POWRÓT UMARŁYCH
★★★★★★★★★★★★★★★★
Aloha!
Co, gdzie, jak, kiedy, dlaczego? Wielki brat mózg i jego
kochanka wena, nagle pojawili się na horyzoncie, więc czemu nie skorzystać?
Szkoda tylko, że tak rzadko wpadają. Po wielu bólach w końcu udało się osiągnąć
to, co chciałyśmy, więc oto jest dzień, który dał nam... No wiadomo o co
chodzi. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest i mamy dla kogo pisać, oraz, że
będzie się Wam podobało.
Brawo My!!!
~ Niewi
¡Hola!
Wstałyśmy z grobu! Albo raczej z łóżek, odkopałyśmy się spod
ton książek (wybitne studentki!) i odkurzyłyśmy nasze myśli. ILE CZASU, ile?
Jak mogło do tego dojść, nie wiemy. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu został i,
że nie zostałyśmy tu same... Rozdział długi, wierzę, że was usatysfakcjonuje i
wybaczycie zwłokę.
Piszcie komentarze, dajcie znać, że Was nie wywiało!
~In ♥
Rodział dedykujemy silnej i wytrwałej Ann oraz
@niffmafia za wspólne oglądanie Singielki :P
*Narrator*
Przez ostatnie trzy dni wszyscy chodzili spięci i całkowicie
skupieni na zorganizowaniu urodzin dla Laury. Główną atrakcję obiecał ogarnąć
Ross, który, aby ją spełnić, musiał zobowiązać się do pewnej rzeczy, ale
niektóre sprawy wymagają poświęceń. Chociaż blondyn otwarcie nie przyznawał
się, że zależy mu, aby wszystko dobrze wypadło, to wszyscy to zauważyli. I
cieszyli się z szansy, że wszystko się w końcu ułoży. Standardowo w dzień
urodzin każdy udawał, że nie pamięta, jednak zachowanie Laury sugerowało, że i
ona zapomniała. Vanessa jakoś ubłagała siostrzeńca, żeby wręczył mamie laurkę
późnym wieczorem. Ona też miała odebrać malca i zawieźć go do państwa Lynchów,
którzy zgodnie stwierdzili, że z radością zajmą się tym słodkim aniołkiem. Za
to Ell miał zająć się dostarczeniem jubilatki na miejsce. Trzeba było wymyślić
dobry podstęp, żeby niczego się nie domyśliła. Poprosił ją, żeby poszła wraz z
nim na udawaną randkę, bo zdecydował się wyznać swoje uczucia Rydel, ale musi
przeprowadzić próbę, żeby się nie zbłaźnić. Nakazał jej ubrać się ładnie, ale
zarazem tak, żeby czuła się komfortowo i nie zmarzła w razie co. Brunetka
ostawiła na szarą tiulową spódnicę do kolana z białą bluzką, do tego perłowy
naszyjnik, skórzaną kurtkę i buty na grubym obcasie.
Ell punktualnie, o wpół do ósmej, zjawił się pod jej domem.
-Wyglądasz bardzo ładnie - powiedział uśmiechając się cwanie.
-Dziękuje. Chłopaki, wychodzę - krzyknęła brunetka w stronę domu i zamknęła drzwi na klucz.
Ell punktualnie, o wpół do ósmej, zjawił się pod jej domem.
-Wyglądasz bardzo ładnie - powiedział uśmiechając się cwanie.
-Dziękuje. Chłopaki, wychodzę - krzyknęła brunetka w stronę domu i zamknęła drzwi na klucz.
Ell popatrzył na nią dziwnie.
-No co? Tym leniom nie będzie się chciało zejść na dół, żeby drzwi zamknąć - powiedziała Laura.
-Hę? - jakże inteligentna odpowiedz bruneta sprawiła, że kobieta wybuchnęła śmiechem.
-No wczuwam się w rolę Rydel, przecież sam chciałeś zrobić próbną randkę.
-Nie przypuszczałem, że wczujesz się aż tak, widzę, że nawet próbowałaś dobrać odpowiedni strój - zaśmiał się dźgając Laurę w żebra.
-Wszystko dla ciebie - odpowiedziała dygając lekko.
-Czuję się zaszczycony, teraz jedźmy, bo wszystko przepadnie.
-A gdzie jedziemy?
-W miejsce, gdzie spełnią się twoje najskrytsze pragnienia i sny - odpowiedział siląc się na powagę.
-No to gazu! Już się nie mogę doczekać - odpowiedziała podekscytowana.
-Ja też - dodał cicho brunet.
W czasie 20-30 minutowej jazdy wielki uśmiech powoli znikał z twarzy brunetki. Powodem tego była okolica, która stawała się coraz brzydsza i ciemniejsza.
-Ell...?
-Tak?
-Jesteś pewien, że dobrze jedziemy?
-Oczywiście - odpowiedział mało przekonywującym głosem.
5 minut później jednak usłyszała:
-No dobra musiałem gdzieś źle skręcić. O, widzisz? Jest tam jakiś sklep. Wejdę i zapytam o drogę - powiedział i zatrzymał się na poboczu, włączając awaryjne światła. Następnie wysiadł, rozejrzał się w obie strony (bezpieczeństwo przede wszystkim) i przeszedł na drugą stronę ulicy. Laurze nie podobała się ta okolica. Obskurny sklep leżący prawie na odludziu w miejscu gdzie samochód przejeżdża raz na 2 godziny. Z niecierpliwością i napięciem wpatrywała się w drzwi lokalu. Minuta, dwie, trzy, osiem, dwanaście. A bruneta nie widać. Postanowiła wysiąść i pójść sprawdzić co się dzieje. Okrążyła samochód i już miała wejść na jezdnie, kiedy nagle oślepiły ją światła, a przed nią zatrzymał się czarny SUV, z którego wyskoczyły dwie postacie zarzucające jej coś na głowę i wciągające do samochodu, który ruszył z piskiem opon. Na nic zdały się krzyki i wierzganie nogami, została brutalnie unieruchomiona. Nagle samochód gwałtownie zahamował, czego skutkiem było bolesne spotkanie z podłożem i utrata świadomości...
-No co? Tym leniom nie będzie się chciało zejść na dół, żeby drzwi zamknąć - powiedziała Laura.
-Hę? - jakże inteligentna odpowiedz bruneta sprawiła, że kobieta wybuchnęła śmiechem.
-No wczuwam się w rolę Rydel, przecież sam chciałeś zrobić próbną randkę.
-Nie przypuszczałem, że wczujesz się aż tak, widzę, że nawet próbowałaś dobrać odpowiedni strój - zaśmiał się dźgając Laurę w żebra.
-Wszystko dla ciebie - odpowiedziała dygając lekko.
-Czuję się zaszczycony, teraz jedźmy, bo wszystko przepadnie.
-A gdzie jedziemy?
-W miejsce, gdzie spełnią się twoje najskrytsze pragnienia i sny - odpowiedział siląc się na powagę.
-No to gazu! Już się nie mogę doczekać - odpowiedziała podekscytowana.
-Ja też - dodał cicho brunet.
W czasie 20-30 minutowej jazdy wielki uśmiech powoli znikał z twarzy brunetki. Powodem tego była okolica, która stawała się coraz brzydsza i ciemniejsza.
-Ell...?
-Tak?
-Jesteś pewien, że dobrze jedziemy?
-Oczywiście - odpowiedział mało przekonywującym głosem.
5 minut później jednak usłyszała:
-No dobra musiałem gdzieś źle skręcić. O, widzisz? Jest tam jakiś sklep. Wejdę i zapytam o drogę - powiedział i zatrzymał się na poboczu, włączając awaryjne światła. Następnie wysiadł, rozejrzał się w obie strony (bezpieczeństwo przede wszystkim) i przeszedł na drugą stronę ulicy. Laurze nie podobała się ta okolica. Obskurny sklep leżący prawie na odludziu w miejscu gdzie samochód przejeżdża raz na 2 godziny. Z niecierpliwością i napięciem wpatrywała się w drzwi lokalu. Minuta, dwie, trzy, osiem, dwanaście. A bruneta nie widać. Postanowiła wysiąść i pójść sprawdzić co się dzieje. Okrążyła samochód i już miała wejść na jezdnie, kiedy nagle oślepiły ją światła, a przed nią zatrzymał się czarny SUV, z którego wyskoczyły dwie postacie zarzucające jej coś na głowę i wciągające do samochodu, który ruszył z piskiem opon. Na nic zdały się krzyki i wierzganie nogami, została brutalnie unieruchomiona. Nagle samochód gwałtownie zahamował, czego skutkiem było bolesne spotkanie z podłożem i utrata świadomości...
-Laura...
Słyszała swoje imię jakby z oddali.
-Laura
Coraz wyraźniej i głośniej.
-Laura!!!
Wrzasnął jej ktoś do ucha i potrząsnął. Otworzyła oczy, ale
nic nie zobaczyła, tylko ciemność.
-Co wy mi zrobiliście do cholery?! Oślepłam! Jak was dorwe
to wam nogi z dupy powyrywam wy pieprzeni porywacze! - brunetka zaczęła się
wydzierać i machać na oślep rękami.
-Laura, uspokój się wariatko - powiedział Ell łapiąc ją za
nadgarstki.
-Ell... Ty w tym siedzisz!? Jak mogłeś mnie zdradzić i
porwać!
-Uspokój się! Nikt cię nie porwał, jesteśmy już na miejscu -
próbował wyjaśnić na spokojnie.
-Taaak. To dlaczego nic nie widzę? I gdzie my w ogóle
jesteśmy? Ostatnie co pamiętam to sklep.
-Jaki sklep? Zasnęłaś, kiedy wyjechaliśmy z miasta. Nie wiem
jakie suplementy diety bierzesz, ale lepiej zmniejsz dawkę, bo ci się jakieś
bzdury śnią. A nic nie widzisz, bo masz opaskę na oczach. Przecież to
niespodzianka i musi wszystko wyjść idealnie.
-Ooo... Okej - odpowiedziała trochę zmieszana - Ciekawe
tylko co zrobisz jak ci Rydel nie zaśnie w samochodzie.
-Mam swoje sposoby - odpowiedział cwanie - A teraz rusz
swoje cztery litery, nie mamy całego dnia.
-Jestem absolutnie przekonana, że do Delly nie będziesz się
tak odzywać - zauważyła i pokazała mu język, ale dała się wyciągnąć brunetowi z
samochodu.
Szli chwilę w ciszy, ale Laurze zaczęło się nudzić.
-Daleko jeszcze?
-Yhym?
-To czemu nie podjechaliśmy dalej samochodem?
-Bo jest zakaz wjazdu...
-No to trzeba było wziąć hulajnogę byłoby szybciej -
usłyszała parsknięcie z lewej strony, ale przecież Ell szedł po jej
prawej.
-Ell...
-No...
-Kto jeszcze z nami tu jest?
-Eee... Nikt, przecież jesteśmy sami.
Nie odpowiedziała, tylko przeszła jeszcze kawałek,
zatrzymała się nagle i machnęła ręką w lewą stronę. Poczuła, że ktoś na nią
wpada i trafiła w czyjąś twarz.
-Ała!
-Ha! Wiedziałam, że ktoś tu jeszcze jest. Odwróciła się i
zaczęła badać rękami osobę, która nią nią wpadła. Hmmm wyższa od niej, długie
włosy i jakieś dwa wypuklenia z przodu. "O matko!" krzyknęła w
myślach i zabrała ręce.
-Dzięki Lau, zawsze marzyłam, żeby moja własna siostra
macała mnie po cyckach - powiedziała zażenowana Vanessa, przy akompaniamencie
pięciu różnych śmiechów.
-Przynajmniej tobie nie wsadziła palca w oko - zajęczał
Rocky
-Aż szkoda, że tego nie nagrałem - śmiał się dalej Ryland.
-Oj wybaczcie, próbuje się tylko dowiedzieć co się tu
wyprawia. Możecie mi już zdjąć tą opaskę?
-Nie!!! - krzyknęli chórem
-Zepsujesz niespodziankę kochanie - powiedział Riker i
pocałował ją w policzek.
-Dobra ferajna idziemy dalej - zarządziła Rydel.
-Zaraz zaraz, chwila. Van skoro ty tu jestes to gdzie jest
Toby?! - zagrzmiała brunetKa - powierzyłam ci w opiekę syna, a ty gdzieś go
zostawiłaś!
-Zluzuj majty, siostra. Zawiozłam go do Stormie i Marka,
byli zachwyceni - odpowiedziała jakby nigdy nic.
-Jak zadzwonię to uwierzę - odfuknęła obrażona.
Po kolejnych pięciu minutach marszu w ciszy brunetce znów
się zaczęło nudzić, a może się bała że do tymczasowej ślepoty dołączy
też strata słuchu.
-Nie mogę uwierzyć, że próbujecie mnie w coś wrobić - Laura
powiedziała z niedowierzaniem.
Prawdopodobnie dawno śmiałaby się z ich nieudolnych umiejętności wymyślania wiarygodnych historii, ale dobrze wiedziała co się szykuje. W końcu dziś są jej urodziny i raczej by o nich nie zapomnieli.
-My? W coś? Nigdy! - zaprotestował Rocky z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Ryland pokiwał głową zażenowany, nie rozumiał jak jego starszy brat mógł tak kiepsko coś ukrywać. Na twarzy bruneta zawsze było wszystko widać, ciężko mu było coś ukryć.
Dobrze, że Laura miała opaskę na oczach.
-Uważaj Lau, trzy schodki przed tobą - poinformowała troskliwie Rydel. Blondynka trzymała przyjaciółkę za jedno ramię, a Riker za drugie.
-Dobrze, że wy mnie prowadzicie, z wami czuję się bezpiecznie.
-Nie mów hop zanim nie skoczysz - powiedział Ell z szerokim uśmiechem, a Delly spojrzała na niego groźnie.
-Oj bez przesady, dobrze jej z nami.
-Właśnie - dodał Riker uśmiechając się do przyjaciela.
-Au! - syknęła Laura i zgięła się w pół.
-A nie mówiłem? - Ratliff zaśmiał się, gdy zobaczył, że brunetka wpadła na słup.
-Dzięki kochani - powiedziała Marano łapiąc się za kolano.
Ryland zaczął się głośno śmiać.
-Ty, co Ci jest? - spytał Rocky zaskoczony nagłym wybuchem brata.
-Głupawka chyba - zauważył Rocky.
-Spałem dwie godziny, proszę o wyrozumiałość - odpowiedział najmłodszy, a każdy kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Uwaga stopnie! - powiadomił Laurę Riker i wszyscy bezpiecznie weszli po schodach.
Marano była bardzo podekscytowana tym, co szykują dla niej przyjaciele, była bowiem przekonana, że przygotowali dla niej coś niesamowitego z okazji urodzin. Jednak nie okazywała zbytnio swojej ekscytacji, by niczego nie zapeszyć. Cieszyła się, że przyjaciele o niej pamiętali, o tym dniu i, że pomimo długiej rozłąki nadal byli gotowi świętować jej urodziny. Ciarki ją przeszły na samą myśl co mogli przygotować.
-Jesteśmy na miejscu - zaszczebiotała Rydel, a ekscytacja w jej głosie była ciężko skrywana.
-To co? Zaczynamy? - spytał Rocky z szerokim uśmiechem.
Riker zaczął wyliczać:
-3...2...1...
Najstarszy zdjął przepaskę brunetce.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli, a Laura spojrzała z uśmiechem przed siebie.
To co ujrzała przeszło jej oczekiwania. Niestety negatywnie. Kąciki jej ust powoli zaczęły opadać. Stali naprzeciwko starego nadmorskiego baru. Mały budyneczek zbudowany ze starych desek i słomy bił na odległość zużyciem. Kobieta nie oczekiwała wiele, ale po prostu miała nadzieję, że przyjaciele wymyślą coś bardziej atrakcyjnego. Dlatego spotkało ją rozczarowanie.
-Pamiętasz jak zawsze marzyłaś o urodzinach w starym stylu? - spytał Ell z szerokim uśmiechem.
Laura kiwnęła głową.
-Może wzięliśmy to bardzo do siebie, ale chyba właśnie o to chodziło, co? - upewniał się Rocky.
-Udała się niespodzianka? - Vanessa spytała.
Młodsza Marano uśmiechnęła się kiwając głową.
-Tak, tak. Zaskoczyliście mnie - wyznała.
Nie ma co się zamartwiać, zrobili to z serca i to jest najważniejsze, pomyślała Laura.
-A gdzie jest Ross? - spytała widząc, że tylko jego brakuje.
Wszyscy spojrzeli po sobie zaniepokojeni nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Nie ma go - odpowiedziała Vanessa uśmiechając się krzepiąco.
Brunetka kiwnęła głową.
-Rozumiem - odrzekła, ale skłamała. Nie rozumiała jak można było nie przyjść na urodziny swojego przyjaciela, nawet jak się było pokłóconym. Ona by nigdy tak nie zrobiła. Cokolwiek by się nie wydarzyło, zawsze byłaby gotowa świętować w takim szczególnym dniu.
-To co? Zaczynamy? - Lau spytała z uśmiechem będąc gotowa do zabawy, ale nagle Ell złapał ją za ramiona.
-Tak, ale nie tu - powiedział z lekkim uśmiechem.
Kobieta zmarszczyła brwi.
-Nie tu? To gdzie?
Wtem brunet odwrócił przyjaciółkę i wskazał jej panoramę przed sobą.
-Tam - odpowiedział zadowolony.
Laura otworzyła szeroko usta zaskoczona. Zupełnie nie spodziewała się zobaczyć tego, co przed nią stało w oddali. Była w ogromnym szoku. Spojrzała zaskoczona na przyjaciół, którzy uśmiechali się szeroko jak głupi do sera, i wskazała palcem przed siebie.
-Tak siostra, to dla Ciebie - odpowiedziała jej Van na niezadane pytanie.
Przed Marano znajdował się duży statek przycumowany do portu gotów na ogromną i niezapomnianą imprezę. Brunetka zaśmiała się czując przypływ ogromnego szczęścia.
-O matko, skąd Wy...
-Zaraz się dowiesz, chodźmy - odpowiedziała Rydel i szybko zaciągnęła przyjaciółkę w stronę statku, a reszta podążyła za nimi.
Prawdopodobnie dawno śmiałaby się z ich nieudolnych umiejętności wymyślania wiarygodnych historii, ale dobrze wiedziała co się szykuje. W końcu dziś są jej urodziny i raczej by o nich nie zapomnieli.
-My? W coś? Nigdy! - zaprotestował Rocky z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Ryland pokiwał głową zażenowany, nie rozumiał jak jego starszy brat mógł tak kiepsko coś ukrywać. Na twarzy bruneta zawsze było wszystko widać, ciężko mu było coś ukryć.
Dobrze, że Laura miała opaskę na oczach.
-Uważaj Lau, trzy schodki przed tobą - poinformowała troskliwie Rydel. Blondynka trzymała przyjaciółkę za jedno ramię, a Riker za drugie.
-Dobrze, że wy mnie prowadzicie, z wami czuję się bezpiecznie.
-Nie mów hop zanim nie skoczysz - powiedział Ell z szerokim uśmiechem, a Delly spojrzała na niego groźnie.
-Oj bez przesady, dobrze jej z nami.
-Właśnie - dodał Riker uśmiechając się do przyjaciela.
-Au! - syknęła Laura i zgięła się w pół.
-A nie mówiłem? - Ratliff zaśmiał się, gdy zobaczył, że brunetka wpadła na słup.
-Dzięki kochani - powiedziała Marano łapiąc się za kolano.
Ryland zaczął się głośno śmiać.
-Ty, co Ci jest? - spytał Rocky zaskoczony nagłym wybuchem brata.
-Głupawka chyba - zauważył Rocky.
-Spałem dwie godziny, proszę o wyrozumiałość - odpowiedział najmłodszy, a każdy kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Uwaga stopnie! - powiadomił Laurę Riker i wszyscy bezpiecznie weszli po schodach.
Marano była bardzo podekscytowana tym, co szykują dla niej przyjaciele, była bowiem przekonana, że przygotowali dla niej coś niesamowitego z okazji urodzin. Jednak nie okazywała zbytnio swojej ekscytacji, by niczego nie zapeszyć. Cieszyła się, że przyjaciele o niej pamiętali, o tym dniu i, że pomimo długiej rozłąki nadal byli gotowi świętować jej urodziny. Ciarki ją przeszły na samą myśl co mogli przygotować.
-Jesteśmy na miejscu - zaszczebiotała Rydel, a ekscytacja w jej głosie była ciężko skrywana.
-To co? Zaczynamy? - spytał Rocky z szerokim uśmiechem.
Riker zaczął wyliczać:
-3...2...1...
Najstarszy zdjął przepaskę brunetce.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli, a Laura spojrzała z uśmiechem przed siebie.
To co ujrzała przeszło jej oczekiwania. Niestety negatywnie. Kąciki jej ust powoli zaczęły opadać. Stali naprzeciwko starego nadmorskiego baru. Mały budyneczek zbudowany ze starych desek i słomy bił na odległość zużyciem. Kobieta nie oczekiwała wiele, ale po prostu miała nadzieję, że przyjaciele wymyślą coś bardziej atrakcyjnego. Dlatego spotkało ją rozczarowanie.
-Pamiętasz jak zawsze marzyłaś o urodzinach w starym stylu? - spytał Ell z szerokim uśmiechem.
Laura kiwnęła głową.
-Może wzięliśmy to bardzo do siebie, ale chyba właśnie o to chodziło, co? - upewniał się Rocky.
-Udała się niespodzianka? - Vanessa spytała.
Młodsza Marano uśmiechnęła się kiwając głową.
-Tak, tak. Zaskoczyliście mnie - wyznała.
Nie ma co się zamartwiać, zrobili to z serca i to jest najważniejsze, pomyślała Laura.
-A gdzie jest Ross? - spytała widząc, że tylko jego brakuje.
Wszyscy spojrzeli po sobie zaniepokojeni nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Nie ma go - odpowiedziała Vanessa uśmiechając się krzepiąco.
Brunetka kiwnęła głową.
-Rozumiem - odrzekła, ale skłamała. Nie rozumiała jak można było nie przyjść na urodziny swojego przyjaciela, nawet jak się było pokłóconym. Ona by nigdy tak nie zrobiła. Cokolwiek by się nie wydarzyło, zawsze byłaby gotowa świętować w takim szczególnym dniu.
-To co? Zaczynamy? - Lau spytała z uśmiechem będąc gotowa do zabawy, ale nagle Ell złapał ją za ramiona.
-Tak, ale nie tu - powiedział z lekkim uśmiechem.
Kobieta zmarszczyła brwi.
-Nie tu? To gdzie?
Wtem brunet odwrócił przyjaciółkę i wskazał jej panoramę przed sobą.
-Tam - odpowiedział zadowolony.
Laura otworzyła szeroko usta zaskoczona. Zupełnie nie spodziewała się zobaczyć tego, co przed nią stało w oddali. Była w ogromnym szoku. Spojrzała zaskoczona na przyjaciół, którzy uśmiechali się szeroko jak głupi do sera, i wskazała palcem przed siebie.
-Tak siostra, to dla Ciebie - odpowiedziała jej Van na niezadane pytanie.
Przed Marano znajdował się duży statek przycumowany do portu gotów na ogromną i niezapomnianą imprezę. Brunetka zaśmiała się czując przypływ ogromnego szczęścia.
-O matko, skąd Wy...
-Zaraz się dowiesz, chodźmy - odpowiedziała Rydel i szybko zaciągnęła przyjaciółkę w stronę statku, a reszta podążyła za nimi.
* * *
Przepięknie zdobione korytarze, różne zakamarki i sala
restauracyjna - to tylko parę rzeczy, a zarazem atrakcji, które Laura zdążyła
zauważyć będąc prowadzona przez swoich towarzyszy zbrodni. Zbrodni, bo czuje,
że coś dziś może nabroić, skoro są to jej urodziny, może poszaleć.
Gdy brunetka zerkała na wszystkie strony, widziała
przechodzących kelnerów z przekąskami i szampanami. Zmrużyła oczy zdziwiona, bo
po co jest ich aż tyle skoro jest tylko ona z paroma przyjaciółmi?
-To jest serce statku - powiedziała Vanessa rozpierając ręce
chcąc objąć całe ogromne pomieszczenie, do którego weszli - Tu jest bar i taki
jakby...
-Salon? Można tu po prostu usiąść i pogadać - mrugnął Rocky.
-A są tu też sypialnie. If you know what I mean - dodał Ell
patrząc na młodą Marano i Rikera, co sprawiło, że brunetka zarumieniła się
lekko zawstydzona.
-W skrócie, mamy nadzieję, że Ci się podoba i, że będziesz
się dobrze bawić - powiedział szczerze Ryland.
Laura spojrzała na nich wszystkich i uśmiechnęła się z
wdzięcznością.
-Kocham Was - wyznała im dziękując całym sercem za wszystko
co dla niej zrobili.
-My Ciebie też - odpowiedziała Rydel i przytuliła ją - A
teraz chodźmy!
-Gdzie?
Pytanie brunetki pozostało bez odpowiedzi, lecz ona sama się
nasunęła, gdy wyszli z pomieszczenia na główny pokład. Nagle Marano się
zatrzymała. Zaskoczona otworzyła lekko usta.
Przed sobą widziała gromadę swoich znajomych, starych
współpracowników, dawnych kolegów i koleżanki - po prostu bliskich. Jej oczy aż
zabłyszczały z zachwytu. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Nagle spomiędzy ludzi wyszedł Ross z dwoma kieliszkami
szampana, podszedł do niej i wręczył jej jednego.
-Wszystkiego najlepszego - powiedział i uśmiechnął się przy
tym potulnie.
Laura odwzajemniła gest powstrzymując łzy szczęścia. Wzięła
w dłoń kieliszek nie odrywając wzroku od blondyna. Patrzyli na siebie, a ich
kąciki ust nadal były uniesione do góry.
Nagle rozbrzmiała muzyka.
-Najlepszego kochanie - Riker podszedł i ucałował brunetkę w
policzek.
-Dziękuję - odpowiedziała szczerze.
-Zdrowie - powiedział Ross patrząc na dziewczynę i uniósł
lekko kieliszek w geście toastu.
Laura kiwnęła głową i zrobiła to samo co blondyn. Mrugnął do
niej i odszedł zostawiając parę razem. Starszy brat podążył wzrokiem za
młodszym, ale szybko ponownie skupił swoją uwagę na kobiecie.
-Zatańczymy? - szepnął jej do ucha, co sprawiło, że przeszły
jej ciarki.
-W porządku - odpowiedziała z lekkim uśmiechem i poszli w
stronę parkietu.
* * * * *
Popołudnie minęło błyskawicznie. Nikt nie zauważył, gdy
zaczęło się ściemniać. Światełka zawieszone na statku dawały mu magicznego
wyglądu. Jednak bardziej niepowtarzalny widok sprawiały odbijane światła w
wodzie oceanu. Zapierały dech w piersiach. Wieczór wydawał się być wprost
idealny. Świetna muzyka, atmosfera, pogoda i temperatura. Wszystko było tak,
jak tylko można było sobie wyobrazić.
Kelnerzy wirowali pomiędzy gośćmi, przyjaciele tańczyli jak
szaleni, zakochani patrzyli na siebie z taką namiętnością jakiej nigdy nie
znali, a Laura się tym wszystkim delektowała stojąc z kieliszkiem wina i
przyglądając się temu wszystkiemu.
Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Była szczęśliwa. Jeszcze
dwa miesiące temu bała się spojrzeć w oczy swoich przyjaciół, a teraz nie
potrafiła oderwać od nich wzroku.
Brakowało jej Toby'ego. Mimo że to był jej wieczór i jej
czas odpoczynku od rzeczywistości, to i tak pragnęła do niej wrócić. Otulić
synka do snu i pocałować na dobranoc. Czy to jest normalne? Zamiast się bawić,
zastanawia się jak się miewa jej syn. To jest chyba dowód na to, że jest stu
procentową matką.
Brunetka uśmiechnęła się pod nosem. Dawno nie widziała się z
Rikerem. Tak naprawdę mijali się przez całą imprezę. Powinno ją to niepokoić,
jednak nie czuła rozczarowania. Było jej dobrze. Może jednak powinna go
poszukać?
Laura ruszyła w kierunku baru i salonu, ponieważ na
parkiecie go nie było.
Przeciskała się między ludźmi, którzy zatrzymywali ją, by
jeszcze raz życzyć jej wszystkiego najlepszego. Uśmiechała się, dziękowała i
szła dalej. Rozglądała się na wszystkie strony dopóki go nie ujrzała.
Zatrzymała się i przyjrzała się uważniej. Siedział na kanapie i rozmawiał z
jakąś dziewczyną. Nie znała jej. Zmrużyła oczy. Śmiali się, zapewne żartowali.
Brunetka założyła kosmyk włosów za ucho. Patrzyła na nich jeszcze chwilę,
jednak szybko się odwróciła na pięcie wracając na główny pokład.
Teraz szła szybszym krokiem.
Idąc przed siebie zwinnie wymijała ludzi. Jednak nie
wszystkich.
Wpadła na kogoś.
-O matko. Przepraszam!
-Nic się nie stało - odpowiedział brunet.
Kobieta spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko.
-Nie sądziłam, że wpadnę akurat na ciebie.
-I do tego w moje ramiona - zauważył Drew i mrugnął do niej
powodując, że Laura zaśmiała się - Jak ci się podoba? Twoi przyjaciele są
szaleni, trzeba mieć nierówno pod sufitem, by to tak szybko zorganizować.
-Szybko? - spytała zaciekawiona, a brunet zorientował się,
że powiedział o słówko za dużo.
-Kłódka na buzie - uśmiechnął się chytrze dając jasno do
zrozumienia, że nic od niego nie wyciągnie.
-Dzięki. Nieważne w ile to zrobili, ważne jak to zrobili...
Jestem pewna, że to wszystko zorganizowały Rydel z Vanessą. Nie wiem kto inny
mógł na to wpaść - uśmiechnęła się lekko i rozejrzała po statku.
Było IDEALNIE.
Brunetka patrzyła przed siebie i rozkoszowała się tą chwilą.
Kiwała się delikatnie pod rytm muzyki. Mężczyzna to zauważył i chwycił ją za
dłoń.
Zanim Laura zdążyła cokolwiek powiedzieć, znajdowała się już
na parkiecie stojąc przed brunetem.
Drew drugą ręką złapał ją w pasie.
-Tylko daj mi prowadzić - poprosił, a Marano uśmiechnęła się
lekko i zaczęli tańczyć.
Brunet trzymał ją mocno, nie dając jej upaść czy się
zachwiać. Okręcał ją ostrożnie, by na nikogo nie wpadła. Prowadził ją w tańcu
jak nikt nigdy przedtem. Laurze zaparł dech w piersiach, gdy czuła jak wiruje.
Drew unosił ją i opuszczał z taką gracją oraz delikatnością, że nie potrafiła
uwierzyć, iż jest to w ogóle możliwe. Ludzie wokół nich zrobili im trochę
więcej miejsca, gdy zobaczyli, że zaczynają się dopiero rozkręcać.
Muzyka była w miarę szybka, jednak miała wolniejsze momenty,
co sprawiało, że świetnie się do tego tańczyło.
Po jakiejś chwili Laura przestała się tak spinać i sama
zaczęła wymyślać przeróżne pozy czy kroki. Nie musiała się martwić, że
cokolwiek zepsuje, bo brunet był tak doświadczony, że spontaniczny taniec był
dla niego łatwizną, która nie mogła się źle prezentować. Znajomi patrzyli na
nich jak tańczą i bawią się tym. Uśmiechy na ich twarzach radowały wszystkich
po kolei.
Nawet Rocky, Ryland i Ell oderwali się od jedzenia i
obserwowali przyjaciółkę.
-Są niesamowici - powiedział z podziwem najmłodszy.
-Kto? - spytał rozbawiony Riker podchodząc do chłopaków.
-Drew z twoją dziewczyną - odpowiedział Rocky i kiwnął głową
w stronę tańczących.
Najstarszy podążył za jego wzrokiem. Widząc Laurę tańczącą z
brunetem, od razu spochmurniał.
-Nie wściekaj się. Tylko tańczą - powiedział Ell widząc jego
minę.
-Nie wściekam się.
Marano w tym czasie wirowała. Dawno się tak nie bawiła. Nie
pamiętała kiedy ostatni raz tak tańczyła.
Wraz z ostatnią nutą muzyki, Drew mocno przyciągnął Laurę do
siebie, łapiąc ją w talii, w końcowej pozie. Oboje łapali oddechy patrząc się
na siebie. Wszyscy przyjaciele patrzyli na nich zachwyceni, głośno klaszcząc.
Brunetka odchyliła głowę do tyłu. Uśmiechnęła się szeroko ze szczęścia.
-Byłaś świetna - pochwalił ją Drew.
Kobieta spojrzała na niego i odsunęli się od siebie.
-Dziękuję - szepnęła rozpromieniona.
Muzyka grała dalej, więc nic dziwnego, że parkiet znowu
zaczął być pełen ludzi.
-Laura? - nagle obok pojawił się Riker. Dwie pary oczu
skierowały się w jego stronę - Co robisz?
-Widziałaś jak tańczyłam? - spytała podekscytowana nie
zwracając uwagi na spiętą twarz blondyna.
-Możemy porozmawiać?
Brunetka zrozumiała, że chłopak nie jest w humorze.
-Dobrze. Drew - spojrzała na bruneta - Dziękuję ci bardzo -
powiedziała i pocałowała go w policzek.
-Przyjemność po mojej stronie - wyszczerzył swoje ząbki.
Laura odeszła wraz z Lynchem i stanęli gdzieś z boku.
-Widziałeś? Wirowałam, a wręcz latałam! Od dawna nie czułam
się taka wolna!
-Cieszę się - odparł Riker bez żadnych emocji.
Brunetce od razu zszedł uśmiech z twarzy widząc minę
mężczyzny.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Czemu?
-Jesteś zły? O jeden taniec? Oszalałeś?
-Nie. Nie o taniec. O to jak się do niego kleiłaś i... i
wyginałaś!
-Tak się robi w tańcu!
-Jakoś ze mną tak nie robiłaś.
-Najwyraźniej nie potrafisz tańczyć.
Skrzyżowała ramiona rozzłoszczona. Blondyn zacisnął szczękę.
-Nie tylko w tańcu tak nie robisz.
Laura spojrzała na niego uważniej.
-O czym mówisz?
Riker patrzył na nią i bił się z myślami. Pokiwał lekko
głową.
-Nieważne. Zapomnij. Tańcz dalej - powiedział, machnął ręką
i odszedł.
Marano nadal stała. Patrzyła jak znika w tłumie. Miała
ochotę go udusić. Taki miała dobry humor, a on musiał robić jej scenę...
Właśnie, czego? Zazdrości? Nie wyglądało, żeby był zazdrosny. Było w tym coś...
dziwnego.
Zacisnęła pięści. Zdenerwowała się. Nie chciała się
irytować. Odwróciła się w stronę oceanu i oparła o barierkę. Wiatr rozwiewał
jej włosy, a morska bryza delikatnie muskała jej skórę.
-Ughhh. Uduszę go! - warknęła rozgniewana dając upust swoim
negatywnym emocjom.
-To może wpadnę później, bo nie chcę być twoją drugą ofiarą
- usłyszała rozbawiony głos za sobą.
Odwróciła się zaskoczona.
-Ewentualnie pierwszą. Jeszcze nie doszłam do rękoczynów -
uśmiechnęła się lekko.
Ross odwzajemnił jej gest.
-O proszę! Jednak stać cię na uśmiech!
-Czasem się uda.
-Zdecydowanie powinno częściej - powiedział, a Laura
doszukiwała się jakiegoś sarkazmu. Ale nie. Mówił szczerze - Co tu robisz?
Powinnaś się bawić. Skakać, śpiewać, tańczyć...
-Już sobie potańczyłam - wtrąciła niezadowolona.
-Widziałem, to co tam zaprezentowaliście było świetne! Oczu
nie mogłem oderwać! Poza tym nie wiedziałem, że potrafisz wyginać się jak
kocica - mrugnął, a Laura walnęła go w ramię rozbawiona - No co? Prawdę mówię,
daliście niesamowity pokaz.
-Naprawdę tak myślisz?
-Oczywiście - uśmiechnął się, a brunetka kiwnęła głową
zadowolona i rozejrzała się po statku.
-Nie mogę uwierzyć, że to się dzieję naprawdę. Te urodziny
to spełnienie moich marzeń. Jak na to wpadliście? - Marano spojrzała na
blondyna - Kto to wszystko ogarnął?
Ross patrzył na nią chwilę, by następnie wyjąć małą żółtą
parasolkę z kieszeni spodni. Podał ją kobiecie, która z konsternacją na twarzy
chwyciła ją w dłoń.
-Ale po co mi ona...? - spytała i spojrzała na Lyncha. I w
tym samym momencie przypomniała jej się ich wspólna rozmowa o marzeniach i jej
wymarzonych urodzinach. Otworzyła lekko usta zaskoczona - Zapamiętałeś...
On się tylko lekko uśmiechnął.
-Tyle lat... Nie zapomniałeś. I jeszcze ją zatrzymałeś -
zauważyła wyraźnie wzruszona.
-Nie mógłbym jej wyrzucić. Za wiele dobrych wspomnień.
Laura założyła kosmyk za ucho.
-Przepraszam - usłyszała nagle. Uniosła wzrok na blondyna -
Nie powinienem się zachowywać jak przez te parę dni, ani mówić tych okropnych
rzeczy. Byłem zły, że mi nie powiedziałaś o tobie i Rikerze te cztery lata
temu. I chyba cały czas trzymałem się tej złości zamiast popatrzeć na to z
innej strony - wyznał czekają na reakcję przyjaciółki.
Marano zacisnęła drżące usta. Tak bardzo potrzebowała
usłyszeć te słowa, pragnęła by znowu było jak dawniej, bez kłótni i żalu. To
był najlepszy prezent.
Laura dotknęła jego ramienia i uśmiechnęła się powstrzymując
łzy.
-Ja też przepraszam. Bardzo - dodała szeptem, jednak
mężczyzna to usłyszał i kiwnął głową nie ukrywając zadowolenia.
-Mam coś dla ciebie.
-Jeszcze? - spytała zaskoczona. Dzisiejsza rozmowa z
blondynem to ciąg niespodzianek.
-Odkąd się znamy dostajesz ode mnie na urodziny przywieszki
do bransoletki, którą dałem ci za pierwszym razem. Zauważyłem, że nadal ją
nosisz... - uśmiechnął się zachwycony, a Laura odruchowo ją złapała. To prawda,
nigdy jej nie zdejmuje - Przez ostatnie cztery lata nie miałem okazji
wręczyć ci prezentu urodzinowego, dlatego... - przerwał, wyciągnął pudełko i
otworzył je - Nadrabiam zaległości.
Brunetka rozszerzyła oczy zaskoczona. Nie spodziewała się
tego, nigdy by nawet o tym nie pomyślała. W pudełeczku znajdowały się 4
przywieszki: wieża Eiffla, nutka, jabłko i koniczynka. Wszystkie złote tak jak
bransoletka.
-W dniu twoich urodzin zawsze byliśmy z dala od siebie, w
innych miastach czy krajach. To, że nie rozmawialiśmy ze sobą nie powstrzymało
mnie od kupienia ci prezentu. Każda z nich jest z Paryża, San Francisco, Nowego
Jorku i Irlandii. Czekały na ciebie przez ten cały czas - powiedział, a Laurze
zaszkliły się oczy.
-Są piękne...
Ross ujął dłoń kobiety, na której znajdowała się biżuteria i
poprzypinał ozdoby. Gdy skończył, znajdowało się tam pięć przywieszek, wraz z
pierwszą - sercem, które dostała na swoje dziewiętnaste urodziny.
-Teraz jesteśmy na bieżąco - uśmiechnął się do niej.
-Dziękuję - szepnęła, a po jej policzkach spłynęły dwie łzy
szczęścia.
Ross podszedł do niej bliżej i objął ją opiekuńczo. Wtuliła
się w jego mocne ramiona.
-Nie wyjeżdżaj już nigdy - szepnął i ucałował ją w
głowę.
Zostaw komentarz ♥
I tak na ostatni dzisiejszy oddech.
Będę promować polskie piosenki, bo są dobre ♥
~In
Cudeńko:)
OdpowiedzUsuńJej jakie urocze! <3 Tyle czekania, ale się opłacało!!! Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńNareszcie.
Nadal nie przekonałam się do Laury i Rikera. I can't.
Cieszę się chociaż, że Ross i Lau pogodzili się.
Czekam na next ♡
Cudowny < 3
OdpowiedzUsuńCiesze się, że jesteś cię spowrotem :)
Nie spodziewałam się, że Laura będzie śnić o swoim własnym porwaniu :o Ross się postarał z tymi urodzinami dla Laury^^ wszystko było takie idealne i w ogóle :) Ten taniec Laury I Drewa był wow! (Pozytywnie ) Dziwne, że Riker nie wyglądał na zazdrosnego, a to znaczy, że nic Laura I Riker do siebie nie czują. Chyba zgadłam:D
To było słodkie ze strony Rossa, że kupował dla Lau zawieszki mimo tego, że jej nie było I zachował te parasolke^^ A na koniec Ross I Laura się pogodzili! I'm sooooo happy!!!!!!!
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Wasza Czekoladka ♥
Witajcie ponownie! :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że rozdział jest naprawdę fajny, ale dla mnie za mało Riker'a i Laury, w dodatku jeszcze ich pokłóciłyście! Ale wybaczę to Wam jakoś :P
Cieszy mnie wieść, że Ross i Laura pogodzili się- proszę tylko nie róbcie z nich pary. Błagam!!
Co do rozdziału, to trzeba było długo czekać, lecz rozumiem Was. Mimo to dałyście radę i wyszło w porządku ;)
Życzę weny, powodzenia na studnia, no i ogólnie wszystkiego naj!
Pozdrawiam
Ania xoxo
P.S. Zapomniałabym wspomnieć, że oczekuję szybkiego next'a :D
Cudowny rozdział!!! Czekam na next♡♡♡
OdpowiedzUsuńCudo....
OdpowiedzUsuńCiesze się, że wróciłyście!!!! Rozdział świetny jak zawsze, a końcówka najlepsza!!!
Nie karzcie nam dłużej czekać na kolejne rozdziały!!!
OMAJGASZ czekam na kolejny <3 Supi rozdział i cieszę się, że wreszcie wróciłyście :)
OdpowiedzUsuńNo nareeeszcie! :D
OdpowiedzUsuńTo aż nudne, że pod każdym rozdziałem można tylko pisać, jaki jest mega :D
Według mnie zdecydowanie mogłybyście, a nawet powinnyście zrobić z Rossa i Laury parę! Niby chciałam, by po tych swoich humorkach Ross trochę jakoś pocierpiał, a nie żeby mu to uszło na sucho, ale po takich ładnych przeprosinach zmiękło mi serce xd
Mam nadzieję, że jak Laura się rozstanie z Rikerem (a to chyba całkiem bliskie), to nie dlatego, bo on ją zdradzi - szkoda by było Laury, najpierw Ross tak się zachowywał, a potem on.
A taniec Laury z Drew wymiata! Według mnie on byłby idealnym kandydatem na takiego przyjaciela jak Ell.
Jeszcze raz Wam napiszę: dziewczyny jesteście niesamowite, a pomimo tak długiej przerwy, nie straciłyście tego czegoś, co sprawia, że Wasze prace się tak miło czyta. Gratulacje :D
Piękne, wzruszające, boskie, zabawne. Mogę wymieniać i wymieniać. Nie mogę doczekać się dalszych pomysłów na to opowiadanie. Ciesze się z waszego wielkiego powrotu. Mam nadzieje że tym razem zagościcie na dłużej.
OdpowiedzUsuńPozderki Tami
Suuuuper rozdział, ale szczerze myślałam, że to że te urodziny to zasługa Rossa wywrze większe wrażenie na Laurze. Co się dzieje z Rikerem??? Czyżby kończył się związek Rika i Lau??? Jak widać Laura wychwytywana!!! XD
OdpowiedzUsuńDobra to nie przeciągając MEEEEGA ROZDZIAŁ, czekam na next, ale proszę nie każcie mi znów tyle na niego czekać.
Jej, ale się cieszę, że wróciłyście !
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski. Trochę zabawny, trochę wzruszający i nostalgiczny. Taki, jaki powinien być.
Nie mogę się doczekać nexta
~ Alex
O matko nawet nie wiecie jak się cieszę, że wróciłyście!
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział po takiej długiej przerwie.
Ile bym dała, zeby ktoś zorganizował mi takie urodziny! Tacy przyjaciele to skarb! Aww Ross i Laura się pogodzili, podjarałam się tą sceną na maksa :D <3
Kocham kocham kocham i czekam na następny :*♥️
awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww
OdpowiedzUsuńRiker I will kill you
awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww
Raura
awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww
Będzie w najbliższym czasie jakiś nowy rozdział? Czy już całkiem porzuciłyście tego bloga? Nawet nie wiecie ile osób ucieszyło by się, gdybyście coś nowego napisały ;)
OdpowiedzUsuń