poniedziałek, 22 grudnia 2014

It is a BIG BIG DAY! ♥

Ludzie ludziska! Cudny polski narodzie!
Dziś mamy szczególny dzień! Nasza mała i szalona dziewczyna obchodzi 19 urodziny!!! Niewi, kochana moja Niewi, wszyscy cieszą się z Tobą w tym wyjątkowym dniu i chcieli byś o tym wiedziała:


Życzę Ci abyś zawsze zdrowa jak i szczęśliwa była no i nic sobie z problemów nie robiła, a także wiatru mocnego co by w mig troski twe najdrobniejsze rozwiewał. Co najważniejsze.. miłości spełnionej w zupełności, aby w życiu nigdy nie zabrakło ci czułości. Poszerzaj swoje horyzonty jak tylko się da i nie zapomnij, że przy tobie zawsze ktoś trwa. Jeśli nie fizycznie to duchowo :D
Prosto z serducha...
PatataCiastko

~ ♥~ ♥~

Z okazji Twoich urodziny Niewi, chciałbym Ci złożyć najserdeczniejsze życzenia. Przede wszystkim dużo zdrowia. Bo to przecież to ono jest najważniejsze. Miłości. Takiej prawdziwej i niepowtarzalnej. Mnóstwo prawdziwych przyjaciół, na których będziesz zawsze mogła polegać. Życzę Ci również  siły, byś mogła jak najdłużej pisać dla nas te wspaniałe rozdziały, opowiadania... Uwielbiam czytać to co piszesz. Duuuuużo weny, by nigdy Cię ona nie opuszczała. Uśmiechu na twarzy, sukcesów w życiu i wszystkiego co sobie tam jeszcze kochana życzysz. A skoro zbliżają się święta, to również Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
życzy Julka R.

 ~ ♥~ ♥~

Droga Niewi!
Z okazji tego, że jesteś już o kolejny rok starsza, chciałabym Ci życzyć wszystkiego, co najlepsze!
Oczywiście, niech Ci się wszystkie marzenia pospełniają, a jak domyślam się, z Twoją kreatywnością Twe marzenia mogą być ciekawe! :D
Poznałam Cię dzięki Twoim wspaniałym blogom, tak więc życzę dalszych sukcesów pisarskich :) I to nie tylko takich "do zeszytu" jak to mówisz. ^^
Abyś do życia podchodziła z wielkim uśmiechem na twarzy i z wszystkiego potrafiła się śmiać.
Niechaj każda chwila będzie niezapomniana, a wspomnienia takie, że będziesz o nich pamiętać nawet, gdy dobijesz podeszłego wieku :)
Oczywiście żebyś spotkała wszystkich znanych Ci siatkarzy, nie ważne ile by ich było. No i oczywiście żebyśmy częściej relacjonowały jakieś widowiska sportowe ^^
Jedz dużo słodyczy - czekolada poprawia samopoczucie i to jest najważniejsze. 
Wielu szczerych przyjaciół, którzy zawsze będą przy Tobie, ale gdy pojawi się taka konieczność, dadzą Ci porządnego kopa w dupę do dalszego działania! ^^ 
Nigdy się nie poddawaj i uwierz w swoje talenty! :D
Znajdź swoją wielką miłość, która zawsze będzie przy Tobie ^^ No i oczywiście niech okaże się ona przystojnym, inteligentnym, zabawnym, umiejącym gotować, niewymagającym, kochającym siatkówkę księciem na białym koniu. :)
Życzę Ci przede wszystkim dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności!
Wielu rozmaitych prezentów, pysznego tortu urodzinowego, sukcesów na studiach, szafy pełnej ubrań, serca pełnego miłości, portfela pełnego wiadomo czego no i robienia tego, co kochasz! :D
W ten cudowny dzień, tak jak w pozostałe w roku, zaszalej, zapomnij o problemach i po prostu ciesz się życiem! :D
Jeszcze raz, chciałabym Ci życzyć spełnienia wszelkich najskrytszych marzeń oraz tego, co dla Ciebie najlepsze! :3 
Tak więc sto lat sto lat sto lat sto lat niechaj żyje nam, kto? Niewi! :D
Życzy MiLka

~ ♥~ ♥~

Mój Ty Szalony Szajbusie, którego kocham i w ogóle total *,*
Z okazji twojej rocznicówki czego ma skromna osoba może ci
życzejszyn... hmmm.. niech no ja pomyślę.. ;D
--> Na pewno życia wiecznego studenta ;D (sorka musiałam xD)
to znaczy nie życzę Ci źle mój Ty Skarbie ;* Po prostu chcę
abyś się świetnie bawiła w życiu i czerpała z niego
jak najwięcej ;*
--> Twojego szarmanckiego i zajebistego księcia z bajki...
Ale takiej twojej (bajki) wiesz o co kaman... ;> Żeby on przyjechawszy
na mustangu i zabrał Cię w swoją krainę wiecznego szczęścia
i dostatku... (No tak Wierną ponosi ;D)
--> Życzyłabym Ci strasznie crazy przyjaciół, ale wiem, że
owych posiadasz ;* Więc zamiast tego pragnę abyś zawsze na
takich przyjaciół mogła liczyć. Na ich wsparcie, zrozumienie,
pomoc, ale coś czuję, że tym życzeniem to chyba problemów
nie będzie...Co? :>
--> Oczywiście jak to blogerka, blogerce może życzyć ;D
Oczywiście, dalej głowy pełnej pomysłów i weny ;D Na kolejne
wspaniałe rozdziały (twoje i In), ale także twoje indywidualne..
[W mojej małej główce już zrodził się pewien pomysł w sprawie
twojej karierejszyn... ;D Więc niedługo wpadnę do Ciebie z
nowym pomysłem...] No i oczywiście coś o czym mam nadzieję,
że nie muszę wspominać... ale w razie czego... Życzę Ci
abyś nigdy nie opuściła blogera. No proszę... :( Wiem, że masz coraz
mniej czasu... Ale twoje odejście byłoby ogromnym ciosem dla nas
Tak żebyś wiedziała mówię "NAS" dlatego, że jestem absolutnie
pewna, że nikt nie pozwoliłby Ci tak po prostu odejść... Bez
żadnego oporu, strajku czy coś w tym rodzaju..
Pamiętasz jak mówiłam, że my na blogerze mamy swój świat, swoje
społeczeństwo, swoją rodzinę... I jak to w typowych rodzinach
bywa jesteśmy jednością wmyśl zasady "jeden za wszystkich wszyscy
za jednego" Więc życzę Ci abyś zawsze trwała w naszej rozdzinie
i nie zapominała jak dużo znaczysz dla nas..
--> Kontynuując... so... oczywiście spełnienia marzeń, zdrowia
i innych klasycznych rzeczy...
--> A także abyś nigdy się nie zmieniała, bez względu na to co
mówią inni. Naprawdę uwielbiam Cię taką jaka jesteś i nie wyobrażam
sobie, przyjaźnić się z inną Niewi ;*
--> Cierpliwości do mnie i moich lamentów, które czasem się zdarzają... ;)
A także do wszystkich czytelników, którzy czasem czytają opko, ale go
nie komentują, taka już natura czytelników. Ale za to ich przecież kochasz ;*
--> I oczywiście very very Happy Birthday zajebistej impry pod Słońcem
i żeby zwaliło Ci się na party pół miasta ;D A przede wszystkim abyś była szczęśliwa. ;*
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!! ;* ;* ;*
Życzy Wierna/ Mea ;*   

~ ♥~ ♥~

Droga Niewi!!!!! <3
Z okazji twoich urodzinek życzę ci tradycyjnie zrowia, szczęścia, pomyślności, miłości i tak dalej, i tak dalej.... a tak między nami pisarkami (hahahha ale to śmiesznie brzmi XD): dużo cierpliwości, ciekawych pomyśłów, wolnego czasu, chęci oraz WENY!!! <3 Niech ona cię nigdy nie opuszcza!!! :D Życzę Tobie również dalszej wspołpracy z In, przynajmniej takiej jak dotychczas, albo jeszcze lepszej! :D Rozwijaj się dalej!!! Matura już za tobą, ale to nie znaczy, że masz odpuszczać!! :P Rozwijaj dalej swój talent do pisania, bo tego to jedynie można pozazdrościć :* Zapomniałabym dodać.... Spełnienia marzeń!!! To przecież :P Albo i wytrwałości do ich spełniania :) Przy okazji, że masz urodziny prawie w okresie świątecznym życzę tobie również wesołych, spokojnych i rodzinnych świąt. Oraz co najważniejsze mase prezentów!!!! :* Zostań z nami na Bloggerze jak najdłużej możesz :)
 Justyna K.

~ ♥~ ♥~

Pamiętam jak byłaś małą dziewczynką, która dopiero, co stawiała pierwsze kroki... okej tego nie pamiętam :D
Ale pamiętam za to, że dziś są twoje urodziny! Z tej okazji życzę ci miliony lat świetlnych do przeżycia. Żebyś dotrwała do emerytury, która za niedługo cię czeka:D Życzę Ci także lotu na Marsa i conajważniejsze, żebyś wydała własną książkę (Najlepiej o Legolasie:p) Co jeszcze mogę napisać... urody nie życzę, bo ją masz i dołeczki, które ja chcę! 
Życzę żeby nasza Niewi nigdy się nie zmieniała, dalej jechała na prochach i nie zmieniała dilera :D No i żeby dała na niego namiary. Żebyś poznała dużo języków obcych... najlepiej męskich no i dużo korepetycji życzę, wcale nie musisz źle się uczyć;>
Jeszcze raz spełnienia wszystkich marzeń, i żebyś dotrwała do przeprowadzki na Marsa:D
Pati:*
(Patka Cher)

~ ♥~ ♥~

Twój uśmiech rozświetla każdy mrok
Twoja radość daje sił sto kroć
Twoje szczęście jest jak złota moneta
Twymi dziełami nie powstydził by się największy poeta
Dajesz nam powodów do uciechy miliony
Po twoich żartach każdy leży powalony
Więc w dniu dla Ciebie tak ważnym
Chcemy Ci dać prezent pokaźny
Lecz jedyne, co możemy zrobić
To owego posta przyozdobić
W najpiękniejsze życzenia do Ciebie kierowane
Chyba wszystkie rymowane.
Żebyś się każdego ranka śmiała
Zawsze miliony powodów do uciechy miała
Najskrytszych  marzeń spełnienia
I wszystkich smutków na stosie palenia
Niech radość zagości w Twym sercu na stałe
Byś Ty, jak i Twoje dzieła nadal były tak wspaniałe
Wszystkiego, co najlepsze w tak szczególnym dniu.  Bądź taka, jaka jesteś, bo to właśnie to sprawia, że jesteś jedyna i niepowtarzalna.
                                                                                                                       Z najlepszymi życzeniami,
                                                                                                                                   Diamond

~ ♥~ ♥~

Droga Niewi, z okazji Twoich urodzin, chcę Ci złożyć, te krótkie [i lekko dziwne] życzenia, ale za to prosto z serca. Chcę Ci życzyć przede wszystkim udanych świąt w gronie osób, z którymi chcesz je spędzić. Życzę Ci mnóstwo zdrowia, szczęścia, miłości i czasu na pisanie wspaniałych opowiadań dla nas. Powodzenia na studiach i spełnienia Twoich wszystkich marzeń, nawet tych najskrytszych i z pozoru niemożliwych. Abyś cieszyła się życiem jak najdłużej i wykorzystała je jak najlepiej. Wszystkiego najlepszego z okazji Twoich urodzin i stu lat! 
~ Szanell Torres

~ ♥~ ♥~

Kochana Jasiu :*
Mój drogi ciołku, masz dzisiaj urodziny! :D Nie będę pisać które bo w tym wieku to już nie wypada xD Joke :*
Pamiętam jak dziś dzień, w którym się poznałyśmy. Kilka miesięcy, w sumie dni albo tygodni wystarczyło, żebyśmy się zaprzyjaźniły. Nadal czekam aż do mnie wpadniesz, you promise xD Piszę to żeby ci powiedzieć (ty patrz jak teraz poetycko walne), że nie wyobrażam sobie już bez ciebie życia świrusko Może czasami mnie nie ma na GG, może czasami konwersacja energią dupy nie urywa, ale traktuję cię jak moją przyjaciółkę <3 Właśnie dlatego chce ci życzyć wszystkiego co najlepsze :)
Abyś w końcu wydała książkę, którą wierz mi, możesz napisać :) Żebyś bardziej wierzyła w siebie, bo jest w co wierzyć. Abyś zdała wszystkie kolokwia, egzaminy i żeby studia dawały ci radość, nawet gdy siedzisz na nudnym wykładzie z fizyki. Żebyś dobrze bawiła się na balu chemika :D Żebyś znalazła sobie chłopaka, który doceni to jak wspaniałą osobą jesteś i pokocha cię całym sercem (najlepiej to ciasio ze studiów :D Jest co chrupać :D ). Jak jesteśmy przy tym temacie, to życzę ci gromadki słodkich, różowiutkich istotek (nie chodzi mi tu o świnki xD ) Żebyś miała szczerych i prawdziwych przyjaciół, którzy będą przy tobie mimo wszystko, zawsze i wszędzie. Niech uśmiech i dobry humor nigdy cie nie opuszczają, bo w sumie tylko one sprawiają, że da się to wszystko ''jakoś przeżyć'' xD Żebyś nigdy nie narzekała na zdrowie, nawet jak w wieku osiemdziesięciu lat będziesz szła do sklepu po bułki xD Abyś miała wspaniały dom, z hiper mega ogródkiem i basenem :D Wyczesanej bryki, żeby wszystkim spadły czapki z głów. Żeby każdej nocy śnił ci się Legolas le golas :D (musiałam :P ) Abyś była hiper bogata :) Żebyś zobaczyła koncert R5 na żywo :) Żebyś o mnie nie zapomniała :) Żebyś została z nami na bloggerze już na zawsze :P Życzę ci w związku z tym bardzo dużo weny, czasu i wytrwałości :* Mogę tak jeszcze pisać i pisać, ale na koniec coś ekstra : Życzę ci, abyś już zawsze pozostała tą ciepłą, szczerą i śmieszną Niewi, którą tak wszyscy kochamy
Och!!! No i oczywiście, super imprezy urodzinowej, pysznego tortu, i oby w święta poszło w cycki! :D
Ekhem... Coś dużo mi wyszło tego „żebyś” xD Nie dam rady tego zrobić tu i teraz, ale kiedy już się spotkamy to wyściskam cię za wszystkie czasy! Będę jak te natrętne ciotki w święta, które dwa lata cię nie widzą a potem człowiek musi się męczyć i słuchać jak to on szybko dorasta xD Co jest przecież prawdą, dopiero popylałaś w pampersie a tu proszę! Dorosła kobieta na studiach, z długą listą osiągnięć i rzeszą fanów
Nie wykrzeszę z siebie już nic więcej, łzy wzruszenia mi nie pozwalają :') Po prostu kochanie, HAPPY BIRTHDAY TO YOU
Wstyd się podpisać pod tymi beznadziejnymi życzeniami, ale jak mus to mus xD
Twoja Ann

~ ♥~ ♥~

No i w końcu nadeszła moja kolej :D
Kochana Niewi!
Znamy się tyyyyyle czasu, czyżby już nam rok mija??? TAK! Pragnę ci przypomnieć, że to już jest ROK! I wiesz co? Teraz nie wyobrażam sobie my life without you  Pamiętam jak napisałaś mi długą litanię przed sylwestrem i zastanawiałam się czy ci odpisać, zrobiłam to i nie żałuję, bo teraz mamy coś co poniektórzy mogą nam pozazdrościć :*  Jestem szczęśliwa, że tamtego dnia zaczęłyśmy współpracę, bo dzięki temu poznałyśmy się i mogę powiedzieć, że jesteś dla mnie ważna. Wspierasz mnie, a ja ciebie, dajesz mi kopa w tyłek, a ja ci się odwdzięczam. Cudna zależność, nie uważasz? :3
Dobra, a teraz do rzeczy, życzonka!
Życzę ci zdrowia, szczęścia, radości, miłości, prezentów, słodkości… (będę się bawić w takie wymienianie? Nope, tu trzeba czegoś więcej! xD)
Niech ci Legolas nago tańczy (musiałam, bez tego to nie ma życzeń :P), albo sąsiad, to wysportowane ciacho w stroju siatkarza… albo studencik z sąsiedniej ławki zerkający wymownie i chcący pouczyć się z Tobą i wyrobić nadgodziny… ALBO LEPIEJ! Niech od razu tańczą razem i 100% radości na twojej buźce ujrzę :D Aby Playboy był wierny w uczuciach i nadal cię tak obcałowywał i ściskał jak zawsze i, żeby wystarczyło pamięci na telefonie na te wasze zdjęcia :D Niech studia ci nie dają w kość i, żebyś dowiedziała się jak najwięcej, bo jak ktoś mi podpadnie to… chcę wiedzieć jak mogę schować ciało nie zostawiając żadnych śladów :D Abyś wszystko zdała celująco i ta chemia oraz fizyka cię tak nie męczyły (albo te wykłady xD). Oczywiście, żebyś nadal ze mną pisała i wymyślała te przezabawne sytuacje, które mnie tak rozśmieszają, że potem nie mogę wstać z podłogi haha ^^ Weny i cierpliwości do mnie xD Pysznych naleśników, na które czekam, aż mi zrobisz (ale to już jak wbijemy Ann na chatę :P). Byś byłą nadal odważna. Mnóstwo cudownych snów, wiadomo z kim w roli głównej :D  Żebyś zobaczyła R5 na żywo (ale tym razem ze mną :3) Abyśmy w końcu wbiły Ann na chatę (tylko bez zapowiedzi, zobaczymy jaką nosi w końcu piżamę i zobaczyły gdzie trzyma tego tygrysa xD). No i of kors byś się nie zmieniała i nadal ze mną była Jesteś dla mnie baaaardzo ważna i pragnę dla Ciebie tego, co najlepsze
Mam nadzieję, że moje życzenia mają sens i się uśmiałaś, a jak nie to pomyślałaś, że świr ze mnie (ta wersja też jest w porządku :D).
Kochana! Miłości, przyjaciół The best of the word oraz czasu dla siebie i na nasze odpały :D

Love, In


Jeszcze raz STO LAT I HAPPY BIRTHDAY dla Ciebie kochanie! 


niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 14

Rozdział oczywiście dedykujemy naszej kochanej Ann, a także Wiernej, Milce oraz Żelko Jadkowi.
A także Słodkiej Czekoladce, Patce Cher i Niepozornej Romantyczce, która mogłaby łaskawie skomentować :D
Zapraszamy też na najnowszego bloga Anabell http://my-life-will-be-my-fairytale.blogspot.com
i prosimy o dawanie rad Mei na jej blogu http://long-is-the-road-to-happiness.blogspot.com

Miłego czytania :3 Mamy nadzieję że się pośmiejecie i rosspłyniecie :D

*Narrator*

W tym tygodniu wyjątkowo obowiązywało hasło "Byle do czwartku" W pracy naszych bohaterów była kontrola wszelkich rur, ścian i innych rzeczy, więc zajęcia zostały odwołane. Dzięki temu Laura miała do 15 trochę czasu dla siebie. Zrelaksowała się, bez pośpiechu przygotowała obiad i obejrzała, aż dwa filmy, które sprawiły, że jej ciało się zrelaksowało, a umysł odpoczął od codziennej rutyny. A właśnie tego jej było potrzeba od kilkunastu dni.
Po odebraniu synka z przedszkola, zaprosiła do siebie Rikera na obiad. Po posiłku puściła bajkę Toby'emu na górze, a sama, wraz z blodynem, siedziała wygodnie na kanapie odpoczywając. Długo siedzieli w milczeniu oglądając jakiś program, dopóki brunetka w końcu nie odważyła się zadać nurtującego ją pytania:
-Riker... - zaczęła nieśmiało Laura.
-No... - odpowiedział głaszcząc ją po szyi.
-Powiedz mi co tam u twoich rodziców. Jak się miewają? - poprosiła.
-Z tego, co wiem, to dobrze. Mieszkają po drugiej stronie miasta w spokojnej okolicy. Dzięki temu nie mamy ciągłych kontroli czystości i zapełnionej lodówki - odpowiedział śmiejąc się - A czemu pytasz?
-Wiesz… dawno ich nie widziałam. A oni nie wiedzą, że wróciłam. Chętnie bym ich odwiedziła albo zaprosiła do siebie na kolację - odpowiedziała nieśmiało, bardzo tęskniła za ciepłem Marka i Stormie – Myślisz, że przyjechali by do mnie?
-Jestem o tym świecie przekonany, ale wiesz? Mam lepszy pomysł  - powiedział zadowolony.
Brunetka spojrzała na niego wyczekująco.
-My ich zaprosimy, a wtedy razem z Vanessą zrobicie im niespodziankę. Przedstawicie im także Toby'ego.
-To cudowny pomysł! - krzyknęła szczęśliwa Laura i rzuciła się na blondyna sprawiając, że ich pozycja z siedzącej zmieniła się na leżąca.
-No, bo ja w ogóle jestem cudowny i genialny - odpowiedział robiąc brewki.
-Jasne, wmawiaj sobie - odpowiedziała z ironią.
Riker obrócił się tak, że teraz on leżał na drobnej brunetce.
-Wątpisz w moje uzdolnienia?
-Ależ skąd. Chciałam się tylko z tobą podroczyć, ty mój nerwusie - odpowiedziała głaszcząc go po policzku. Blondyn zaczął zniżać się do twarzy brunetki, ale ta w ostatniej chwili odwróciła głowę.
-Chyba zasłużyłem na nagrodę - wymruczał jej do ucha.
-Toby...
-Toby ogląda na górze bajkę - przerwał jej mężczyzna.
-Jesteś za bardzo napalony, wiesz? - zaśmiała się.
-Nie moja wina, że tak na mnie działasz - wyszeptał i wpił jej się w usta. Jednak nie dane mu było ich długo kosztować, ponieważ nim jego dziewczyna zdążyła odwzajemnić pocałunek usłyszeli wołanie:
-Mamooo! Bajka się zepsuła!
Laura tak nagle się podniosła, że zrzuciła blondyna i poszła szybko na górę. A Riker tylko pokręcił z uśmiechem głową i powiedział sam do siebie:
-Ach te mamy, dla dziecka zrobią wszystko.
*****
Siostry Marano wraz z Tobym zadzwoniły do drzwi Lynchów równo o 18 tak, jak to było ustalone. Za pół godziny mieli przyjechać Stormie i Mark. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Otworzył im Rocky, który na widok dziewczyn uniósł wysoko brwi i poluzował krawat. Wyglądały olśniewająco, do tego uśmiechały się tak promienie, że rozjaśniłyby życie każdemu, kto by na nie spojrzał.
-Cześć Rocky - powiedziały razem i równocześnie pocałowały mężczyznę w policzek.
-Cześć - odpowiedział tonem marzyciela i wpuścił gości do środka. Malutki blondynek od razu poszedł się przywitać i zwiedzać dom. Reszta domowników na widok lekko nieprzytomnego bruneta zaśmiała się, ale kiedy Laura z Vanessą weszły, każdy patrzył na nie z zafascynowaniem. Nawet Ross podziwiał urodę obu pań. Już miał podejść przywitać się z młodszą brunetką, kiedy przeszkodził mu lecący praktycznie Riker. Przywitał się ze starszą całusem w policzek, a następnie chciał pocałować Laurę, ale ta musnęła tylko delikatnie jego usta. Chciał już coś powiedzieć, lecz usłyszał zduszony okrzyk swojej siostry i poczuł jak zostaje odpychany.
-Boże. Cudownie wyglądacie! Prawda chłopcy? A zresztą wy to się nie nadajecie. Gdzie to kupiłyście?  Same znalazłyście czy macie stylistykę? Mówiłam już, że cudownie wyglądacie? Aż szkoda, że nie chodzicie na galę. Wszystkim by kopary opadły. Patrzcie na Rocky'ego. Biedak się zawiesił. Co wy mu zrobiłyście? - wygłosiła swój monolog.
-My. Nic - odpowiedziały chórkiem i uśmiechnęły się.
-Taa, nic - odpowiedziała i pokręciła z niedowierzaniem głową.
Wtedy właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Jednak nikt nie otrząsnął się ani nie poszedł otworzyć. Po trzecim odgłosie dobijania się do drzwi, Rydel się zlitowała nad przybyszami, a Laura wraz z Vanessą schowały w kuchni zgarniając przy okazji Toby'ego, który biegał po salonie.
-Mamo, tato - powiedziała zadowolona Rydel, kiedy zobaczyła rodziców - Cieszę się, że przyjechaliście.
-Nie mogłabym nie przyjechać skoro Riker nas tak bardzo namawiał. Powiedz, znalazł sobie jakąś dziewczynę?  - zapytała zdejmując płaszcz.
-Kochanie daj spokój. Miał ich już kilka, ale tobie żadna się nie podobała - zauważył Mark wieszając odzienie żony.
-Bo ja już mam dla niego idealną dziewczynę, ale sam musi ją sobie zdobyć. Będę akceptować jego wybór, ale moje marzenie pozostało niezmienne. Dalej chcę, aby...
-Aby siostry Marano zostały w pełni dołączone do twojej rodziny - powiedziała Vanessa wychodząc z kuchni.
-Jejku, Vanessa kochana, co ty tu robisz?  - zapytała szczęśliwa Stormie i przytuliła brunetkę. W tym samym czasie Laura podeszła od tyłu, przywitała się bezgłośnie z panem Lynchem, który rozpromienił się na jej widok i ułożyła palec na ustach prosząc go, by nie powiedział nic o jej obecności. Następnie przesunęła się bliżej i powiedziała:
-A ze mną to kto się przywita?
Zdziwiona Stormie odkleiła się od Vanessy i odwróciła. W pierwszej chwili jej nie poznała, jednak kiedy Laura się uśmiechnęła i dodała: 'Niespodzianka', wtedy przypomniała jej się ta dziewczynka, którą wspierała przed castingiem. I zrozumiała, że wydoroślała oraz wypiękniała.
-Laura - powiedziała wzruszona.
-Witaj Stormie - odpowiedziała rozkładając ramiona, w które zaraz wpadła kobieta.
-Tak dawno cie nie widziałam - powiedziała po dłuższej chwili odsuwając się od brunetki - Jesteś jeszcze piękniejsza - zauważyła.
-Kiedy wróciłaś?
-Prawie dwa miesiące temu, ale nie jestem sama - powiedziała uśmiechając się.
-Jak to nie jesteś sama?  - zapytała pełna obaw pani Lynch.
-Mark, Stormie chciałabym wam kogoś przedstawić - powiedziała uroczyście Laura podchodząc do ściany, za którą stał Toby – Kochanie, pozwól tu - powiedziała melodyjnym głosem.
Jednak nikt nie wychodził, a państwo Lynch czekali w napięciu.
-Wybaczcie jest trochę nieśmiały, kiedy dzieje się to oficjalnie - powiedziała podchodząc do wnęki i wyciągając rękę. Była ona na takiej wysokości, że Stormie przerażona pomyślała, że Laura ma narzeczonego lub męża i nici z jej marzeń. Ale wtedy jej oczom ukazał się mały blondynek nieśmiało idący z brunetką za rękę na środek salonu.
-Tjest Toby - powiedziała kucając przy małym - Mój syn - dodała przytulając go do siebie.
Panowała cisza, aż w końcu:
-Jejku jaki cudowny. Który z moich synów tak się postarał? Wykapany Lynch. Jejku, mam wnuczka, jest cudowny - wybuchła radością kobieta i podeszła do malca.
-Cześć Toby.
-Dzień dobry - opowiedział radośnie.
-Aww, jestem Stormie. Ale mów do mnie babciu.
Malec spojrzał zdziwiony na mamę, a ta podniosła się i powiedziała:
-Stormie, jeśli chodzi o ojca...
-Ach no właśnie. Riker, Rocky, Ross chodźcie tu do mnie - blondyni i brunet stanęli przed rodzicielką - Przyznać się, który stworzył tego aniołka razem z Laurą. To na pewno ty Rossy, zawsze łączyła was wyjątkowa więź.
-Eee... - zaczął Ross patrząc zakłopotany na Laurę.
-Stormie, tatą Toby’ego nie jest żaden z twoich synów... - powiedziała nieśmiało brunetka.
-Tata jest w podróży, prawda mamo? - wtrącił się malec.
-Tak kochanie, idź zobacz co jest tam w pokoju na końcu korytarza, hmm? Powinno ci się tam spodobać, tylko niczego nie ruszaj - powiedziała ciepło i delikatnie popchnęła synka w odpowiednim kierunku.
-Jak to nie jest? - zapytała smutna.
-No jakoś tak wyszło - odpowiedziała Laura uśmiechając się krzywo.
-Dajcie mi chwilę - powiedziała kobieta i poszła do kuchni. Wróciła z niej ze ścierką, którą zaczęła okładać swoich trzech synów po głowach.
-Co z was za mężczyźni, jak mogliście dopuścić do tego, że ten aniołek nie ma naszych genów? - mówiła głośno, dalej używając ścierki. Nagle do domu wpadł zdyszany Ellington.
-Przepraszam za spóźnienie. Coś mnie ominęło?
Stormie spojrzała na Laurę z nadzieją, ale ta tylko zaprzeczyła głową. W rezultacie brunet został zaciągnięty do braci Lynchów i również obdarzony ciosami zadanymi szmatką.
-Ała! Za co? - krzyczał oburzony brunet.
-Za to, że Laura ma pięknego synka, a jego ojcem nie jest żaden z was - odpowiedziała zadowolona Stormie kończąc swoje wymierzenie kary na prośbę męża, który podszedł do niej i zabrał jej narzędzie. Po czym sam dał każdemu raz po głowie mówiąc:
-Mama ma rację.
-A Ryland? Czemu on nie dostał?
-Bo obstawiam, że w tamtym czasie żył on w pełnej nieświadomości, jeżeli chodzi o te tematy - odpowiedziała Rikerowi mama.
Ryland nagle parsknął cicho śmiechem.
-Co ma znaczyć twoja reakcja?! - Stormie natychmiast odwróciła się do najmłodszego, a jej wyraz twarzy nie wyglądał potulnie.
-Nic - odparł unosząc ręce w geście obrony.
Kobieta zmrużyła groźnie oczy.
-To może komuś herbaty? - spytała Vanessa, by odwrócić uwagę od tego tematu.
-Jakaś ty kochana, z przyjemnością się napiję - odpowiedziała mama chłopaków.
-Czerwonej z mlekiem?
-Poproszę, jesteś przecudowna - wyszczerzyła się zadowolona i, gdy Van powędrowała do kuchni, Stormie spojrzała na chłopców, pokazała na nią i wskazała na palec serdeczny u lewej ręki dając im jednoznacznie do zrozumienia, by pomyśleli, żeby któryś wziął z nią ślub. Ile ona by dała za taką synową!
Laura widząc to zaśmiała się pod nosem i wraz ze wszystkimi skierowała się do jadalni, gdzie wieczór miał się rozpocząć.
*****
-Proszę bardzo - mówiły dziewczyny stawiając talerze z kolacja przed wszystkimi. Był to makaron ze szpinakiem i serem feta. Kiedyś znienawidzone danie, ale odkąd Stormie idealnie dobierała przyprawy, wszyscy je pokochali.
-Dziękuję Ci bardzo - odpowiedział Riker, kiedy Laura postawiła mu danie przed nosem. Uśmiechał się przy tym promiennie i odprowadził brunetkę wzrokiem, która również odpowiedziała uśmiechem. Nie zauważył przy tym wymiany znaczących spojrzeń między swoimi rodzicami. Gdy już każdy miał swój talerz, rozpoczęła się konsumpcja. Wszystko szło całkiem sprawnie dopóki, długość makaronu nie dała o sobie znać i cała zawartość widelca Toby'ego spadła mu na stół oraz spodnie, brudząc przy tym buźkę oraz koszule malca.
-Przepraszam – powiedział chłopczyk patrząc smutnymi oczkami po wszystkich.
-Och nic się nie stało kruszynko. To nic takiego zaraz cię przebierzemy.
Laura masz dla niego jakieś zapasowe ubranka? - zapytała Stormie.
Brunetka jednak nie reagowała.
-Laura? - powtórzyła.
Dopiero wtedy brunetka się otrząsnęła i z rumieńcem na twarzy spojrzała na starsza blondynkę.
-Tak?
-Pytałam się czy masz jakieś zapasowe ubranka dla Toby'ego.
-Tak mam, oczywiście - powiedziała poprawiając swoją pozycję na krześle tak samo jak siedzący obok niej Riker, co znów nie umknęło uwadze rodzicom najstarszego blondyna.
-Bo nasz aniołek miał małe problemy...
-O cholera - przerwał jej Rocky.
Wszyscy popatrzyli na bruneta, który miał szpinak na całej koszulce i upaćkaną całą twarz.
-Jak ty jesz, ofermo - powiedziała załamana Stormie, co wywołało cichy chichot w jadalni - Już Toby lepiej posługuje się widelcem od ciebie. Chodź maluszku babcia cię przebierze i zapierze ubranka, żeby znikły plamy - po czym wyszła, jednak nie minęła minuta, gdy wróciła, wzięła Rocky'ego za rękę i dodała - Chodź moja niezdaro ciebie też przebierzemy w jakieś śliczne ciuszki.
Na te słowa brunet pobiegł do pokoju zostawiając po sobie tylko garstkę kurzu i wrócił po 30 sekundach ubrany w zieloną koszule oraz całkowicie czystą buzią.
-Mój mały mężczyzna umie już sam się oporządzić - powiedziała dumna Stormie i uszczypnęła syna w policzek.
Będąc w łazience dalej słyszała głośny śmiech wszystkich zebranych i widziała przed sobą zażenowana minę biedaka, w którego był on wymierzony.
****
Gdy wróciła, Rocky dalej siedział naburmuszony, a każdy kto na niego spojrzał parskał śmiechem.
Dopiero przyniesienie ciasta spowodowało, że przestał się tak bardzo dąsać. Jednak dalej nie szczędził uszczypliwości przy pierwszej lepszej okazji:
-Tak się cieszę, że tu jesteście - Stormie po raz kolejny wypowiedziała to zdanie z szerokim uśmiechem.
-Myślę, że już załapały, mamo - powiedział z przekąsem Rocky za co dostał od mamy kopniaka w kostkę pod stołem.
-Auu...
-Będę to mówiła tyle ile chcę synku - odpowiedziała znacząco mama.
-Też się cieszymy - oznajmiła Laura.
-Nawet bardzo - dodał Riker i uśmiechnął się do niej szeroko. Jeszcze nie poinformował rodziców o ich związku.
-Smakowało? - spytała Rydel z uśmiechem.
-Oczywiście - odpowiedział Mark i dał całusa w policzek córce.
-To może przeniesiemy się do salonu? - zaproponował Ross czując jak jego nogi drętwieją pod stołem.
-Dobry pomysł - kiwnął Ryland, wszyscy wstali i przeszli do dużego pokoju.
-Mamo, tato, mogę was prosić? - Riker cicho zaczepił rodziców, którzy z uśmiechem na niego spojrzeli.
-Tak?
-Chciałbym wam coś powiedzieć... - zaczął i spojrzał na Laurę tulącą do siebie Toby'ego - Wiecie...
-Wiemy, to widać - odpowiedział Mark klepiąc syna po ramieniu. Blondyna zaskoczyła ta reakcja.
-Naprawdę?
-Tak, od dawna?
-Od jakiegoś czasu. Krótko bardzo.
-Cieszę się - powiedział ojciec, a Riker spojrzał na mamę, króra tylko się uśmiechnęła.
-To dobrze - odpowiedział Rik i we trójkę wrócili do reszty.
* * * * *
Dochodziła dwudziesta godzina, a wszyscy bawili się jak nigdy. Rozmawiali, śmiali się, a także wspominali. W końcu nadszedł też czas na grę - kalambury. Towarzystwo podzieliło się na drużyny, które ze sobą rywalizowały. Rywalizacja była zacięta w szczególności, że dużo haseł nie było wcale takich łatwych jak się każdemu wydawało.
Wszystkim dorosłym czas szybko i przyjemnie mijał oprócz jednemu, najmłodszemu. Toby trochę znudzony siedział na kanapie i poraz setny przeglądał tą samą książeczkę, aż w końcu uniósł oczy ku górze wzdychając cicho. Nie miał z kim się bawić, więc postanowił trochę pozwiedzać. Niezauważalnie zszedł z kanapy i minął wszystkich, by po chwili wspiąć się po schodach na pierwsze piętro. Małymi kroczkami przemierzał korytarz zastanawiając się co kryje niezliczona liczba drzwi. Chłopczyk obejrzał się za siebie, sprawdzając czy nikt go nie przyłapie,  i podszedł do pierwszych drzwi. Ostrożnie nacisnął klamkę i lekko uchylił drzwi.
-A co ty tu robisz?
Toby aż podskoczył słysząc za sobą męski głos.
-Nic - odpowiedział powoli odwracając się do stojącej za nim osoby.
-Przyszedłeś na przeszpiegi?
Blondynek nie odezwał się ani słowem wystraszony.
Ross uśmiechnął się lekko.
-Nie bój się, nie chciałem cię przestraszyć - zapewnił go, ale widząc, że dziecko niespecjalnie mu wierzy, dodał - Chciałeś zobaczyć co się tu znajduje? - spytał skinieniem głowy pokazując na drzwi.
Toby kiwnął głową, a Lynch ukucnął przed nim.
-Widziałem jak tutaj szedłeś i zastanawiałem się czy pozwolisz mi dołączyć do twoich poszukiwań - spojrzał na malucha - To jak? Mogę z tobą poszpiegować?
Chłopczyk przez chwilę patrzył na niego uważnie, ale po sekundzie uśmiechnął się do niego.
-Tak.
-Świetnie - Ross odwzajemnił jego gest i rozpoczęli swoje poszukiwania.
Kolejno wchodzili do pokoi i patrzyli co się w nich znajdowało. Lynch opowiadał przy tym czyj jest ten pokój i dodawał jakieś zabawne rzeczy, które szczerze rozśmieszały malca.
-A to? - spytał chłopczyk wchodząc do ostatniego pomieszczenia.
-To mój pokój.
Toby popatrzył na mężczyznę i uśmiechnął się lekko. Po czym rozejrzał się wokoło z zachwytem.
-Jacieee... Ile zabawek! - wykrzyczał, gdy zobaczył parę gitar.
-To nie zabawki a instrumenty. Gram na nich, wiesz?
-Tak?
-Tak, pokazać ci? - spytał, chwycił gitarę akustyczną i zagrał parę akordów.
Oczy chłopczyka zaświeciły się z zachwytu.
-Ale super!
-Chcesz spróbować?
-Mogę?
Blondyn uśmiechnął się szeroko.
-Jasne, chodź - powiedział, a Toby usiadł obok niego na łóżku. Mężczyzna położył mu na kolanach gitarę, a sam ukucnął przed nim trzymając palce na strunach -Zagramy - postanowił, a chłopczyk przesunął dłonią po strunach - Dobrze.
Blondynek chwilę brzdąkał, gdy Ross pilnował, by z instrumentu wydobywały się jak najczystsze dźwięki. Toby grał przez jakiś czas, ale po chwili przestał marszcząc brwi.
-Nie wychodzi mi.
-Jest świetnie.
-Jest za duża... - powiedział smutny.
Zmartwiony mężczyzna odłożył gitarę na bok i spojrzał na dziecko z uśmiechem.
-A klocki Lego lubisz? - spytał, a chłopczyk uniósł wzrok na niego, by po chwili kiwnąć głową z zadowoleniem - To na co czekamy?
* * * * *
-Mission Imposible?!
Ell pokiwał przecząco głową.
-Nauka spadania?
-Austin&Ally Videos&Villains?!
Wszyscy momentalnie spojrzeli na Rocky'ego jak na głupka.
-No co? Jestem fanem tego serialu i wcale się tego nie wstydzę!
Rydel pokiwała głową z niedowierzaniem.
-Ell, postaraj się bardziej - poprosiła wyczerpana.
-No, ale to jest oczywiste!
-Czas STOP! - krzyknął Riker patrząc na klepsydrę.
-Co to było? - spytał Mark.
-Shrek - Ratliff odpowiedział jakby to było oczywiste.
Wszyscy otworzyli szeroko buzie.
-Serio? To coś ty pokazywał? Ten lot w dół? - spytał Ryland.
-No to oczywiste! Była tam taka scena, że Pinokio wkrada się do więzienia niczym Tom Cruise z Mission Imposible - odpowiedział, a wszyscy walnęli się w czoło.
-Dobra... Ross, teraz twoja kolej - powiedział Rik, ale spotkał się z ciszą.
Każdy rozejrzał się wokół siebie.
-Gdzie on się podział? - spytała Vanessa.
-A gdzie jest Toby? - Laura zauważyła nieobecność swojego dziecka.
I w tym samym momencie usłyszeli głośny śmiech dobiegający z pierwszego piętra. Momentalnie każdy uśmiechnął się delikatnie wiedząc czyje to głosy.
-Chyba lepiej się bawią od nas - zauważył zadowolony Rocky.
-Może macie ochotę na coś słodkiego i herbatę? - zaproponowała Rydel spotykając się z aprobatą.
-Z przyjemnością, ale najpierw pójdę po Toby'ego - powiedziała Lau i powędrowała po schodach na górę.
Kobieta szła korytarzem kierując się słyszanymi wybuchami śmiechu. Podeszła pod drzwi pokoju Rossa i spojrzała do środka przez niewielką szparę.
-Nieee, ten klocek tam - zarządził maluch.
-A nie lepiej tutaj?
-Nie, to będzie ściana.
-Kolejna? Ty chcesz zamknąć swoich ludzików w czterech ścianach?
-Tak! Nie wydostaną się! Huehuehuehue! - zaśmiał się chytrze czym rozbawił mężczyznę.
-Ty mały chytrusie! - blondyn zaczął łaskotać chłopca, który zaczął niewyobrażalnie głośno się śmiać.
Laura widząc to, uśmiechnęła się lekko. Cieszyło ją to, że jej przyjaciel dobrze dogaduje się z jej synem. Jak nie z nią to chociaż z Toby'm.
-Tutaj jesteś - brunetka weszła do pokoju, a chłopcy od razu na nią spojrzeli zastygając w bezruchu.
-Hej mamo.
-Hej - odpowiedziała z uśmiechem - Kochanie, zaraz będzie ciasto. Masz ochotę?
-Taaak! - krzyknął uradowany i wstał z podłogi podbiegając do mamy, ale zanim wyszedł z pokoju, odwrócił się do podnoszącego się wujka - Tylko nie niszcz domku.
Lynch się uśmiechnął.
-No co ty, odłożę go na bok i poczekam na ciebie byśmy go kiedyś dokończyli.
-Dobrze - odpowiedział zadowolony i pobiegł na dół.
-Tylko ostrożnie na schodach! - krzyknęła za nim Laura i po chwili spojrzała na swoje przyjaciela, który wzrokiem odprowadzał malca, a na jego ustach nadal widniał uśmiech - Dziękuję, że się z nim pobawiłeś - powiedziała, a blondyn spojrzał na nią. Patrzył na nią chwilę, ale błyskawicznie spuścił z niej wzrok. Tak samo szybko jego wyraz twarzy zmienił się z radosnego w pochmurny.
-Nie ma sprawy - powiedział nie patrząc na kobietę. Po prostu zaczął wkładać niewykorzystane do budowli klocki Lego do pudełka.
Laura kiwnęła głową i bez słowa opuściła pokój kierując się w stronę schodów. Lecz zanim zeszła na dół, stanęła i wzięła głęboki wdech. Nie cierpiała tego jak wyglądała ich relacja. Wręcz nienawidziła jego chłodnego wzroku. Uwielbiała moment, gdy uśmiech posłany właśnie jej rozjaśniał jego twarz. I lubiła ich ciepłe poczucie humoru. Ich własne. I właśnie dlatego to tak bardzo bolało. Bo pomimo jego okropnego zachowania w stosunku do niej, nie potrafiła go nienawidzić, ponieważ pozytywne wspomnienia znaczyły dla niej o wiele więcej.
Po chwili Laura otrząsnęła się, uśmiechnęła i zeszła na dół. Nie zauważyła, że blondyn ją obserwował. Wiedział, że to nie musi tak wyglądać tylko nie rozumiał, że do naprawy tej relacji potrzeba zaangażowania dwóch osób, a u niego na razie go nie wykryto. Kiedy brunetka znalazła się na dole, odczekał chwilę i również wrócił do towarzystwa.
-Dobra teraz twoja kolej, Laura - powiedziała Rydel podtykając pod nos woreczek z hasłami.
Brunetka z uśmiechem wyciągnęła karteczkę jednak ten zniknął z jej twarzy, gdy przeczytała zawartość.
-Ale to jest strasznie trudne do pokazania. Nie mogę wymienić?
-Absolutnie, takie są zasady.
-Ehhh… No dobra.
Stanęła na środku udając, że gra na perkusji.
-Szansa na sukces!
Przeczenie głową.
Odchodzi kawałek podbiega i udaje, że gwiżdże na palcach.
-101 dalmatyńczyków!
Bierze misia, pokazuje na niego i przytula.
-Mój brat niedźwiedź!
Patrzy z politowaniem.
-Zakochana złośnica!
Facepalm.
-Podryw na głupka!
Zaczyna pokazywać na siebie i Rossa.
-Głupi i głupszy!
Kręci głową i zachłanniej pokazuje na siebie i blondyna.
-Dawno dawno temu!
-Przyjaźń!
-Chyba Nieprzyjaciele.
-Zdrada?
-Oszustwo!
-Utajnienie prawdy?
Laura już nie pokazywała patrzyła tylko jak grupka osób zaczęła się przekrzykiwać.
-Żal!
-Złość!
-Niedomówienie?
-Gniew?
-Wrogowie!
-Kłótnia!
-Brak porozumienia!
-Zero szans!
W tym momencie milczący do tej pory Ross podniósł się i krzyknął:
-Dosyć! Serio? Tak sie wam kojarzymy?
Laura natomiast wypuściła kartkę z rąk na której widniał napis "Austin&Ally" i drżącym głosem powiedziała:
-Przepraszam was na chwilę - i czym prędzej poszła do łazienki zamykając się i próbując za wszelką cenę nie wybuchnąć płaczem.
Zaczęła mamrotać sama do siebie.
-To nic. To nic. Wszystko jest w porządku. Jest pięknie, cudnie. Oni tylko żartowali. Oddychaj dziewczyno. Odsunęła się od drzwi, kiedy ktoś w nie załomotał.
-Laura jesteś tam? - głos Rikera dotarł do uszu brunetki - Laura! - złapał za klamkę i zaczął szarpać.
-Wszystko w porządku - krzyknęła pewnie, a przynajmniej się starała - Idź już - chciała znów do siebie mamrotać.
-Mogę wejść?
-Powiedziałam "Idź już". Dwa proste słowa. Nic mi nie jest do cholery.
Usłyszała oddalające się kroki. Oparła się o umywalkę oddychając ciężko.
-Jesteś silna, Marano, tylko nie becz. Pójdziesz do domu i dasz upust emocjom, ale teraz bądź silna - popatrzyła na swoje odbicie w lustrze - Tak jak kiedyś uśmiech na twarzy i gadka "Musze już iść, jutro mam dużo rzeczy do załatwienia" zgarniasz Toby'ego i sajonara. Jesteś silna tak?
Pojawiały się łzy w oczach, a głosik w głowie szeptał:
"Jesteś beznadziejna. Oszukujesz sama siebie"
*****
-Co to w ogóle miało być? - pytała zszokowana Stormie
-Nic.
-Jak to nic?  Używaliście takich skojarzeń jakby Laura z Rossem byli śmiertelnymi wrogami, a przecież są najlepszymi przyjaciółmi. Prawda?
Wszyscy skierowali wzrok na Rossa.
-Prawda? - kobieta podeszła do syna, ale w tym momencie wrócił Riker.
-Nie chciała mnie wpuścić. Twierdzi, że wszytko dobrze.
Ross tylko prychnął lekceważąco. Każdy wiedział, że brunetka kłamie, a jego starszy brat jej uwierzył. I oni niby są razem. Co za dziecinada.
-Może ja spróbuję - zaoferowała się Vanessa.
-Dobrze wiesz Van, że ona chce teraz pobyć sama. Od dawna tak ma. To się raczej nie zmieniło - powiedział Ross.
-Nagle się znawca zrobiłeś? - zapytał Ell.
-Jestem jedną z osób, które bardzo dobrze znają Laurę sprzed... 4 lat - odpowiedział blondyn.
-Chyba chciałeś powiedzieć sprzed wyjazdu, dziecka i naszego związku - odparł Riker.
Panowie zaczęli się mierzyć wzrokiem, jednak przestali, kiedy usłyszeli wołanie.
-Toby, chodź zbieramy się!
Wszyscy czym prędzej zebrali się w holu, gdzie brunetka właśnie zakładała płaszczyk i czekała z kurtką na syna.
-Już idziesz? - zapytała Stormie.
-Tak, mam dużo do zrobienia jutro. A Toby powinien już iść spać.
-Ale mi się wcale nie chce spać - powiedział malec i ziewnął.
-Właśnie widzę - odpwiedziała Laura zapinając jego odzienie.
-Odwiozę was - oznajmił Riker sięgając po kurtkę.
Laura wstrzymała oddech, nie chciała jechać z blondynem, ale wiedziała, że wracanie o tak później porze nie jest bezpieczne.
-Nie. Ja ciebie odwiozę - powiedział Mark zabierając kluczyki z rąk syna.
-Dziękuję bardzo - powiedziała brunetka uśmiechając się ciepło do seniora - Dobranoc wszystkim - dodała na odchodne biorąc Toby'ego na ręce. Malec nic nie powiedział, ponieważ prawie natychmiast zasnął w ramionach mamy.
-Poczekajcie, zabiorę się z wami - krzyknęła jakby obudzona z transu Vanessa, pożegnała się i wyszła.
-Ja też już będę lecieć - powiedział Ell - Cieszę się, że mogłem cie znów zobaczyć Stormie - przytulił mocno kobietę.
-Odprowadzimy cię z Rydel i Rocky'm - powiedział Ryland i również wyszli.
Stormie zamknęła drzwi i odwróciła się do dwóch pozostałych w domu osób.
-Chyba musimy porozmawiać - stwierdziła i skierowała się do kuchni.

~ ♥~ ♥~
Aloha!
Wczoraj Mikołaj podarował mi wenę (i mi się okropnie nudziło) więc zmotywowałam się i skończyłam rozdział z pomocą In, która jak zwykle narzeka na moją "umiejętność" unikania przecinków ;)
Jak się podoba? Przyznam się szczerze, że jak czytałam sceny ze Stormie, to lałam ze śmiechu (kurde jednak faktycznie czasami potrafię pisać :D)
Do świąt coraz bliżej więc Last Christmas Wham leciało parę razy i Laury wersja i podoba mi się też Snowflakes Olivi Holt.
Ross obciął włosy FUCK YEAH *.*
Chociaż sekswonie wygląda zawsze, to te krótsze mi się bardziej podobają, bo już taki trochę za bardzo zarośnięty był :D
Się rozpisałam ;O Czekamy na opinie ;D
~Niewi

Hola!
Zaskoczeni rozdziałem? Jakoś szybko się pojawił. Można powiedzieć, że dopadł nas świąteczny humor albo jest to spowodowane faktem, że kiedyś napisałyśmy sporą część tego rozdziału ;) Mam nadzieję, że się wam podoba :3
Jak tam się czujecie? Święta tuż tuż, a ja się doczekać nie mogę *.*
Dlatego wstawiamy świąteczną piosenkę ;)
~In


poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 13

Rozdział dedykujemy naszym kochanym motywatorom :3
Ann, Patce Cher, Milce, Wiernej i Ani 

*Laura*
Siedziałyśmy na kanapie sącząc gorącą herbatę. Napój miał trochę uspokoić moje wciąż drżące dłonie. Siostra puściła jakąś muzyczkę i opowiadała mi jak to dobrze układa jej się w pracy.
-Reżyser wydaje się być naprawdę zadowolony, tak samo reszta obsady. Cieszymy się, że możemy razem pracować, jesteśmy naprawdę zgraną ekipą… - mówiła, a ja tylko kiwałam głową. Nie byłam w stanie inaczej reagować. 
Po kilkunastu minutach monologu, wreszcie udało mi się rozluźnić. Aż za bardzo...
-Van, dolałaś mi tutaj czegoś? - spytałam uświadamiając sobie, co zrobiła.
-Trochę rumu.
-Trochę?
-Tak 1/3. 
-Nigdy więcej nie pozwolę ci robić mi herbaty. 
-Nie jęcz. Dobrze wiemy, że w głębi duszy cieszysz się, że dodałam ci tego rumu - powiedziała i mrugnęła do mnie. Ja tylko zmrużyłam oczy, a siostra posłała mi całusa w powietrzu. 
-Jesteś niemożliwa… 
-Ale skuteczna! - Vanessa wyszczerzyła swoje ząbki w szerokim uśmiechu czym spowodowała, że się szczerze zaśmiałam. 
-Ciociu! - usłyszałam syna zbiegającego po schodach - Zobacz co narysowałem - podbiegł do nas i wręczył czarnowłosej kartkę. 
-Ooo, a co to?
-Pani kazała narysować naszą rodzinę - wytłumaczył, a ja wraz z siostrą zerknęłam na rysunek. 
-To ja? - Vanessa spytała z szerokim uśmiechem widząc postać z czarnymi włosami niczym Gorgona.
-Tak - zachichotał Toby. 
-A to jestem ja najwyraźniej - powiedziałam widząc wysoką postać z długimi brązowymi włosami.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. 
-Tak, to jestem ja, a tu babcia - wskazał palcem na postaci, które bardziej przypominały patyczaki, ale nadal były śliczne.
-A to kto? - spytała nagle Van dostrzegając postać mężczyzny, którego włosy zostały narysowane brązową kredką.
Synek przestał się uśmiechać i wzruszył ramionami. 
-Tata - powiedział i odszedł. Pobiegł na górę do swojego pokoju. 
Nie zdążyłam go zatrzymać ani wypowiedzieć jego imienia. Spojrzałam jeszcze raz na rysunek.
-Tęskni - szepnęła moja siostra.
Uniosłam na nią wzrok i westchnęłam cicho.
-Muszę chyba z nim porozmawiać.
-Chcesz, żebym była przy tej rozmowie?
-Nie, muszę sama to załatwić. 
-Dobrze, ja i tak miałam się zbierać. Powodzenia, zadzwonię jutro - powiedziała, ucałowała mnie, wzięła swoje rzeczy i wyszła. 
Ja natomiast wzięłam głęboki oddech i ruszyłam na górę po schodach. 
Wspięłam się na piętro i przeszłam do pokoju mojego syna otwierając drzwi. 
-Toby... - zaczęłam widząc go siedzącego na łóżku. Patrzył w jakąś książkę udając, że ją ogląda. Usiadłam obok niego i spojrzałam na rysunek leżący na podłodze - Bardzo ładnie to narysowałeś. Podoba mi się, kochanie. 
-Dzięki - odpowiedział beznamiętnie.
Uśmiechnęłam się smutno i przybliżyłam się do niego przytulając go do siebie mocno. 
-Kocham cię - szepnęłam. 
Nastała chwila ciszy, by po paru sekundach dało się usłyszeć cichy płacz i odgłos wciągającego nosa - Ciii…
-Dlaczego? Czemu go nie ma? - pytał łkając, a mi w tym momencie serce pękało słysząc jego ból. Przytuliłam go mocniej czując jak drżą mi dłonie.
-Czasem tak jest, że ktoś nie może być tu, razem z nami.
-Ale go nigdy nie ma…
-Ale nie jesteś sam, masz mnie, ciocie, babcie…
-Chcę jego… - wydusił z siebie między atakami płaczu. Cały się trząsł i ledwo co brał wdech. 
Zaszkliły mi się oczy. Poczułam jak moje serce ulega destrukcji. Widok cierpiącego syna jest czymś najgorszym w szczególności, gdy wiem, że nie mogę załagodzić jego bólu. Tuliłam go mocno w swoich ramionach, a on tylko dawał upust emocjom. Z jego oczu płynęły łzy jakby nigdy nie miały one końca. 
Minutami głaskałam go po głowie, dopóki się nie uspokoił na tyle, by usnąć w moim uścisku. Ułożyłam go delikatnie w łóżku i przykryłam go kołdrą. Spojrzałam na jego niewinnie bezbronną twarz. Oczy miał spuchnięte, policzki zaczerwienione, a usta lekko otwarte. Pogłaskałam go po włoskach i ucałowałam delikatnie w czółko. Zacisnęłam mocno usta i szybko wyszłam z pokoju. Nie mogłam dłużej patrzeć na syna w tym stanie. 
Zamknęłam drzwi za sobą i zakryłam usta dłonią powstrzymując cichy pisk wydobywający się z nich. Zeszłam na dół chcąc zaparzyć sobie herbatę na uspokojenie, jednak nie zdążyłam dojść nawet do kuchni, ponieważ wcześniej ugięły się pode mną kolana. Upadłam na dywan w salonie i zaczęłam płakać.
Syn, który nie ma ojca. Tęskniący za nim i oczekujący go każdego dnia. Ja, sama, bez pomocy i zupełnie bezsilna. Nie mogę pomóc własnemu dziecku, nie potrafię sprawić, by nie cierpiał. Nie mogę wziąć jego bólu na siebie. I to jest najgorsze. Patrzę na jego ból i wiem, że nie pomogę mu tak, jakbym chciała.
Łzy płynęły mi po policzkach. Jest tylko jedno lekarstwo na ból Toby'ego. I jego nie jestem w stanie mu obiecać. 

* * * * * 

*Narrator*
Ellington właśnie kończył przygotowywać jakiś szybki obiad. Był nieziemsko głodny, a zapachy, które temu towarzyszyły, tylko pogarszały jego rozgoryczenie. Kiedy usiadł do stołu i zaczął jeść, jego mózg samoistnie rozpoczął rozmyślania nad kilkoma sprawami. To, że w tym domu czuje się trochę samotny, i że może źle zrobił nie przyjmując propozycji przyjaciół, żeby z nimi zamieszkać. O plusach tego, że mieszka sam, bo w zaistniałych sytuacjach chyba, by nie wytrzymał w tamtym domu wariatów. O Rydel, z której nie mógł nic wyczytać i, że ciężko by mu było z nią mieszkać, a tak ma trochę wytchnienia. O Laurze, Toby’m i dzisiejszej, krępującej sytuacji. O tym, że cieszyłby się, gdyby miał takie cudowne dziecko. I o tym jak Ross się zachował w stosunku do Laury. Denerwowało go to, a po sytuacji w przedszkolu miał jeszcze większą ochotę mu przygadać. Zachował się jak kompletny palant. Nagle wielki znawca odnośnie dzieci. I jeszcze ten oschły ton... W brunecie, aż się zagotowało. Odstawił ledwo zaczęte jedzenie, ubrał się i wyszedł.
Podczas drogi próbował obmyślić sobie strategię według, której ochrzani Rossa, ale nie mógł nic sensownego wymyślić. Stwierdził więc, że pójdzie na żywioł, bo to najlepsze wyjście.
Po 10 minutach zapukał do drzwi. Po dłuższej chwili otworzyła mu uśmiechnięta Rydel. Jednak był tak nakręcony, że nie zwracał uwagi na to, że ślicznie wygląda w fartuszku i mówi mu radośnie 'Cześć Ell'
-Jest Ross? - zapytał wchodząc do środka.
-Nie, wyszedł na chwile, ale powinien wrócić niedługo - odpowiedziała zdziwiona Delly zamykając drzwi.
-Nie szkodzi - odpowiedział beznamiętnie Ell - Poczekam.
Skierował się w stronę salonu, lecz po drodze zahaczył o kuchnię biorąc parę rzeczy do zjedzenia.
-Trzeba było powiedzieć, że wpadniesz na obiad. Ugotowałabym ci coś - powiedziała ze śmiechem Rydel.
-Po prostu nie zdążyłem zjeść w domu. Chciałem jak najszybciej pogadać z twoim młodszym bratem - odpowiedział między kęsami.
-A co to za ważna sprawa?
-Nie ważne... Powiem mu to co mam do powiedzenia i spadam.
-Ell, wszystko w porządku?  - zapytała blondynka siadając obok niego na kanapie.
-Tak u mnie wszystko okej - odpowiedział spoglądając na nią swoimi rozbieganymi oczami - Czemu pytasz?
-Bo nie jesteś taki jak zawsze... Nie uśmiechasz się i jesteś jakiś spięty - powiedziała zatroskana.
-Jestem wkurzony na twojego brata i chce...
W tym momencie otworzyły się drzwi i słychać było wołanie Rossa:
-Wróciłem Delly!
Brunet natychmiast się podniósł i poszedł w kierunku drzwi.
-O... Cześć Ell, co ty tu robisz?  - zapytał blondyn.
-Przyszedłem z Tobą pogadać – odpowiedział zdenerwowany i skrzyżował ręce na piersi.
-No to słucham.
-Co ci dzisiaj odbiło, co?
-Nie rozumiem o czym mówisz - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-Nie rozumiesz? - warknął brunet - No to może ci przypomnę.
-Skoro nalegasz... 
-Naprawdę nie wiem co się ostatnio dzieje między tobą, a Laurą, ale to jak się zachowujesz przekracza wszelkie granice. Możecie się lubić, nienawidzić, kochać, mam to gdzieś, ale nie mieszaj w to dziecka – syknął.
-Ellington, doceniam to, że się martwisz, ale…
-Nie Ross, nie doceniasz. Nie używaj mi tu wciąż sarkazmu i nie rób takich min. Jak masz zamiar kłócić się z Laurą to zostaw Toby’ego w spokoju. Dziewczyna sama wychowuje dziecko i stara się, żeby niczego mu nie zabrakło. Całą uwagę poświęca tylko jemu...
-Taa... chyba na zmianę z moim bratem - przerwał mu Ross.
-Weź już daj spokój z tymi kąśliwymi uwagami. Wkurzasz mnie jak nigdy dotąd.
-Czym niby?
-Tym, że się wywyższasz ciągle. Myślisz, że jej jest łatwo? Ross, nawet nie wiesz jak Toby dopytuje się o tatę. Kiedy dzisiaj przedszkolaka uznała mnie za jego ojca, patrzył na mnie oczami pełnymi nadziei – przerwał powstrzymując emocje. Na wspomnienie tamtej sceny i wyrazu bólu oraz smutku dziecka, łzy stanęły mu w oczach -  A jak Laura uświadomiła mu, że nie jestem jego tatą, był na nią zły. Ale dam sobie rękę uciąć, że jak zostali sami to się rozpłakał. I wiem, że to nie jest pierwsza sytuacja. Ona się powtarza, a twoja dawna przyjaciółka musi sobie z tym radzić. Dzień w dzień.
-Właśnie, dawna... - powiedział Ross starając się ukryć to, że ruszają go słowa Ella i wizja płaczącego malca.
-Jeżeli tak ją traktujesz przez jeden incydent i to, że jest z twoim bratem znaczy tylko, że ta przyjaźń była tylko jednostronna. A ty na nią nie zasługiwałeś - powiedział smutnym głosem i zaczął się ubierać.
-Nic nie wiesz o mnie i naszych relacjach... - powiedział na odchodne Ross.
-Może i nie, ale wiem, że ty nie jesteś taki. To nie jest ten sam Ross Lynch, z którym się kumplowałem i, który powodował, że twarz Laury zawsze rozjaśniał uśmiech. Nie wiem co się z tobą stało, ale zdecydowanie nie podoba mi się ta wersja ciebie - odpowiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.

* * * * *

*Laura*
Przez dwa kolejne dni nie działo się nic szczególnego, dalej miałam problem z zachęceniem dzieciaków do występów. Trzeba ich jakoś przekonać, że to nie jest takie straszne. Rozmyślając w jaki sposób to rozegrać, siedziałam na kanapie napawając się widokiem zabawy synka w Króla Lwa. Wziął właśnie maskotkę i z największą gracją wszedł na mini górkę zrobiona z poduszek unosząc ją nad głową oraz mrucząc przy tym melodie pełną napięcia. Następnie odwrócił się do mnie i oskarżycielskim tonem, powiedział:
-Mamo to jest następca króla. Czemu się nie kłaniasz? Zobacz, wszyscy inni się kłaniają - wskazał na inne maskotki leżące w rządkach. 
-Och, wybacz - powiedziałam przejęta, po czym wstałam i wykonałam charakterystyczny dla tancerek ukłon, który Toby lubił oglądać w moim wykonaniu. I w tym momencie mnie oświeciło. Wystąpię sama przed uczniami, a na następny raz poproszę, żeby ktoś wystąpił ze mną albo, żeby zgłosiła się jakaś para, trójka czy czwórka. Samemu można się wstydzić, a w parę osób jest raźniej. To jest to. Zaśpiewam im piosenkę grając na gitarze. Tylko przydałoby się poćwiczyć. Powiedziałam Toby'emu, że idę na chwilę na górę i zaraz wracam. Poszłam do pokoju i z garderoby wyciągnęłam pokrowiec z piękną, lśniąca, czarna gitara akustyczną. Wzięłam ją na dół i wyjęłam oglądając z każdej strony. Minęło dużo czasu odkąd jej ostatnio używałam, ale pewnie ją chwyciłam i ułożyłam palce, żeby zagrać pierwszy akord. Musnęłam struny kostką czekając na dobrze mi znany dźwięk, ale usłyszałam bardzo zdeformowany zgrzyt. Był on tak okropny, że aż Toby schował głowę pod poduszkę. No tak, wcześniej ją rozstroiłam, nic dziwnego, że nie brzmiała idealnie. Nie zastanawiając się długo, chwyciłam telefon i wykręciłam numer.
-Cześć. Jesteś może zajęty?? 
-... 
-A mógłbyś w takim razie wpaść do mnie. Potrzebuje pomocy.
-... 
-Nie, to nic poważnego - powiedziałam szybko, ale usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia, więc mój rozmówca pewnie tego nie zarejestrował.
I miałam racje, bo 5 minut później usłyszałam dźwięk dzwonka. Wypuściłam do domu zdyszanego bruneta, który padł jak długi na moją kanapę próbując wyrównać oddech. Poszłam, więc do kuchni po butelkę wody i rzuciłam nią na przybysza mówiąc:
-Mówiłam, że to nic poważnego.
-Tego już nie słyszałem - odpowiedział chrapliwym głosem.
-Jak kiedyś nie wyrobisz oddechowo takiego sprintu Ell, to ja nie ponoszę odpowiedzialności - zaśmiałam się z przekąsem. 
-Myślę, że to będzie jeden z piękniejszych sposób na śmierć - odpowiedział podnosząc głowę i uśmiechając się cwanie za co oberwał poduszką.
-To co się stało? - zapytał po 10 minutach odpoczywania.
-Powiedz mi, że umiesz nastroić gitarę - poprosiłam z nadzieją w głosie.
-Eee... chciałbym Lau, ale bym skłamał, a ja nie lubię ciebie okłamywać - uśmiechnął się delikatnie - Ale przecież Lynch’owie na pewno ci pomogą. 
Popatrzyłam na niego znacząco.
-Och, no weź przecież cię nie zjedzą, no chyba, że ci aż tak bardzo nie jest potrzebna - powiedział wskazując na instrument.
-No właśnie jest. Chcę zaprezentować coś na swoich zajęciach, żeby zachęcić dzieciaki do zgłaszania się. Muszę przecież ich jakoś ocenić. A jeśli nie będą występować to jak mam to zrobić? - odpowiedziałam gestykulując.
-Dobra, dobra rozumiem. Jednak w takim razie musisz się udać do chłopaków. Tylko, że Riker gra na basie i nie wiem czy nastroi ci ją tak dobrze jak pozostała dwójka. 
Westchnęłam ciężko.
-Dobra to zostaniesz z Toby’m, a ja załatwię to zanim się rozmyśle?
-Z nim zostanę zawsze. Będziemy się świetnie bawić. Prawda młody? 
-Taaak - wykrzyczał Toby i zaczął tłumaczyć Ellowi, którą scenę będą teraz odgrywać z filmu.
Ja natomiast zarzuciłam na siebie sweterek, założyłam buty, przewiesiłam pokrowiec z gitarą przez ramię i poszłam do samochodu. Co prawda mogłabym się przejść, ale miałam dzisiaj lenia, więc wolałam szybszą podróż samochodem. 
Na miejscu byłam w przeciągu 5 minut. Zaparkowałam przed domem i pewnym krokiem podeszłam do drzwi. Jednak moja ręka zastygła w ruchu zanim nacisnęłam przycisk dzwonka. "Proszę niech nie otwiera Ross" pomyślałam i zadzwoniłam. 
Nie czekałam długo, bo już po chwili drzwi się otworzyły, a stał za nimi...
No właśnie... Ross. Szlag by to trafił. Muszę przećwiczyć błagalne mowy, bo najwyraźniej los sobie ze mnie kpi. 
-Cześć. Mam sprawę. Mogę wejść?
Nie odpowiedział. Otworzył tylko szerzej drzwi i odsunął się robiąc mi miejsce.
-Rikera nie ma - powiedział, kiedy się do niego odwróciłam – Pojechał z Rydel i Rylandem na zakupy. 
-Właściwie to nie przyjechałam tu do niego... 
Popatrzył się na mnie dziwnie, ale nic nie powiedział, więc kontynuowałam. Położyłam pokrowiec na podłodze i wyjęłam z niego gitarę.
-Potrzebuj....
-Skąd masz tą gitarę? - zapytał się nagle. 
-Dostałam ją - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Od...?
Popatrzyłam na niego zszokowana. Uśmiech znikł z mojej twarzy, spuściłam wzrok.
-No... przecież od was. Daliście mi na urodziny, kiedy byliście w trasie. 
„On nie brał w tym udziału?” Pytałam się samej siebie. Ale przecież była kartka i podpisy wszystkich. I zdjęcie…
 Ale przecież ty nie umiesz grać na gitarze... - powiedział z lekkim niedowierzaniem.
Wkurzyłam się... Już miałam mu coś powiedzieć, kiedy z góry zszedł Rocky.
-Laura - powiedział szczęśliwy i pocałował mnie w policzek - Co tu robisz? 
Pokazałam mu gitarę.
-Zepsuła się? - zapytał lekko przerażony.
-Nie. Tylko rozstroiła. A musze coś przećwiczyć przed zajęciami. Dał byś rade mi ją nastroić? Zrobiłabym to sama, ale nie umiem. - powiedziałam uśmiechając się.
-Oczywiście - powiedział podnosząc futerał i otaczając mnie ramieniem - Zapraszam do mojego królestwa. 
Zaśmiałam się i poszliśmy na górę zostawiając zdezorientowanego Rossa w holu. 
-Wybacz bałagan, ale dobrze wiesz, że nie należę do osób, które mają porządek w pokoju. 
-Jasne, jasne nie ma sprawy - odpowiedziałam siadając na łóżku.
-No to zaprezentuj mi stan swojej gitary - powiedział. 
Zagrałam dwa akordy zaciskając zęby. A Rocky popatrzył na mnie przerażony.
-Chyba dawno jej nie używałaś?
-Tak jakoś wyszło. Ale od teraz chyba się to zmieni. 
-Dobra, zaraz to naprawiamy - powiedział biorąc ode mnie gitarę. Zaczął naciągać struny co chwila sprawdzając czy wydobywa się odpowiedni dźwięk. Po 10 minutach wstał i powiedział, że musi iść na dół do sali muzycznej, żeby sprawdzić dokładnie czy wszystko jest w porządku. Zapytałam czy iść z nim, ale powiedział, że to zajmie tylko chwilę i wyszedł. Zaczęłam rozglądać się po pokoju i stwierdziłam, że nie różni się praktycznie niczym od tego, który miał w domu u rodziców. W końcu dostrzegła szafirową gitarę opartą o ścianę przy szafie. Bez namysłu wzięłam ją i, wróciwszy na łóżko, zaczęłam brzdąkać. Rozkoszowałam się czystym dźwiękiem jaki się wydobywał. Wczułam się i grałam różne sekwencje od niechcenia, aż w końcu zorientowałam się, że układają się one w dobrze znaną mi melodie. Zaczęłam więc grać odważniej udając się w podróż z wspomnieniami...
Siedzieliśmy całą ekipą w salonie Lynch’ów i oglądaliśmy film. Podczas niego usłyszałam piosenkę, która od razu zdobyła moje serce. Była ona śpiewana przy akompaniamencie gitary, więc po końcowych napisach, kiedy większość poszła do kuchni, a na kanapie zostałam tylko ja i Ross, spytałam:
-Świetna była ta piosenka, kiedy główny bohater jechał samochodem, prawda? 
-Yhym... - odpowiedział mi wpatrując się w telefon. 
-Bardzo chętnie bym się jej nauczyła.
-Myślę, że to nie będzie dla ciebie problem - stwierdził nie patrząc na mnie. 
-No tak... Tylko jest jeden problem - cisza - Nie umiem grać na gitarze - dalej cisza - Nauczył byś mnie? - zapytałam patrząc na niego z nadzieją. Jednak on na mnie nie patrzył, tylko pisał coś na telefonie - Ross... - potrzasnęłam nim lekko.
-Co? - odpowiedział z lekką złością.
Zabrałam, więc rękę i powtórzyłam:
-Pytałam się czy nauczysz mnie grać tę piosenkę na gitarze.
-Nie mam czasu Laura. Poproś Rocky'ego albo kogoś innego kto potrafi grać. Albo naucz się jej na fortepianie. Przecież to wszystko jedno - powiedział w ogóle na mnie nie patrząc.
"Tylko ja chciałam, żebyś to ty mnie nauczył" 
Wstałam zrezygnowana z kanapy i udałam się do pokoju muzycznego. Podłączyłam keyboard Rydel i próbowałam zagrać piosenkę, jednak to nie było to samo. Usiadłam na podłodze i myślałam. W końcu podeszłam do gitar i wzięłam pierwszą akustyczną. Włączyłam na komórce naukę gry tej piosenki i próbowałam grać. Początkowo szło mi dość opornie, jednak po godzinie umiałam grać krótki fragment początku, co dało mi duża satysfakcję, więc powtarzałam go w kółko śpiewając pierwsze wersy. 
Nie zauważyłam, że ktoś wszedł do środka, dopóki usłyszałam:
-Czemu grasz tylko tyle?
To był Rocky, stał przy drzwiach i patrzył na mnie z ciekawością.
-Tylko tyle udało mi się opanować przez godzinę nauki z YouTuba - uśmiechnęłam się lekko.
-Nie łatwiej by było, żeby ktoś cię nauczył? - zapytał zdziwiony. 
-Pytałam Rossa... Ale nie miał czasu - próbowałam nie pokazać smutku.
Brunet nic nie odpowiedział, podszedł bliżej wziął ode mnie gitarę i usiadł. Poprosił, żebym włączyła mu nuty. A kiedy to zrobiłam zaczął grać i śpiewać. Jednak po chwili przerwał i zawołał:
-Riker! Chodź do muzycznego! Nie minęły 3 minuty, kiedy dołączył do nas blondyn.
-Co jest? - zapytał.
-Chodź tu, usiądź i mi pomóż. Trzeba sprawić żeby ta mała się uśmiechnęła - odpowiedział wskazując na mnie. 
Rocky zaczął grać i już po chwili obaj śpiewali. Specjalnie dla mnie. Moje usta utworzyły idealnego banana. Wpatrywałam się w nich jak zaczarowana. Kiedy śpiewali drugi raz refren, zaśpiewałam z nimi. 
Po 5 razach skończyliśmy.
-Dziękuję wam bardzo - powiedziałam tuląc ich jednocześnie. 
-A co powiesz na to, że mam zamiar nauczyć cię grać? - zapytał brunet.
-Naprawdę? - popatrzyłam na niego wielkimi oczami.
-Oczywiście mała - zaśmiał się i potargał mi włosy - Kiedyś razem wystąpimy.
Jednak do tej pory nam się to nie udało. Obietnicy dotrzymał. Po pół roku opanowałam grę na gitarze niemal perfekcyjnie, a on mówił, że jestem jego najzdolniejsza uczennica. Śmiałam się wtedy, że jedyną.
Wróciłam do rzeczywistości i zobaczyłam, że brunet stoi w drzwiach i się uśmiecha.
-Też wróciłaś wspomnieniami do tamtego razu? 
Pokiwałam twierdząco głową. 
-No to chyba czas na nasz występ. 
Dał mi moja gitarę i wziął swoją. 
Wczuliśmy się niesamowicie w piosenkę. Znów poczułam się tak, jak za pierwszym razem. 
-No no, niedługo będziesz lepsza ode mnie - zaśmiał się.
-Gdzie mi do takiego mistrza. 
Spojrzałam na zegarek.
-Matko Boska! Jestem tu już prawie 2 godziny! - zerwałam się i zaczęłam pakować. 
-No i?
-Wiesz... Syn na mnie czeka - patrzyłam znacząco na niego.
-No tak. Leć, bo pewnie się stęsknił.
-Dzięki za wszystko - pocałowałam go w policzek i wyszłam. 
Naprzeciwko drzwi do pokoju bruneta zobaczyłam blondyna. Zawahałam się, jednak nic nie powiedziałam tylko szybko zeszłam na dół i wyszłam. Nie odwracałam się, więc nie zauważyłam stojącego w oknie blondyna, który obracał w palcach to, co zgubiłam.


~ ♥~ ♥~
Aloha!
Studia niszczą twój wolny czas - teraz to wiem. Zbankrutuję przez piernikową kawę ze Starbucksa. Kocham piosenkę Smile *.* I... The Hanging Tree!!! <3 Ach... :3

~Niewi

Hola!
Żyję, wybaczcie, że nas tak długo nie było, głównie to przeze mnie i mój brak czasu (ale Niewi też nie grzeszy czasem XD). Ogólnie nie mam teraz nastroju... Po prostu mam nadzieję, się wam podobało i jesteście ciekawi co dalej ;)
I ja także uwielbiam The Hanging Tree! *.*
Lova ya!
~In <3



Are you, are you
Coming to the tree
They strung up a man
They say who murdered three.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.

Are you, are you
Coming to the tree
Where dead man called out
For his love to flee.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.

Are you, are you
Coming to the tree
Where I told you to run,
So we'd both be free.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.

Are you, are you
Coming to the tree
Wear a necklace of rope,
Side by side with me.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.

♥♥♥

Pomóżcie bronić talentu Inimitable!!!!

Rozdział już skończony, trzeba go tylko poprawić. Jednak jest teraz poważniejsza sprawa o której dopiero się dowiedziałam (dziękujemy za cynk). In jest za bardzo roztrzesiona a ja kipie jednak tak tego nie zostawię. Mianowicie zapewne wszyscy kojarzą wspaniały one shot In który napisała na konkurs do Anabell i na którym 100% z nas się poryczała
http://hate-ignore-love-raura.blogspot.com/2014/04/moj-one-shot-konkurs-anabell.html?m=1

Otóż został on perfidnie skopiowany na inny konkurs na bloga o Violettcie...
http://leon-viola-historia-z-doroslego-zycia.blogspot.com/2014/11/drugie-miejsce-crazy-gigi.html?showComment=1416860189191&m=1#c1143800030872247874

Zajął 2 miejsce pseudo autorka zbiera pochwały i uważa że napisała to rok temu na konkurs szkolny. Ale błagam tak dwóch podobnych one shotow nie mogą napisać 2 różne osoby...
Dlatego proszę was żebyście zareagowali bo wiecie że nie lubimy kłamstw i ściągania tutaj skopiowania. Nie obrażajcie tylko fanów Violetty bo nie o to w tym chodzi. Jedna osoba nie świadczy o całości. Można tego nie lubić ale ogólny szacunek się należy nawet jeśli się czegoś nie trawi.

Liczę na was i wasze epickie komentarze.

"Jeśli spali nas ogień to pan społonie razem z nami"

Choćbym miała to przypłacic nie wiadomo czym. Nie dam kopiować moich przyjaciół i przypisywać sobie ich pochwał.

NABUZOWANA NIEWI