Rozdział dedykujemy naszym kochanym motywatorom :3
Ann, Patce Cher, Milce, Wiernej i Ani
*Laura*
Ann, Patce Cher, Milce, Wiernej i Ani
*Laura*
Siedziałyśmy na kanapie sącząc gorącą herbatę. Napój miał trochę
uspokoić moje wciąż drżące dłonie. Siostra puściła jakąś muzyczkę i opowiadała
mi jak to dobrze układa jej się w pracy.
-Reżyser wydaje się być naprawdę zadowolony, tak samo reszta
obsady. Cieszymy się, że możemy razem pracować, jesteśmy naprawdę zgraną ekipą…
- mówiła, a ja tylko kiwałam głową. Nie byłam w stanie inaczej reagować.
Po kilkunastu minutach monologu, wreszcie udało mi się rozluźnić.
Aż za bardzo...
-Van, dolałaś mi tutaj czegoś? - spytałam uświadamiając sobie, co
zrobiła.
-Trochę rumu.
-Trochę?
-Tak 1/3.
-Nigdy więcej nie pozwolę ci robić mi herbaty.
-Nie jęcz. Dobrze wiemy, że w głębi duszy cieszysz się, że dodałam
ci tego rumu - powiedziała i mrugnęła do mnie. Ja tylko zmrużyłam oczy, a
siostra posłała mi całusa w powietrzu.
-Jesteś niemożliwa…
-Ale skuteczna! - Vanessa wyszczerzyła swoje ząbki w szerokim
uśmiechu czym spowodowała, że się szczerze zaśmiałam.
-Ciociu! - usłyszałam syna zbiegającego po schodach - Zobacz co
narysowałem - podbiegł do nas i wręczył czarnowłosej kartkę.
-Ooo, a co to?
-Pani kazała narysować naszą rodzinę - wytłumaczył, a ja wraz z
siostrą zerknęłam na rysunek.
-To ja? - Vanessa spytała z szerokim uśmiechem widząc postać z
czarnymi włosami niczym Gorgona.
-Tak - zachichotał Toby.
-A to jestem ja najwyraźniej - powiedziałam widząc wysoką postać z
długimi brązowymi włosami.
Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Tak, to jestem ja, a tu babcia - wskazał palcem na postaci, które
bardziej przypominały patyczaki, ale nadal były śliczne.
-A to kto? - spytała nagle Van dostrzegając postać mężczyzny,
którego włosy zostały narysowane brązową kredką.
Synek przestał się uśmiechać i wzruszył ramionami.
-Tata - powiedział i odszedł. Pobiegł na górę do swojego
pokoju.
Nie zdążyłam go zatrzymać ani wypowiedzieć jego imienia.
Spojrzałam jeszcze raz na rysunek.
-Tęskni - szepnęła moja siostra.
Uniosłam na nią wzrok i westchnęłam cicho.
-Muszę chyba z nim porozmawiać.
-Chcesz, żebym była przy tej rozmowie?
-Nie, muszę sama to załatwić.
-Dobrze, ja i tak miałam się zbierać. Powodzenia, zadzwonię jutro
- powiedziała, ucałowała mnie, wzięła swoje rzeczy i wyszła.
Ja natomiast wzięłam głęboki oddech i ruszyłam na górę po
schodach.
Wspięłam się na piętro i przeszłam do pokoju mojego syna
otwierając drzwi.
-Toby... - zaczęłam widząc go siedzącego na łóżku. Patrzył w jakąś
książkę udając, że ją ogląda. Usiadłam obok niego i spojrzałam na rysunek
leżący na podłodze - Bardzo ładnie to narysowałeś. Podoba mi się,
kochanie.
-Dzięki - odpowiedział beznamiętnie.
Uśmiechnęłam się smutno i przybliżyłam się do niego przytulając go
do siebie mocno.
-Kocham cię - szepnęłam.
Nastała chwila ciszy, by po paru sekundach dało się usłyszeć cichy
płacz i odgłos wciągającego nosa - Ciii…
-Dlaczego? Czemu go nie ma? - pytał łkając, a mi w tym
momencie serce pękało słysząc jego ból. Przytuliłam go mocniej czując jak drżą
mi dłonie.
-Czasem tak jest, że ktoś nie może być tu, razem z nami.
-Ale go nigdy nie ma…
-Ale nie jesteś sam, masz mnie, ciocie, babcie…
-Chcę jego… - wydusił z siebie między atakami płaczu. Cały się
trząsł i ledwo co brał wdech.
Zaszkliły mi się oczy. Poczułam jak moje serce ulega destrukcji.
Widok cierpiącego syna jest czymś najgorszym w szczególności, gdy wiem, że nie
mogę załagodzić jego bólu. Tuliłam go mocno w swoich ramionach, a on tylko
dawał upust emocjom. Z jego oczu płynęły łzy jakby nigdy nie miały one
końca.
Minutami głaskałam go po głowie, dopóki się nie uspokoił na tyle,
by usnąć w moim uścisku. Ułożyłam go delikatnie w łóżku i przykryłam go kołdrą.
Spojrzałam na jego niewinnie bezbronną twarz. Oczy miał spuchnięte, policzki
zaczerwienione, a usta lekko otwarte. Pogłaskałam go po włoskach i ucałowałam
delikatnie w czółko. Zacisnęłam mocno usta i szybko wyszłam z pokoju. Nie
mogłam dłużej patrzeć na syna w tym stanie.
Zamknęłam drzwi za sobą i zakryłam usta dłonią powstrzymując cichy
pisk wydobywający się z nich. Zeszłam na dół chcąc zaparzyć sobie herbatę na
uspokojenie, jednak nie zdążyłam dojść nawet do kuchni, ponieważ wcześniej
ugięły się pode mną kolana. Upadłam na dywan w salonie i zaczęłam płakać.
Syn, który nie ma ojca. Tęskniący za nim i oczekujący go każdego
dnia. Ja, sama, bez pomocy i zupełnie bezsilna. Nie mogę pomóc własnemu
dziecku, nie potrafię sprawić, by nie cierpiał. Nie mogę wziąć jego bólu na
siebie. I to jest najgorsze. Patrzę na jego ból i wiem, że nie pomogę mu tak,
jakbym chciała.
Łzy płynęły mi po policzkach. Jest tylko jedno lekarstwo na ból
Toby'ego. I jego nie jestem w stanie mu obiecać.
* * * * *
*Narrator*
Ellington właśnie kończył przygotowywać jakiś szybki obiad. Był
nieziemsko głodny, a zapachy, które temu towarzyszyły, tylko pogarszały jego
rozgoryczenie. Kiedy usiadł do stołu i zaczął jeść, jego mózg samoistnie
rozpoczął rozmyślania nad kilkoma sprawami. To, że w tym domu czuje się trochę
samotny, i że może źle zrobił nie przyjmując propozycji przyjaciół, żeby z nimi
zamieszkać. O plusach tego, że mieszka sam, bo w zaistniałych sytuacjach chyba,
by nie wytrzymał w tamtym domu wariatów. O Rydel, z której nie mógł nic
wyczytać i, że ciężko by mu było z nią mieszkać, a tak ma trochę wytchnienia. O
Laurze, Toby’m i dzisiejszej, krępującej sytuacji. O tym, że cieszyłby się,
gdyby miał takie cudowne dziecko. I o tym jak Ross się zachował w stosunku do
Laury. Denerwowało go to, a po sytuacji w przedszkolu miał jeszcze większą
ochotę mu przygadać. Zachował się jak kompletny palant. Nagle wielki znawca
odnośnie dzieci. I jeszcze ten oschły ton... W brunecie, aż się zagotowało.
Odstawił ledwo zaczęte jedzenie, ubrał się i wyszedł.
Podczas drogi próbował obmyślić sobie strategię według, której
ochrzani Rossa, ale nie mógł nic sensownego wymyślić. Stwierdził więc, że
pójdzie na żywioł, bo to najlepsze wyjście.
Po 10 minutach zapukał do drzwi. Po dłuższej chwili otworzyła mu
uśmiechnięta Rydel. Jednak był tak nakręcony, że nie zwracał uwagi na to, że
ślicznie wygląda w fartuszku i mówi mu radośnie 'Cześć Ell'
-Jest Ross? - zapytał wchodząc do środka.
-Nie, wyszedł na chwile, ale powinien wrócić niedługo -
odpowiedziała zdziwiona Delly zamykając drzwi.
-Nie szkodzi - odpowiedział beznamiętnie Ell - Poczekam.
Skierował się w stronę salonu, lecz po drodze zahaczył o kuchnię
biorąc parę rzeczy do zjedzenia.
-Trzeba było powiedzieć, że wpadniesz na obiad. Ugotowałabym ci
coś - powiedziała ze śmiechem Rydel.
-Po prostu nie zdążyłem zjeść w domu. Chciałem jak najszybciej
pogadać z twoim młodszym bratem - odpowiedział między kęsami.
-A co to za ważna sprawa?
-Nie ważne... Powiem mu to co mam do powiedzenia i spadam.
-Ell, wszystko w porządku? - zapytała blondynka siadając
obok niego na kanapie.
-Tak u mnie wszystko okej - odpowiedział spoglądając na nią swoimi
rozbieganymi oczami - Czemu pytasz?
-Bo nie jesteś taki jak zawsze... Nie uśmiechasz się i jesteś
jakiś spięty - powiedziała zatroskana.
-Jestem wkurzony na twojego brata i chce...
W tym momencie otworzyły się drzwi i słychać było wołanie Rossa:
-Wróciłem Delly!
Brunet natychmiast się podniósł i poszedł w kierunku drzwi.
-O... Cześć Ell, co ty tu robisz? - zapytał blondyn.
-Przyszedłem z Tobą pogadać – odpowiedział zdenerwowany i
skrzyżował ręce na piersi.
-No to słucham.
-Co ci dzisiaj odbiło, co?
-Nie rozumiem o czym mówisz - odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
-Nie rozumiesz? - warknął brunet - No to może ci przypomnę.
-Skoro nalegasz...
-Naprawdę nie wiem co się ostatnio dzieje między tobą, a Laurą,
ale to jak się zachowujesz przekracza wszelkie granice. Możecie się lubić,
nienawidzić, kochać, mam to gdzieś, ale nie mieszaj w to dziecka – syknął.
-Ellington, doceniam to, że się martwisz, ale…
-Nie Ross, nie doceniasz. Nie używaj mi tu wciąż sarkazmu i nie
rób takich min. Jak masz zamiar kłócić się z Laurą to zostaw Toby’ego w
spokoju. Dziewczyna sama wychowuje dziecko i stara się, żeby niczego mu nie
zabrakło. Całą uwagę poświęca tylko jemu...
-Taa... chyba na zmianę z moim bratem - przerwał mu Ross.
-Weź już daj spokój z tymi kąśliwymi uwagami. Wkurzasz mnie jak
nigdy dotąd.
-Czym niby?
-Tym, że się wywyższasz ciągle. Myślisz, że jej jest łatwo? Ross,
nawet nie wiesz jak Toby dopytuje się o tatę. Kiedy dzisiaj przedszkolaka
uznała mnie za jego ojca, patrzył na mnie oczami pełnymi nadziei – przerwał
powstrzymując emocje. Na wspomnienie tamtej sceny i wyrazu bólu oraz smutku
dziecka, łzy stanęły mu w oczach - A jak Laura uświadomiła mu, że nie
jestem jego tatą, był na nią zły. Ale dam sobie rękę uciąć, że jak zostali sami
to się rozpłakał. I wiem, że to nie jest pierwsza sytuacja. Ona się powtarza, a
twoja dawna przyjaciółka musi sobie z tym radzić. Dzień w dzień.
-Właśnie, dawna... - powiedział Ross starając się ukryć to, że
ruszają go słowa Ella i wizja płaczącego malca.
-Jeżeli tak ją traktujesz przez jeden incydent i to, że jest z
twoim bratem znaczy tylko, że ta przyjaźń była tylko jednostronna. A ty na nią
nie zasługiwałeś - powiedział smutnym głosem i zaczął się ubierać.
-Nic nie wiesz o mnie i naszych relacjach... - powiedział na
odchodne Ross.
-Może i nie, ale wiem, że ty nie jesteś taki. To nie jest ten sam
Ross Lynch, z którym się kumplowałem i, który powodował, że twarz Laury zawsze
rozjaśniał uśmiech. Nie wiem co się z tobą stało, ale zdecydowanie nie podoba
mi się ta wersja ciebie - odpowiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.
* * * * *
*Laura*
Przez dwa kolejne dni nie działo się nic szczególnego, dalej
miałam problem z zachęceniem dzieciaków do występów. Trzeba ich jakoś
przekonać, że to nie jest takie straszne. Rozmyślając w jaki sposób to rozegrać,
siedziałam na kanapie napawając się widokiem zabawy synka w Króla Lwa. Wziął
właśnie maskotkę i z największą gracją wszedł na mini górkę zrobiona z poduszek
unosząc ją nad głową oraz mrucząc przy tym melodie pełną napięcia. Następnie
odwrócił się do mnie i oskarżycielskim tonem, powiedział:
-Mamo to jest następca króla. Czemu się nie kłaniasz? Zobacz,
wszyscy inni się kłaniają - wskazał na inne maskotki leżące w rządkach.
-Och, wybacz - powiedziałam przejęta, po czym wstałam i wykonałam charakterystyczny
dla tancerek ukłon, który Toby lubił oglądać w moim wykonaniu. I w tym momencie
mnie oświeciło. Wystąpię sama przed uczniami, a na następny raz poproszę, żeby
ktoś wystąpił ze mną albo, żeby zgłosiła się jakaś para, trójka czy czwórka.
Samemu można się wstydzić, a w parę osób jest raźniej. To jest to. Zaśpiewam im
piosenkę grając na gitarze. Tylko przydałoby się poćwiczyć. Powiedziałam
Toby'emu, że idę na chwilę na górę i zaraz wracam. Poszłam do pokoju i z
garderoby wyciągnęłam pokrowiec z piękną, lśniąca, czarna gitara akustyczną.
Wzięłam ją na dół i wyjęłam oglądając z każdej strony. Minęło dużo czasu odkąd
jej ostatnio używałam, ale pewnie ją chwyciłam i ułożyłam palce, żeby zagrać
pierwszy akord. Musnęłam struny kostką czekając na dobrze mi znany dźwięk, ale
usłyszałam bardzo zdeformowany zgrzyt. Był on tak okropny, że aż Toby schował
głowę pod poduszkę. No tak, wcześniej ją rozstroiłam, nic dziwnego, że nie
brzmiała idealnie. Nie zastanawiając się długo, chwyciłam telefon i wykręciłam
numer.
-Cześć. Jesteś może zajęty??
-...
-A mógłbyś w takim razie wpaść do mnie. Potrzebuje pomocy.
-...
-Nie, to nic poważnego - powiedziałam szybko, ale usłyszałam dźwięk
przerwanego połączenia, więc mój rozmówca pewnie tego nie zarejestrował.
I miałam racje, bo 5 minut później usłyszałam dźwięk dzwonka.
Wypuściłam do domu zdyszanego bruneta, który padł jak długi na moją kanapę
próbując wyrównać oddech. Poszłam, więc do kuchni po butelkę wody i rzuciłam
nią na przybysza mówiąc:
-Mówiłam, że to nic poważnego.
-Tego już nie słyszałem - odpowiedział chrapliwym głosem.
-Jak kiedyś nie wyrobisz oddechowo takiego sprintu Ell, to ja nie
ponoszę odpowiedzialności - zaśmiałam się z przekąsem.
-Myślę, że to będzie jeden z piękniejszych sposób na śmierć -
odpowiedział podnosząc głowę i uśmiechając się cwanie za co oberwał poduszką.
-To co się stało? - zapytał po 10 minutach odpoczywania.
-Powiedz mi, że umiesz nastroić gitarę - poprosiłam z nadzieją w
głosie.
-Eee... chciałbym Lau, ale bym skłamał, a ja nie lubię ciebie
okłamywać - uśmiechnął się delikatnie - Ale przecież Lynch’owie na pewno ci
pomogą.
Popatrzyłam na niego znacząco.
-Och, no weź przecież cię nie zjedzą, no chyba, że ci aż tak
bardzo nie jest potrzebna - powiedział wskazując na instrument.
-No właśnie jest. Chcę zaprezentować coś na swoich zajęciach, żeby
zachęcić dzieciaki do zgłaszania się. Muszę przecież ich jakoś ocenić. A jeśli
nie będą występować to jak mam to zrobić? - odpowiedziałam gestykulując.
-Dobra, dobra rozumiem. Jednak w takim razie musisz się udać do
chłopaków. Tylko, że Riker gra na basie i nie wiem czy nastroi ci ją tak dobrze
jak pozostała dwójka.
Westchnęłam ciężko.
-Dobra to zostaniesz z Toby’m, a ja załatwię to zanim się rozmyśle?
-Z nim zostanę zawsze. Będziemy się świetnie bawić. Prawda młody?
-Taaak - wykrzyczał Toby i zaczął tłumaczyć Ellowi, którą scenę
będą teraz odgrywać z filmu.
Ja natomiast zarzuciłam na siebie sweterek, założyłam buty,
przewiesiłam pokrowiec z gitarą przez ramię i poszłam do samochodu. Co prawda
mogłabym się przejść, ale miałam dzisiaj lenia, więc wolałam szybszą podróż
samochodem.
Na miejscu byłam w przeciągu 5 minut. Zaparkowałam przed domem i
pewnym krokiem podeszłam do drzwi. Jednak moja ręka zastygła w ruchu zanim
nacisnęłam przycisk dzwonka. "Proszę niech nie otwiera Ross"
pomyślałam i zadzwoniłam.
Nie czekałam długo, bo już po chwili drzwi się otworzyły, a stał
za nimi...
No właśnie... Ross. Szlag by to trafił. Muszę przećwiczyć błagalne
mowy, bo najwyraźniej los sobie ze mnie kpi.
-Cześć. Mam sprawę. Mogę wejść?
Nie odpowiedział. Otworzył tylko szerzej drzwi i odsunął się
robiąc mi miejsce.
-Rikera nie ma - powiedział, kiedy się do niego odwróciłam – Pojechał
z Rydel i Rylandem na zakupy.
-Właściwie to nie przyjechałam tu do niego...
Popatrzył się na mnie dziwnie, ale nic nie powiedział, więc
kontynuowałam. Położyłam pokrowiec na podłodze i wyjęłam z niego gitarę.
-Potrzebuj....
-Skąd masz tą gitarę? - zapytał się nagle.
-Dostałam ją - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Od...?
Popatrzyłam na niego zszokowana. Uśmiech znikł z mojej twarzy,
spuściłam wzrok.
-No... przecież od was. Daliście mi na urodziny, kiedy byliście w
trasie.
„On nie brał w tym udziału?” Pytałam się samej siebie. Ale
przecież była kartka i podpisy wszystkich. I zdjęcie…
Ale przecież ty nie umiesz
grać na gitarze... - powiedział z lekkim niedowierzaniem.
Wkurzyłam się... Już miałam mu coś powiedzieć, kiedy z góry zszedł
Rocky.
-Laura - powiedział szczęśliwy i pocałował mnie w policzek - Co tu
robisz?
Pokazałam mu gitarę.
-Zepsuła się? - zapytał lekko przerażony.
-Nie. Tylko rozstroiła. A musze coś przećwiczyć przed zajęciami.
Dał byś rade mi ją nastroić? Zrobiłabym to sama, ale nie umiem. - powiedziałam
uśmiechając się.
-Oczywiście - powiedział podnosząc futerał i otaczając mnie
ramieniem - Zapraszam do mojego królestwa.
Zaśmiałam się i poszliśmy na górę zostawiając zdezorientowanego
Rossa w holu.
-Wybacz bałagan, ale dobrze wiesz, że nie należę do osób, które
mają porządek w pokoju.
-Jasne, jasne nie ma sprawy - odpowiedziałam siadając na łóżku.
-No to zaprezentuj mi stan swojej gitary - powiedział.
Zagrałam dwa akordy zaciskając zęby. A Rocky popatrzył na mnie
przerażony.
-Chyba dawno jej nie używałaś?
-Tak jakoś wyszło. Ale od teraz chyba się to zmieni.
-Dobra, zaraz to naprawiamy - powiedział biorąc ode mnie gitarę.
Zaczął naciągać struny co chwila sprawdzając czy wydobywa się odpowiedni
dźwięk. Po 10 minutach wstał i powiedział, że musi iść na dół do sali muzycznej,
żeby sprawdzić dokładnie czy wszystko jest w porządku. Zapytałam czy iść z nim,
ale powiedział, że to zajmie tylko chwilę i wyszedł. Zaczęłam rozglądać się po
pokoju i stwierdziłam, że nie różni się praktycznie niczym od tego, który miał
w domu u rodziców. W końcu dostrzegła szafirową gitarę opartą o ścianę przy
szafie. Bez namysłu wzięłam ją i, wróciwszy na łóżko, zaczęłam brzdąkać.
Rozkoszowałam się czystym dźwiękiem jaki się wydobywał. Wczułam się i grałam
różne sekwencje od niechcenia, aż w końcu zorientowałam się, że układają się
one w dobrze znaną mi melodie. Zaczęłam więc grać odważniej udając się w podróż
z wspomnieniami...
Siedzieliśmy całą ekipą w salonie Lynch’ów i oglądaliśmy film.
Podczas niego usłyszałam piosenkę, która od razu zdobyła moje serce. Była ona
śpiewana przy akompaniamencie gitary, więc po końcowych napisach, kiedy
większość poszła do kuchni, a na kanapie zostałam tylko ja i Ross, spytałam:
-Świetna była ta piosenka, kiedy główny bohater jechał samochodem,
prawda?
-Yhym... - odpowiedział mi wpatrując się w telefon.
-Bardzo chętnie bym się jej nauczyła.
-Myślę, że to nie będzie dla ciebie problem - stwierdził nie
patrząc na mnie.
-No tak... Tylko jest jeden problem - cisza - Nie umiem grać na
gitarze - dalej cisza - Nauczył byś mnie? - zapytałam patrząc na niego z
nadzieją. Jednak on na mnie nie patrzył, tylko pisał coś na telefonie - Ross...
- potrzasnęłam nim lekko.
-Co? - odpowiedział z lekką złością.
Zabrałam, więc rękę i powtórzyłam:
-Pytałam się czy nauczysz mnie grać tę piosenkę na gitarze.
-Nie mam czasu Laura. Poproś Rocky'ego albo kogoś innego kto
potrafi grać. Albo naucz się jej na fortepianie. Przecież to wszystko jedno -
powiedział w ogóle na mnie nie patrząc.
"Tylko ja chciałam, żebyś to ty mnie nauczył"
Wstałam zrezygnowana z kanapy i udałam się do pokoju muzycznego.
Podłączyłam keyboard Rydel i próbowałam zagrać piosenkę, jednak to nie było to
samo. Usiadłam na podłodze i myślałam. W końcu podeszłam do gitar i wzięłam
pierwszą akustyczną. Włączyłam na komórce naukę gry tej piosenki i próbowałam
grać. Początkowo szło mi dość opornie, jednak po godzinie umiałam grać krótki
fragment początku, co dało mi duża satysfakcję, więc powtarzałam go w kółko
śpiewając pierwsze wersy.
Nie zauważyłam, że ktoś wszedł do środka, dopóki usłyszałam:
-Czemu grasz tylko tyle?
To był Rocky, stał przy drzwiach i patrzył na mnie z ciekawością.
-Tylko tyle udało mi się opanować przez godzinę nauki z YouTuba -
uśmiechnęłam się lekko.
-Nie łatwiej by było, żeby ktoś cię nauczył? - zapytał
zdziwiony.
-Pytałam Rossa... Ale nie miał czasu - próbowałam nie pokazać
smutku.
Brunet nic nie odpowiedział, podszedł bliżej wziął ode mnie gitarę
i usiadł. Poprosił, żebym włączyła mu nuty. A kiedy to zrobiłam zaczął grać i
śpiewać. Jednak po chwili przerwał i zawołał:
-Riker! Chodź do muzycznego! Nie minęły 3 minuty, kiedy dołączył
do nas blondyn.
-Co jest? - zapytał.
-Chodź tu, usiądź i mi pomóż. Trzeba sprawić żeby ta mała się
uśmiechnęła - odpowiedział wskazując na mnie.
Rocky zaczął grać i już po chwili obaj śpiewali. Specjalnie dla
mnie. Moje usta utworzyły idealnego banana. Wpatrywałam się w nich jak
zaczarowana. Kiedy śpiewali drugi raz refren, zaśpiewałam z nimi.
Po 5 razach skończyliśmy.
-Dziękuję wam bardzo - powiedziałam tuląc ich jednocześnie.
-A co powiesz na to, że mam zamiar nauczyć cię grać? - zapytał
brunet.
-Naprawdę? - popatrzyłam na niego wielkimi oczami.
-Oczywiście mała - zaśmiał się i potargał mi włosy - Kiedyś razem
wystąpimy.
Jednak do tej pory nam się to nie udało. Obietnicy dotrzymał. Po
pół roku opanowałam grę na gitarze niemal perfekcyjnie, a on mówił, że jestem
jego najzdolniejsza uczennica. Śmiałam się wtedy, że jedyną.
Wróciłam do rzeczywistości i zobaczyłam, że brunet stoi w drzwiach
i się uśmiecha.
-Też wróciłaś wspomnieniami do tamtego razu?
Pokiwałam twierdząco głową.
-No to chyba czas na nasz występ.
Dał mi moja gitarę i wziął swoją.
Wczuliśmy się niesamowicie w piosenkę. Znów poczułam się tak, jak
za pierwszym razem.
-No no, niedługo będziesz lepsza ode mnie - zaśmiał się.
-Gdzie mi do takiego mistrza.
Spojrzałam na zegarek.
-Matko Boska! Jestem tu już prawie 2 godziny! - zerwałam się i
zaczęłam pakować.
-No i?
-Wiesz... Syn na mnie czeka - patrzyłam znacząco na niego.
-No tak. Leć, bo pewnie się stęsknił.
-Dzięki za wszystko - pocałowałam go w policzek i wyszłam.
Naprzeciwko drzwi do pokoju bruneta zobaczyłam blondyna. Zawahałam
się, jednak nic nie powiedziałam tylko szybko zeszłam na dół i wyszłam. Nie
odwracałam się, więc nie zauważyłam stojącego w oknie blondyna, który obracał w
palcach to, co zgubiłam.
~ ♥~ ♥~
Aloha!
Studia niszczą twój wolny czas - teraz to wiem. Zbankrutuję przez piernikową kawę ze Starbucksa. Kocham piosenkę Smile *.* I... The Hanging Tree!!! <3 Ach... :3
~Niewi
Hola!
Żyję, wybaczcie, że nas tak długo nie było, głównie to przeze mnie i mój brak czasu (ale Niewi też nie grzeszy czasem XD). Ogólnie nie mam teraz nastroju... Po prostu mam nadzieję, się wam podobało i jesteście ciekawi co dalej ;)
I ja także uwielbiam The Hanging Tree! *.*
Lova ya!
~In <3
Are you, are you
Coming to the tree
They strung up a man
They say who murdered three.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.
Are you, are you
Coming to the tree
Where dead man called out
For his love to flee.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.
Are you, are you
Coming to the tree
Where I told you to run,
So we'd both be free.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.
Are you, are you
Coming to the tree
Wear a necklace of rope,
Side by side with me.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.
♥♥♥
Uwaga! Uwaga! Postanowiłam napisać komentarz. Szok? Co prawda postanowiłam, że zrobię to dopiero jak naprawić Raure i popsujecie to coś z Rikerem, ale no nie ważne. Stęskniłeś się!!! Bardzo fajny rozdział naprawdę. Rozumiem naukę i studia, ale mam nadzieje, że jednak uda się coś szybciej dodać. Rocky taki słodziak z takim nauczycielem to i ja bym się nauczyła w pół roku, albo przeciągała bym to w nieskończoność ha, ha.... No mniejsza. Do boju Ross wierze w Ciebie Toby potrzebuje ojca, zależy Ci na Laurze to walcz bo znowu zrobię strajk. Nie przejmuj się In wszyscy wiemy, że to Twoje dzieło jesteśmy z Tobą. Trzymam za was kciuki dziewczyny i wysyłam e-usciski😊
OdpowiedzUsuńSuper i rozumiem was ;)
OdpowiedzUsuńDawać szybko next bo naprawdę nie mogę doczekać się, co dalej! <3
No tak. Ja kcem Raurę :'( Czemu oni cały czas się kłócą?
OdpowiedzUsuńMogłabym wam teraz pierdyknąć taki wykładzik, że czytałybyście go przed pół godziny, ale jestem zdenerwowana i tak jakoś zaraz rozwalę klawiaturę i cały komputer, jak się nie uspokoję. Już wyjadłam pół zasobów mandarynek z lodówki i boję się, co będzie dalej.
No więc króciutko i zwięźle (obawiam się, że mimo wszystko tak nie umiem). Nie podoba mi się, że Ross jest taki oziębły. Niby ją ignoruje, ale jest zazdrosny. Tego nie ogarniesz. Jak baba normalnie no! Biedny Toby. Też byłabym smutna, gdyby mój ojciec się mną nie interesował. No tak. Ale ja i tak chcę Raurę <3 <3 <3
No to czekam na nexcik. ;)
Super:)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Stęskniłam się bardzo ❤
OdpowiedzUsuńRozumiem, że nie macie czasu itd. Ja tez nie mam :)
Co do rozdziału to no co tu dużo pisać, po prostu wspaniały! Zdolniachy xD ❤
Czekam na next ❤
Ja będę inna, jak zawsze i powiem: Chcę Riaurę:D
OdpowiedzUsuńOmińmy fakt, że mam jazdy na Rikera, od jakiś dwóch tygodni, ale dlatego, że świetnie piszecie laski i to, że Lau będzie z Rikerem nie zmieni tego faktu.
Dziwne to zachowanie Rossa, nico nie rozumiem, jeśli oni tylko się przyjaźnią, a to co było tego nie ma, ale może on jest zazdrosny...? Ale serio serio Ell dobrze mu dogadał. Niech Toby'iego w to nie miesza, jak ma coś do Lau... a jak ma coś do Lau to niech idzie do Rikera:D
Jak to czytałam to jeszcze bardziej zużyłam chusteczek pomijając moja chorobę i nie mowa tutaj jest o mej głowie xd
Zrobiło mi się szkoda Toby'iego i tego, że nie ma przy nim taty, ale helo! Dawać mi tu Garretta, niech sieje panikę i postrach!
Oczywiście czekam na nexta, ale sama rozumiem, że macie mało czasu. Ja mam to samo, a o egzaminach to nawet nie chcę myśleć -.- No i na koniec chciałam zaznaczyć, że talent In nie może wyginąć przez takie coś. Nie wiem o tym dużo, ale wiem, że musi być ci przykro, co do tego plagiatu, no bo w sumie to już drugi raz, tak? No, ale to świadczy tylko o tym, że ta dziewczyna zazdrości ci stylu pisania i dlatego to zrobiła. Ale mnie tylko zastanawia tylko to, bo niby dlaczego jeśli napisała to wcześniej i upiera się przy jej prawach autorskich, dlaczego tak szybko usunęła go z bloga i kazała usunąć go tej dziewczynie... tiaaa no właśnie. Kurczaczki tyle ode mnie, bo ja bym to wysłała takie coś w puszce lotem w kosmos biletem w jedną stronę.
Pozdrawiam Wielką Trójce, Pati:)
No więc rozdział mnie urzekł jak zawsze z resztą ;D W imieniu Wiernej dziękuję za dedyka na pewno się ucieszy ;D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału ciekawe co zgubiła Laura i czy po to wróci ;> Mam nadzieje, że tak wtedy będą mięli czas pogadać i w ogóle... Może sobie w końcu coś wytłumaczą (A my się wreszcie czegoś dowiemy!?)
Te wspomnienia były słodkie, ale wychodzi na to, że z Rossem od dawna coś nie ten teges... Biedna Lau, a o Tobym nie wspomnę. Aż się łezka w oku kręci. Mam nadzieję, że w końcu "podarujecie" mu tatę co? ;)
Chamska reklama zapraszam do siebie:
http://long-is-the-road-to-happiness.blogspot.com/
Dopiero zaczynam, ale mam nadzieję, że będzie was tu coraz więcej ;)
Pozdrawiam i czekam na rozdział
Mea ;)
Nareszcie się doczekałam kolejnego rozdziału!!!! :D
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że kompletnie nie rozumiem Ross'a. Owszem, pewnie jest zazdrosny o barta, ale z samego wspomnienia wynika to, że wcześniej nie interesował się Laurą. Nie mówiąc o tym, że ona nim raczej bardzo!
Mam nadzieje że szybko mi to wyjaśnicie!!! :D
Toby tęskni za tatą... smutne, bardzo :(
A szczególnie moment, kiedy Laura padła na dywan i się rozpłakała. Nie lubię gdy ktoś płacze :((
No ciekawa jestem, co takiego Laura zostawiła u Lynch'ów... szczerze mówiąc nie mam żadnych podejżeń co to mogło być... :P
No nic... czekam na kolejny rozdział!!! A tymczasem zapraszam na mojego bloga!!! (Niewi długo ciebie u mnie nie było :( żadnych komentarzy, opini, rad... mam nadzieję że wpadniesz znów!)
raura-hate.blogspot.com
Pozdrawiam!!! Oby next był tym razem szybciej!!! :D
To takie wzruszające, piękne ... Idealne. Wiem że nie macie czasu, ale bardzo bym chciała, żeby rozdział był jak najprędzej. Myślę, że może zostawiła gitarę, ale serio nwm. Jestem bardzo zaciekawiona kontynuacją ... XD Genialne ! Macie talenty baby ;D
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było O.O
OdpowiedzUsuńAh.. nawet nie wiecie jak mi namieszałyście w głowie tym opowiadaniem. Po prostu nie potrafię się odnaleść w myślach, czy też uczuciach do samych bohaterów.Po prostu jeden wielki mix.
Piszecie przepięknie, wszystko idealnie współgra.
Ciekawi mnie ta końcówka.. ,,obracał w palcach to, co zgubiłam.'' Co to mogło być..? Na pewno nie gitara :D chociaż... nie nie wiem ale może jakiś ważny dla dziewczyny pierścionek..? Nie mam pojęcia co wymyślicie :)
Weny i czasu na nexta Wam życzę!
Wowowow
OdpowiedzUsuńDopiero co odkryłam waszego bloga i musze przyznać- macie talent ;)
To do tej pory najbardziej trzymający w napięciu blog jaki czytałam.
Jak czytałam od początku to nie nie ogarniałam, ale teraz widzę, że powolutku wszystko zaczyna sie wyjaśniać :D
Mam nadzieję, że bedziecie pisały bloga jak nadłużej a ja też postaram się od dzisiaj wszystko komentować ;)
A teraz jeśli chodzi o rozdział to:
Cudo, miód, malina i dużo wiecej słodkich rzeczy :3 Macie wielki talent i mam nadzieję, że go nie zmarnujecie. Ja będe inna niż wszyscy i napisze, że obojętne mi z kim spotyka sie Laura XD No wiem szok XD Będzie mi to dyndać do chwili w ktorej dowiem sie kto jest ojcem Tobiego. O ile sie tego dowiem :)
W każdym razie, chyba sie trochę rozpisałam i komentarz jest bez ładu i składu więc lepiej dla mnie jak już skończe XD
Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział :*
Te jazdy Rossa na Lau mnie wprost śmieszą!! O co c'mon?? Słodka nie czai. No bo niby jest taki zły na brunetkę. A na serio zachowuje się zupełnie jak pięcioletnie dziecko....wręcz jak Toby. Jak dziecko, które nie dostało upragnionego prezentu....BTW.
OdpowiedzUsuńAle muszę przyznać, że Ell w tym blogu po prostu wydoroślał....(Słodka, serio przecież on jest dorosły....!!! O maj gat...pisze sam do siebie....XD). No chodzi o to, że zachowuje się jak prawdziwy facet. To jak opieprzył Rossa...na serio mi zaimponowało. Punkt dla bruneta.
Ale te wspomnienie Lau. SO CUTE. Aż się wzruszyłam. Widać, że przyjaźń z Lynchami była silna zawsze. Kocham takie chwilę, kiedy widać jak bardzo zależy nam na osobie, ukazując sobie wspólne chwile, wspomnienia. Lovciam.
Długo was nie było. Ale było warto czekać. Rozdział jest niesamowity. Wciąż wczuwam się w go raz po raz. Zadaję sobie tylko jedno pytanie co dalej? Co z Raurą? Co z Tobym i jego ojcem? Co z Riaurę...??(musiałam Patka...tak słodko to napisałaś....XD). Tyle pytań i jak na razie żadnej odpowiedzi. Tak więc dlatego już nie mogę się doczekać nexta. Życzę wam weny. I cierpliwości do szkoły i studiów...widać jak wam ciężko...Buźka<3
Dziewczyny, rozdział fenomenalny, jak każdy :D
OdpowiedzUsuńcieszę się, że w końcu ktoś zareagował na głupie, denerwujące i żałosne zachowanie Rossa i po prostu ubóstwiam teraz Ella <3
od początku zawsze i wszędzie chciałam Raurę Raurę i Raurę. nadal ją chcę i że tak powiem nie chce jej nie chcieć, ale no zniechęcam się do Rossa :( a nie chciałabym się zniechęcać do któregokolwiek z Lynchów! jeśli NAPRAWDĘ coś złego się wydarzyło te bodajże 4 lata temu i dlatego Ross jest zły na Laurę, to czemu jest wobec niej nie w porządku już we wspomnieniach sprzed tych 4 lat? wygląda to trochę tak, jakby zawsze byli w takich stosunkach, że tylko Laura była fair, więc jakim cudem się zaprzyjaźnili, a ona może nawet coś więcej?
proszę naprawdę nie róbcie z Rossa takiego hipokryty i egoisty :((( ja i na pewno nie tylko ja go takim nie chcemy XD
ale choć trochę ponarzekałam, to pamiętajcie, że to jest tak przy okazji, i tak Was uwielbiam a Wasze pisanie wręcz ubóstwiam :D
apropo narzekania... nie chcę zrzędzić i choć staram się być jak najbardziej wyrozumiała i cierpliwa to proszę znajdujcie w miarę możliwości więcej czasu i piszcie szybciej! *.*
btw. dzięki za dedykację <3
Mega!
OdpowiedzUsuńTo nic, że długo was nie było ;) Warto było czekać :)
Czekam na next ♡
Pozdrowionka
/ Selena I Laura
OMG!!! Cuuudne :) ciesze sie ze znowu piszecie, bo rozdzial jest super, a w dodatku sie stesknilam <3 Czekam na next
OdpowiedzUsuńTęskniłam <33
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity jak zawsze !!!!!!!!! Już się nie mogłam doczekać naprawdę świetny :D !!!!!!!!!!!!!! Czekam na next <3 I życzę weny!!!!!!!! :*<3
OdpowiedzUsuńMówiłam, że skomentuję, mówiłam!
OdpowiedzUsuńJestem nieco leniwa, dlatego przybywam do was dopiero teraz hihi.
Nie obrażajcie się za to :3
Nie będę wam już pierdolić, o tym, że wolę Raurę z Rossa i Laury, bo wy to bardzo dobrze już wiecie. Przejdę do tego - CO ODPIERDALA ROSS? Jego zachowanie mnie ciekawi, musi być coś, co go do tego sprowadza, hmm.
Tobyy. Kocham tego dzieciaka, mimo, że to postać fikcyjna. Tak mi się go szkoda zrobiło w tym rozdziale ;-;
Mam wrażenie, że to nie Garret jest ojcem.. No tak..
ELLINGTOOON! WEŹCIE MU TAM JAKĄŚ WERONIKĘ DORZUĆCIE *_* KOCHAM JEGO POSTAĆ NA TYM BLOGU TAK MOCNO.
Na prawie każdym blogu robią z niego takiego dzieciaczka, tu jest dorosły. MRAŁ *_*
No to czekam na dalszy rozwój wydarzeń c:
Hayoo :D W końcu dotarłam aby skomentować bo żyć mi nie dajecie. Zaznaczam od razu, że piszę na telefonie, zamarzniętymi rękami i nie ręcze za to co tu się pojawi :P
OdpowiedzUsuńCzytam pierwsza a jak zwykle komentuje ostatnia -.- A zresztą, przejdźmy do sedna.
Jak mówiłam, rozdział Z A J E B I S T Y !!!♡♥♡ Piszecie bosko i macie wydać książki (nawet nie próbuj protestować Niewi :P ) !!!
Nie rozumiem Rossa. Na prawdę. Mam szczerą ochotę kopnąć go w dupe i walnąć z liścia. Czo to za czub ja się pytam?! Ma mi się to wyjaśnić. NOW.
Ellington - number one forever! :D Uwielbiam go w waszym wydaniu, jest świetny :D
Toby - kocham dzieciaka *.*
Rocky - czemu ja nie mam takiego przyjaciela?! Serio, ile bym za takiego fajnego dała :D Love him xD
Ogólnie rzecz biorąc : zajebioza :*
Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć/napisać, biorąc pod uwagę fakt, że już się wypowiadałam na ten temat c: Ouuu! Wiem! Wiecie jak uwielbiam te nasze rozmowy, kiedy mam ochotę wbiec w ścianę bo jestem nie w temacie?:P Normalnie ubóstwiam :P
To chyba tyyle. Macie pisać szybciej (choć wiem jak o to trudno :/ ) bo nie chce znowu czekać trzy miesiące na rozdział! :) Noom, czekam na next :*
Kończę, bo ta pyszna sałatka przede mną mnie wzywa, a w palcach odzyskałam czucie *.*
Jak skasuje mi się ten komentarz, to rzuce się z poduszki >.<
Lovam was wariatki :*
~ Ann ♥
P.S. Teraz już nawet nie pamiętam co napisałam :D
Rozdzial zejebisty
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta