niej i mocno przytuliła.
-Im też ciebie bardzo brakowało. Mnie również - wyznała, a Lau mocniej objęła siostrę.
-Dzięki.
-A teraz powiedz mi jedno... - powiedziała odrywając się od niej - O co chodzi z tobą i Rikerem? - spytała unosząc znacząco brwi do góry.
Młodsza Marano spojrzała na nią zdziwiona.
-Nic się nie dzieje - odpowiedziała rozbawiona.
-Jasne, jasne...
-Ty skończ ze swoimi dziwnymi domysłami i leć podaj ciasto do salonu - powiedziała wciskając siostrze talerz z pokrojonym ciastem.
-Dobra, ale coś mi tutaj i tak nie pasuje.
-Idź już, wariatko - powiedziała rozbawiona i wypchnęła ją z kuchni.
Po chwili i Laura wyszła do przyjaciół, którzy śmiali się i tańczyli do muzyki z filmu. Na twarzy brunetki pojawił się szeroki uśmiech widząc tą scenę. Nagle poczuła jak ktoś porywa ją do tańca. Ross trzymał przyjaciółkę za dłonie i co chwila obracał ją w coraz to nowych obrotach. Rozbawiona Laura wybuchła szczerym śmiechem. Nagle podszedł do nich tańczący Toby, którego Ross od razu wziął na ręce, aby mogli zatańczyć we trójkę. A ich szalone tańce były dopingowane przez śmiechy i oklaski ze strony przyjaciół.
* * * * *
-Zamęczyliście mi dziecko - powiedziała Laura do przyjaciół na widok Toby'ego śpiącego pomiędzy Vanessą i Rossem - Muszę go iść położyć. Zostawię was tutaj. Tylko mi niczego nie rozwalcie - uśmiechnęła się i sięgnęła po malca.
-Zaniosę ci go - zaoferował się Ross biorąc malca na ręce.
-Nie pierwszy raz kładę syna spać - zauważyła Laura ze śmiechem.
-To dla mnie nie zaskoczenie, ale pierwszy raz masz tragarza. Dawaj, idziemy.
Nie protestując już dłużej Laura skierowała się na górę prowadząc Rossa. Z przyzwyczajenia zaprowadziła go do swojego pokoju i prywatnej łazienki.
-Połóż go na łóżku zaraz go przebudzę - poprosiła Laura.
-Czemu chcesz go budzić? - zdziwił się Ross.
-Żeby go umyć, dziś był w przedszkolu, więc mycie jest nawet wskazane.
-Oj tam. Pamiętasz jak ja ciebie kładłem spać? Oszczędziłem ci wtedy pobudki na mycie.
-Na przebranie się też - zauważyła Laura. - Sprawnie mnie w tym wyręczyłeś.
Ross uśmiechnął się zawadiacko.
-Nie sprawiło mi to większej trudności. Uroczo spałaś. I sama zasnęłaś mi na kolanach.
-Dawno i nie prawda. Teraz by się tak nie stało - odpowiedziała podchodząc do łóżka, żeby wyjąć piżamę dla syna.
-Jesteś tego 100% pewna? - odpowiedział pochylając się do niej.
-Tak jestem, minęło dużo czasu - odpowiedziała biorąc syna na ręce i skierowała się do łazienki.
* * * * *
-Świetny dzieciak - powiedział Ross kładąc Toby'ego do łózka.
-Tak. Cudowny - szepnęła patrząc na śpiącego syna.
-Jak sobie dajesz z tym radę?
-Z czym?
-Z dzieckiem. Sama. Przez tyle lat?
Laura spojrzała na patrzącego na nią blondyna. Uśmiechnęła się lekko.
-Nie radzę sobie. Sprawiam tylko takie pozory.
-Nie wierzę ci.
-Bo jestem dobrą aktorką - powiedziała, a Ross uśmiechnął się lekko.
-Prawda. Ale i tak... Podziwiam cię. Ja bym tak chyba nie potrafił.
-Nie wiesz tego.
-Tak mi się wydaje.
-W obliczu miłości wszystko się zmienia, Ross. Człowiek się zmienia i jest gotów na różne poświęcenia - wyznała i spojrzała mu w oczy. Jej twarz rozjaśniło światło księżyca docierające zza okna. I ten widok wraz z wypowiedzią brunetki przypomniało Rossowi Laurę, którą znał cztery lata temu. Nie zmieniła się ani trochę. I on to teraz wie.
Blondyn kiwnął głową.
-Pewnie masz racje.
-Chodźmy już. Czekają na nas - powiedziała Laura i skierowała się do wyjścia z pokoju syna.
Brunetka i blondyn szli w kierunku schodów. Gdy do nich dotarli i zaczęli po nich schodzić, usłyszeli ciche rozmowy przyjaciół:
-To jak to jest Van? Ojciec Toby'ego się nim nie zajmuje? - spytał Riker.
-Nie - odpowiedziała krótko.
-Ale dlaczego? Przecież to nie jest w porządku. To też jego dziecko - zauważyła Rydel.
-Ale kto jest jego ojcem? - myślał na głos Rocky.
-Nie do mnie te pytania, kochani. Ja i tak nic nie wiem - powiedziała Van próbując przystopować tą rozmowę.
-No jak to nie wiesz? Nie mówiła ci kto jest ojcem? - Laura usłyszała głos Ella. Powoli ogarniała ją złość. Nie lubiła, gdy ludzie pytali o ojca Toby'ego. A w szczególności, gdy rozmawiali o tym za jej plecami. Zacisnęła mocno powieki ze złości. Ross to zauważył i od razu wiedział, że nic dobrego z tego wszystkiego nie wyniknie.
-Nie mówiła. Możemy skończyć temat? - spytała czarnowłosa.
-Ten koleś co tak urządził Laurę powinien mocno za to zapłacić - zauważył Rik.
-Tak, tylko komu byś przywalił jak ona nie chce nikomu nic o nim powiedzieć? - spytał Ryland.
A Laurę poniosło. Otworzyła oczy rozgniewana i zeszła szybko po schodach kierując się do przyjaciół. Ross poszedł za nią.
-Co was tak bardzo obchodzi kto jest ojcem Toby'ego, co? - spytała wściekła całe zgromadzenie. Wszyscy odwrócili się w jej stronę z miną przyłapanych na gorącym uczynku - No?!
-Tylko się o ciebie martwimy... - zaczęła Rydel.
-Martwicie? Wy jesteście po prostu ciekawscy! Od samego początku próbujecie mnie PODEJŚĆ i to ze mnie wyciągnąć! I bynajmniej nie z troski! - Laura mówiła podniesionym głosem.
-Lau...
-Dajcie spokój. Chcecie wiedzieć kto jest ojcem? Naprawdę? Dobrze! Wszyscy go znacie! To Garrett Clayton! - wrzasnęła, a z jej oczu popłynęła łza - Zadowoleni? - spytała już ciszej i ze łzami, smutkiem i rozczarowaniem w oczach wyszła z salonu przez taras do ogrodu chcąc pobyć sama.
Wszyscy siedzieli w osłupieniu. Vanessa otworzyła lekko buzię ze zdziwienia.
-Wiedziałaś? - spytał ją nagle Ross, który jako pierwszy ocknął się z tej wiadomości.
-Nie... Nigdy nie chciała mi tego powiedzieć... - szepnęła.
-Pójdę do niej - powiedział nagle Ell.
-Ja to zrobię - zaprzeczył Rocky.
-Chyba lepiej ja - dodała Rydel.
-Wy? Ja pójdę - dodał Ryland.
-Ona raczej potrzebuje siostry - powiedziała Van.
-Twierdzisz, że nią nie jestem? - spytała blondynka.
-Rodzonej.
-A jest jakaś różnica?!
-A brat przecież też może być.
-Właśnie! Jesteśmy dla niej jak bracia!
-Chyba ja, nie ty.
-No ja bardziej niż ty!
I tak zaczęli się w piątkę przekrzykiwać. Kłócili się na tyle, że nawet nie wiedzieli, co się dzieje wokół nich.
-Ja pójdę - powiedział nagle Ross.
-Chyba lepiej jak ja to zrobię - oznajmił Riker.
-Co? Niby dlaczego? To też moja przyjaciółka - spytał zdumiony.
-Jakoś się nią tak bardzo nie interesowałeś na długo przed jej wyjazdem z miasta - powiedział Rik i wyszedł za Laurą zostawiając stojącego i milczącego Rossa.
-Laura, poczekaj! - krzyknął za brunetką Riker, jednak ona się nie zatrzymała. Usiadła na brzegu niewielkiego basenu i zanurzyła stopy w wodzie próbując się uspokoić. Po chwili poczuła jak obok niej siada chłopak. Nie odzywali się do siebie przez dłuższą chwilę, aż dziewczyna łamiącym głosem powiedziała:
-Przepraszam, że tak wybuchłam. To po prostu jest dla mnie strasznie trudne. I nie lubię do tego wracać. 
-Nie przejmuj się. Rozumiem cie. My też przegięliśmy. Tylko interesowało nas to strasznie. Martwimy się o ciebie i chcemy ci pomóc - odpowiedział i objął ja ramieniem. 
Dziewczyna westchnęła ciężko i zaczęła mówić. 
-Kiedy wyjechałam z miasta, czułam się trochę samotna i zagubiona... - zrobiła pauzę i wzięła głęboki oddech.
-Nie musisz mi tego opowiadać, jeśli nie chcesz.
-Ale chcę... Spotkałam Garetta, na początku widywaliśmy się co jakiś czas jak zwykli koledzy, tak jak to robiliśmy, gdy on wraz z Rossem kręcili "Teen Beach Movie". Potem się zaprzyjaźniliśmy i wspieraliśmy we wszystkim. Starał się o rolę w jakimś nowym filmie. Czułam się przy nim dobrze, naprawdę. Rozumiał mnie. Pewnego razu jakoś tak wyszło że to zrobiliśmy. Nie żałowaliśmy tego, chociaż nie byliśmy parą. Po tym wydarzeniu nie odsunął się ode mnie, i nie udawał, że nic się nie stało. Było wszystko tak jak zawsze. Potem dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Byłam w szoku, nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Niedługo potem on przybiegł do mnie szczęśliwy, że dostał rolę w filmie i, że niedługo wyjeżdża... - po jej policzku popłynęła pojedyncza łza -  Kiedy pożegnałam go na lotnisku znów poczułam pustkę. On już nie wrócił.... - wzięła głęboki wdech i wytarła łzę - O ciąży powiedziałam tylko Van i to też dopiero później. Nie zadawała mi żadnych pytań, bo wiedziała, że nie chcę do tego wracać. Pomogła mi wszystko opanować i zająć się dzieckiem. Zawiozła do szpitala jak zaczął się poród i była przy mnie podczas niego. Jeszcze zanim urodziłam zastanawiałam się czy nie oddać dziecka, ale kiedy na niego spojrzałam to... Zakochałam się w nim  i postanowiłam, że za żadne skarby świata nikomu go nie oddam. Poczekałam, aż podrośnie i wróciłam tutaj, do domu.
Laura wyznała to, co leżało jej na sercu. Riker kiwnął głową lekko oszołomiony.
"A to tchórz. Zostawił ją samą i wyjechał. Nie zajmuje się własnym dzieckiem tylko dba o swoją karierę... Niech modli się, abym go nigdy nigdzie nie spotkał, bo będzie z nim bardzo źle...", pomyślał Riker i niezauważalnie zacisnął swoje dłonie w pięści.
-Nie smuć się Lau, proszę. Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć. Nie ważne co, gdzie, jak i kiedy, zawsze będziemy przy tobie.
-Wiem Riker dziękuję Ci. Przeproś proszę ode mnie resztę i zabierz do domu. Jakoś straciłam nastrój.
-Jasne nie ma sprawy - odpowiedział, pocałował ją w policzek i poszedł do domu.
W środku panowała cisza. Nikt nie kwapił się do rozmowy. Każdy rozmyślał nad tym, co przed chwilą miało miejsce. Kiedy Riker wszedł, wszyscy się na niego spojrzeli.
-To prawda? - zapytał Ryland
W odpowiedzi otrzymał tylko kiwniecie głową.
-Laura prosiła, żeby was od niej przeprosić. To po prostu jest dla niej bardzo trudne.
Wszyscy pokiwali głowami na znak, że rozumieją wybuch przyjaciółki.
-Teraz ja do niej pójdę - powiedział Ross i skierował się w stronę drzwi na taras, ale Riker złapał go za ramię.
-Nie. Zbieramy się i idziemy do domu.
-Czemu? - zapytał zdenerwowany blondyn.
-Bo jest już późno. I Laura chce być teraz sama. Dała mi to jasno do zrozumienia - odpowiedział też już wkurzony Riker.
-Szkoda, że wcześniej tego nie zauważyłeś - odwarknął Ross wyrwał się bratu i wyszedł mówiąc, że się przejdzie. Gdyby nie fakt, że na górze spał Toby zapewne trzasnąłby z impetem drzwiami.

♥~ ♥~
Aloha everybody xd 
Prezentujemy wam rozdział gdzie jest informacja, której wyczekiwaliście xd chciałabym zobaczyć wasze miny xd Oj dużo bym dała xd Jak mnie lubicie to możecie je dla mnie opisać xd 
Wiecie, że moja kochana In nie czytała Harrego Pottera???  Nie wiem jak to możliwe to moja ukochaną książka xd Moje dzieciństwo xd Teraz zaczęłam czytać serię po raz 8 ahhhh
Jest tu ktoś jeszcze kto tego nie czytał lub nie oglądał? 
Całuje was mocno :*
~Niewi

Hola!
Także wstawiamy rozdział, na który tak długo czekaliście. Zaskoczeni? Nie spodziewaliście się tego? Mam taką nadzieję xd I zgadzam się z Niewi, możecie opisać swoje miny, jeśli nas lubicie xd Nie czytałam ani nie oglądałam, ale nie brakuje mi tego Niewi! Wolę czytać innego rodzaju książki hehe. 
Btw jak chcecie się ze mną skontaktować to piszcie! Nie gryzę ;) A pogadać z chęcią pogadam xd
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Komentujcie!
Całuję! :*
~Inimitable

WCZORAJ MINĄŁ MIESIĄC OD ZAŁOŻENIA BLOGA. DZIĘKUJEMY, ŻE Z NAMI JESTEŚCIE I NAS WSPIERACIE <3

Prośba :)

Uczennica mojej mamy bierze udział w konkursie plastycznym xd praca jest naprawdę piękna jak na 2 klasę podstawówki.
Każdy kto.może niech wejdzie w linka i kliknie łapkę. Będę wdzięczna xd

http://niebojesiemuzyki.pl/konkursy-3/konkurs-plastyczny-prace/451

piątek, 20 czerwca 2014

Sneak Peak : Rozdział 6

Z tego względu, że nie wiemy jeszcze kiedy uda nam się napisać do końca rozdział 6, postanowiłam dać wam mały kawałek tego, co napisałyśmy. Mam nadzieję, że ten mały przedsmak was trochę nasyci i pomoże przetrwać do czasu, aż wstawimy cały rozdział 6 :)

-Wy myślicie, że hobby'm każdej Marano jest rozmnażanie się?
...
-Oj tam. Pamiętasz jak ja ciebie kładłem spać? Oszczędziłem ci wtedy pobudki na mycie.
...
-W obliczu miłości wszystko się zmienia, Ross. Człowiek się zmienia i jest gotów na różne poświęcenia.
...
-Ten koleś co tak urządził Laurę powinien mocno za to zapłacić.
...
-Ja pójdę.
-Chyba lepiej jak ja to zrobię.
-Co? Niby dlaczego? To też moja przyjaciółka.
-Jakoś się nią tak bardzo nie interesowałeś na długo przed jej wyjazdem z miasta.
...
-Ona raczej potrzebuje siostry.
-Twierdzisz, że nią nie jestem?
-Rodzonej.
-A jest jakaś różnica?!
...
-Dajcie spokój. Chcecie wiedzieć kto jest ojcem? Naprawdę? Dobrze! Wszyscy go znacie!
...
-Pewnego razu jakoś tak wyszło że to zrobiliśmy. Nie żałowaliśmy tego, chociaż nie byliśmy parą.


♥~ ♥~
Mam nadzieję, że to was trochę zaciekawi :) Miłego dnia!
~Inimitable

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 5

*Narrator*
Ellington właśnie szedł na umówione spotkanie, gdy rodzeństwo Lynch już na niego czekało.
-No gdzie on się podziewa? - spytał Ryland patrząc na zegarek - Zwykle się nie spóźnia.
-Może coś mu wypadło? - Ross myślał na głos.
-Może, ale to i tak bez znaczenia. Jesteśmy umówieni w jednej z tych szkół na umówioną godzinę i musimy być tam na czas - powiedziała Rydel uświadamiając resztę, że spóźnienie się na spotkanie byłoby niepoważne.
-Masz rajcę... - oznajmił Riker, gdy chwilę się zastanowił.
-Hej! Jestem! - krzyknął nagle Ell podbiegając do przyjaciół z oddali.
-Gdzieś ty się podziewał? - spytał go natychmiast Rocky, gdy brunet do nich dotarł.
-Wybaczcie, zaspałem - skłamał. Nie chciał im się tłumaczyć z tego, że spotkał się z Laurą. Za długo by tłumaczyć.
-Dobra, idziemy - powiedziała Rydel i wszyscy jak jeden mąż ruszyli w stronę liceum, w którym byli umówieni na spotkanie z dyrektorką. 

W tym samym czasie Laura właśnie zaczynała lekcję gry na pianinie, na którą uczęszczało dwanaście osób. Jak to w każdych amerykańskich liceach klasy nie są duże, a uczniowie wybierają zajęcia, które ich najbardziej interesują. W tak dużej artystycznej szkole uczniowie mają w czym wybierać. Taniec, śpiew, historia tańca, poezja, ruch sceniczny, reżyserka, animacje, pantomima, fotografia, gra na pianinie, gitarze, keyboardzie, perkusji, skrzypcach i saksofonie. Duży wybór, jednak nie braknie też podstawowych lekcji jak matematyka, wf, angielski, dodatkowy język i nauki przyrodnicze. Można powiedzieć, że to liceum jest spełnieniem marzeń każdego nastolatka, w którym drzemie artystyczny duch. Nie bez powodu Laura chodziła tutaj do szkoły. Marzyła o tym, aby uczęszczać do tego liceum, dlatego bardzo się ucieszyła jak okazało się, że może tu pracować.
-Z tego względu, że jesteście w piątej klasie (W USA liceum trwa przez 6lat)  zakładam, że umiecie czytać nuty i bez problemu zamieniać ją w melodię graną na pianinie - zaczęła Laura patrząc na swoich uczniów siedzących przy osobnym pianinach. Szkoła jest dobrze wyposażona, jak to przyszło na prywatny ośrodek edukacji - Także mam dla was ten utwór - podała każdemu nuty - Chcę zobaczyć na jakim jesteście poziomie i na czym stoimy. To... Kto chciałby zacząć pierwszy? - spytała wszystkich, którzy patrzyli na otrzymaną melodię z zainteresowaniem. W tym samym momencie do sali weszła jakaś kobieta.
-Laura? - spytała, a brunetka spojrzała się na nią z zainteresowaniem - Mogę cię na chwilę prosić?
Marano kiwnęła głową i spojrzała na uczniów.
-Poćwiczcie melodię w ciszy. Jak wrócę będę chciała usłyszeć każdego z osobna - powiedziała i wyszła z klasy - O co chodzi? - spytała stojącą przed nią kobietę.
-Witaj Laura, jestem Jessica. Pracuję jako sekretarka szkolna - powiedziała i podała brunetce dłoń, którą Marano od razu uścisnęła.
-Miło cię poznać.
-Przyszłam tutaj, ponieważ dyrektorka prosi, abyś przyszła teraz do niej do gabinetu. Ma do ciebie jakąś sprawę - powiedziała, a brunetka kiwnęła głową i od razu skierowała się we wskazane miejsce. Szybkim krokiem przekroczyła szkole korytarze i dotarła do gabinetu jej szefowej. Zapukała w drzwi i weszła do środka - Dzień dobry, prosiła pani, abym przyszła.
-Tak, Laura. Chciałabym cię prosić o przysługę. Wraz z tym rokiem szkolnym dużo starszych nauczycieli przeszło na emeryturę, dlatego musiałam zatrudnić prawie całą nową kadrę. Młodych ludzi jak ty. Mamy jeszcze parę wolnych miejsc, dlatego tak bardzo jestem zalatana przesłuchując coraz to nowych kandydatów - kobieta westchnęła i machnęła ręką - Mniejsza z tym, dojdę do sedna. Chciałabym cię prosić, abyś kogoś wprowadziła w mury naszej szkoły. Mam nadzieję, że mogę cię o to prosić - powiedziała kobieta, a Laura kiwnęła głową.
-Oczywiście - powiedziała, a starsza kobieta uśmiechnęła się szeroko.
-To cudownie! - ucieszyła się szczerze i ktoś zapukał do drzwi - O wilku mowa! Proszę! - powiedziała, a drzwi się otworzyły. Laura odwróciła się w ich stronę i otworzyła lekko usta ze zdziwienia na widok stojących przed nią osób.

Gdy Rydel usłyszała magicznene słowo "Proszę!", od razu nacisnęła klamkę i wraz z rodzeństwem weszła do gabinetu dyrektorki. Jednak to, co tam zobaczyli trochę ich zdziwiło. Kompletnie nie spodziewali się tego, co tam ujrzeli. Zobaczyli siedzącą starszą kobietę w fotelu przy biurku. Oprócz niej nikogo nie było, ale jednak wystrój gabinetu ich niemiło zaskoczył.
-Witajcie, państwo...?
-Lynch - podpowiedział Riker, a kobieta kiwnęła głową.
-Zapraszam was - powiedziała ochrypniętym głosem.
Każdy z rodzeństwa oraz Ell wszedł ostrożnie do gabinetu nie chcąc niczego dotykać bojąc się, aby przypadkiem nie dostać grzybicy od obrzydliwie brudnych mebli.
-Proszę usiądźcie.
-Nie! - powiedzieli wszyscy równocześnie.
-To znaczy... - Rydel chciała uratować sytuację uśmiechem - Wolimy postać – zapewniła starszą kobietę, która wyglądała jakby sama była w procesie rozkładu. I tutaj nikt nie przesadza z osądem. Jej skóra była z lekka zielonkawa, a zarazem przeźroczysta, oczy czerwone i załzawione, a paznokcie były żółte i poobgryzane. Wyglądała na kobietę, która od lat bierze silne leki. I to nie takie jakie przypisuje lekarz.
-No dobrze... To w jakiej sprawie byliśmy umówieni? Ach tak! W sprawie pracy! To co? Chcielibyście pracować w tej, jakże pięknej, placówce? - spytała, a rodzeństwo Lynch wraz z Ellem tylko uśmiechnęli się niemrawo.

Do sali wszedł mężczyzna wraz z sekretarką, która przed chwilą wyciągnęła Marano z lekcji. Brunetka była lekko zaskoczona widokiem wysokiego bruneta. W tym samym czasie dyrektorka wstała ze swojego fotela i pewnym krokiem podeszła do mężczyzny.
-Witaj Drew, bardzo się cieszę, że zaczniesz pracować w naszej szkole - powiedziała i uścisnęli swoje dłonie.
-Ja również - oznajmił z lekkim uśmiechem, co kobieta od razu odwzajemniła.
-Pragnę, abyś poznał Laurę - dyrektorka wskazała dłonią na brunetkę - Oprowadzi cię po szkole oraz wprowadzi w nasz system pracy i oceniania uczniów. Gdybyś miał jakiekolwiek pytania, od razu kieruj się do tej pomocnej młodej kobiety.
Mężczyzna kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Dobrze - powiedział spoglądając na brunetkę.
-Laura Marano - przywitała się podając mu dłoń. Brunet podszedł do niej bliżej o krok i uścisnął jej rękę.
-Drew Seeley. Miło mi ciebie poznać.
-Mnie ciebie również - oznajmiła, a brunet lekko się do niej uśmiechnął.
-No dobrze moi mili... Bardzo się cieszę, że mam was na swoim pokładzie - powiedziała radośnie - I mam nadzieję, że dogadacie się bez żadnych problemów.
Oboje młodzi dorośli kiwnęli lekko głowami.
-No to miłego dnia życzę - dyrektorka powiedziała z uśmiechem dając im do zrozumienia, że temat jest skończony i, że mogą opuścić jej gabinet.
-Miłego dnia - odpowiedzieli równocześnie i po kolei wyszli z pomieszczenia.
Laura stanęła i poczekała, aż Drew zamknie za sobą drzwi od pokoju dyrektorki.
-Pomóc ci w czymś? - spytała, a brunet od razu spojrzał na swój grafik.
-Powiesz mi gdzie jest sala 18? - spytał, a kobieta kiwnęła głową i pokazała mu, aby poszedł za nią. Szli korytarzem w milczeniu - Długo tu pracujesz? - spytał nagle, a Marano kiwnęła przecząco głową.
-Zaczęłam w tym tygodniu.
-I już wiesz gdzie, co i jak? - spytał zdumiony.
-Jestem absolwentką tego liceum - wytłumaczyła, a mężczyzna kiwnął głową ze zrozumieniem. Weszli po schodach na pierwsze piętro.
-Czego będziesz uczył?
-Tańca towarzyskiego oraz nowoczesnego, ale mam nadzieję, że uda mi się uczyć tutaj choreografii - wyznał, a Laura spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Imponujące.
-A ty czego uczysz?
-Śpiewu i gry na pianinie.
-Ambitnie.
-Może... - powiedziała i zatrzymała się pod szukaną salą - To tutaj. Gdybyś mnie potrzebował najczęściej możesz mnie znaleźć w sali 30, dwa piętra wyżej - wyznała, a Drew kiwnął głową.
-Dobrze.
-Po tej lekcji przyjdę tutaj i oprowadzę cię po szkole, bo wtedy jest przerwa na lunch. Może być? - spytała.
-Jak najbardziej.
-Dobrze, to do zobaczenia.
-Do zobaczenia - powiedział i uśmiechnął się do niej. Brunetka odwzajemniła gest i szybkim krokiem skierowała się w stronę sali, gdzie czekali na nią jej uczniowie.

-Świerze powietrze! - krzyknął Riker wybiegając z budynku, w którym jeszcze przed chwilą gromadka przyjaciół widziała szansę na znalezienie pracy.
-Nigdy w życiu tam nie wrócę - dodał z przerażeniem w głosie Ross.
-Jeszcze chwila i bym tam zwymiotowała - dodała Rydel.
-Ze strachu czy obrzydzenia?? - dopytywał Ryland.
-Nie wiem. Jedno gorsze od drugiego. Widzieliście jak się na Rocky'ego gapiła? Jakby miała ochotę go schrupać - zauważyła blondynka i na samo wspomnienie, aż się wzdrygnęła.
-O FUJ!!! - krzyknęli wszyscy jednocześnie. 
-A tak właściwie to gdzie on jest? - zapytał się milczący jak dotąd Ell. Wszyscy rozejrzeli się dookoła.
Jak na zawołanie poszukiwany wybiegł ze ''szkoły'' wrzeszcząc wniebogłosy:
-Aaaaaaaaaaaa!!!!! Oślepłem, oślepłem! Czy kiedykolwiek zagram na skrzypcach?!
W normalnych okolicznościach jego towarzysze zapewne oddaliliby się udając, że go nie znają, za co by oberwali od Rydel. Lecz po tym, co się wydarzyło, podbiegli do biedaka ze strachem wymalowanym na twarzach.
-Rocky! Rocky!
-Małpiszonie nie myty!
Przekrzykiwali się jedno przez drugie.
Ten natomiast przytulił się do piersi siostry i zaczął mamrotać jakieś niezrozumiale słowa. Dopiero po porządnym plaskaczu od Rydel, oprzytomniał.
-Ona, ona.....
-No co? - pytali równocześnie.
-Wiecie co ona mi powiedziała?
-Noo???
-Ale naprawdę chcecie wiedzieć?
-A ty naprawdę chcesz oberwać drugi raz? - Rydel zagroziła bratu i znacząco uniosła jedną brew.
-Powiedziała mi...
Reszta patrzyła na bruneta z wyczekiwaniem. Rocky wziął głęboki wdech i zaczął wszystko mówić w niewiarygodnie szybkim tempie.
-Powiedziała mi, że jestem absolutny seksiak i, że gdyby nie jej wiek zaraz by się na mnie rzuciła. A tak może tylko to... - powiedział i chwycił Ellingtona i zaczął prezentować na nim dalszy bieg wydarzeń - Zapała mnie, przyciągnęła do siebie i jedna ręką przejechała po nodze, a drugą po brzuchu i zaczęła szeptać mi do ucha jakieś słowa. Aaaaa chcę umrzeć! - zawył zrozpaczony. 
Wszyscy na te słowa odsunęli się od niego z prędkością światła, a w szczególności zdziwiony Ratliff, który kompletnie nie spodziewał się, że dostanie rolę manekina. I, że między nim a jego przyjacielem dojdzie do takiego zbliżenia. Wszyscy popatrzyli po sobie i nagle wybuchnęli głośnym śmiechem.
-Ty to masz wzięcie! - zauważył Ryland.
-Czy to nastolatka, czy dwudziestka czy osiemdziesiątka to i tak pociągasz każdą, że nie mogą ci się oprzeć! - rechotał się Ell.
-Stary, zdradź nam swój sekret - śmiał się Ross.
-To przez te bujne włosy przecież - stwierdził Riker nie mogąc przestać się śmiać.
Rocky tylko zmrużył oczy czując się wyśmiany przez przyjaciela i swoje rodzeństwo. A przecież to nie było takie śmieszne! Jego życie było zagrożone rozkładającym się ciałem, które miało ochotę go schrupać!
-Dobra, chodźmy lepiej do tej drugiej szkoły, bo zaraz się spóźnimy - powiedział zirytowany Rocky i wszyscy, nadal się śmiejąc, ruszyli za zrezygnowanym brunetem.
* * * * *
Rodzeństwo Lynch weszło wraz Ellem do drugiego liceum. Pierwsze co ich poraziło, a zarazem zachwyciło była czystość. Tak, po tamtej placówce przyjaciele bardzo cenili sobie czyste budynki. Poza tym szkoła wyglądała na zadbaną i nowoczesną w klasycznym szkolnym stylu.
Riker podszedł do jakiejś nastolatki o rudych włosach i zapytał gdzie jest gabinet dyrektorki. Szybkim krokiem skierowali się do wskazanego pomieszczenia i weszli do niego wcześniej pukając w drzwi.
-Dzień dobry - przywitali się, a dyrektorka uniosła wzrok znad swoich okularów, szeroko się uśmiechnęła i wstała z krzesła.
-Dzień dobry. Serdecznie zapraszam - powiedziała i wskazała fotele, na których mogli usiąść. Były tylko dwa także usiadła Rydel oraz Ross. Reszta stała i wpatrywała się w kobietę. Rocky schował się za rodzeństwem z obawą, że następna dyrektorka go zaatakuje - Cieszę się, że przyszliście. Nazywam się Sheryl Marks i dbam o całą tą szkołę. Jak rozumiem chcielibyście pracować w tym muzyczno-artystycznym liceum, prawda? - spytała, a wszyscy kiwnęli twierdząco głowami - Świetnie. Nie będę sprawdzała waszych możliwości muzycznych, bo każdy dobrze wie, że jesteście uzdolnieni, a rekomendacje od wielu innych muzyków i aktorów w zupełności mi wystarcza. Jeśli mam być szczera to uważam, że wy jesteście najlepszymi zainteresowanymi tą szkołą - powiedziała z uśmiechem, a reszta go szczerze odwzajemniła - Może przejdziemy się po szkole, abyście zobaczyli czy w ogóle chcecie tutaj pracować - oznajmiła i mrugnęła do nich. Rocky, aż się wzdrygnął.
* * * * *
Dyrektorka Marks oprowadzała Lynch'ów oraz Ella po murach szkoły. Pokazała im salę gimnastyczną, boisko, bieżnię, siłownię, stołówkę, aulę, skrzydło budynku, w którym znajdowały się sale z naukami przyrodniczymi oraz matematycznymi, drugie skrzydło, gdzie były sale języczne oraz trzecie z artystycznymi.
-Ta część szkoły jest największa - powiedziała dyrektorka mówiąc o części artystycznej - Są tutaj sale odpowiednio wyposażone do zajęć. W każdej sali, gdzie uczniowie uczą się gry na jakimś instrumencie, takie instrumenty się tam znajdują dla każdego ucznia. Mamy także dużo sal tanecznych do zajęć z baletu, tańca towarzyskiego oraz nowoczesnego. Po prawej odbywają się zajęcia z rzeźby, malarstwa oraz fotografii. Mamy własne studio nagraniowe, a także scenę dla aktorów, która w dniach otwartych i organizowanych przez nas festiwalach pełni funkcję reprezentatywną. No i... To chyba tyle - powiedziała z uśmiechem, a Lynch'owie i Ell nie mogli wyjść z wrażenia. Byli zachwyceni tą szkołą. To miejsce było niczym raj dla wszystkich artystycznych dusz, tutaj każdy mógł spełnić swoje marzenia.
Ross spojrzał po wszystkich oniemiałych twarzach rodzeństwa oraz przyjaciela i po chwili namysłu odwrócił się do dyrektorki.
-Z wielką chęcią rozpoczniemy tutaj pracę - oznajmił z uśmiechem, który pani Marks od razu odwzajemniła.
-Świetnie, w takim razie możemy iść podpisać umowę - poinformowała i dłonią wskazała drogę do jej gabinetu. Wszyscy zaczęli iść tam, gdzie im kazano.
-Ale jak ona też zacznie się do mnie przystawiać to zgłoszę to na policję - Rocky ostrzegł szeptem rodzeństwo, którzy mimowolnie zaczęło się cicho śmiać.
Szli równym tempem, gdy nagle usłyszeli czyjś śpiew z wnętrza jakiejś sali.
-Odbywają się tam lekcje śpiewu - poinformowała kobieta widząc zainteresowane miny młodych ludzi.
-Piękny głos - powiedział Riker próbując usłyszeć go w pełnej okazałości, jednak ściany i drzwi zagłuszały te dźwięki.
-Jakbym go skądś kojarzył - powiedział Ross.
Ell zmrużył brwi wsłuchując się w głos młodej kobiety.
-Kochani, zapraszam do mojego gabinetu - ponaglała ich pani Marks. Wszyscy kiwnęli głowami i zgodnie ruszyli za dyrektorką.
* * * * *
Dzwonek. Koniec lekcji. Wybawienie dla gardła Laury. Brunetka zadała pracę domową nastolatkom, spakowała swoje rzeczy i wyszła z sali zaraz po nich zamykając za sobą drzwi. Spojrzała na zegarek na ręce i zdała sobie sprawę, że jest to już długa przerwa, czyli musi iść po Drew'a. Brunetka westchnęła cicho i pomaszerowała pod salę mężczyzny. Stał pod salą oparty o próg drzwi. Laura podeszła do niego.
-Jestem, możemy iść? - spytała.
Brunet spojrzał na nią i kiwnął głową.
-Oczywiście - powiedział i oboje ruszyli korytarzami szkolnymi.
Cała wycieczka zajęła im z 20 minut. Brunetka pokazała mu wszystko - zaczynając od sekcji sportowej, przechodząc przez edukacyjną, aż wreszcie doszli do artystycznej. Zmęczeni wędrówką postanowili pójść na stołówkę coś zjeść. Gdy znaleźli się tam, wzięli sobie jedzenie i usiedli przy jednym stoliku.
-To mówisz, że chodziłaś tutaj do liceum, tak? - spytał mężczyzna, a ona kiwnęła twierdząco głową - I podobało ci się tutaj?
-Właściwie to tak, dużo się tutaj nauczyłam. Rozwinęłam się i cieszę się, że miałam możliwość uczęszczać do tej szkoły - odpowiedziała, a Drew kiwnął głową.
-Ja miałem podobnie ze swoją, ale w Nowym Jorku.
-Pochodzisz stamtąd?
-Tak, chodziłem do najlepszej tanecznej szkoły i ten okres w moim życiu zapamiętam do końca moich dni - powiedział z uśmiechem. Laura odwzajemniła jego gest i zaczęła myśleć o swoich licealnych czasach. Niesamowici ludzie, możliwości, zabawy i kariera. Serial, w którym grała wraz z Rossem. Spuściła wzrok z bruneta. Jej przyjaciele i tamte czasy... Westchnęła i chwyciła swój telefon.
"Macie dzisiaj czas popołudniu?"
Wysłała smsa do swojego przyjaciela.
"Tak, co jest?"
Odpowiedział jej Ell. Brunetka uśmiechnęła się lekko.
"Zapraszam was dzisiaj na obiad. Pogadamy. Powiadom resztę"
Wysłała. Nie minęła minuta, gdy dostała odpowiedź.
"Dobra :) A my będziemy mieli dla ciebie niespodziankę, ale powiemy ci jak się spotkamy"
Odpisał. Brunetkę zaintrygowała odpowiedź przyjaciela, ale nic już nie odpisała. Odłożyła telefon i wróciła do jedzenia swojego lunchu.
* * * * *
-Toby! Posprzątałeś już swoje zabawki? - Laura krzyknęła w przestrzeń. Robiła obiad w kuchni i bardzo się ze wszystkim spieszyła, bo bała się, że nie zdąży wszystkiego przygotować.
-Tak! - odkrzyknął.
-To nakryj do stołu!
Chłopczyk przybiegł do kuchni, chwycił sztućce i zaczął je dzielnie rozkładać obok talerzy ułożonych już na stole.
Ona w tym czasie kończyła przygotowywać lasagne, którą zamierzała włożyć do piekarnika. Przerwał jej jednak dzwonek do drzwi. Przerażona spojrzała na zegarek patrząc, która jest godzina. Do przyjścia przyjaciół miała jeszcze 40 minut, więc nie miała pojęcia kogo mogło licho przysłać. Chcąc, nie chcąc poszła otworzyć drzwi, ponieważ niespodziewany ktoś zaczął maltretować dzwonek.
-Idę, idę – krzyknęła - Jej trochę cierpliwości by się w życiu przydało - powiedziała otwierając drzwi.
-Doskonale wiesz, że nie należę do cierpliwych osób. Ładnie to tak się  guzdrać jak siostra przyjeżdża? - odpowiedziała z uśmiechem na ustach Van, która tak dzielnie dobijała się do domu Laury.
- Vanessa! - krzyknęła brunetka i zaciągnęła siostrę do domu, żeby ją wyściskać - Co ty tu robisz?  Przecież miałaś nagrywać film w Chicago. Czemu nie zadzwoniłaś? Na długo przyjechałaś?
-A może byś najpierw zaproponowała mi coś do picia gamoniu i dała usiąść? Padam z nóg! – zawyła i rozejrzała się dookoła - Gdzie jest mój ukochany skarbulek?
-No przecież cały czas tu stoję. - odpowiedziała oburzona Laura.
-Nie ty gamoniu - zaśmiała się Van - Mówię o moim aniołku.
-No to cały czas tu stoję - droczyła się dalej młodsza Marano.
-Ciooooooooooocia!!!!  - krzyknął Toby i przebiegł do Van, żeby ją przytulić.
-Cześć malcu! - powiedziała wspomniana ciocia przytulając mocno siostrzeńca - Strasznie się za tobą stęskniłam, wiesz?
-Ja za tobą też – odpowiedział - Dam ci nawet buziaka. Chcesz?
-No pewnie - odpowiedziała Van nadstawiając policzek.
Blondynek przycisnął swoje malutkie usteczka do policzka i zaraz potem się odsunął uśmiechając szeroko.
- Och! Jesteś taki słodki. Nie mam pojęcia po kim to masz.
- No jasne, że po mnie - wtrąciła się Laura.
Van przejechała po siostrze wzrokiem i ledwo powstrzymując śmiech powiedziała - Śmiem w to wątpić. Chyba że ci go podmienili w szpitalu.
- Ha! Ha! Ha! Bardzo śmieszne - odpowiedziała naburmuszona brunetka.
- Mniejsza. Mam dla Ciebie prezent kochanie.
- Zgaduje, że to też było do mojego syna - odgryzła się znów Laura.
- No to chyba oczywiste, ty już jesteś za stara.
- Młoda się odezwała.
- Coś mówiłaś?
- Nie skąd.
- Tak myślałam.
Van sięgnęła do torby i wyciągnęła małą, trochę szeroką torebkę prezentowa. Odstawiła Toby'ego na podłogę i wręczyła mu prezent mówiąc - Mam nadzieje ze ci się spodoba.
Ciekawski malec natychmiast wyjął płytę i na jej widok uśmiechnął się szeroko.
 -Król Lew! - Mamo! Mamo, włączymy od razu? Proszę!
-No dobrze. Niech Ci ciocia włączy - uśmiechnęła się brunetka.
-Jak ja nie wiem gdzie – przypomniała siostra.
-Szukajcie, a znajdziecie.
Z pomocą malca zajęło to Van tylko pięć minut czego skutkiem było rozbrzmienie w całym domu:
‘Hakuna Matata jak cudownie to brzmi....’ oraz śpiewu małego w towarzystwie chórków mamy i cioci. Zabawa trwała w najlepsze. Toby podbiegł do Van wtulając się w nią mocno. W tym momencie dzwonek zadzwonił po raz kolejny.
-O cholera. Lasagne! - krzyknęła Laura i pobiegła do kuchni.
-No to wygląda na to, że nam przypadł ten zaszczyt otworzenia drzwi, co nie mały? – spytała Van i z tulącym się do niej Tobym poszła otworzyć. Za drzwiami ujrzała mały tłum złożony z jasnych i ciemnych czupryn. Lynch’owie i Ell. Uśmiechnęła się do nich promiennie i powiedziała:
-No siema. A co wy tu robicie?
Wszyscy spojrzeli się na nią zdziwieni i zgodnym chórem jej odpowiedzieli:
-Vanessa? To ty też masz dziecko?!

♥~ ♥~
Hola!
Jak tam rozdział? Długo go nie było, ale musiałyśmy się jakoś zebrać... Mam nadzieję, że nie umarliście z tęsknoty xd Ja obecnie jestem na 18stce koleżanki także kończę. Do następnego rozdziału :D
~Inimitable

Aloha! (już wiem skąd mi się to wzięło, ale nie powiem)
W końcu napisałyśmy. Znów In miała w tym.większy udział niż ja.ale ja też coś nabazgrałam. Ciekawe czy odróżnicie jej i moje. Akcja się rozkręca. Juz nie mogę się doczekać waszych reakcji na.to co wam szykujemy w następnych xd
Może wracam powoli do formy.
Niewi
PS. NIENAWIDZĘ KOMARÓW!!! Przez ic 40 ukaszen całe nogi mnie siedzą :(( aaaaa ratunku 
PPS. Strasznie mi się podoba ta piosenka The Vamps z Demi Lovato gdzie Laura gra w teledysku xd
I tak na marginesie ten co tam śpiewa jest całkiem całkiem ;)

środa, 4 czerwca 2014

Rozdział 4

*Narrator*
Wszyscy siedzieli na kanapie oraz na fotelach rozmawiając i śmiejąc się przez parę godzin. Laura w końcu pozbyła się obaw, że jej przyjaciele źle przyjmą fakt, że ma syna. Jednak zdawała sobie sprawę, że czeka ją czas odpowiedzi na pytania o ojca Toby'ego - a tego obawiała się najbardziej. Wolałaby, aby ten moment nigdy nie nadchodził, ale wiedziała, że kiedyś te pytania zostaną przez nich zadane. Jednak miała nadzieję, że ta chwila nie wydarzy w najbliższym czasie.
Było już lekko po 20, a towarzystwo nadal siedziało w salonie i rozmawiało. Mimo że Riker, Ross oraz Rocky trochę mniej uczestniczyli w żywiołowej konwersacji, to i tak spędzali ze sobą świetnie czas. Toby siedział, a właściwie leżał między dorosłymi. Nagle chłopczyk osunął się na kolana Ellingtona i zasnął. Brunet uśmiechnął się lekko i zaczął głaskać malca po główce.
-Lubi cię - powiedziała Laura patrząc zadowolona na swojego synka.
-Myślisz? - spytał Ell szczerząc swoje ząbki. Brunetka kiwnęła twierdząco głową i westchnęła ciężko.
-Powinnam się już zbierać.
-Co? Nie, nie! Jeszcze tyle mamy do obgadania - powiedziała niezadowolona Rydel. Zabrzmiała jak małe oburzone dziecko.
-Muszę. Już jest późno, Toby już jest wykończony, a do tego jutro muszę przygotować się jutro do pracy i synka do przedszkola - wytłumaczyła.
-Na pewno? Może jeszcze chwile posiedzisz? - spytał z nadzieją Riker.
-Na pewno, ale spotkamy się niedługo, prawda? Zapraszam do mnie - powiedziała z uśmiechem, a wszyscy odwzajemnili jej gest.
-Jasne - powiedział Ryland.
-Oczywiście - dodał Ross.
-No to jesteśmy umówieni - powiedziała z zadowoleniem wymalowanym na twarzy i wstała z kanapy.
Poszła do holu założyć swoje buty, wziąć torebkę i obuwie swojego synka. Podeszła do śpiącego blondynka i założyła mu ostrożnie jego trampki. Po chwili oboje byli gotowi do wyjścia. Laura ostrożnie wzięła chłopczyka na swoje ręce nie budząc go przy tym.
-Odwiozę was - zaproponował Rocky wstając nagle z fotela.
-Dziękuję, ale nie trzeba. Mieszkam w okolicy - powiedziała z lekkim uśmiechem przytulając do siebie pogrążonego w śnie synka.
-Jesteś tego pewna? - brunet spytał ją z troską.
-Tak, tak - powiedziała i spojrzała się na wszystkich - Cieszę się, że was w końcu zobaczyłam po tylu latach - wyznała szczerze.
-My także się cieszymy - oznajmił Ryland, a brunetka uśmiechnęła się do niego.
-Nadal masz ten sam numer? - Riker spytał brunetkę.
-Tak.
-To się zdzwonimy i umówimy - powiedział zadowolony. Laura uśmiechnęła się szerzej.
-Dobrze. To do zobaczenia - powiedziała i oni się z nią pożegnali. Wszyscy woleliby uściskać ją na pożegnanie, jednak z Tobym na ręku było to trochę niemożliwe do wykonania. Ratliff poszedł odprowadzić brunetkę do drzwi.
-O której wychodzisz do pracy? - spytał nagle.
-Przeważnie o 7:30, bo muszę jeszcze odwieść Toby'ego do przedszkola, ale teraz to zapewne wcześniej, skoro mój zepsuty samochód stoi na parkingu w centrum. A czemu pytasz?
-Z czystej ciekawości - odpowiedział pokazując swoje białe ząbki.
-Jasne, jasne. Pewnie będziesz mnie podglądać i prześladować jak jakiś szaleniec - powiedziała żartując.
-A nie wiedziałaś, że już wcześniej tak robiłem? - spytał, a Laura zaśmiała się cicho.
-Dobrze wiedzieć - powiedziała uśmiechając się lekko i pocałowała go w policzek - Lecę. Miłego wieczoru.
-Tobie również - powiedział i brunetka wyszła z domu z dzieckiem na rękach.
Brunet zamknął drzwi od domu i oparł się o nie. Zakrył rękoma twarz i ciężko westchnął. Coś go trapiło, a wręcz zmartwiło. Odkrył swoją twarz i wrócił do salonu do swoich przyjaciół.
-Uroczy są, prawda? Toby jest taki cudowny - powiedziała zadowolona Rydel do swojego przyjaciela, który powoli tracił nerwy.
-Tak, tak - powiedział obojętnie, bo nie chciał by poniosły go mieszane uczucia, które nim teraz targały.
-Jak możesz mówić tak lekceważąco o nich? - spytała zdumiona blondynka, a jej bracia spojrzeli na Ella - Przecież nic ci nie zrobili. Powinieneś się cieszyć, że Laura ma takiego cudownego szkraba.
-Właśnie. Laura - Ell pokreślił ostatnie słowo lekko zirytowany.
-Stary o co ci chodzi? - Rocky wyczuł dziwne zachowanie u przyjaciela.
-O co mi chodzi? Ty serio pytasz? - spytał zdumiony i spojrzał na wszystkich ze zdziwieniem - Wpadliście tu do mnie jak nawiedzeni i zaczęliście mnie oskarżać o coś co nie było prawdą! - zaczął zdenerwowany - Nawet nie daliście mi dojść do słowa! Poza tym, co z was za przyjaciele? Jak mogliście pomyśleć, że mógłbym ukrywać przed wami, że mam dziecko? Przecież znamy się tyle lat i to chyba oczywiste, że gdybym miał dziecko to wiedzielibyście o tym pierwsi! Jesteście dla mnie jak rodzeństwo,jak rodzina. A w szczególności, że poprosiłbym któregoś z was o to, by był jego ojcem chrzestnym, a ciebie Rydel poprosiłbym byś została matką chrzestną! - powiedział zrezygnowany. 'Chociaż wolałbym, żebyś była prawdziwa matką mojego dziecka, nie chrzestną', dodał w myślach. Spojrzał na swoich przyjaciół, którzy patrzyli na niego ze skruchą - Nie spodziewałem się tego po was - wyznał już ciszej - A już w szczególności po tobie i tego, że tak na mnie nawrzeszczysz - powiedział patrząc głęboko w oczy Rydel. Blondynka stała ze smutną miną. Wiedziała, że źle zrobiła i uraziła tym swojego przyjaciela - Muszę ochłonąć - powiedział i wyszedł przez taras do ogrodu, gdzie momentalnie zniknął zostawiając w salonie skruszonych Lynch'ów.
- Ehh... - westchnął Ross, i spojrzawszy na połamane rodzeństwo dodał - Pogadam z nim.
Blondyn  znalazł bruneta w ogrodzie siedzącego na huśtawce. 'No tak... idealne miejsce na rozmyślania', pomyślał.
-A ty masz pięć lat, że na huśtawce siedzisz? - spytał Ross podchodząc do bruneta.
-A ty zawsze musisz robić mi na przekór? Chciałem ochłonąć czyli pobyć sam.
-No to wyobraź sobie, że mnie tu nie ma - powiedział siadając na huśtawce obok przyjaciela. Trwali w milczeniu. Obydwoje kołysali się w swoim tempie rozmyślając. 
-Nie pomagasz - Ell powiedział oschle.
-Ale o co ci chodzi?
-Raczej mnie denerwujesz niż dajesz odpoczywać w spokoju.
-Denerwuje? A czym?
-Tym swoim bujaniem się tutaj - odpowiedział jakby to było oczywiste - Mów konkretnie czego ode mnie chcesz.
Ross uśmiechnął się lekko pod nosem i bardziej rozbujał się na huśtawce.
-Trochę się dzisiaj źle zachowaliśmy, co nie?
-No co ty nie powiesz - odburknął Ell.
-Rydel trochę się nakręciła. Nas przy okazji też. Zarzuciła temat dziecka i po prostu polecieliśmy jak strzała do ciebie. Otwierasz drzwi i co? Jakiś mały chłopczyk na twoich rękach. Trochę nas poniosło, a Rydel to już w ogóle... Ale wiesz, że to z troski i przyjaźni... - powiedział, a brunet ciężko westchnął.
-Wiem, wiem - odpowiedział także bujając się na huśtawce.
-Także przepraszam.
-Dobra... Zapomnijmy - machnął ręką, a blondyn uśmiechnął się szczerze.
-Ale Rydel normalnie wpadła w szał jak zobaczyła ciebie z Tobym w parku - zaśmiał się, a Ratliff się uśmiechnął.
-Aż tak ją to ruszyło?
-Tak. Miałem wrażenie jakby była zazdrosna. Hahaha - zaśmiał się szczerze, a brunet uśmiechnął się szerzej zadowolony ze słów przyjaciela, jednak nic nie powiedział. Po prostu przemilczał słowa blondyna. Zamachnął nogami i zaczął się bujać.
-Zauważyłeś, że Laura jest teraz jeszcze piękniejsza? Dojrzała, mądra, piękna, czego chcieć więcej? - powiedział zafascynowanym głosem Ell kompletnie zmieniając temat.
-No może... - zaczął Ross, ale zaraz mu przerwano.
-A Toby to naprawdę cudny dzieciak. Otwarty na ludzi, zupełnie jak jego mama. Ma jej piękne brązowe oczy, które oddają każda emocje, jaką przeżywa dana osoba. Jego szczery śmiech, rozwiewa wszelkie smutki i zmartwienia. Mogę tylko pozazdrościć ojcu, dziecka i matki. Jak go kiedyś spotkam to mu serdecznie pogratuluje. 
Przez cały ten wywód, Ross miał coraz bardziej zszokowana minę. Zawsze uważał, że jego przyjaciel jest zainteresowany tylko jego siostrą, ale teraz po tylu słowach pochwały odnośnie osoby brunetki, zaczął wątpić w swoje dotychczasowe założenia. Bo czy przyjaciel zachwyca się, aż tak bardzo? Na to pytanie będzie musiał sam sobie odpowiedzieć. Jeśli on będzie myślał tak samo to będzie znaczyło że to normalne, bo przecież dla niego Laura jest tylko i wyłącznie przyjaciółka. Nikim więcej nie była i nie jest. Tak przynajmniej uważał.

*Następny dzień*
*Laura*
Przekręciłam się na drugi bok otwierając przy tym swoje oczy. Leniwie podniosłam głowę szukając budzika, aby zobaczyć, która jest godzina. Znalazłam. Wzięłam go w dłoń. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. 6:32. Przymknęłam powieki i położyłam głowę na poduszkę. Jednak po sekundzie otworzyłam oczy szeroko i ponownie spojrzałam na godzinę.
-Cholera - powiedziałam i zerwałam się z łóżka. Podbiegłam szybko do szafy i wyciągnęłam jakieś ubrania do pracy - Toby! Toby wstawaj! - krzyczałam ubierając spodnie z wysokim stanem. Ledwo zapięłam swoją bluzkę, pobiegłam do pokoju mojego synka - Kochanie wstawaj, jesteśmy spóźnieni - powiedziałam kucając przy jego łóżku. Mały blondynek otworzył leniwie oczka i spojrzał na mnie.
-Dzień dobry - wyszeptał, a ja się uśmiechnęłam do niego.
-Dzień dobry, wybierzesz sobie sam ubranie, dobrze? Ja ci w tym czasie zrobię śniadanie - powiedziałam, a chłopczyk kiwnął głową i wstał z łóżka. Ja natomiast wróciłam do swojej sypialni i dokończyłam się ubierać. W łazience szybko nałożyłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Spojrzałam na zegarek. 6:48. Pędem zbiegłam do kuchni. Tam prędko szykowałam śniadanie na teraz i do przedszkola dla Toby'ego. Kanapki, owoce, picie i gotowe. Była 6:59.
-Toby! Śniadanie! Gdzie jesteś?! - krzyknęłam na całe gardło.
-Tutaj - usłyszałam głos synka obok mojej nogi.
-Ooo. Siadaj do stołu i jedz szybko, bo za 5 minut wychodzimy - powiedziałam i sama pobiegłam do swojej sypialni, gdzie do końca się ogarnęłam i wzięłam wszystkie rzeczy potrzebne mi do pracy. Szybkim krokiem ponownie zjawiłam się w kuchni - Zjadłeś? - a chłopczyk kiwnął twierdząco głową. No tak, mała kanapka z nutellą to żaden wyczyn - Idziemy umyć zęby - powiedziałam i poczłapaliśmy do łazienki, gdzie od razu wzięliśmy się do roboty. Po chwili już szczotkowaliśmy zęby, a ja spojrzałam na zegarek na ręku. 7:06. Późno. Za późno. Powinniśmy już wychodzić, jeżeli chcemy zdążyć do przedszkola i pracy środkami transportu komunikacji miejskiej.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. Zmarszczyłam brwi zdziwiona, ale szybkim krokiem ruszyłam w stronę usłyszanego dźwięku. Ze szczotką i pianą w buzi otworzyłam drzwi.
-Tak?
-Laura? - spytał Ell stojąc przede mną - To ty jeszcze w domu?
-A ty nie w swoim domu? - ledwo co wymamrotałam.
-Myślałem, że cię nie zastanę, ale postanowiłem spróbować - wytłumaczył z uśmiechem.
-Wejdź i zamknij drzwi - powiedziałam i pobiegłam do łazienki dokończyć myć zęby. Toby już skończył, dlatego po minucie poszliśmy do salonu gotowi do wyjścia - Ell, przepraszam cię, ale jestem już i tak spóźniona - oznajmiłam pośpiesznie zakładając buty.
-Właśnie, dlatego tutaj przyszedłem...
-Ellington błagam mów szybciej, ja naprawdę się spieszę - powiedziałam przerywając mu i otworzyłam szeroko drzwi wejściowe. Na dworze zobaczyłam coś dziwnego. Odwróciłam się do przyjaciela - A co mój samochód tutaj robi?
-Naprawiłem go - wzruszył ramionami.
-Naprawiłeś? - spytałam zszokowana - Ale kiedy?
-Wcześnie rano. Laura, czy to istotne? Najważniejsze jest to, że nie spóźnisz się do pracy ani do przedszkola i może znajdziesz czas na przebranie bluzki - powiedział, a ja momentalnie na nią spojrzałam. Miałam na niej ogromną plamę! Chyba powstała podczas robienia śniadania dla synka...
-Dziękuje - powiedziałam ciepło i pocałowałam go w policzek. Naprawdę miło mi się, że o mnie pomyślał i naprawił mój samochód. Przecież mógł tego nie robić i dłużej pospać. A jak dobrze pamiętam Ratliff nie należał do rannych ptaszków - Pójdę się przebrać. Popilnujesz Toby'ego?
-Jasne.
Zostawiłam przyjaciela na dole z synem, a sama pobiegłam do swojej sypialni, gdzie szybko zmieniłam swoją bluzkę na czystą. Przebrałam się i postanowiłam jeszcze przejrzeć się w lustrze i zobaczyć czy wszystko jest na swoim miejscu. Westchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że wyglądam odpowiednio do swojej pracy.
Wyszłam z sypialni i skierowałam się schodami na dół do kuchni, gdzie stał Ell z dwoma kubkami. Mężczyzna uśmiechał się szeroko.
-Toby powiedział, że nie jadłaś śniadania ani nie piłaś kawy - powiedział i podał mi kubek z wspomnianym gorącym napojem - Mając nadzieję, że jeszcze jesteście w domu kupiłem jagodzianki - wyznał i podał mi jedną słodką bułkę. Kątem oka zauważyłam, że Toby już zajadał swoją porcję siedząc i oglądając kreskówki. Zerknęłam na zegarek. Za dziesięć minut musimy wyjść. Spojrzałam się na przyjaciela i uśmiechnęłam się do niego.
-I jak ja ci się odwdzięczę?
-To proste - powiedział i wzruszył ramionami, a ja zaczęłam się zastanawiać czy brunet nie zażartuje i nie palnie czegoś takiego jak 'W naturze', jak to miał w zwyczaju cztery lata temu - Odwieziesz mnie do centrum, tak przy okazji - oznajmił, a ja uśmiechnęłam się szerzej.
-Umowa stoi.
* * * * *
-Może być tutaj? - spytałam wjeżdżając na jakiś plac w samym centrum miasta.
-Tak, będzie idealnie - powiedział, a ja zatrzymałam auto. Już wcześniej odstawiłam Toby'ego do przedszkola. Teraz tylko Ell i jadę do pracy.
-Co tu będziesz robił? - spytałam zaciekawiona. Co jak co, ale co robi taki człowiek jak Ratliff przed ósmą w centrum miasta? On powinien teraz spać smacznie w swoim łóżku!
-Spotykam się z chłopakami i Rydel niedługo - wyznał, a ja kiwnęłam głową i odwróciłam od niego wzrok - Jesteś na mnie zła za wczoraj? Że tak niespodziewanie zabrałem cię do mojego domu, gdzie po chwili wszyscy wbili? Przypuszczam, że chciałaś w inny sposób ich zobaczyć i im wytłumaczyć wszystko co się działo w życiu przez te pare lat, a ja ci w tym przeszkodził...
-Ell, Ell - powiedziałam przerywając mu jego szybki monolog - Nie jestem na ciebie zła. Skąd ci to przyszło do głowy? - spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy. Brunet wzruszył ramionami.
-Bo zapewne popsułem ci jakieś twoje plany...
-Nic mi nie popsułeś - powiedziałam stanowczo. Przyjaciel spojrzał się na mnie - Gdybym do ciebie nie przyszła, to nie wiem kiedy spotkałabym się z Lynch'ami. Zapewne odkładałabym to przez kolejne dwa tygodnie, a może i dłużej. Ciężko stwierdzić... Ale wiem, że dzięki twojemu zaproszeniu na kolację spotkałam się z nimi. Mogłam was wszystkich ujrzeć i porozmawiać. W końcu po tylu latach... - powiedziałam i zawiesiłam głos na chwilę - To prawda. Układałam w głowie plan naszego spotkania i to, co bym wam powiedziała. Jednak uważam, że lepiej się stało. Cieszę się, że cię spotkałam na tym parkingu i chyba po raz pierwszy od lat cieszę się, że ten stary grat ponownie się popsuł - dłonią wskazałam na mój samochód i zaśmiałam się. Ell się do mnie uśmiechnął, a ja odwzajemniłam jego gest - Nie jestem na ciebie zła, jestem ci wdzięczna - powiedziałam powoli i wyraźnie, by te słowa doszły do niego i, aby je pojął. Brunet uśmiechnął się szerzej.
-To się bardzo cieszę - powiedział, a ja go mocno przytuliłam - Dobra, ja będę leciał, a ty jedź do pracy, bo się spóźnisz - oznajmił i odsunął się ode mnie lekko. Otworzył drzwi i wysiadł z auta.
-Ell? - zawołałam go, a on schylił się do okna - Dziękuję za samochód i za wczoraj - powiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-Nie ma sprawy, Marano. Na mnie zawsze możesz liczyć - powiedział, mrugnął do mnie i odszedł. Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem.
'Tak, zawsze mogłam na ciebie liczyć', pomyślałam i pojechałam do pracy.


♥~ ♥~
Aloha!
Dziękuję wszystkim za wsparcie i te miłe komentarze, ale nie martwcie się, nie mam załamania nerwowego xd Aktualnie jestem na korkach, więc ja dzisiaj krótko niestety.
Jeszcze raz dziękuję wam za wsparcie! Lofffciam was moi kochani! xd
~Niewi

Hola! 
Jak tam dzień? Powoli się rozkręcamy, bo wiecie... musi być jakiś wstęp do akcji xd
Nie wiem kiedy wstawimy następny rozdział, bo mamy mały problem z czasem na pisanie i dogadanie co, gdzie i jak. Ale postaramy się napisać na sobotę ;)
A wgl jak podoba się wystrój bloga? Mam nadzieję, że wszystko na nim widać hehehe xd
Także piszcie jak wam się podoba rozdział. I hope you liked it :D
~Inimitable

niedziela, 1 czerwca 2014

R5 - One Last Dance (Official Video)

Mogę szczerze powiedzieć, że jest to ich mój ulubiony teledysk do mojej ulubionej piosenki R5 <3
To jest tak bardzo w moim klimacie *.*
Zobaczcie opis teledysku - jest tam parę słów od Rikera :3