Jak wiecie... U nas prosto być nie może, dlatego za wszelkie komplikacje w tym rozdziale... NIE PRZEPRASZAMY <3
SPECJALNA DEDYKACJA DLA NASZEJ KOCHANEJ ANABELL - wejdź w końcu na tego kompa kochana <3 :D
*Narrator*
Szok. Zdziwienie. Ukłucie w sercu i jedno wielkie WTF?! Silne,
nieprzyjemne emocje targające dziewczyną sprawiły, że jej nogi
zawędrowały w znane i bezpieczne jej miejsce. Nie wiedziała kiedy znalazła się
pod domem przyjaciół. Zapukała mocno i długo do drzwi zniecierpliwiona
i przejęta widokiem miziających się bliskich jej osób. Nagle drzwi
otworzył Rocky.
-Co tak walisz? - spytał zdziwiony - Vanessa? Wszystko w porządku?
-Nie - odpowiedziała smutnym głosem i oparła głowę o ramię bruneta. Zdziwiony mężczyzna przytulił przyjaciółkę.
-Wejdź do środka - powiedział i obydwoje poszli do salonu. Van ciężko opadła na kanapę i zakryła twarz dłońmi.
-Co się stało? - spytał troskliwie i ukucnął przed kobietą.
-Poczułam ból w sercu.
-Nie rozumiem...
-Dopiero teraz zrozumiałam, że on nie jest mi obojętny...
-Ale kto?
-Riker...
-Co? - spytał zdziwiony. Vanessa odsłoniła twarz.
-To dziwne, prawda?
-Powiem, że takiego wyznania się nie spodziewałem.
-Ale wiesz co? Wiesz co jest najgorsze? - spytała i wstała z kanapy.
-Co?
-To, że się miziali!
-Ale kto?
-No Riker!
-Ale z kim?
-Z Laurą! - krzyknęła zdenerwowana.
-Co? - spytał zszokowany.
-Laura całowała się z Rikerem! I gdy tam weszłam to obiecuję ci, że szli
na całość! - powiedziała podniesionym głosem. Jej ciało, aż się trzęsło
z emocji.
-Oni co? - spytał nagle Ross schodząc ze schodów. Czarnowłosa i brunet
spojrzeli na blondyna zdziwieni. Kobieta otworzyła lekko usta.
-Myślałam, że jesteśmy sami w domu...
-A co? Wolałabyś, żebym się nie dowiedział? - spytał młodszy Lynch.
-Szczerze mówiąc za wiele nie myślałam w tym momencie...
-Czyli Riker i Lau nie mogli o sobie zapomnieć? - Rocky spytał jakby sam
siebie, jednak nie ściszył odpowiednio głosu. Ross i Van spojrzeli na
niego zdziwieni.
-Co?!
-Nic, nic.
-Gadaj - rozkazała groźnie Vanessa. Rocky spojrzał na nią z lekkim
przerażeniem w oczach. O nie! Co jak co, ale on lubił swoje życie!
-Nikomu o tym nie mówiłem...
-Chyba najwyższy czas - powiedział Ross i skrzyżował ramiona.
Brunet westchnął i zaczął przywracać wspomnieniami scenę, która miała miejsce cztery lata temu.
Rocky siedział sam w domu słuchając muzyki na słuchawkach i czytając
jakąś książkę. Po prostu odpoczywał ciesząc się samotnością i domem,
który miał tylko dla siebie. A przynajmniej tak myślał. Gdy playlista
dobiegła końca i w słuchawkach przestała brzmieć muzyka, brunet usłyszał
jakieś szepty i śmiechy na dole. Zmarszczył brwi, zdjął słuchawki i wstał z
łóżka cicho podchodząc do drzwi. Wyszedł z pokoju i zszedł trochę po
schodach kierując się w stronę głosów. Normalnie zszedłby do salonu,
gdyby nie usłyszał swojego brata i przyjaciółki.
-Riker, przestań - chichotała cicho Laura - Ktoś może być w domu.
-Nikogo nie ma - zapewnił blondyn i czule pocałował dziewczynę w usta.
Ona odwzajemniła gest z czystą przyjemnością czym zszokowała chowającego
się Rocky'ego.
-Skąd wiesz? - spytała odrywając się od niego i zakładając ręce na jego szyi.
-Bo pojechali do sklepu.
-To zaraz tu będą.
-Z meblami.
-No chyba, że tak - uśmiechnęła się i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach - Ale i tak muszę iść - szepnęła.
-Co? Dlaczego?
-Bo muszę poćwiczyć rolę.
-Możesz ją poćwiczyć ze mną - zaproponował z uśmiechem.
-Wybacz, Austin jest tylko jeden - odpowiedziała i odwzajemniła jego gest. Riker przewrócił oczami.
-Nie wiesz co tracisz - droczył się z nią.
-No nie wiem - odpowiedziała i pocałowała chłopaka delikatnie -
Zadzwonię później - powiedziała i wyszła z domu. Riker uśmiechnął się do
siebie i skierował się do kuchni.
A zszokowany Rocky oparł się o ścianę i westchnął.
"Czy oni...?"
Nawet nie mógł dokończyć swojej myśli. Nie był w stanie tego pojąć.
Laura i Riker? Nigdy nic nie mówili... Może to tylko chwilowe?
I z myślą, że para niedługo sama się ujawni, przemilczał scenę, którą
przed chwilą zobaczył. I obiecał sobie, że bez ich ogłoszenia nigdy nie
piśnie słowa na ten temat.
Gdy brunet skończył opowiadać całe zdarzenie, Vanessa i Ross mieli wymalowane oburzenie na twarzy.
-I akurat tego zdarzenia zdecydowałeś się nie wypaplać?! - spytała z niedowierzaniem.
-Kiedy to było? - zadał pytanie Ross.
-Nie wiem. Chyba jakiś miesiąc przed jej wyjazdem z miasta. Albo dwa
tygodnie. Coś w ten deseń - odpowiedział Rocky, a blondyn zmarszczył
brwi.
-Miesiąc? - spytał sam siebie jakby coś sobie przypominając.
I nagle drzwi do domu się otworzyły i do środka wszedł Riker, a za nim Laura.
-Siemka, Lau ma dzisiaj wolny wieczór, więc może gdzieś wyskoczymy? -
spytał najstarszy i spotkał się z groźnym spojrzeniem brata i Vanessy -
Yyy coś mnie ominęło?
-Chyba raczej nas coś ominęło - zauważyła sarkastycznie Van.
-Jakieś cztery lata - dodał Ross.
-O co chodzi? - spytała zdezorientowana Laura, a starsza siostra spojrzała na nią i uniosła wysoko brwi.
-Ooo widzę, że znalazłaś swoją bluzkę - powiedziała zdenerwowana, a
młodsza Marano zamknęła oczy w myślach mówiąc 'Shit'. Bowiem wiedziała
co to oznacza.
-To ty trzasnęłaś drzwiami? - upewnił się starszy blondyn.
-No wybaczcie, że wam przerwałam. Ale jakoś tak mnie to zatkało, że inaczej nie potrafiłam - odpowiedziała groźnie.
-Nieźle się ustawiliście - syknął Ross, a Rik i Lau spojrzeli na niego zdziwieni.
-Jaki masz znowu problem? - warknął starszy.
-Ja? Żaden. Prócz tego, że najbliższe mi osoby mnie i resztę okłamywały!
-Oszalałeś? Niby kiedy mieliśmy wam powiedzieć, że jesteśmy razem?!
-A jesteśmy? - spytała nagle Laura. Riker spojrzał na brunetkę zdziwiony.
-A nie jesteśmy?
-A możecie to zostawić na później? Nie mam ochoty wysłuchiwać waszych
rozmów o tym czy jesteście parą po tym jak was przed chwilą widziałam w
połowie rozebranych! - Van podniosła głos zniesmaczona.
-Dobra, nieważne. Nawet nie mieliśmy jak wam powiedzieć skoro dopiero teraz tak pomiędzy nami wyszło - wyznała Laura.
-Serio? A cztery lata temu też nie mieliście czasu nam powiedzieć?! - spytał wkurzony Ross.
-Co ty gadasz?! - wrzasnął Riker.
-Daj spokój, Rik! Rocky nam wszystko powiedział, więc już nie udawaj! - krzyknęła Vanessa.
Młodsza Marano spojrzała na bruneta.
-Co powiedziałeś?
-Że kiedyś widziałem was jak się całowaliście i tego typu sprawy... - odpowiedział zmieszany. Wolał się do tej kłótni nie mieszać.
-Wiedziałeś?! - spytała zszokowana brunetka.
-Tak! A wy co? Woleliście nas okłamywać niż nam o tym powiedzieć?! - wrzasnął Ross.
-Ile to trwało? - spytała Vanessa.
Laura spojrzała na siostrę.
-Nie wiem. Prawie miesiąc.
-Miesiąc? - spytała cicho i odwróciła się do nich łapiąc się za głowę - Jak mogliście tyle czasu to przed nami ukrywać? - spytała Van ze łzami w oczach - Przede mną Lau? Przed własną siostrą?
-Van...
-Przestań. Okłamałaś nas. Wy nas okłamaliście - powiedziała patrząc na Rikera.
-Jak mogłaś? - Ross spytał patrząc w oczy Laury. Brunetka zmarszczyła brwi.
-Czemu cię to tak obchodzi?!
-Bo jesteś moją przyjaciółką i...
-Właśnie! - przerwała mu ostro - Przyjaciółką.
-Od zawsze nią byłaś.
-Tak. Przyjaciółką. Nie byłam ci zobowiązana nic mówić - powiedziała szorstko.
-Ale mnie tak - syknęła Vanessa i wyszła z salonu do ogrodu przez taras. Siostra westchnęła z bezsilności.
-Van! - krzyknęła i za nią pobiegła.
W pokoju zostali tylko trzej bracia. Blondyni spojrzeli na siebie wrogim wzrokiem, co nie zapowiadało niczego dobrego.
-I śmiesz nazywać się moim bratem? - warknął nagle Ross.
-Jaki znowu masz problem?!
-Zawsze zabierasz mi to, co jest dla mnie ważne!
-Nie zabrałem ci przyjaciółki!
-Nie? A przedwczoraj to co?! - spytał podchodząc do niego o krok.
-Sam przestałeś się nią interesować już te cztery lata temu!
-I co?! Postanowiłeś ją pocieszyć?! - Ross zacisnął zęby - Wykorzystałeś
sytuację! - wrzasnął, a te słowa już kompletnie wyprowadziły Rikera z
równowagi.
-Niczego nie wykorzystałem! - krzyknął i pchnął brata tak mocno, że ten
zatoczył się do tyłu. Zdziwiony zachowaniem Ross także popchnął brata.
-Nie dotykaj mnie!
Riker z wściekłością złapał brata za koszulkę i przycisnął go do ściany w
taki sposób, że młodszy głucho huknął o nią plecami. Na jego twarzy
pojawił się grymas bólu, ale szybko zastąpiła to złość. Odepchnął od
siebie brata i przywalił mu w twarz. Riker oddał mu kopiąc go kolanem w
brzuch, co spowodowało tylko większą furię.
-Ogarnijcie się! - krzyknął Rocky i podbiegł do nich próbując ich
rozdzielić, ale sam za to oberwał w nos i zatoczył się do tyłu.
-Ona i tak jest moja! - warknął starszy dalej okładając brata.
-I co z tego? Ja i tak znam ją lepiej! To my się przyjaźnimy!
-Może kiedyś! Ale to już przeszłość! - syknął, a rozwścieczony Ross przewalił brata i zaczął go okładać pięściami.
Nagle drzwi do domu się otworzyły.
-Co się dzieje? - spytała przerażona Rydel patrząc na bijących się
blondynów i Rocky'ego, któremu leciała krew z nosa. Ell stał za
blondynką i dopiero po sekundzie zobaczył walczących przyjaciół.
-RIKER ZOSTAW GO! - wrzasnął, gdy zobaczył, że starszy leży na Rossie i go przydusza. Mocno zaciskał dłonie na jego szyi. Młodszy powoli robił się czerwony.
Do salonu wpadły przerażone siostry Marano.
-Co wy robicie?! PRZESTAŃCIE! - wrzasnęły i w tym momencie Ell wraz z Rockym chwycili Rikera i ściągnęli go z brata.
-Zwariowaliście?! - wrzasnął Ryland, który pojawił się przed chwilą w drzwiach.
Ross łapczywie złapał oddech i przekręcił się na podłodze. Rydel podbiegła do niego.
-Ross... Wszystko w porządku? - spytała wystraszona klęcząc obok niego. On nadal próbował tylko złapać oddech.
-Co w was wstąpiło?! - spytała Vanessa.
Riker trzymany przez Ella i Rocky'ego powoli się uspokajał. Gdy złość mu trochę minęła, zdał sobie sprawę co zrobił bratu.
-Ross? - wysapał i, będąc już spokojnym, podszedł do blondyna - Ja... Ja nie chcia... - powiedział dotykając jego ramienia.
-Zostaw mnie - wycedził i odepchnął jego dłoń ostrzegawczo. Ledwo co
wstał, spojrzał na niego i zacisnął zęby - Nie odzywaj się do mnie.
Nie chcę cię znać - syknął i z pogardą w oczach wyszedł na dwór złapać
więcej powietrza.
Wszyscy zamilkli i patrzyli na Rikera, którego twarz pokazywała złość, ale na samego siebie.
-Co tu się do jasnej cholery stało?! - spytała nagle Rydel, gdy
oprzytomniała. Wstała z klęczek i spojrzała po wszystkich wyczekująco.
-Niech ci Riker z Laurą wyjaśnią - syknęła Vanessa i wyszła z domu podążając za Rossem.
Ell, Rydel oraz Ryland spojrzeli na wspomnianą dwójkę.
-Riker coś ty zrobił Rossowi? - spytał w końcu Ratliff - Ty rozumiesz, że mogłeś mu zrobić krzywdę?!
-Obu nas poniosło - burknął blondyn.
-Co się z wami do cholery jasnej stało? - zapytała wkurzona Rydel - Gadaj!
-Dobra! Twój kochany młodszy braciszek ma problem z tym, że mnie i Laurę coś łączyło cztery lata temu. I to, że teraz znów połączyło. Wielki przyjaciel się znalazł - powiedział z pogardą.
-Zaraz, chwila... Jakie łączyło i znów połączyło? - zapytała zdezorientowana blondynka.
-Normalnie. Spotykaliśmy się miesiąc przed jej wyjazdem i teraz też
się spotykamy. Byłem u niej szafie jak przyszłaś, dlatego zostałaś wyrzucona z domu. No i jakoś tak wyszło, że jak wyszłaś to potem zajęliśmy
się sobą, ale Vanessa nas przyłapała.
-Zajęliście się sobą? - blondynka nie dowierzała.
-Och błagam cie, Rydel. Nie jesteśmy dziećmi - wtrąciła się Laura, która już nie miała siły na tłumaczenie wszystkim co się wokół nich dzieje.
-Ale wy... We dwoje? - odezwał się Ell.
-A co? Jakiś problem? - zapytał się Riker.
-Problem nie. Prędzej zdziwienie.
***
Nabuzowana Vanessa chodziła po okolicy kopiąc wszystko, co napotkała na
drodze. Była wściekła. Ale nie na Rikera i Laurę. Tylko na siebie, że
wcześniej nie zaczęła działać. Jednak fakt, że połączyło ich coś jeszcze cztery
lata temu, martwił ją. Bała się, że teraz nie będziesz miała u blondyna
żadnych szans. Jak on zakocha się w Laurze, a ona w nim to nie będzie w stanie
ich rozdzielić. To nie jest w jej stylu. Musi coś zrobić, żeby zobaczyć
jak silne jest uczucie między nimi. Tylko jak...
-Kopanie w niczym nie pomoże. Wierz mi - powiedział ktoś za nią.
Był to Ross z krwawiącą wargą i podbitym okiem.
-Chciałam się na czymś wyładować - stwierdziła zrezygnowana i usiadła na chodniku.
-Też jesteś wściekła? - zapytał siadając obok kobiety.
-To chyba mało powiedziane.
-Ja też. Mam ochotę go udusić. Coś mu zrobić.
-Czemu?
-Bo on nie jest dla niej! - podniósł głos, a czarnowłosa uniosła wysoko brwi - Wybacz, ostatnio za dużo we mnie złości... Ale to wszystko przez niego.
-Aż tak cię to wkurza? Fakt, że oni ten teges?
-Jak dla mnie oni mogą robić co chcą. Ale wkurza mnie fakt, że on wykorzystuje sytuacje. Nikt normalny się w nim
nie zakocha. On zawsze tak robił. I czerpie z tego korzyści.
-A co jeśli oni się naprawdę kochają?
-To nie jest śmieszne Van. A nawet jeśli to powinni nam powiedzieć.
Ciekawe jak oni by się czuli gdybyśmy np. my taki numer odwalili.
W tym momencie Vanessie zapaliła się lampka w głowie.
-No właśnie, można to łatwo sprawdzić... - powiedziała i pocałowała
blondyna. Był to krótki i delikatny pocałunek. Ross miał zszokowaną minę. Kobieta miała znowu go pocałować, ale blondyn powstrzymał ją odwracając głowę.
-Van to nie wypali. Jesteśmy dobrymi aktorami, ale ja bym nie potrafił tak udawać. Zresztą jesteś ode mnie starsza.
-Wybacz. Po prostu chcę to jakoś sprawdzić.
Nastąpiła między nimi chwila krępującego milczenia. Próbowali ochłonąć i zapomnieć o incydencie sprzed chwili.
-Może trzeba im to wyperswadować - zasugerował po pewnym czasie Ross i wstał wyciągając do niej rękę. Van uśmiechnęła się do niego i chwyciła rękę. Wstała i wraz z blondynem ruszyła z powrotem do domu Lynch'ów.
***
-Aż tak was to dziwi? - zapytała Laura i w tym momencie do domu weszli Van z Rossem.
-Dziwi to raczej mało powiedziane - powiedziała Van krzyżując swoje ramiona i stając naprzeciw Laury oraz Rikera.
-No tak, bo to normalnie taka sensacja jak przylot kosmitów na ziemię - zakpił najstarszy blondyn.
-Kosmici to przy tym nic. Oni przynajmniej nie wykorzystują sytuacji - warknął Ross odwracając wzrok z brata. Gdy przekręcił głowę, Riker jak i reszta mogli zauważyć na jego szyi mocne otarcia wskazujące na to, że atak starszego na młodszego mógł przynieść o wiele gorsze skutki niż te rany. Van dotknęła ramienia Rossa, aby go uspokoić i wesprzeć.
-Przyznam szczerze, że tego się nie spodziewałem - wyznał Ratliff.
-Ani ja... - dodał zszokowany Ryland.
-Cztery lata? - zaczęła Rydel marszcząc brwi - To ja wam wszystkim spowiadam się ze swoich uczuć, a ty okłamywałeś mnie przez tyle lat? Mogliście nam o tym powiedzieć!
-I co? Niby coś by to zmieniło? Skończyło by się tak samo jak teraz! - krzyknął Riker.
Wszyscy zastanowili się chwilę. Może faktycznie nic by to nie dało. I dlatego to ukrywali.
-Wcale nie - powiedziała w końcu Rydel.
-Inaczej byśmy to przyjęli - kiwnął głową Rocky.
-Wy może tak. Ale na pewno nie oni - Riker wskazał na brunetkę i blondyna - To oni mają problem z tym wszystkim.
-Tak mamy, a wiesz dlaczego? - Ross w końcu odezwał się do brata. Nie chciał tego, ale już nie wytrzymał - Bo nam na was zależy. Brat, przyjaciółka, siostra, przyjaciel - tym dla nas jesteście. A wy co? Okłamywaliście nas prze tyle czasu... - blondyn spojrzał na Laurę - Myślałem, że te cztery lata temu się przyjaźniliśmy i, że rozumieliśmy się jak nikt inny. Ja mówiłem ci wszystko, ale widzę, że z twojej strony nie mogłem liczyć na szczerość... - powiedział rozczarowany. Nie był zły tylko rozgoryczony, a to było jeszcze gorsze od furii. Ross spojrzał na brata - A ty? Niby chodzący przykład, a jak dochodzi do czegokolwiek to zachowujesz się jak palant! I myśleć, że chciałem być taki jak ty! - syknął z obrzydzeniem i wyszedł z salonu kierując się do kuchni.
Laura i Riker stali nieruchomo i nic nie mówili. Nie wiedzieli co powiedzieć.
-I w ten sposób pokazaliście jakie świetne jest z was rodzeństwo i jakimi jesteście przyjaciółmi dla swoich bliskich, którzy zapewne skoczyliby za wami w ogień. Gratuluję - powiedziała Vanessa i poszła szybko za Rossem, żeby z nim porozmawiać.
-Wiecie co? Może i jestem najmłodszy, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ja bym się tak szczeniacko nie zachował jak wy - wyznał Ryland i opadł ciężko na kanapę.
Rydel, Rocky i Ratliff patrzyli na Laurę oraz Rikera w milczeniu. Nie chcieli stawać po niczyjej stronie, ani po Rossa oraz Van, ani Lau i Rikera. Nie chcieli być zamieszani w tę kłótnię, która zaczęła się bez ich udziału. Co tu dodać? Temat zakończony. Spotykali się cztery lata temu przez prawie miesiąc. Wszyscy już to wiedzą. Spotykają się w chwili obecnej. Teraz to żadna tajemnica. Młodsza Marano westchnęła ciężko.
-To moja wina...
-Nie mów tak. Ochłoną i zobaczą, że niepotrzebnie się tak na nas rzucili - powiedział Riker i objął ją opiekuńczo ramieniem. Brunetka kiwnęła przecząco głową.
-Nie prawda. Mają powód się gniewać. Wszyscy mają. Powinniśmy im powiedzieć, ale ja tego nie chciałam. To moja wina. Mogłam tu nie wracać, mogłam zostać w miejscu, w którym bym nikogo nie skrzywdziła. Teraz są same pretensje i problemy. Byłoby lepiej, gdybym nie wróciła... - powiedziała z gulą w gardle, oderwała się od mężczyzny i z załzawionymi oczami wyminęła przyjaciół wychodząc z ich domu.
Riker natomiast poleciał do kuchni i wrzasnął do brata:
-Gratuluje Ci, sorry... WAM. Teraz ona żałuję, że w ogóle wróciła. Chciałem, żeby była szczęśliwa, a wy to spieprzyliście swoimi problemami.
-Bo ty nie jesteś dla niej! - krzyknął Ross.
-A może ty jesteś? Zostawiłeś ją. Olałeś. Potrzebowała kogoś kto ją wesprze i
kogoś kto sprawi, że poczuje się kochana. Potrafiłbyś jej to zapewnić?
Przyjaciółce? - zrobił nacisk na ostatnie słowo i wyszedł.
Ross tylko zacisnął mocno pięść. Vanessa to zauważyła i
szybko ujęła jego dłoń, aby go uspokoić.
-Nie słuchaj go. On nie ma racji, byłeś najlepszym przyjacielem dla Laury,
nie mogła sobie lepszego wymarzyć - powiedziała, a blondyn uśmiechnął
się lekko.
-Dzięki - powiedział cicho i rozluźnił dłonie.
-Pokaż... - szepnęła czarnowłosa patrząc na jego szyję. Zaczęła przypatrywać
się jego ranom - Trzeba je opatrzyć.
-To nie jest konieczne.
-Jest, masz otarcia, ale też startą skórę do krwi... - zauważyła patrząc na to
z niedowierzaniem.
-Najwyraźniej mocno mnie chwycił - powiedział blondyn, a Vanessa sięgnęła po pudełko z lekami i opatrunkami z jakiejś górnej szafki - Van...
-Ross, bez dyskusji - oznajmiła stanowczo i wzięła się do roboty. Rany otwarte
potraktowała wodą utlenioną, czym spowodowała, że blondyn syknął z bólu. Potem
zakryła je opatrunkiem, aby nie wdało się tam żadne zakażenie, a wszelkie otarcia
posmarowała maścią. W ciągu tego całego opatrywania, Ross patrzył na
przyjaciółkę i jej skupioną minę. Było mu miło, że w tej całej sytuacji ma
kogoś kto zgadza się z nim w 100% i jest po jego stronie.
-Jesteśmy w tym razem, tak? - spytał nagle, a kobieta spojrzała mu w oczy.
-Tak, okłamali nas i ja nie zamierzam łatwo im odpuścić. Szybko przebaczam, ale
złość nie zawsze szybko mija - wyznała, a Ross kiwnął głową.
-To dobrze. Cieszę się.
-Ja też, ale obiecaj mi jedno.
-Tak? - blondyn spojrzał na nią z zaciekawieniem.
-Nigdy się nie bij z Rikerem bez mojej obecności - powiedziała, a Ross uniósł
brwi zaskoczony.
-Dlaczego?
Vanessa uśmiechnęła się lekko.
-Bo chciałabym ci dopingować.
~ ♥~ ♥~
¡Hola!
Pobiłyśmy trochę Rikera, spodobał wam się ten fakt? xd Wiele się dzieje, dużo nowych rzeczy, z którymi nie jesteście oswojeni - ale moim zdaniem to dobrze, że wprowadzamy coś nowego, przynajmniej się nie zanudzicie tutaj ;)
Tylko proszę was, abyście nas nie opuszczali i nie obrażali (kieruję to głównie do tych, którzy wyrazili swoje oburzenie w poprzednich komentarzach xd) Będzie nam przykro jak nas opuścicie ;_; A powiem wam, że jakby co to dołożymy się do opłat wizyt u kardiologa czy psychologa ;)
Całuję was! ♥
~Inimitable
Aloha!
Z racji waszych gróźb. Pakuję się i wyjeżdżam więc nie wiemy kiedy będzie następny odcinek opka :D
Osobiście mogę powiedzieć, że jak sobie to wszytsko wyobraziłam to miałam gulę w gardle i rozdarte serce, ale cóż, takie życie.
In jak chcesz to się dokładaj, przede mną studia a ja nawet do pracy nie poszłam xd Tylko korzystam z najdłuższych wakacji ever <3
Wy też tęsknicie za Benem? Podobno robi furrorę :D
Całuski :*
~Niewi