*Narrator*
Wszyscy siedzieli na kanapie oraz na fotelach rozmawiając i śmiejąc się przez parę godzin. Laura w końcu pozbyła się obaw, że jej przyjaciele źle przyjmą fakt, że ma syna. Jednak zdawała sobie sprawę, że czeka ją czas odpowiedzi na pytania o ojca Toby'ego - a tego obawiała się najbardziej. Wolałaby, aby ten moment nigdy nie nadchodził, ale wiedziała, że kiedyś te pytania zostaną przez nich zadane. Jednak miała nadzieję, że ta chwila nie wydarzy w najbliższym czasie.
Było już lekko po 20, a towarzystwo nadal siedziało w salonie i rozmawiało. Mimo że Riker, Ross oraz Rocky trochę mniej uczestniczyli w żywiołowej konwersacji, to i tak spędzali ze sobą świetnie czas. Toby siedział, a właściwie leżał między dorosłymi. Nagle chłopczyk osunął się na kolana Ellingtona i zasnął. Brunet uśmiechnął się lekko i zaczął głaskać malca po główce.
-Lubi cię - powiedziała Laura patrząc zadowolona na swojego synka.
-Myślisz? - spytał Ell szczerząc swoje ząbki. Brunetka kiwnęła twierdząco głową i westchnęła ciężko.
-Powinnam się już zbierać.
-Co? Nie, nie! Jeszcze tyle mamy do obgadania - powiedziała niezadowolona Rydel. Zabrzmiała jak małe oburzone dziecko.
-Muszę. Już jest późno, Toby już jest wykończony, a do tego jutro muszę przygotować się jutro do pracy i synka do przedszkola - wytłumaczyła.
-Na pewno? Może jeszcze chwile posiedzisz? - spytał z nadzieją Riker.
-Na pewno, ale spotkamy się niedługo, prawda? Zapraszam do mnie - powiedziała z uśmiechem, a wszyscy odwzajemnili jej gest.
-Jasne - powiedział Ryland.
-Oczywiście - dodał Ross.
-No to jesteśmy umówieni - powiedziała z zadowoleniem wymalowanym na twarzy i wstała z kanapy.
Poszła do holu założyć swoje buty, wziąć torebkę i obuwie swojego synka. Podeszła do śpiącego blondynka i założyła mu ostrożnie jego trampki. Po chwili oboje byli gotowi do wyjścia. Laura ostrożnie wzięła chłopczyka na swoje ręce nie budząc go przy tym.
-Odwiozę was - zaproponował Rocky wstając nagle z fotela.
-Dziękuję, ale nie trzeba. Mieszkam w okolicy - powiedziała z lekkim uśmiechem przytulając do siebie pogrążonego w śnie synka.
-Jesteś tego pewna? - brunet spytał ją z troską.
-Tak, tak - powiedziała i spojrzała się na wszystkich - Cieszę się, że was w końcu zobaczyłam po tylu latach - wyznała szczerze.
-My także się cieszymy - oznajmił Ryland, a brunetka uśmiechnęła się do niego.
-Nadal masz ten sam numer? - Riker spytał brunetkę.
-Tak.
-To się zdzwonimy i umówimy - powiedział zadowolony. Laura uśmiechnęła się szerzej.
-Dobrze. To do zobaczenia - powiedziała i oni się z nią pożegnali. Wszyscy woleliby uściskać ją na pożegnanie, jednak z Tobym na ręku było to trochę niemożliwe do wykonania. Ratliff poszedł odprowadzić brunetkę do drzwi.
-O której wychodzisz do pracy? - spytał nagle.
-Przeważnie o 7:30, bo muszę jeszcze odwieść Toby'ego do przedszkola, ale teraz to zapewne wcześniej, skoro mój zepsuty samochód stoi na parkingu w centrum. A czemu pytasz?
-Z czystej ciekawości - odpowiedział pokazując swoje białe ząbki.
-Jasne, jasne. Pewnie będziesz mnie podglądać i prześladować jak jakiś szaleniec - powiedziała żartując.
-A nie wiedziałaś, że już wcześniej tak robiłem? - spytał, a Laura zaśmiała się cicho.
-Dobrze wiedzieć - powiedziała uśmiechając się lekko i pocałowała go w policzek - Lecę. Miłego wieczoru.
-Tobie również - powiedział i brunetka wyszła z domu z dzieckiem na rękach.
Brunet zamknął drzwi od domu i oparł się o nie. Zakrył rękoma twarz i ciężko westchnął. Coś go trapiło, a wręcz zmartwiło. Odkrył swoją twarz i wrócił do salonu do swoich przyjaciół.
-Uroczy są, prawda? Toby jest taki cudowny - powiedziała zadowolona Rydel do swojego przyjaciela, który powoli tracił nerwy.
-Tak, tak - powiedział obojętnie, bo nie chciał by poniosły go mieszane uczucia, które nim teraz targały.
-Jak możesz mówić tak lekceważąco o nich? - spytała zdumiona blondynka, a jej bracia spojrzeli na Ella - Przecież nic ci nie zrobili. Powinieneś się cieszyć, że Laura ma takiego cudownego szkraba.
-Właśnie. Laura - Ell pokreślił ostatnie słowo lekko zirytowany.
-Stary o co ci chodzi? - Rocky wyczuł dziwne zachowanie u przyjaciela.
-O co mi chodzi? Ty serio pytasz? - spytał zdumiony i spojrzał na wszystkich ze zdziwieniem - Wpadliście tu do mnie jak nawiedzeni i zaczęliście mnie oskarżać o coś co nie było prawdą! - zaczął zdenerwowany - Nawet nie daliście mi dojść do słowa! Poza tym, co z was za przyjaciele? Jak mogliście pomyśleć, że mógłbym ukrywać przed wami, że mam dziecko? Przecież znamy się tyle lat i to chyba oczywiste, że gdybym miał dziecko to wiedzielibyście o tym pierwsi! Jesteście dla mnie jak rodzeństwo,jak rodzina. A w szczególności, że poprosiłbym któregoś z was o to, by był jego ojcem chrzestnym, a ciebie Rydel poprosiłbym byś została matką chrzestną! - powiedział zrezygnowany. 'Chociaż wolałbym, żebyś była prawdziwa matką mojego dziecka, nie chrzestną', dodał w myślach. Spojrzał na swoich przyjaciół, którzy patrzyli na niego ze skruchą - Nie spodziewałem się tego po was - wyznał już ciszej - A już w szczególności po tobie i tego, że tak na mnie nawrzeszczysz - powiedział patrząc głęboko w oczy Rydel. Blondynka stała ze smutną miną. Wiedziała, że źle zrobiła i uraziła tym swojego przyjaciela - Muszę ochłonąć - powiedział i wyszedł przez taras do ogrodu, gdzie momentalnie zniknął zostawiając w salonie skruszonych Lynch'ów.
- Ehh... - westchnął Ross, i spojrzawszy na połamane rodzeństwo dodał - Pogadam z nim.
Blondyn znalazł bruneta w ogrodzie siedzącego na huśtawce. 'No tak... idealne miejsce na rozmyślania', pomyślał.
Wszyscy siedzieli na kanapie oraz na fotelach rozmawiając i śmiejąc się przez parę godzin. Laura w końcu pozbyła się obaw, że jej przyjaciele źle przyjmą fakt, że ma syna. Jednak zdawała sobie sprawę, że czeka ją czas odpowiedzi na pytania o ojca Toby'ego - a tego obawiała się najbardziej. Wolałaby, aby ten moment nigdy nie nadchodził, ale wiedziała, że kiedyś te pytania zostaną przez nich zadane. Jednak miała nadzieję, że ta chwila nie wydarzy w najbliższym czasie.
Było już lekko po 20, a towarzystwo nadal siedziało w salonie i rozmawiało. Mimo że Riker, Ross oraz Rocky trochę mniej uczestniczyli w żywiołowej konwersacji, to i tak spędzali ze sobą świetnie czas. Toby siedział, a właściwie leżał między dorosłymi. Nagle chłopczyk osunął się na kolana Ellingtona i zasnął. Brunet uśmiechnął się lekko i zaczął głaskać malca po główce.
-Lubi cię - powiedziała Laura patrząc zadowolona na swojego synka.
-Myślisz? - spytał Ell szczerząc swoje ząbki. Brunetka kiwnęła twierdząco głową i westchnęła ciężko.
-Powinnam się już zbierać.
-Co? Nie, nie! Jeszcze tyle mamy do obgadania - powiedziała niezadowolona Rydel. Zabrzmiała jak małe oburzone dziecko.
-Muszę. Już jest późno, Toby już jest wykończony, a do tego jutro muszę przygotować się jutro do pracy i synka do przedszkola - wytłumaczyła.
-Na pewno? Może jeszcze chwile posiedzisz? - spytał z nadzieją Riker.
-Na pewno, ale spotkamy się niedługo, prawda? Zapraszam do mnie - powiedziała z uśmiechem, a wszyscy odwzajemnili jej gest.
-Jasne - powiedział Ryland.
-Oczywiście - dodał Ross.
-No to jesteśmy umówieni - powiedziała z zadowoleniem wymalowanym na twarzy i wstała z kanapy.
Poszła do holu założyć swoje buty, wziąć torebkę i obuwie swojego synka. Podeszła do śpiącego blondynka i założyła mu ostrożnie jego trampki. Po chwili oboje byli gotowi do wyjścia. Laura ostrożnie wzięła chłopczyka na swoje ręce nie budząc go przy tym.
-Odwiozę was - zaproponował Rocky wstając nagle z fotela.
-Dziękuję, ale nie trzeba. Mieszkam w okolicy - powiedziała z lekkim uśmiechem przytulając do siebie pogrążonego w śnie synka.
-Jesteś tego pewna? - brunet spytał ją z troską.
-Tak, tak - powiedziała i spojrzała się na wszystkich - Cieszę się, że was w końcu zobaczyłam po tylu latach - wyznała szczerze.
-My także się cieszymy - oznajmił Ryland, a brunetka uśmiechnęła się do niego.
-Nadal masz ten sam numer? - Riker spytał brunetkę.
-Tak.
-To się zdzwonimy i umówimy - powiedział zadowolony. Laura uśmiechnęła się szerzej.
-Dobrze. To do zobaczenia - powiedziała i oni się z nią pożegnali. Wszyscy woleliby uściskać ją na pożegnanie, jednak z Tobym na ręku było to trochę niemożliwe do wykonania. Ratliff poszedł odprowadzić brunetkę do drzwi.
-O której wychodzisz do pracy? - spytał nagle.
-Przeważnie o 7:30, bo muszę jeszcze odwieść Toby'ego do przedszkola, ale teraz to zapewne wcześniej, skoro mój zepsuty samochód stoi na parkingu w centrum. A czemu pytasz?
-Z czystej ciekawości - odpowiedział pokazując swoje białe ząbki.
-Jasne, jasne. Pewnie będziesz mnie podglądać i prześladować jak jakiś szaleniec - powiedziała żartując.
-A nie wiedziałaś, że już wcześniej tak robiłem? - spytał, a Laura zaśmiała się cicho.
-Dobrze wiedzieć - powiedziała uśmiechając się lekko i pocałowała go w policzek - Lecę. Miłego wieczoru.
-Tobie również - powiedział i brunetka wyszła z domu z dzieckiem na rękach.
Brunet zamknął drzwi od domu i oparł się o nie. Zakrył rękoma twarz i ciężko westchnął. Coś go trapiło, a wręcz zmartwiło. Odkrył swoją twarz i wrócił do salonu do swoich przyjaciół.
-Uroczy są, prawda? Toby jest taki cudowny - powiedziała zadowolona Rydel do swojego przyjaciela, który powoli tracił nerwy.
-Tak, tak - powiedział obojętnie, bo nie chciał by poniosły go mieszane uczucia, które nim teraz targały.
-Jak możesz mówić tak lekceważąco o nich? - spytała zdumiona blondynka, a jej bracia spojrzeli na Ella - Przecież nic ci nie zrobili. Powinieneś się cieszyć, że Laura ma takiego cudownego szkraba.
-Właśnie. Laura - Ell pokreślił ostatnie słowo lekko zirytowany.
-Stary o co ci chodzi? - Rocky wyczuł dziwne zachowanie u przyjaciela.
-O co mi chodzi? Ty serio pytasz? - spytał zdumiony i spojrzał na wszystkich ze zdziwieniem - Wpadliście tu do mnie jak nawiedzeni i zaczęliście mnie oskarżać o coś co nie było prawdą! - zaczął zdenerwowany - Nawet nie daliście mi dojść do słowa! Poza tym, co z was za przyjaciele? Jak mogliście pomyśleć, że mógłbym ukrywać przed wami, że mam dziecko? Przecież znamy się tyle lat i to chyba oczywiste, że gdybym miał dziecko to wiedzielibyście o tym pierwsi! Jesteście dla mnie jak rodzeństwo,jak rodzina. A w szczególności, że poprosiłbym któregoś z was o to, by był jego ojcem chrzestnym, a ciebie Rydel poprosiłbym byś została matką chrzestną! - powiedział zrezygnowany. 'Chociaż wolałbym, żebyś była prawdziwa matką mojego dziecka, nie chrzestną', dodał w myślach. Spojrzał na swoich przyjaciół, którzy patrzyli na niego ze skruchą - Nie spodziewałem się tego po was - wyznał już ciszej - A już w szczególności po tobie i tego, że tak na mnie nawrzeszczysz - powiedział patrząc głęboko w oczy Rydel. Blondynka stała ze smutną miną. Wiedziała, że źle zrobiła i uraziła tym swojego przyjaciela - Muszę ochłonąć - powiedział i wyszedł przez taras do ogrodu, gdzie momentalnie zniknął zostawiając w salonie skruszonych Lynch'ów.
- Ehh... - westchnął Ross, i spojrzawszy na połamane rodzeństwo dodał - Pogadam z nim.
Blondyn znalazł bruneta w ogrodzie siedzącego na huśtawce. 'No tak... idealne miejsce na rozmyślania', pomyślał.
-A ty masz pięć lat, że na huśtawce siedzisz? - spytał Ross podchodząc do bruneta.
-A ty zawsze musisz robić mi na przekór? Chciałem ochłonąć czyli pobyć sam.
-No to wyobraź sobie, że mnie tu nie ma - powiedział siadając na huśtawce obok przyjaciela. Trwali w milczeniu. Obydwoje kołysali się w swoim tempie rozmyślając.
-Nie pomagasz - Ell powiedział oschle.
-Ale o co ci chodzi?
-Raczej mnie denerwujesz niż dajesz odpoczywać w spokoju.
-Denerwuje? A czym?
-Tym swoim bujaniem się tutaj - odpowiedział jakby to było oczywiste - Mów konkretnie czego ode mnie chcesz.
Ross uśmiechnął się lekko pod nosem i bardziej rozbujał się na huśtawce.
-Trochę się dzisiaj źle zachowaliśmy, co nie?
-No co ty nie powiesz - odburknął Ell.
-Rydel trochę się nakręciła. Nas przy okazji też. Zarzuciła temat dziecka i po prostu polecieliśmy jak strzała do ciebie. Otwierasz drzwi i co? Jakiś mały chłopczyk na twoich rękach. Trochę nas poniosło, a Rydel to już w ogóle... Ale wiesz, że to z troski i przyjaźni... - powiedział, a brunet ciężko westchnął.
-Wiem, wiem - odpowiedział także bujając się na huśtawce.
-Także przepraszam.
-Dobra... Zapomnijmy - machnął ręką, a blondyn uśmiechnął się szczerze.
-Ale Rydel normalnie wpadła w szał jak zobaczyła ciebie z Tobym w parku - zaśmiał się, a Ratliff się uśmiechnął.
-Aż tak ją to ruszyło?
-Tak. Miałem wrażenie jakby była zazdrosna. Hahaha - zaśmiał się szczerze, a brunet uśmiechnął się szerzej zadowolony ze słów przyjaciela, jednak nic nie powiedział. Po prostu przemilczał słowa blondyna. Zamachnął nogami i zaczął się bujać.
-Zauważyłeś, że Laura jest teraz jeszcze piękniejsza? Dojrzała, mądra, piękna, czego chcieć więcej? - powiedział zafascynowanym głosem Ell kompletnie zmieniając temat.
-Zauważyłeś, że Laura jest teraz jeszcze piękniejsza? Dojrzała, mądra, piękna, czego chcieć więcej? - powiedział zafascynowanym głosem Ell kompletnie zmieniając temat.
-No może... - zaczął Ross, ale zaraz mu przerwano.
-A Toby to naprawdę cudny dzieciak. Otwarty na ludzi, zupełnie jak jego mama. Ma jej piękne brązowe oczy, które oddają każda emocje, jaką przeżywa dana osoba. Jego szczery śmiech, rozwiewa wszelkie smutki i zmartwienia. Mogę tylko pozazdrościć ojcu, dziecka i matki. Jak go kiedyś spotkam to mu serdecznie pogratuluje.
Przez cały ten wywód, Ross miał coraz bardziej zszokowana minę. Zawsze uważał, że jego przyjaciel jest zainteresowany tylko jego siostrą, ale teraz po tylu słowach pochwały odnośnie osoby brunetki, zaczął wątpić w swoje dotychczasowe założenia. Bo czy przyjaciel zachwyca się, aż tak bardzo? Na to pytanie będzie musiał sam sobie odpowiedzieć. Jeśli on będzie myślał tak samo to będzie znaczyło że to normalne, bo przecież dla niego Laura jest tylko i wyłącznie przyjaciółka. Nikim więcej nie była i nie jest. Tak przynajmniej uważał.
*Następny dzień*
*Laura*
Przekręciłam się na drugi bok otwierając przy tym swoje oczy. Leniwie podniosłam głowę szukając budzika, aby zobaczyć, która jest godzina. Znalazłam. Wzięłam go w dłoń. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. 6:32. Przymknęłam powieki i położyłam głowę na poduszkę. Jednak po sekundzie otworzyłam oczy szeroko i ponownie spojrzałam na godzinę.
-Cholera - powiedziałam i zerwałam się z łóżka. Podbiegłam szybko do szafy i wyciągnęłam jakieś ubrania do pracy - Toby! Toby wstawaj! - krzyczałam ubierając spodnie z wysokim stanem. Ledwo zapięłam swoją bluzkę, pobiegłam do pokoju mojego synka - Kochanie wstawaj, jesteśmy spóźnieni - powiedziałam kucając przy jego łóżku. Mały blondynek otworzył leniwie oczka i spojrzał na mnie.
-Dzień dobry - wyszeptał, a ja się uśmiechnęłam do niego.
-Dzień dobry, wybierzesz sobie sam ubranie, dobrze? Ja ci w tym czasie zrobię śniadanie - powiedziałam, a chłopczyk kiwnął głową i wstał z łóżka. Ja natomiast wróciłam do swojej sypialni i dokończyłam się ubierać. W łazience szybko nałożyłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Spojrzałam na zegarek. 6:48. Pędem zbiegłam do kuchni. Tam prędko szykowałam śniadanie na teraz i do przedszkola dla Toby'ego. Kanapki, owoce, picie i gotowe. Była 6:59.
-Toby! Śniadanie! Gdzie jesteś?! - krzyknęłam na całe gardło.
-Tutaj - usłyszałam głos synka obok mojej nogi.
-Ooo. Siadaj do stołu i jedz szybko, bo za 5 minut wychodzimy - powiedziałam i sama pobiegłam do swojej sypialni, gdzie do końca się ogarnęłam i wzięłam wszystkie rzeczy potrzebne mi do pracy. Szybkim krokiem ponownie zjawiłam się w kuchni - Zjadłeś? - a chłopczyk kiwnął twierdząco głową. No tak, mała kanapka z nutellą to żaden wyczyn - Idziemy umyć zęby - powiedziałam i poczłapaliśmy do łazienki, gdzie od razu wzięliśmy się do roboty. Po chwili już szczotkowaliśmy zęby, a ja spojrzałam na zegarek na ręku. 7:06. Późno. Za późno. Powinniśmy już wychodzić, jeżeli chcemy zdążyć do przedszkola i pracy środkami transportu komunikacji miejskiej.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. Zmarszczyłam brwi zdziwiona, ale szybkim krokiem ruszyłam w stronę usłyszanego dźwięku. Ze szczotką i pianą w buzi otworzyłam drzwi.
-Tak?
-Laura? - spytał Ell stojąc przede mną - To ty jeszcze w domu?
-A ty nie w swoim domu? - ledwo co wymamrotałam.
-Myślałem, że cię nie zastanę, ale postanowiłem spróbować - wytłumaczył z uśmiechem.
-Wejdź i zamknij drzwi - powiedziałam i pobiegłam do łazienki dokończyć myć zęby. Toby już skończył, dlatego po minucie poszliśmy do salonu gotowi do wyjścia - Ell, przepraszam cię, ale jestem już i tak spóźniona - oznajmiłam pośpiesznie zakładając buty.
-Właśnie, dlatego tutaj przyszedłem...
-Ellington błagam mów szybciej, ja naprawdę się spieszę - powiedziałam przerywając mu i otworzyłam szeroko drzwi wejściowe. Na dworze zobaczyłam coś dziwnego. Odwróciłam się do przyjaciela - A co mój samochód tutaj robi?
-Naprawiłem go - wzruszył ramionami.
-Naprawiłeś? - spytałam zszokowana - Ale kiedy?
-Wcześnie rano. Laura, czy to istotne? Najważniejsze jest to, że nie spóźnisz się do pracy ani do przedszkola i może znajdziesz czas na przebranie bluzki - powiedział, a ja momentalnie na nią spojrzałam. Miałam na niej ogromną plamę! Chyba powstała podczas robienia śniadania dla synka...
-Dziękuje - powiedziałam ciepło i pocałowałam go w policzek. Naprawdę miło mi się, że o mnie pomyślał i naprawił mój samochód. Przecież mógł tego nie robić i dłużej pospać. A jak dobrze pamiętam Ratliff nie należał do rannych ptaszków - Pójdę się przebrać. Popilnujesz Toby'ego?
-Jasne.
Zostawiłam przyjaciela na dole z synem, a sama pobiegłam do swojej sypialni, gdzie szybko zmieniłam swoją bluzkę na czystą. Przebrałam się i postanowiłam jeszcze przejrzeć się w lustrze i zobaczyć czy wszystko jest na swoim miejscu. Westchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że wyglądam odpowiednio do swojej pracy.
Wyszłam z sypialni i skierowałam się schodami na dół do kuchni, gdzie stał Ell z dwoma kubkami. Mężczyzna uśmiechał się szeroko.
-Toby powiedział, że nie jadłaś śniadania ani nie piłaś kawy - powiedział i podał mi kubek z wspomnianym gorącym napojem - Mając nadzieję, że jeszcze jesteście w domu kupiłem jagodzianki - wyznał i podał mi jedną słodką bułkę. Kątem oka zauważyłam, że Toby już zajadał swoją porcję siedząc i oglądając kreskówki. Zerknęłam na zegarek. Za dziesięć minut musimy wyjść. Spojrzałam się na przyjaciela i uśmiechnęłam się do niego.
-I jak ja ci się odwdzięczę?
-To proste - powiedział i wzruszył ramionami, a ja zaczęłam się zastanawiać czy brunet nie zażartuje i nie palnie czegoś takiego jak 'W naturze', jak to miał w zwyczaju cztery lata temu - Odwieziesz mnie do centrum, tak przy okazji - oznajmił, a ja uśmiechnęłam się szerzej.
-Umowa stoi.
* * * * *
-Może być tutaj? - spytałam wjeżdżając na jakiś plac w samym centrum miasta.
-Tak, będzie idealnie - powiedział, a ja zatrzymałam auto. Już wcześniej odstawiłam Toby'ego do przedszkola. Teraz tylko Ell i jadę do pracy.
-Co tu będziesz robił? - spytałam zaciekawiona. Co jak co, ale co robi taki człowiek jak Ratliff przed ósmą w centrum miasta? On powinien teraz spać smacznie w swoim łóżku!
-Spotykam się z chłopakami i Rydel niedługo - wyznał, a ja kiwnęłam głową i odwróciłam od niego wzrok - Jesteś na mnie zła za wczoraj? Że tak niespodziewanie zabrałem cię do mojego domu, gdzie po chwili wszyscy wbili? Przypuszczam, że chciałaś w inny sposób ich zobaczyć i im wytłumaczyć wszystko co się działo w życiu przez te pare lat, a ja ci w tym przeszkodził...
-Ell, Ell - powiedziałam przerywając mu jego szybki monolog - Nie jestem na ciebie zła. Skąd ci to przyszło do głowy? - spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy. Brunet wzruszył ramionami.
-Bo zapewne popsułem ci jakieś twoje plany...
-Nic mi nie popsułeś - powiedziałam stanowczo. Przyjaciel spojrzał się na mnie - Gdybym do ciebie nie przyszła, to nie wiem kiedy spotkałabym się z Lynch'ami. Zapewne odkładałabym to przez kolejne dwa tygodnie, a może i dłużej. Ciężko stwierdzić... Ale wiem, że dzięki twojemu zaproszeniu na kolację spotkałam się z nimi. Mogłam was wszystkich ujrzeć i porozmawiać. W końcu po tylu latach... - powiedziałam i zawiesiłam głos na chwilę - To prawda. Układałam w głowie plan naszego spotkania i to, co bym wam powiedziała. Jednak uważam, że lepiej się stało. Cieszę się, że cię spotkałam na tym parkingu i chyba po raz pierwszy od lat cieszę się, że ten stary grat ponownie się popsuł - dłonią wskazałam na mój samochód i zaśmiałam się. Ell się do mnie uśmiechnął, a ja odwzajemniłam jego gest - Nie jestem na ciebie zła, jestem ci wdzięczna - powiedziałam powoli i wyraźnie, by te słowa doszły do niego i, aby je pojął. Brunet uśmiechnął się szerzej.
-To się bardzo cieszę - powiedział, a ja go mocno przytuliłam - Dobra, ja będę leciał, a ty jedź do pracy, bo się spóźnisz - oznajmił i odsunął się ode mnie lekko. Otworzył drzwi i wysiadł z auta.
-Ell? - zawołałam go, a on schylił się do okna - Dziękuję za samochód i za wczoraj - powiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-Nie ma sprawy, Marano. Na mnie zawsze możesz liczyć - powiedział, mrugnął do mnie i odszedł. Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem.
'Tak, zawsze mogłam na ciebie liczyć', pomyślałam i pojechałam do pracy.
*Laura*
Przekręciłam się na drugi bok otwierając przy tym swoje oczy. Leniwie podniosłam głowę szukając budzika, aby zobaczyć, która jest godzina. Znalazłam. Wzięłam go w dłoń. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. 6:32. Przymknęłam powieki i położyłam głowę na poduszkę. Jednak po sekundzie otworzyłam oczy szeroko i ponownie spojrzałam na godzinę.
-Cholera - powiedziałam i zerwałam się z łóżka. Podbiegłam szybko do szafy i wyciągnęłam jakieś ubrania do pracy - Toby! Toby wstawaj! - krzyczałam ubierając spodnie z wysokim stanem. Ledwo zapięłam swoją bluzkę, pobiegłam do pokoju mojego synka - Kochanie wstawaj, jesteśmy spóźnieni - powiedziałam kucając przy jego łóżku. Mały blondynek otworzył leniwie oczka i spojrzał na mnie.
-Dzień dobry - wyszeptał, a ja się uśmiechnęłam do niego.
-Dzień dobry, wybierzesz sobie sam ubranie, dobrze? Ja ci w tym czasie zrobię śniadanie - powiedziałam, a chłopczyk kiwnął głową i wstał z łóżka. Ja natomiast wróciłam do swojej sypialni i dokończyłam się ubierać. W łazience szybko nałożyłam delikatny makijaż i rozczesałam włosy. Spojrzałam na zegarek. 6:48. Pędem zbiegłam do kuchni. Tam prędko szykowałam śniadanie na teraz i do przedszkola dla Toby'ego. Kanapki, owoce, picie i gotowe. Była 6:59.
-Toby! Śniadanie! Gdzie jesteś?! - krzyknęłam na całe gardło.
-Tutaj - usłyszałam głos synka obok mojej nogi.
-Ooo. Siadaj do stołu i jedz szybko, bo za 5 minut wychodzimy - powiedziałam i sama pobiegłam do swojej sypialni, gdzie do końca się ogarnęłam i wzięłam wszystkie rzeczy potrzebne mi do pracy. Szybkim krokiem ponownie zjawiłam się w kuchni - Zjadłeś? - a chłopczyk kiwnął twierdząco głową. No tak, mała kanapka z nutellą to żaden wyczyn - Idziemy umyć zęby - powiedziałam i poczłapaliśmy do łazienki, gdzie od razu wzięliśmy się do roboty. Po chwili już szczotkowaliśmy zęby, a ja spojrzałam na zegarek na ręku. 7:06. Późno. Za późno. Powinniśmy już wychodzić, jeżeli chcemy zdążyć do przedszkola i pracy środkami transportu komunikacji miejskiej.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi wejściowych. Zmarszczyłam brwi zdziwiona, ale szybkim krokiem ruszyłam w stronę usłyszanego dźwięku. Ze szczotką i pianą w buzi otworzyłam drzwi.
-Tak?
-Laura? - spytał Ell stojąc przede mną - To ty jeszcze w domu?
-A ty nie w swoim domu? - ledwo co wymamrotałam.
-Myślałem, że cię nie zastanę, ale postanowiłem spróbować - wytłumaczył z uśmiechem.
-Wejdź i zamknij drzwi - powiedziałam i pobiegłam do łazienki dokończyć myć zęby. Toby już skończył, dlatego po minucie poszliśmy do salonu gotowi do wyjścia - Ell, przepraszam cię, ale jestem już i tak spóźniona - oznajmiłam pośpiesznie zakładając buty.
-Właśnie, dlatego tutaj przyszedłem...
-Ellington błagam mów szybciej, ja naprawdę się spieszę - powiedziałam przerywając mu i otworzyłam szeroko drzwi wejściowe. Na dworze zobaczyłam coś dziwnego. Odwróciłam się do przyjaciela - A co mój samochód tutaj robi?
-Naprawiłem go - wzruszył ramionami.
-Naprawiłeś? - spytałam zszokowana - Ale kiedy?
-Wcześnie rano. Laura, czy to istotne? Najważniejsze jest to, że nie spóźnisz się do pracy ani do przedszkola i może znajdziesz czas na przebranie bluzki - powiedział, a ja momentalnie na nią spojrzałam. Miałam na niej ogromną plamę! Chyba powstała podczas robienia śniadania dla synka...
-Dziękuje - powiedziałam ciepło i pocałowałam go w policzek. Naprawdę miło mi się, że o mnie pomyślał i naprawił mój samochód. Przecież mógł tego nie robić i dłużej pospać. A jak dobrze pamiętam Ratliff nie należał do rannych ptaszków - Pójdę się przebrać. Popilnujesz Toby'ego?
-Jasne.
Zostawiłam przyjaciela na dole z synem, a sama pobiegłam do swojej sypialni, gdzie szybko zmieniłam swoją bluzkę na czystą. Przebrałam się i postanowiłam jeszcze przejrzeć się w lustrze i zobaczyć czy wszystko jest na swoim miejscu. Westchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że wyglądam odpowiednio do swojej pracy.
Wyszłam z sypialni i skierowałam się schodami na dół do kuchni, gdzie stał Ell z dwoma kubkami. Mężczyzna uśmiechał się szeroko.
-Toby powiedział, że nie jadłaś śniadania ani nie piłaś kawy - powiedział i podał mi kubek z wspomnianym gorącym napojem - Mając nadzieję, że jeszcze jesteście w domu kupiłem jagodzianki - wyznał i podał mi jedną słodką bułkę. Kątem oka zauważyłam, że Toby już zajadał swoją porcję siedząc i oglądając kreskówki. Zerknęłam na zegarek. Za dziesięć minut musimy wyjść. Spojrzałam się na przyjaciela i uśmiechnęłam się do niego.
-I jak ja ci się odwdzięczę?
-To proste - powiedział i wzruszył ramionami, a ja zaczęłam się zastanawiać czy brunet nie zażartuje i nie palnie czegoś takiego jak 'W naturze', jak to miał w zwyczaju cztery lata temu - Odwieziesz mnie do centrum, tak przy okazji - oznajmił, a ja uśmiechnęłam się szerzej.
-Umowa stoi.
* * * * *
-Może być tutaj? - spytałam wjeżdżając na jakiś plac w samym centrum miasta.
-Tak, będzie idealnie - powiedział, a ja zatrzymałam auto. Już wcześniej odstawiłam Toby'ego do przedszkola. Teraz tylko Ell i jadę do pracy.
-Co tu będziesz robił? - spytałam zaciekawiona. Co jak co, ale co robi taki człowiek jak Ratliff przed ósmą w centrum miasta? On powinien teraz spać smacznie w swoim łóżku!
-Spotykam się z chłopakami i Rydel niedługo - wyznał, a ja kiwnęłam głową i odwróciłam od niego wzrok - Jesteś na mnie zła za wczoraj? Że tak niespodziewanie zabrałem cię do mojego domu, gdzie po chwili wszyscy wbili? Przypuszczam, że chciałaś w inny sposób ich zobaczyć i im wytłumaczyć wszystko co się działo w życiu przez te pare lat, a ja ci w tym przeszkodził...
-Ell, Ell - powiedziałam przerywając mu jego szybki monolog - Nie jestem na ciebie zła. Skąd ci to przyszło do głowy? - spytałam z lekkim uśmiechem na twarzy. Brunet wzruszył ramionami.
-Bo zapewne popsułem ci jakieś twoje plany...
-Nic mi nie popsułeś - powiedziałam stanowczo. Przyjaciel spojrzał się na mnie - Gdybym do ciebie nie przyszła, to nie wiem kiedy spotkałabym się z Lynch'ami. Zapewne odkładałabym to przez kolejne dwa tygodnie, a może i dłużej. Ciężko stwierdzić... Ale wiem, że dzięki twojemu zaproszeniu na kolację spotkałam się z nimi. Mogłam was wszystkich ujrzeć i porozmawiać. W końcu po tylu latach... - powiedziałam i zawiesiłam głos na chwilę - To prawda. Układałam w głowie plan naszego spotkania i to, co bym wam powiedziała. Jednak uważam, że lepiej się stało. Cieszę się, że cię spotkałam na tym parkingu i chyba po raz pierwszy od lat cieszę się, że ten stary grat ponownie się popsuł - dłonią wskazałam na mój samochód i zaśmiałam się. Ell się do mnie uśmiechnął, a ja odwzajemniłam jego gest - Nie jestem na ciebie zła, jestem ci wdzięczna - powiedziałam powoli i wyraźnie, by te słowa doszły do niego i, aby je pojął. Brunet uśmiechnął się szerzej.
-To się bardzo cieszę - powiedział, a ja go mocno przytuliłam - Dobra, ja będę leciał, a ty jedź do pracy, bo się spóźnisz - oznajmił i odsunął się ode mnie lekko. Otworzył drzwi i wysiadł z auta.
-Ell? - zawołałam go, a on schylił się do okna - Dziękuję za samochód i za wczoraj - powiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się do niego ciepło.
-Nie ma sprawy, Marano. Na mnie zawsze możesz liczyć - powiedział, mrugnął do mnie i odszedł. Ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem.
'Tak, zawsze mogłam na ciebie liczyć', pomyślałam i pojechałam do pracy.
~ ♥~ ♥~
Aloha!
Dziękuję wszystkim za wsparcie i te miłe komentarze, ale nie martwcie się, nie mam załamania nerwowego xd Aktualnie jestem na korkach, więc ja dzisiaj krótko niestety.
Jeszcze raz dziękuję wam za wsparcie! Lofffciam was moi kochani! xd
~Niewi
Hola!
Jak tam dzień? Powoli się rozkręcamy, bo wiecie... musi być jakiś wstęp do akcji xd
Nie wiem kiedy wstawimy następny rozdział, bo mamy mały problem z czasem na pisanie i dogadanie co, gdzie i jak. Ale postaramy się napisać na sobotę ;)
A wgl jak podoba się wystrój bloga? Mam nadzieję, że wszystko na nim widać hehehe xd
Także piszcie jak wam się podoba rozdział. I hope you liked it :D
~Inimitable
Boski:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem kto jest ojcem Toby'ego.
Świetny! Jak zwykle zresztą:) Zgadzam się z Tulią. Chcę wiedzieć kto jest ojcem Toby'ego. I chcę więcej Rossa, a nie Ella:) A tak przy okazji zapraszam do mnie: she-is-enigma-raura.blogspot.com
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetny! błagam napiszcie jak najszybciej kto jest ojcem! i więcej raury proszę ^_^
OdpowiedzUsuńPS. wpadnijcie : no-ordinary-love-raura-story.blogspot.com
Co mogę powiedzieć? Zajebisty! I to chyba tyle, czekam na rozwój akcji i bardzo podoba mi się to, że to Ell jest tak najbliższy Lau a nie tak jak zwykle Ross XD
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :3
Być może zaprosiłabym Was tu do siebie, ale jeżeli nie macie czasu nie będę Wam go jeszcze bardziej uprzykrzać xd
Podoba mi się, jest cudowny ;) Ale czego innego można się spodziewać po dwóch tak wspaniałych pisarkach? ;3 Czekam na next <3 a i życzę wam mnóstwa weny ;*
OdpowiedzUsuńNo, no, no ciekawie się zapowiada. :)
OdpowiedzUsuńCo tu powiedzieć? Jest idealny! Nic dodać nic ująć. Piszecie niesamowicie! Macie ogromny talent!
OdpowiedzUsuńDawajcie szybciutko rozdział!
świetny rozdział... :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
<3
Boski...czekam na Raure....już nie mogę się doczekać nexta...LOve <3
OdpowiedzUsuńNajlepszy 😘😘😍😍💝💕🌹
OdpowiedzUsuńJejku! Wasz blog jest wspaniały! Piszecie przecudnie! Macie ogromny talent! Rozdział świetny, z resztą jak pozostałe ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next!
Woo Hoo! CUDO!!!!!! Mam nadzieję, że nie planujesz swatać Lau i Ell'a ;)
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńWspaniale piszecie!
Czekam na next!
Weny życzę. =D
Fantastyczny! :) Tak jak większość jest ciekawa kto jest ojcem Toby'ego :)
OdpowiedzUsuńo bosz... o.o chce neksta !h!!
OdpowiedzUsuńOby Ross zabujal sie w Laurze :ooio
OdpowiedzUsuńouuu .. so sweet :) mam nadzieeje na jakies love story z laura :0 / Miamore
OdpowiedzUsuńBoski *-* bedzie raura ?
OdpowiedzUsuń¤ Ej, jestescie super :) dwie mije ulub. pisarki w jedym :))
OdpowiedzUsuńCuuudo o.o zna ktos fajne bloogi o Violettcie _?
OdpowiedzUsuńWyjdź ;_; Razem z Violettą -.-
UsuńSpierdalaj .. Ty A&A a ja Violetta i tyle
UsuńKiedy next ?
OdpowiedzUsuńJejku, nie karzcie nam dłużej czekać:*
OdpowiedzUsuńBłagam, wstawcie nexta:*
OdpowiedzUsuńWOOW! Ale zarąbisty! Noo, ale to jak wszystkie...
OdpowiedzUsuńMam taką małą prośbę... PLIS ino, żeby Ell nie zakochał się w Lau! No, a tak po za tym nie umiem się już doczekać nexta!
Pozdrawia wasza wierna czytelniczka :*