Witajcie kochani!
Nie zlinczujcie mnie na wstępie. Nie piszę tego posta po to żeby się tłumaczyć z długiej nieobecności i ciszy. Chciałabym się dowiedzieć co tam u was? Było was tu mnóstwo, minęło trochę czasu więc zaczęłam się zastanawiać co porabiacie. Czy dalej macie fazę na Raurę, R5, A&A itd? Czy może jednak z tego "wyrośliście". Ja osobiście odniosłam wrażenie, że "era Raury" się skończyła, że niewiele osób już to jara, kręci. Jeśli to czytacie to napiszcie coś, cokolwiek. Tyle osób tutaj poznałam i czuję taką pustkę w sobie teraz - ahhhh te hormony...
Np. Patka Cher zniknęła tak nagle i nie mam z nią żadnego kontaktu. GG mi się zepsuło a tam też rozmawiałam z wieloma osobami :(
Niżej coś dla tych którzy chcą się dowiedzieć czegoś o opowiadaniu, jednak nie jest to główny powód dla którego piszę, naprawdę.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Otóż
.
.
.
.
.
Z racji tego, że w naszym przypadku faza na Raurę się skończyła i trudno o tym pisać bez tego "fanatyzmu" to postanowiłyśmy wraz z In tą historię przerobić. Ponieważ uważamy, że ta historia ma potencjał, jest inna i warto ją doprowadzić do finału.
Dałyśmy nowych bohaterów, i reaktywowałyśmy całą historię na wattpadzie, jeśli ktoś będzie miał ochotę tam wejść to śmiało. Może dopadnie nas nowy "fanatyzm" i mocno pociśniemy nową wersję. Tylko uprzedzam, że początek historii wyda wam się znajomy, w końcu to przerabiamy, jednak nie wszędzie da się pozmieniać imiona i jazda :) Oczywiście historia na razie nie jest zbyt popularna, jednak mam nadzieję, że w końcu promocja jaką staram się robić na TT (nowe konto) przyniesie jakiś skutek i komuś się to spodoba. Może będziecie mieli małe problemy z tm kogo daliśmy za kogo ale myślę, że szybko to rozgryziecie. Chociaż może zmieni nam się koncepcja :D
Jak ktoś chciałby ewentualnie zajrzeć to tu macie link:
https://www.wattpad.com/story/85744602-one-night-stand-secret-lily-collins-ashton-irwin
Ściskam Was mocno
Niewi :*
niedziela, 9 października 2016
poniedziałek, 9 listopada 2015
Rozdział 16
POWRÓT UMARŁYCH
★★★★★★★★★★★★★★★★
Aloha!
Co, gdzie, jak, kiedy, dlaczego? Wielki brat mózg i jego
kochanka wena, nagle pojawili się na horyzoncie, więc czemu nie skorzystać?
Szkoda tylko, że tak rzadko wpadają. Po wielu bólach w końcu udało się osiągnąć
to, co chciałyśmy, więc oto jest dzień, który dał nam... No wiadomo o co
chodzi. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest i mamy dla kogo pisać, oraz, że
będzie się Wam podobało.
Brawo My!!!
~ Niewi
¡Hola!
Wstałyśmy z grobu! Albo raczej z łóżek, odkopałyśmy się spod
ton książek (wybitne studentki!) i odkurzyłyśmy nasze myśli. ILE CZASU, ile?
Jak mogło do tego dojść, nie wiemy. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu został i,
że nie zostałyśmy tu same... Rozdział długi, wierzę, że was usatysfakcjonuje i
wybaczycie zwłokę.
Piszcie komentarze, dajcie znać, że Was nie wywiało!
~In ♥
Rodział dedykujemy silnej i wytrwałej Ann oraz
@niffmafia za wspólne oglądanie Singielki :P
*Narrator*
Przez ostatnie trzy dni wszyscy chodzili spięci i całkowicie
skupieni na zorganizowaniu urodzin dla Laury. Główną atrakcję obiecał ogarnąć
Ross, który, aby ją spełnić, musiał zobowiązać się do pewnej rzeczy, ale
niektóre sprawy wymagają poświęceń. Chociaż blondyn otwarcie nie przyznawał
się, że zależy mu, aby wszystko dobrze wypadło, to wszyscy to zauważyli. I
cieszyli się z szansy, że wszystko się w końcu ułoży. Standardowo w dzień
urodzin każdy udawał, że nie pamięta, jednak zachowanie Laury sugerowało, że i
ona zapomniała. Vanessa jakoś ubłagała siostrzeńca, żeby wręczył mamie laurkę
późnym wieczorem. Ona też miała odebrać malca i zawieźć go do państwa Lynchów,
którzy zgodnie stwierdzili, że z radością zajmą się tym słodkim aniołkiem. Za
to Ell miał zająć się dostarczeniem jubilatki na miejsce. Trzeba było wymyślić
dobry podstęp, żeby niczego się nie domyśliła. Poprosił ją, żeby poszła wraz z
nim na udawaną randkę, bo zdecydował się wyznać swoje uczucia Rydel, ale musi
przeprowadzić próbę, żeby się nie zbłaźnić. Nakazał jej ubrać się ładnie, ale
zarazem tak, żeby czuła się komfortowo i nie zmarzła w razie co. Brunetka
ostawiła na szarą tiulową spódnicę do kolana z białą bluzką, do tego perłowy
naszyjnik, skórzaną kurtkę i buty na grubym obcasie.
Ell punktualnie, o wpół do ósmej, zjawił się pod jej domem.
-Wyglądasz bardzo ładnie - powiedział uśmiechając się cwanie.
-Dziękuje. Chłopaki, wychodzę - krzyknęła brunetka w stronę domu i zamknęła drzwi na klucz.
Ell punktualnie, o wpół do ósmej, zjawił się pod jej domem.
-Wyglądasz bardzo ładnie - powiedział uśmiechając się cwanie.
-Dziękuje. Chłopaki, wychodzę - krzyknęła brunetka w stronę domu i zamknęła drzwi na klucz.
Ell popatrzył na nią dziwnie.
-No co? Tym leniom nie będzie się chciało zejść na dół, żeby drzwi zamknąć - powiedziała Laura.
-Hę? - jakże inteligentna odpowiedz bruneta sprawiła, że kobieta wybuchnęła śmiechem.
-No wczuwam się w rolę Rydel, przecież sam chciałeś zrobić próbną randkę.
-Nie przypuszczałem, że wczujesz się aż tak, widzę, że nawet próbowałaś dobrać odpowiedni strój - zaśmiał się dźgając Laurę w żebra.
-Wszystko dla ciebie - odpowiedziała dygając lekko.
-Czuję się zaszczycony, teraz jedźmy, bo wszystko przepadnie.
-A gdzie jedziemy?
-W miejsce, gdzie spełnią się twoje najskrytsze pragnienia i sny - odpowiedział siląc się na powagę.
-No to gazu! Już się nie mogę doczekać - odpowiedziała podekscytowana.
-Ja też - dodał cicho brunet.
W czasie 20-30 minutowej jazdy wielki uśmiech powoli znikał z twarzy brunetki. Powodem tego była okolica, która stawała się coraz brzydsza i ciemniejsza.
-Ell...?
-Tak?
-Jesteś pewien, że dobrze jedziemy?
-Oczywiście - odpowiedział mało przekonywującym głosem.
5 minut później jednak usłyszała:
-No dobra musiałem gdzieś źle skręcić. O, widzisz? Jest tam jakiś sklep. Wejdę i zapytam o drogę - powiedział i zatrzymał się na poboczu, włączając awaryjne światła. Następnie wysiadł, rozejrzał się w obie strony (bezpieczeństwo przede wszystkim) i przeszedł na drugą stronę ulicy. Laurze nie podobała się ta okolica. Obskurny sklep leżący prawie na odludziu w miejscu gdzie samochód przejeżdża raz na 2 godziny. Z niecierpliwością i napięciem wpatrywała się w drzwi lokalu. Minuta, dwie, trzy, osiem, dwanaście. A bruneta nie widać. Postanowiła wysiąść i pójść sprawdzić co się dzieje. Okrążyła samochód i już miała wejść na jezdnie, kiedy nagle oślepiły ją światła, a przed nią zatrzymał się czarny SUV, z którego wyskoczyły dwie postacie zarzucające jej coś na głowę i wciągające do samochodu, który ruszył z piskiem opon. Na nic zdały się krzyki i wierzganie nogami, została brutalnie unieruchomiona. Nagle samochód gwałtownie zahamował, czego skutkiem było bolesne spotkanie z podłożem i utrata świadomości...
-No co? Tym leniom nie będzie się chciało zejść na dół, żeby drzwi zamknąć - powiedziała Laura.
-Hę? - jakże inteligentna odpowiedz bruneta sprawiła, że kobieta wybuchnęła śmiechem.
-No wczuwam się w rolę Rydel, przecież sam chciałeś zrobić próbną randkę.
-Nie przypuszczałem, że wczujesz się aż tak, widzę, że nawet próbowałaś dobrać odpowiedni strój - zaśmiał się dźgając Laurę w żebra.
-Wszystko dla ciebie - odpowiedziała dygając lekko.
-Czuję się zaszczycony, teraz jedźmy, bo wszystko przepadnie.
-A gdzie jedziemy?
-W miejsce, gdzie spełnią się twoje najskrytsze pragnienia i sny - odpowiedział siląc się na powagę.
-No to gazu! Już się nie mogę doczekać - odpowiedziała podekscytowana.
-Ja też - dodał cicho brunet.
W czasie 20-30 minutowej jazdy wielki uśmiech powoli znikał z twarzy brunetki. Powodem tego była okolica, która stawała się coraz brzydsza i ciemniejsza.
-Ell...?
-Tak?
-Jesteś pewien, że dobrze jedziemy?
-Oczywiście - odpowiedział mało przekonywującym głosem.
5 minut później jednak usłyszała:
-No dobra musiałem gdzieś źle skręcić. O, widzisz? Jest tam jakiś sklep. Wejdę i zapytam o drogę - powiedział i zatrzymał się na poboczu, włączając awaryjne światła. Następnie wysiadł, rozejrzał się w obie strony (bezpieczeństwo przede wszystkim) i przeszedł na drugą stronę ulicy. Laurze nie podobała się ta okolica. Obskurny sklep leżący prawie na odludziu w miejscu gdzie samochód przejeżdża raz na 2 godziny. Z niecierpliwością i napięciem wpatrywała się w drzwi lokalu. Minuta, dwie, trzy, osiem, dwanaście. A bruneta nie widać. Postanowiła wysiąść i pójść sprawdzić co się dzieje. Okrążyła samochód i już miała wejść na jezdnie, kiedy nagle oślepiły ją światła, a przed nią zatrzymał się czarny SUV, z którego wyskoczyły dwie postacie zarzucające jej coś na głowę i wciągające do samochodu, który ruszył z piskiem opon. Na nic zdały się krzyki i wierzganie nogami, została brutalnie unieruchomiona. Nagle samochód gwałtownie zahamował, czego skutkiem było bolesne spotkanie z podłożem i utrata świadomości...
-Laura...
Słyszała swoje imię jakby z oddali.
-Laura
Coraz wyraźniej i głośniej.
-Laura!!!
Wrzasnął jej ktoś do ucha i potrząsnął. Otworzyła oczy, ale
nic nie zobaczyła, tylko ciemność.
-Co wy mi zrobiliście do cholery?! Oślepłam! Jak was dorwe
to wam nogi z dupy powyrywam wy pieprzeni porywacze! - brunetka zaczęła się
wydzierać i machać na oślep rękami.
-Laura, uspokój się wariatko - powiedział Ell łapiąc ją za
nadgarstki.
-Ell... Ty w tym siedzisz!? Jak mogłeś mnie zdradzić i
porwać!
-Uspokój się! Nikt cię nie porwał, jesteśmy już na miejscu -
próbował wyjaśnić na spokojnie.
-Taaak. To dlaczego nic nie widzę? I gdzie my w ogóle
jesteśmy? Ostatnie co pamiętam to sklep.
-Jaki sklep? Zasnęłaś, kiedy wyjechaliśmy z miasta. Nie wiem
jakie suplementy diety bierzesz, ale lepiej zmniejsz dawkę, bo ci się jakieś
bzdury śnią. A nic nie widzisz, bo masz opaskę na oczach. Przecież to
niespodzianka i musi wszystko wyjść idealnie.
-Ooo... Okej - odpowiedziała trochę zmieszana - Ciekawe
tylko co zrobisz jak ci Rydel nie zaśnie w samochodzie.
-Mam swoje sposoby - odpowiedział cwanie - A teraz rusz
swoje cztery litery, nie mamy całego dnia.
-Jestem absolutnie przekonana, że do Delly nie będziesz się
tak odzywać - zauważyła i pokazała mu język, ale dała się wyciągnąć brunetowi z
samochodu.
Szli chwilę w ciszy, ale Laurze zaczęło się nudzić.
-Daleko jeszcze?
-Yhym?
-To czemu nie podjechaliśmy dalej samochodem?
-Bo jest zakaz wjazdu...
-No to trzeba było wziąć hulajnogę byłoby szybciej -
usłyszała parsknięcie z lewej strony, ale przecież Ell szedł po jej
prawej.
-Ell...
-No...
-Kto jeszcze z nami tu jest?
-Eee... Nikt, przecież jesteśmy sami.
Nie odpowiedziała, tylko przeszła jeszcze kawałek,
zatrzymała się nagle i machnęła ręką w lewą stronę. Poczuła, że ktoś na nią
wpada i trafiła w czyjąś twarz.
-Ała!
-Ha! Wiedziałam, że ktoś tu jeszcze jest. Odwróciła się i
zaczęła badać rękami osobę, która nią nią wpadła. Hmmm wyższa od niej, długie
włosy i jakieś dwa wypuklenia z przodu. "O matko!" krzyknęła w
myślach i zabrała ręce.
-Dzięki Lau, zawsze marzyłam, żeby moja własna siostra
macała mnie po cyckach - powiedziała zażenowana Vanessa, przy akompaniamencie
pięciu różnych śmiechów.
-Przynajmniej tobie nie wsadziła palca w oko - zajęczał
Rocky
-Aż szkoda, że tego nie nagrałem - śmiał się dalej Ryland.
-Oj wybaczcie, próbuje się tylko dowiedzieć co się tu
wyprawia. Możecie mi już zdjąć tą opaskę?
-Nie!!! - krzyknęli chórem
-Zepsujesz niespodziankę kochanie - powiedział Riker i
pocałował ją w policzek.
-Dobra ferajna idziemy dalej - zarządziła Rydel.
-Zaraz zaraz, chwila. Van skoro ty tu jestes to gdzie jest
Toby?! - zagrzmiała brunetKa - powierzyłam ci w opiekę syna, a ty gdzieś go
zostawiłaś!
-Zluzuj majty, siostra. Zawiozłam go do Stormie i Marka,
byli zachwyceni - odpowiedziała jakby nigdy nic.
-Jak zadzwonię to uwierzę - odfuknęła obrażona.
Po kolejnych pięciu minutach marszu w ciszy brunetce znów
się zaczęło nudzić, a może się bała że do tymczasowej ślepoty dołączy
też strata słuchu.
-Nie mogę uwierzyć, że próbujecie mnie w coś wrobić - Laura
powiedziała z niedowierzaniem.
Prawdopodobnie dawno śmiałaby się z ich nieudolnych umiejętności wymyślania wiarygodnych historii, ale dobrze wiedziała co się szykuje. W końcu dziś są jej urodziny i raczej by o nich nie zapomnieli.
-My? W coś? Nigdy! - zaprotestował Rocky z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Ryland pokiwał głową zażenowany, nie rozumiał jak jego starszy brat mógł tak kiepsko coś ukrywać. Na twarzy bruneta zawsze było wszystko widać, ciężko mu było coś ukryć.
Dobrze, że Laura miała opaskę na oczach.
-Uważaj Lau, trzy schodki przed tobą - poinformowała troskliwie Rydel. Blondynka trzymała przyjaciółkę za jedno ramię, a Riker za drugie.
-Dobrze, że wy mnie prowadzicie, z wami czuję się bezpiecznie.
-Nie mów hop zanim nie skoczysz - powiedział Ell z szerokim uśmiechem, a Delly spojrzała na niego groźnie.
-Oj bez przesady, dobrze jej z nami.
-Właśnie - dodał Riker uśmiechając się do przyjaciela.
-Au! - syknęła Laura i zgięła się w pół.
-A nie mówiłem? - Ratliff zaśmiał się, gdy zobaczył, że brunetka wpadła na słup.
-Dzięki kochani - powiedziała Marano łapiąc się za kolano.
Ryland zaczął się głośno śmiać.
-Ty, co Ci jest? - spytał Rocky zaskoczony nagłym wybuchem brata.
-Głupawka chyba - zauważył Rocky.
-Spałem dwie godziny, proszę o wyrozumiałość - odpowiedział najmłodszy, a każdy kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Uwaga stopnie! - powiadomił Laurę Riker i wszyscy bezpiecznie weszli po schodach.
Marano była bardzo podekscytowana tym, co szykują dla niej przyjaciele, była bowiem przekonana, że przygotowali dla niej coś niesamowitego z okazji urodzin. Jednak nie okazywała zbytnio swojej ekscytacji, by niczego nie zapeszyć. Cieszyła się, że przyjaciele o niej pamiętali, o tym dniu i, że pomimo długiej rozłąki nadal byli gotowi świętować jej urodziny. Ciarki ją przeszły na samą myśl co mogli przygotować.
-Jesteśmy na miejscu - zaszczebiotała Rydel, a ekscytacja w jej głosie była ciężko skrywana.
-To co? Zaczynamy? - spytał Rocky z szerokim uśmiechem.
Riker zaczął wyliczać:
-3...2...1...
Najstarszy zdjął przepaskę brunetce.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli, a Laura spojrzała z uśmiechem przed siebie.
To co ujrzała przeszło jej oczekiwania. Niestety negatywnie. Kąciki jej ust powoli zaczęły opadać. Stali naprzeciwko starego nadmorskiego baru. Mały budyneczek zbudowany ze starych desek i słomy bił na odległość zużyciem. Kobieta nie oczekiwała wiele, ale po prostu miała nadzieję, że przyjaciele wymyślą coś bardziej atrakcyjnego. Dlatego spotkało ją rozczarowanie.
-Pamiętasz jak zawsze marzyłaś o urodzinach w starym stylu? - spytał Ell z szerokim uśmiechem.
Laura kiwnęła głową.
-Może wzięliśmy to bardzo do siebie, ale chyba właśnie o to chodziło, co? - upewniał się Rocky.
-Udała się niespodzianka? - Vanessa spytała.
Młodsza Marano uśmiechnęła się kiwając głową.
-Tak, tak. Zaskoczyliście mnie - wyznała.
Nie ma co się zamartwiać, zrobili to z serca i to jest najważniejsze, pomyślała Laura.
-A gdzie jest Ross? - spytała widząc, że tylko jego brakuje.
Wszyscy spojrzeli po sobie zaniepokojeni nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Nie ma go - odpowiedziała Vanessa uśmiechając się krzepiąco.
Brunetka kiwnęła głową.
-Rozumiem - odrzekła, ale skłamała. Nie rozumiała jak można było nie przyjść na urodziny swojego przyjaciela, nawet jak się było pokłóconym. Ona by nigdy tak nie zrobiła. Cokolwiek by się nie wydarzyło, zawsze byłaby gotowa świętować w takim szczególnym dniu.
-To co? Zaczynamy? - Lau spytała z uśmiechem będąc gotowa do zabawy, ale nagle Ell złapał ją za ramiona.
-Tak, ale nie tu - powiedział z lekkim uśmiechem.
Kobieta zmarszczyła brwi.
-Nie tu? To gdzie?
Wtem brunet odwrócił przyjaciółkę i wskazał jej panoramę przed sobą.
-Tam - odpowiedział zadowolony.
Laura otworzyła szeroko usta zaskoczona. Zupełnie nie spodziewała się zobaczyć tego, co przed nią stało w oddali. Była w ogromnym szoku. Spojrzała zaskoczona na przyjaciół, którzy uśmiechali się szeroko jak głupi do sera, i wskazała palcem przed siebie.
-Tak siostra, to dla Ciebie - odpowiedziała jej Van na niezadane pytanie.
Przed Marano znajdował się duży statek przycumowany do portu gotów na ogromną i niezapomnianą imprezę. Brunetka zaśmiała się czując przypływ ogromnego szczęścia.
-O matko, skąd Wy...
-Zaraz się dowiesz, chodźmy - odpowiedziała Rydel i szybko zaciągnęła przyjaciółkę w stronę statku, a reszta podążyła za nimi.
Prawdopodobnie dawno śmiałaby się z ich nieudolnych umiejętności wymyślania wiarygodnych historii, ale dobrze wiedziała co się szykuje. W końcu dziś są jej urodziny i raczej by o nich nie zapomnieli.
-My? W coś? Nigdy! - zaprotestował Rocky z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Ryland pokiwał głową zażenowany, nie rozumiał jak jego starszy brat mógł tak kiepsko coś ukrywać. Na twarzy bruneta zawsze było wszystko widać, ciężko mu było coś ukryć.
Dobrze, że Laura miała opaskę na oczach.
-Uważaj Lau, trzy schodki przed tobą - poinformowała troskliwie Rydel. Blondynka trzymała przyjaciółkę za jedno ramię, a Riker za drugie.
-Dobrze, że wy mnie prowadzicie, z wami czuję się bezpiecznie.
-Nie mów hop zanim nie skoczysz - powiedział Ell z szerokim uśmiechem, a Delly spojrzała na niego groźnie.
-Oj bez przesady, dobrze jej z nami.
-Właśnie - dodał Riker uśmiechając się do przyjaciela.
-Au! - syknęła Laura i zgięła się w pół.
-A nie mówiłem? - Ratliff zaśmiał się, gdy zobaczył, że brunetka wpadła na słup.
-Dzięki kochani - powiedziała Marano łapiąc się za kolano.
Ryland zaczął się głośno śmiać.
-Ty, co Ci jest? - spytał Rocky zaskoczony nagłym wybuchem brata.
-Głupawka chyba - zauważył Rocky.
-Spałem dwie godziny, proszę o wyrozumiałość - odpowiedział najmłodszy, a każdy kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Uwaga stopnie! - powiadomił Laurę Riker i wszyscy bezpiecznie weszli po schodach.
Marano była bardzo podekscytowana tym, co szykują dla niej przyjaciele, była bowiem przekonana, że przygotowali dla niej coś niesamowitego z okazji urodzin. Jednak nie okazywała zbytnio swojej ekscytacji, by niczego nie zapeszyć. Cieszyła się, że przyjaciele o niej pamiętali, o tym dniu i, że pomimo długiej rozłąki nadal byli gotowi świętować jej urodziny. Ciarki ją przeszły na samą myśl co mogli przygotować.
-Jesteśmy na miejscu - zaszczebiotała Rydel, a ekscytacja w jej głosie była ciężko skrywana.
-To co? Zaczynamy? - spytał Rocky z szerokim uśmiechem.
Riker zaczął wyliczać:
-3...2...1...
Najstarszy zdjął przepaskę brunetce.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyknęli, a Laura spojrzała z uśmiechem przed siebie.
To co ujrzała przeszło jej oczekiwania. Niestety negatywnie. Kąciki jej ust powoli zaczęły opadać. Stali naprzeciwko starego nadmorskiego baru. Mały budyneczek zbudowany ze starych desek i słomy bił na odległość zużyciem. Kobieta nie oczekiwała wiele, ale po prostu miała nadzieję, że przyjaciele wymyślą coś bardziej atrakcyjnego. Dlatego spotkało ją rozczarowanie.
-Pamiętasz jak zawsze marzyłaś o urodzinach w starym stylu? - spytał Ell z szerokim uśmiechem.
Laura kiwnęła głową.
-Może wzięliśmy to bardzo do siebie, ale chyba właśnie o to chodziło, co? - upewniał się Rocky.
-Udała się niespodzianka? - Vanessa spytała.
Młodsza Marano uśmiechnęła się kiwając głową.
-Tak, tak. Zaskoczyliście mnie - wyznała.
Nie ma co się zamartwiać, zrobili to z serca i to jest najważniejsze, pomyślała Laura.
-A gdzie jest Ross? - spytała widząc, że tylko jego brakuje.
Wszyscy spojrzeli po sobie zaniepokojeni nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Nie ma go - odpowiedziała Vanessa uśmiechając się krzepiąco.
Brunetka kiwnęła głową.
-Rozumiem - odrzekła, ale skłamała. Nie rozumiała jak można było nie przyjść na urodziny swojego przyjaciela, nawet jak się było pokłóconym. Ona by nigdy tak nie zrobiła. Cokolwiek by się nie wydarzyło, zawsze byłaby gotowa świętować w takim szczególnym dniu.
-To co? Zaczynamy? - Lau spytała z uśmiechem będąc gotowa do zabawy, ale nagle Ell złapał ją za ramiona.
-Tak, ale nie tu - powiedział z lekkim uśmiechem.
Kobieta zmarszczyła brwi.
-Nie tu? To gdzie?
Wtem brunet odwrócił przyjaciółkę i wskazał jej panoramę przed sobą.
-Tam - odpowiedział zadowolony.
Laura otworzyła szeroko usta zaskoczona. Zupełnie nie spodziewała się zobaczyć tego, co przed nią stało w oddali. Była w ogromnym szoku. Spojrzała zaskoczona na przyjaciół, którzy uśmiechali się szeroko jak głupi do sera, i wskazała palcem przed siebie.
-Tak siostra, to dla Ciebie - odpowiedziała jej Van na niezadane pytanie.
Przed Marano znajdował się duży statek przycumowany do portu gotów na ogromną i niezapomnianą imprezę. Brunetka zaśmiała się czując przypływ ogromnego szczęścia.
-O matko, skąd Wy...
-Zaraz się dowiesz, chodźmy - odpowiedziała Rydel i szybko zaciągnęła przyjaciółkę w stronę statku, a reszta podążyła za nimi.
* * *
Przepięknie zdobione korytarze, różne zakamarki i sala
restauracyjna - to tylko parę rzeczy, a zarazem atrakcji, które Laura zdążyła
zauważyć będąc prowadzona przez swoich towarzyszy zbrodni. Zbrodni, bo czuje,
że coś dziś może nabroić, skoro są to jej urodziny, może poszaleć.
Gdy brunetka zerkała na wszystkie strony, widziała
przechodzących kelnerów z przekąskami i szampanami. Zmrużyła oczy zdziwiona, bo
po co jest ich aż tyle skoro jest tylko ona z paroma przyjaciółmi?
-To jest serce statku - powiedziała Vanessa rozpierając ręce
chcąc objąć całe ogromne pomieszczenie, do którego weszli - Tu jest bar i taki
jakby...
-Salon? Można tu po prostu usiąść i pogadać - mrugnął Rocky.
-A są tu też sypialnie. If you know what I mean - dodał Ell
patrząc na młodą Marano i Rikera, co sprawiło, że brunetka zarumieniła się
lekko zawstydzona.
-W skrócie, mamy nadzieję, że Ci się podoba i, że będziesz
się dobrze bawić - powiedział szczerze Ryland.
Laura spojrzała na nich wszystkich i uśmiechnęła się z
wdzięcznością.
-Kocham Was - wyznała im dziękując całym sercem za wszystko
co dla niej zrobili.
-My Ciebie też - odpowiedziała Rydel i przytuliła ją - A
teraz chodźmy!
-Gdzie?
Pytanie brunetki pozostało bez odpowiedzi, lecz ona sama się
nasunęła, gdy wyszli z pomieszczenia na główny pokład. Nagle Marano się
zatrzymała. Zaskoczona otworzyła lekko usta.
Przed sobą widziała gromadę swoich znajomych, starych
współpracowników, dawnych kolegów i koleżanki - po prostu bliskich. Jej oczy aż
zabłyszczały z zachwytu. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
Nagle spomiędzy ludzi wyszedł Ross z dwoma kieliszkami
szampana, podszedł do niej i wręczył jej jednego.
-Wszystkiego najlepszego - powiedział i uśmiechnął się przy
tym potulnie.
Laura odwzajemniła gest powstrzymując łzy szczęścia. Wzięła
w dłoń kieliszek nie odrywając wzroku od blondyna. Patrzyli na siebie, a ich
kąciki ust nadal były uniesione do góry.
Nagle rozbrzmiała muzyka.
-Najlepszego kochanie - Riker podszedł i ucałował brunetkę w
policzek.
-Dziękuję - odpowiedziała szczerze.
-Zdrowie - powiedział Ross patrząc na dziewczynę i uniósł
lekko kieliszek w geście toastu.
Laura kiwnęła głową i zrobiła to samo co blondyn. Mrugnął do
niej i odszedł zostawiając parę razem. Starszy brat podążył wzrokiem za
młodszym, ale szybko ponownie skupił swoją uwagę na kobiecie.
-Zatańczymy? - szepnął jej do ucha, co sprawiło, że przeszły
jej ciarki.
-W porządku - odpowiedziała z lekkim uśmiechem i poszli w
stronę parkietu.
* * * * *
Popołudnie minęło błyskawicznie. Nikt nie zauważył, gdy
zaczęło się ściemniać. Światełka zawieszone na statku dawały mu magicznego
wyglądu. Jednak bardziej niepowtarzalny widok sprawiały odbijane światła w
wodzie oceanu. Zapierały dech w piersiach. Wieczór wydawał się być wprost
idealny. Świetna muzyka, atmosfera, pogoda i temperatura. Wszystko było tak,
jak tylko można było sobie wyobrazić.
Kelnerzy wirowali pomiędzy gośćmi, przyjaciele tańczyli jak
szaleni, zakochani patrzyli na siebie z taką namiętnością jakiej nigdy nie
znali, a Laura się tym wszystkim delektowała stojąc z kieliszkiem wina i
przyglądając się temu wszystkiemu.
Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Była szczęśliwa. Jeszcze
dwa miesiące temu bała się spojrzeć w oczy swoich przyjaciół, a teraz nie
potrafiła oderwać od nich wzroku.
Brakowało jej Toby'ego. Mimo że to był jej wieczór i jej
czas odpoczynku od rzeczywistości, to i tak pragnęła do niej wrócić. Otulić
synka do snu i pocałować na dobranoc. Czy to jest normalne? Zamiast się bawić,
zastanawia się jak się miewa jej syn. To jest chyba dowód na to, że jest stu
procentową matką.
Brunetka uśmiechnęła się pod nosem. Dawno nie widziała się z
Rikerem. Tak naprawdę mijali się przez całą imprezę. Powinno ją to niepokoić,
jednak nie czuła rozczarowania. Było jej dobrze. Może jednak powinna go
poszukać?
Laura ruszyła w kierunku baru i salonu, ponieważ na
parkiecie go nie było.
Przeciskała się między ludźmi, którzy zatrzymywali ją, by
jeszcze raz życzyć jej wszystkiego najlepszego. Uśmiechała się, dziękowała i
szła dalej. Rozglądała się na wszystkie strony dopóki go nie ujrzała.
Zatrzymała się i przyjrzała się uważniej. Siedział na kanapie i rozmawiał z
jakąś dziewczyną. Nie znała jej. Zmrużyła oczy. Śmiali się, zapewne żartowali.
Brunetka założyła kosmyk włosów za ucho. Patrzyła na nich jeszcze chwilę,
jednak szybko się odwróciła na pięcie wracając na główny pokład.
Teraz szła szybszym krokiem.
Idąc przed siebie zwinnie wymijała ludzi. Jednak nie
wszystkich.
Wpadła na kogoś.
-O matko. Przepraszam!
-Nic się nie stało - odpowiedział brunet.
Kobieta spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko.
-Nie sądziłam, że wpadnę akurat na ciebie.
-I do tego w moje ramiona - zauważył Drew i mrugnął do niej
powodując, że Laura zaśmiała się - Jak ci się podoba? Twoi przyjaciele są
szaleni, trzeba mieć nierówno pod sufitem, by to tak szybko zorganizować.
-Szybko? - spytała zaciekawiona, a brunet zorientował się,
że powiedział o słówko za dużo.
-Kłódka na buzie - uśmiechnął się chytrze dając jasno do
zrozumienia, że nic od niego nie wyciągnie.
-Dzięki. Nieważne w ile to zrobili, ważne jak to zrobili...
Jestem pewna, że to wszystko zorganizowały Rydel z Vanessą. Nie wiem kto inny
mógł na to wpaść - uśmiechnęła się lekko i rozejrzała po statku.
Było IDEALNIE.
Brunetka patrzyła przed siebie i rozkoszowała się tą chwilą.
Kiwała się delikatnie pod rytm muzyki. Mężczyzna to zauważył i chwycił ją za
dłoń.
Zanim Laura zdążyła cokolwiek powiedzieć, znajdowała się już
na parkiecie stojąc przed brunetem.
Drew drugą ręką złapał ją w pasie.
-Tylko daj mi prowadzić - poprosił, a Marano uśmiechnęła się
lekko i zaczęli tańczyć.
Brunet trzymał ją mocno, nie dając jej upaść czy się
zachwiać. Okręcał ją ostrożnie, by na nikogo nie wpadła. Prowadził ją w tańcu
jak nikt nigdy przedtem. Laurze zaparł dech w piersiach, gdy czuła jak wiruje.
Drew unosił ją i opuszczał z taką gracją oraz delikatnością, że nie potrafiła
uwierzyć, iż jest to w ogóle możliwe. Ludzie wokół nich zrobili im trochę
więcej miejsca, gdy zobaczyli, że zaczynają się dopiero rozkręcać.
Muzyka była w miarę szybka, jednak miała wolniejsze momenty,
co sprawiało, że świetnie się do tego tańczyło.
Po jakiejś chwili Laura przestała się tak spinać i sama
zaczęła wymyślać przeróżne pozy czy kroki. Nie musiała się martwić, że
cokolwiek zepsuje, bo brunet był tak doświadczony, że spontaniczny taniec był
dla niego łatwizną, która nie mogła się źle prezentować. Znajomi patrzyli na
nich jak tańczą i bawią się tym. Uśmiechy na ich twarzach radowały wszystkich
po kolei.
Nawet Rocky, Ryland i Ell oderwali się od jedzenia i
obserwowali przyjaciółkę.
-Są niesamowici - powiedział z podziwem najmłodszy.
-Kto? - spytał rozbawiony Riker podchodząc do chłopaków.
-Drew z twoją dziewczyną - odpowiedział Rocky i kiwnął głową
w stronę tańczących.
Najstarszy podążył za jego wzrokiem. Widząc Laurę tańczącą z
brunetem, od razu spochmurniał.
-Nie wściekaj się. Tylko tańczą - powiedział Ell widząc jego
minę.
-Nie wściekam się.
Marano w tym czasie wirowała. Dawno się tak nie bawiła. Nie
pamiętała kiedy ostatni raz tak tańczyła.
Wraz z ostatnią nutą muzyki, Drew mocno przyciągnął Laurę do
siebie, łapiąc ją w talii, w końcowej pozie. Oboje łapali oddechy patrząc się
na siebie. Wszyscy przyjaciele patrzyli na nich zachwyceni, głośno klaszcząc.
Brunetka odchyliła głowę do tyłu. Uśmiechnęła się szeroko ze szczęścia.
-Byłaś świetna - pochwalił ją Drew.
Kobieta spojrzała na niego i odsunęli się od siebie.
-Dziękuję - szepnęła rozpromieniona.
Muzyka grała dalej, więc nic dziwnego, że parkiet znowu
zaczął być pełen ludzi.
-Laura? - nagle obok pojawił się Riker. Dwie pary oczu
skierowały się w jego stronę - Co robisz?
-Widziałaś jak tańczyłam? - spytała podekscytowana nie
zwracając uwagi na spiętą twarz blondyna.
-Możemy porozmawiać?
Brunetka zrozumiała, że chłopak nie jest w humorze.
-Dobrze. Drew - spojrzała na bruneta - Dziękuję ci bardzo -
powiedziała i pocałowała go w policzek.
-Przyjemność po mojej stronie - wyszczerzył swoje ząbki.
Laura odeszła wraz z Lynchem i stanęli gdzieś z boku.
-Widziałeś? Wirowałam, a wręcz latałam! Od dawna nie czułam
się taka wolna!
-Cieszę się - odparł Riker bez żadnych emocji.
Brunetce od razu zszedł uśmiech z twarzy widząc minę
mężczyzny.
-Żartujesz sobie ze mnie?
-Czemu?
-Jesteś zły? O jeden taniec? Oszalałeś?
-Nie. Nie o taniec. O to jak się do niego kleiłaś i... i
wyginałaś!
-Tak się robi w tańcu!
-Jakoś ze mną tak nie robiłaś.
-Najwyraźniej nie potrafisz tańczyć.
Skrzyżowała ramiona rozzłoszczona. Blondyn zacisnął szczękę.
-Nie tylko w tańcu tak nie robisz.
Laura spojrzała na niego uważniej.
-O czym mówisz?
Riker patrzył na nią i bił się z myślami. Pokiwał lekko
głową.
-Nieważne. Zapomnij. Tańcz dalej - powiedział, machnął ręką
i odszedł.
Marano nadal stała. Patrzyła jak znika w tłumie. Miała
ochotę go udusić. Taki miała dobry humor, a on musiał robić jej scenę...
Właśnie, czego? Zazdrości? Nie wyglądało, żeby był zazdrosny. Było w tym coś...
dziwnego.
Zacisnęła pięści. Zdenerwowała się. Nie chciała się
irytować. Odwróciła się w stronę oceanu i oparła o barierkę. Wiatr rozwiewał
jej włosy, a morska bryza delikatnie muskała jej skórę.
-Ughhh. Uduszę go! - warknęła rozgniewana dając upust swoim
negatywnym emocjom.
-To może wpadnę później, bo nie chcę być twoją drugą ofiarą
- usłyszała rozbawiony głos za sobą.
Odwróciła się zaskoczona.
-Ewentualnie pierwszą. Jeszcze nie doszłam do rękoczynów -
uśmiechnęła się lekko.
Ross odwzajemnił jej gest.
-O proszę! Jednak stać cię na uśmiech!
-Czasem się uda.
-Zdecydowanie powinno częściej - powiedział, a Laura
doszukiwała się jakiegoś sarkazmu. Ale nie. Mówił szczerze - Co tu robisz?
Powinnaś się bawić. Skakać, śpiewać, tańczyć...
-Już sobie potańczyłam - wtrąciła niezadowolona.
-Widziałem, to co tam zaprezentowaliście było świetne! Oczu
nie mogłem oderwać! Poza tym nie wiedziałem, że potrafisz wyginać się jak
kocica - mrugnął, a Laura walnęła go w ramię rozbawiona - No co? Prawdę mówię,
daliście niesamowity pokaz.
-Naprawdę tak myślisz?
-Oczywiście - uśmiechnął się, a brunetka kiwnęła głową
zadowolona i rozejrzała się po statku.
-Nie mogę uwierzyć, że to się dzieję naprawdę. Te urodziny
to spełnienie moich marzeń. Jak na to wpadliście? - Marano spojrzała na
blondyna - Kto to wszystko ogarnął?
Ross patrzył na nią chwilę, by następnie wyjąć małą żółtą
parasolkę z kieszeni spodni. Podał ją kobiecie, która z konsternacją na twarzy
chwyciła ją w dłoń.
-Ale po co mi ona...? - spytała i spojrzała na Lyncha. I w
tym samym momencie przypomniała jej się ich wspólna rozmowa o marzeniach i jej
wymarzonych urodzinach. Otworzyła lekko usta zaskoczona - Zapamiętałeś...
On się tylko lekko uśmiechnął.
-Tyle lat... Nie zapomniałeś. I jeszcze ją zatrzymałeś -
zauważyła wyraźnie wzruszona.
-Nie mógłbym jej wyrzucić. Za wiele dobrych wspomnień.
Laura założyła kosmyk za ucho.
-Przepraszam - usłyszała nagle. Uniosła wzrok na blondyna -
Nie powinienem się zachowywać jak przez te parę dni, ani mówić tych okropnych
rzeczy. Byłem zły, że mi nie powiedziałaś o tobie i Rikerze te cztery lata
temu. I chyba cały czas trzymałem się tej złości zamiast popatrzeć na to z
innej strony - wyznał czekają na reakcję przyjaciółki.
Marano zacisnęła drżące usta. Tak bardzo potrzebowała
usłyszeć te słowa, pragnęła by znowu było jak dawniej, bez kłótni i żalu. To
był najlepszy prezent.
Laura dotknęła jego ramienia i uśmiechnęła się powstrzymując
łzy.
-Ja też przepraszam. Bardzo - dodała szeptem, jednak
mężczyzna to usłyszał i kiwnął głową nie ukrywając zadowolenia.
-Mam coś dla ciebie.
-Jeszcze? - spytała zaskoczona. Dzisiejsza rozmowa z
blondynem to ciąg niespodzianek.
-Odkąd się znamy dostajesz ode mnie na urodziny przywieszki
do bransoletki, którą dałem ci za pierwszym razem. Zauważyłem, że nadal ją
nosisz... - uśmiechnął się zachwycony, a Laura odruchowo ją złapała. To prawda,
nigdy jej nie zdejmuje - Przez ostatnie cztery lata nie miałem okazji
wręczyć ci prezentu urodzinowego, dlatego... - przerwał, wyciągnął pudełko i
otworzył je - Nadrabiam zaległości.
Brunetka rozszerzyła oczy zaskoczona. Nie spodziewała się
tego, nigdy by nawet o tym nie pomyślała. W pudełeczku znajdowały się 4
przywieszki: wieża Eiffla, nutka, jabłko i koniczynka. Wszystkie złote tak jak
bransoletka.
-W dniu twoich urodzin zawsze byliśmy z dala od siebie, w
innych miastach czy krajach. To, że nie rozmawialiśmy ze sobą nie powstrzymało
mnie od kupienia ci prezentu. Każda z nich jest z Paryża, San Francisco, Nowego
Jorku i Irlandii. Czekały na ciebie przez ten cały czas - powiedział, a Laurze
zaszkliły się oczy.
-Są piękne...
Ross ujął dłoń kobiety, na której znajdowała się biżuteria i
poprzypinał ozdoby. Gdy skończył, znajdowało się tam pięć przywieszek, wraz z
pierwszą - sercem, które dostała na swoje dziewiętnaste urodziny.
-Teraz jesteśmy na bieżąco - uśmiechnął się do niej.
-Dziękuję - szepnęła, a po jej policzkach spłynęły dwie łzy
szczęścia.
Ross podszedł do niej bliżej i objął ją opiekuńczo. Wtuliła
się w jego mocne ramiona.
-Nie wyjeżdżaj już nigdy - szepnął i ucałował ją w
głowę.
Zostaw komentarz ♥
I tak na ostatni dzisiejszy oddech.
Będę promować polskie piosenki, bo są dobre ♥
~In
czwartek, 14 maja 2015
Rozdział 15 (! :D)
*Narrator*
Stormie natychmiast minęła swoich synów kierując się do kuchni. Blondyni tylko spojrzeli na siebie, ale szybko odwrócili wzrok i ruszyli za matką. Gdy weszli do pomieszczenia, kobieta już na nich czekała ze skrzyżowanymi ramionami i zmarszczonymi brwiami.
-No proszę, który pierwszy wyjaśni mi co się tutaj przed chwilą stało?
Odpowiedziała jej cisza.
Stormie natychmiast minęła swoich synów kierując się do kuchni. Blondyni tylko spojrzeli na siebie, ale szybko odwrócili wzrok i ruszyli za matką. Gdy weszli do pomieszczenia, kobieta już na nich czekała ze skrzyżowanymi ramionami i zmarszczonymi brwiami.
-No proszę, który pierwszy wyjaśni mi co się tutaj przed chwilą stało?
Odpowiedziała jej cisza.
Riker wraz z Rossem nie rwali się do rozmowy z
matką, która powoli traciła cierpliwość.
-Nic mi nie macie do powiedzenia?
Ponownie cisza. Najwyraźniej wyjątkowe sytuacje wymagają radykalnych środków:
-Riker jesteś winny, zatem słucham wyjaśnień.
-Ha! W końcu ktoś mnie rozumie - powiedział Ross z wyższością.
-To wcale nie moja wina! To mój młodszy brat ma pretensje, że mam czelność spotykać się z jego BYŁĄ przyjaciółką. Wielki pan przyjaciel, który nagle zaczął przejmować się kimś kogo ignorował przez 4 lata. A to, że przed wyjazdem Laury, zaiskrzyło coś między mną a nią już w ogóle doprowadza go do szału, bo o tym nie wiedział. Nic dziwnego skoro z nią nie rozmawiał. Latał tylko za innymi paniusiami, a ją odstawił, jak zawkł mieć to w zwyczaju. Nie dziwię się, że szukała kogoś innego z kim mogłaby porozmawiać, wyżalić się. Coś spowodowało, że to przerodziło się w coś głębszego. I wcale z tego powodu nie czuje się winny.
-A szkoda, bo powinieneś. Wykorzystałeś sytuację. Gdyby nie ty, moje relację z nią byłyby dobre. A tak są do dupy - wyrzucił z siebie Ross, który powoli tracił nad sobą kontrolę.
-Taaak oczywiście moja wina, że masz problem, żeby z nią normalnie rozmawiać. Moja wina, że twoja duma sprawia, że ją ranisz i krzywdzisz swoim zachowaniem. Człowieku, weź się zastanów co ty mówisz do cholery. Próbujesz sam siebie usprawiedliwić, bo cię to męczy. Po co jednak pokazać, że ci zależy i powalczyć o tą relacje, lepiej dać w kość dziewczynie i niech sama się o to stara. Znów jej powiedziałeś, że musi się postarać, żeby wasza relacja się naprawiła?
Ross już chciał coś odpowiedzieć, jednak zamilkł, co dla brata było jednoznaczną odpowiedzią.
-Tak jak myślałem... Taki dojrzały, a zachowuje się jak gówniarz. Równie dobrze mogłaby być z ojcem swojego dziecka i nie zwracać na ciebie uwagi. Mogła nie wrócić. Pamiętał byś wtedy o niej? Zawsze ona walczyła o waszą przyjaźń. Chodź raz bądź facetem i pokaż, że jest ci bliska - Riker zakończył swój wywód oddychając ciężko. Patrzył prosto w oczy swego brata, który spuścił z niego wzrok.
Rik był już zmęczony tą kłótnia, jednak nie zamierzał błagać Rossa o wybaczenie, stwierdził, że albo to zrozumie i się dogadają albo nie i będą się kłócić do końca życia.
-Dobrze, starczy - odezwała się nagle Stormie, o której blondyni zapomnieli. Synowie spojrzeli na matkę - Przynajmniej zaczęliście gadać.
-Nic mi nie macie do powiedzenia?
Ponownie cisza. Najwyraźniej wyjątkowe sytuacje wymagają radykalnych środków:
-Riker jesteś winny, zatem słucham wyjaśnień.
-Ha! W końcu ktoś mnie rozumie - powiedział Ross z wyższością.
-To wcale nie moja wina! To mój młodszy brat ma pretensje, że mam czelność spotykać się z jego BYŁĄ przyjaciółką. Wielki pan przyjaciel, który nagle zaczął przejmować się kimś kogo ignorował przez 4 lata. A to, że przed wyjazdem Laury, zaiskrzyło coś między mną a nią już w ogóle doprowadza go do szału, bo o tym nie wiedział. Nic dziwnego skoro z nią nie rozmawiał. Latał tylko za innymi paniusiami, a ją odstawił, jak zawkł mieć to w zwyczaju. Nie dziwię się, że szukała kogoś innego z kim mogłaby porozmawiać, wyżalić się. Coś spowodowało, że to przerodziło się w coś głębszego. I wcale z tego powodu nie czuje się winny.
-A szkoda, bo powinieneś. Wykorzystałeś sytuację. Gdyby nie ty, moje relację z nią byłyby dobre. A tak są do dupy - wyrzucił z siebie Ross, który powoli tracił nad sobą kontrolę.
-Taaak oczywiście moja wina, że masz problem, żeby z nią normalnie rozmawiać. Moja wina, że twoja duma sprawia, że ją ranisz i krzywdzisz swoim zachowaniem. Człowieku, weź się zastanów co ty mówisz do cholery. Próbujesz sam siebie usprawiedliwić, bo cię to męczy. Po co jednak pokazać, że ci zależy i powalczyć o tą relacje, lepiej dać w kość dziewczynie i niech sama się o to stara. Znów jej powiedziałeś, że musi się postarać, żeby wasza relacja się naprawiła?
Ross już chciał coś odpowiedzieć, jednak zamilkł, co dla brata było jednoznaczną odpowiedzią.
-Tak jak myślałem... Taki dojrzały, a zachowuje się jak gówniarz. Równie dobrze mogłaby być z ojcem swojego dziecka i nie zwracać na ciebie uwagi. Mogła nie wrócić. Pamiętał byś wtedy o niej? Zawsze ona walczyła o waszą przyjaźń. Chodź raz bądź facetem i pokaż, że jest ci bliska - Riker zakończył swój wywód oddychając ciężko. Patrzył prosto w oczy swego brata, który spuścił z niego wzrok.
Rik był już zmęczony tą kłótnia, jednak nie zamierzał błagać Rossa o wybaczenie, stwierdził, że albo to zrozumie i się dogadają albo nie i będą się kłócić do końca życia.
-Dobrze, starczy - odezwała się nagle Stormie, o której blondyni zapomnieli. Synowie spojrzeli na matkę - Przynajmniej zaczęliście gadać.
-Mamo słyszałaś jakim tonem on się do mnie odzywa?
-Ross, idź proszę do siebie, muszę porozmawiać z każdym z was z osobna - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu i kompletnie ignorując uwagę młodszego syna. Lekko naburmuszony Ross ulotnił się, a kobieta spojrzała wyczekująco na starszego syna.
-Naprawdę uważasz, że to moja wina, mamo? - zapytał smutno.
-Nie kochanie. Chciałam tylko żebyście zaczęli mówić...
Blondyn odetchnął z ulgą.
-Jednak myślę, że wina leży po obydwu stronach. Nie ma ludzi doskonałych. Możemy gdybać, ale co się stało, to się nie odstanie. Trzeba jakoś żyć dalej.
-No tak, tylko to on ma pretensje o rzecz sprzed czterech lat, która trwała góra miesiąc. Każdy ma przecież jakiś sekret, z którym się nie chce afiszować. Tak trudno to zrozumieć? Jakby trwało to dłużej, ujawnilibyśmy się. A co jakbyśmy się po 5 dniach rozstali? Była by wtedy kłopotliwa sytuacja. Nie chcieliśmy ryzykować późniejszych niezręczności. Zależało nam na tym, żeby wszystko pozostało tak, jak dawniej, w razie niepowodzenia. A myślę ,że oni by nam tego nie ułatwiali na początku. Zresztą tak jak mówisz, co się stało to się nie odstanie. I nie będę teraz wszystkich błagał o wybaczenie, bo mają jakiś problem. Popierasz mnie, prawda? - Riker skończył wyrzucać z siebie wszystko, co męczyło go od kilku dni.
-Ross, idź proszę do siebie, muszę porozmawiać z każdym z was z osobna - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu i kompletnie ignorując uwagę młodszego syna. Lekko naburmuszony Ross ulotnił się, a kobieta spojrzała wyczekująco na starszego syna.
-Naprawdę uważasz, że to moja wina, mamo? - zapytał smutno.
-Nie kochanie. Chciałam tylko żebyście zaczęli mówić...
Blondyn odetchnął z ulgą.
-Jednak myślę, że wina leży po obydwu stronach. Nie ma ludzi doskonałych. Możemy gdybać, ale co się stało, to się nie odstanie. Trzeba jakoś żyć dalej.
-No tak, tylko to on ma pretensje o rzecz sprzed czterech lat, która trwała góra miesiąc. Każdy ma przecież jakiś sekret, z którym się nie chce afiszować. Tak trudno to zrozumieć? Jakby trwało to dłużej, ujawnilibyśmy się. A co jakbyśmy się po 5 dniach rozstali? Była by wtedy kłopotliwa sytuacja. Nie chcieliśmy ryzykować późniejszych niezręczności. Zależało nam na tym, żeby wszystko pozostało tak, jak dawniej, w razie niepowodzenia. A myślę ,że oni by nam tego nie ułatwiali na początku. Zresztą tak jak mówisz, co się stało to się nie odstanie. I nie będę teraz wszystkich błagał o wybaczenie, bo mają jakiś problem. Popierasz mnie, prawda? - Riker skończył wyrzucać z siebie wszystko, co męczyło go od kilku dni.
Stormie westchnęła cicho.
-Ze swojego punktu widzenia masz rację, oczywiście. Jednak to jest problem Rossa i Laury, z którym będą musieli się uporać. Wolałabym porozmawiać z tobą o tobie - powiedziała, a blondyn zmarszczył brwi zaniepokojony poważnym tonem swojej mamy - Proszę zastanów się co, tak naprawdę, łączy ciebie i Laurę. Czy jest to chwila uniesienia? Czy jednak coś poważniejszego? Myślisz o niej jako o kobiecie, z którą chcesz spędzić resztę życia? Która jest dla ciebie całym światem i czujesz, że to ta jedyna?
Blondyn popatrzył zszokowany na matkę. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Otworzył tylko usta ze zdziwienia.
-Co to za pytania, mamo? - odpowiedział wymijająco.
-Ze swojego punktu widzenia masz rację, oczywiście. Jednak to jest problem Rossa i Laury, z którym będą musieli się uporać. Wolałabym porozmawiać z tobą o tobie - powiedziała, a blondyn zmarszczył brwi zaniepokojony poważnym tonem swojej mamy - Proszę zastanów się co, tak naprawdę, łączy ciebie i Laurę. Czy jest to chwila uniesienia? Czy jednak coś poważniejszego? Myślisz o niej jako o kobiecie, z którą chcesz spędzić resztę życia? Która jest dla ciebie całym światem i czujesz, że to ta jedyna?
Blondyn popatrzył zszokowany na matkę. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Otworzył tylko usta ze zdziwienia.
-Co to za pytania, mamo? - odpowiedział wymijająco.
Stormie uśmiechnęła się lekko.
-Widzę, że jeszcze nie wiesz, jednak jako matka radzę Ci poważnie tą kwestię przemyśleć, bo w tym wieku zaangażowanie wkracza na inny poziom niż te cztery lata temu.
Riker tylko pokiwał głową dając do zrozumienia, że przyjął do siebie tą wiadomość.
-Widzę, że jeszcze nie wiesz, jednak jako matka radzę Ci poważnie tą kwestię przemyśleć, bo w tym wieku zaangażowanie wkracza na inny poziom niż te cztery lata temu.
Riker tylko pokiwał głową dając do zrozumienia, że przyjął do siebie tą wiadomość.
-To tyle, kochanie. Kocham cię i chcę dla ciebie co najlepsze, ale nie dam ci nikogo skrzywdzić - powiedziała poważnie - Pamiętaj proszę, że to nie jest tylko Laura. To jest Laura z Tobym. Jeśli zamierasz z nią być, musisz być tego pewien, bo inaczej nie skrzywdzisz tylko jej, ale i chłopczyka.
Riker kiwnął głową rozkojarzony.
-Zawołasz Rossa? - poprosiła.
-Oczywiście, mamo - powiedział na odchodne.
-Dziękuję.
-Dziękuję.
Mężczyzna opuścił kuchnię i skierował się na górę po schodach. W tym czasie Stormie wzięła głęboki wdech przygotowując się na rozmowę. Po chwili do pomieszczenia wszedł młodszy z blondynów.
-Usiądź, proszę - usłyszał na wstępie.
-Czuję się jak na jakimś przesłuchaniu - zaśmiał się.
-Bo tak będzie - odpowiedziała Stormie mrużąc oczy, splatając palce i pochylając się w stronę syna.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, na jego miejsce wkradło się lekkie przerażenie.
-Zatem słucham, o co w tym wszystkim chodzi? - padło pierwsze pytanie.
-Chodzi o to, że brat, którego podziwiałem i brałem za wzór, okłamał mnie wraz z moją byłą przyjaciółką.
-Więc skoro to twoja była przyjaciółka, to o co tyle krzyku? Jeśli tak o niej mówisz to nie powinna cię już interesować, ani ona ani jej życie. Powinieneś się odciąć.
Teraz przerażenie zastąpił szok.
-Ale jak to? - wydukał.
-Skoro nazywasz ją byłą przyjaciółka to raczej nie chcesz już mnieć z nią nic wspólnego.
-Usiądź, proszę - usłyszał na wstępie.
-Czuję się jak na jakimś przesłuchaniu - zaśmiał się.
-Bo tak będzie - odpowiedziała Stormie mrużąc oczy, splatając palce i pochylając się w stronę syna.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, na jego miejsce wkradło się lekkie przerażenie.
-Zatem słucham, o co w tym wszystkim chodzi? - padło pierwsze pytanie.
-Chodzi o to, że brat, którego podziwiałem i brałem za wzór, okłamał mnie wraz z moją byłą przyjaciółką.
-Więc skoro to twoja była przyjaciółka, to o co tyle krzyku? Jeśli tak o niej mówisz to nie powinna cię już interesować, ani ona ani jej życie. Powinieneś się odciąć.
Teraz przerażenie zastąpił szok.
-Ale jak to? - wydukał.
-Skoro nazywasz ją byłą przyjaciółka to raczej nie chcesz już mnieć z nią nic wspólnego.
-Tu nie chodzi o to, że nie chce...
-To o co? - przerwała mu mama - Czego ty chcesz? Od twojego
rodzeństwa słyszę, że już się nie przyjaźnisz z Laurą, że nazywasz ją byłą
przyjaciółką, a ty swoim zachowaniem ciągle to potwierdzasz. Powiedz mi, po co
to wszystko? - Stormie westchnęła, wstała od stołu i podeszła do ściany, gdzie
znajdowały się półki a na nich ramki ze zdjęciami i innymi ozdobami. Spojrzała
na ramkę, w której znajdowała się fotografia przytulonych do siebie Rossa i
Laury - Skoro uważasz to za skończony temat, czemu tak po prostu się nie
odetniesz? Po co ciągnąć znajomość, która nie ma przyszłości?
-Cała nasza rodzina przyjaźni z Laurą - wytłumaczył.
-Ale ty nie jesteś wszyscy, nie musisz się z nikim zadawać
tylko dlatego, że inni to robią. Masz wolną wolę - przypomniała mu kobieta, a
blondyn poprawił się na krześle - Po prostu coś postanów, jeśli chcesz naprawić
wasze relacje, to zrób coś w tym temacie. A jeśli nie, to zakończ to i nie męcz
jej, bo ona ma na głowie wystarczająco dużo problemów i zmartwień. Odetnij się -
powiedziała Stormie, chwyciła ramkę na zdjęcia, położyła ją tak, że nie było
widać fotografii, i wyszła z kuchni.
Ross nadal siedział przy stole. Nie spodziewał się takiego
obrotu spraw. Był przygotowany na kazanie, wykład czy pouczenie. Jednak było
inaczej niż zwykle. Jego mama nie mówiła, że jego decyzja jest zła, ale żeby
coś z tym zrobił. Tylko czy on tego chce?
Blondyn wstał i skierował się do wyjścia, jednak zanim
opuścił pomieszczenie, przystanął na chwile przy półce. Spojrzał na leżącą
ramkę i, po chwili zastanowienia, podniósł ją, by znowu ujrzeć uśmiechnięte
buzie sprzed czterech lat.
I wyszedł.
*Trzy tygodnie później*
-Toby, wychodzimy! - Laura zawołała syna, który po chwili
wybiegł z łazienki i przybiegł do przedpokoju - Umyłeś ząbki?
-Tak - odpowiedział zakładając buty.
Brunetka wyjrzała przez okno. Od dwóch minut Ell czekał na
nich w swoim samochodzie. Gdy maluch założył obuwie, mama zawiązała mu
sznurówki, chwyciła jego plecaczek oraz swoją torbę i obydwoje wyszli z domu.
-Cześć wujek! - przywitał się chłopiec wsiadając do auta,
gdy brunetka otworzyła mu drzwi.
-Cześć Toby, przygotowany na kolejny dzień w przedszkolu? -
spytał odwracając się do niego.
-Tak.
-To świetnie, możemy jechać? - Ell zwrócił się do Laury,
która zapięła pasy i kiwnęła twierdząco głową - To w drogę!
Ratliff zapalił samochód i ruszył w stronę przedszkola. W
czasie jazdy rozmawiali we trójkę i rozbawiali siebie nawzajem. Bardzo dobrze
czuli się w swoim towarzystwie, nikt nie był spięty, bo wiedział, że nie jest
oceniany, lecz akceptowany za to jakim jest naprawdę. W pewnym momencie dorośli
wysłuchiwali Toby'ego, który opowiadał im historię mającą miejsce w
przedszkolu. Chłopiec bardzo wczuł się w opowieść i cieszył się, że mógł ją
opowiedzieć, a Laura uśmiechała się lekko widząc jego radość.
Po kilku minutach dojechali na miejsce.
-Kochanie szybciutko, bo zaraz się spóźnimy - powiedziała
brunetka odpinając pasy.
-A dziś wujek może pójść ze mną? - spytał chłopczyk, a Ell
spojrzał na niego w lusterku i uśmiechnął się szeroko.
-Oczywiście, chodź - odpowiedział zadowolony i wysiedli z
auta.
Idąc w stronę budynku, Toby złapał mężczyznę za rękę i
pociągnął go za sobą, by szedł szybciej. Laura widząc to uśmiechnęła się
szczerze rozbawiona i rozczulona.
Czekając na swojego przyjaciela, kobieta włączyła radio. Po
chwili w głośnikach rozbrzmiała znana jej piosenka. Kąciki ust brunetki od razu
uniosły się ku górze. Laura usiadła wygodniej na fotelu, oparła głowę,
przymknęła oczy i pozwoliła wspomnieniom powrócić choć na tą jedną chwilę...
Upalny dzień. 38
stopni Celsjusza dawało mocno w kość, ale nie przeszkadzało przyjaciołom w
radosnym i aktywnym spędzaniu czasu na wspólnej zabawie.
-Lewa ręka na
niebieski - zarządziła Rydel, która w tej rundzie Twistera była prowadzącym.
Rocky, Ross, Laura i
Riker posłusznie wykonali polecenie robiąc przy tym niesamowite wygibasy.
-Sis, szybciej! Bo
czuję, że zaraz mój kręgosłup wykręci się na dobre - błagał Rocky będąc
naprawdę mocno i dziwnie wygięty.
-Co ty! Radzisz sobie
świetnie! - krzyknął Ell.
-Wręcz niesamowicie! -
dodał Ryland i obydwaj głośno parsknęli śmiechem.
-Oberwiecie - obiecał
brunet.
-Okej, okej -
przerwała im blondynka i zakręciła wskaźnikiem - Prawa noga na czerwony -
zarządziła z uśmiechem.
Czwórka grających
spojrzała na plansze i od razu zaczęli walkę o najlepsze miejsce na czerwonym
miejscu, które pozwoliłoby im przyjąć w miarę wygodne pozycje.
-Jest! - sapnęła
uradowana Laura.
-Yyyyy - stęknął
głośno Ross i trzema palcami dotknął czerwonej kropki - Zwycięstwo!
A Rocky i Riker w tym
samym momencie zauważyli ostatnie wolne czerwone miejsce. I zaczęła się
walka...
-To moje!
-Nie, moje!
Krzyczeli próbując
dosięgnąć, jednak niestety żaden nie dał rady i pod wpływem nacisków swoich
ciał, upadli na ziemię.
-No nieee...
Przegrałem! - powiedział smutny brunet siedząc na starszym bracie.
-Rocky, weź ten tyłek
z mojej twarzy! - krzyknął blondyn, a reszta zaczęła pękać ze śmiechu.
-Jesteście niemożliwi
- powiedziała Rydel pomagając wstać braciom z podłogi, którzy od razu usiedli na
kanapie obok Vanessy i Ella - Laura i Ross, zostaliście sami, gramy dalej! -
powiedziała kręcąc wskaźnikiem - Prawa ręka na żółty.
Ross od razu
przestawił dłoń. co spowodowało, że jego pozycja była o wiele wygodniejsza -
rękoma i nogami opierał się w taki sposób, że jeśli by upadł to na tyłek i
plecy. Laura zaczęła szukać wzrokiem miejsca i, gdy je zauważyła, zobaczyła jak
blondyn szeroko się uśmiecha.
-Nie ciesz się tak
Lynch - powiedziała brunetka wiedząc, że aby położyć dłoń na żółtym kółku
będzie musiała znaleźć się nad blondynem.
-No co? Cieszę się, bo
może w końcu wygram.
-Niby dlaczego? -
spytała rozbawiona.
-Bo masz za krótkie
rączki i prędzej spadniesz na mnie niż dotkniesz tego kółka.
Brunetka zmarszczyła
brwi.
-Przekonamy się -
powiedziała, a reszta chłopców zagwizdała wyczuwając wyzwanie.
Laura jednym
zamaszystym ruchem oderwała dłoń odpychając ją na tyle, by móc ominąć ciało
przyjaciela, ale niestety blondyn miał rację - dziewczyna nie miała szans
dosięgnąć miejsca i wpadła na chłopaka powalając go na ziemię. Oboje upadli,
spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
-Told ya - powiedział
roześmiany Ross.
-Ale i tak nieźle mi
szło - zauważyła brunetka.
-Doskonale, wyginasz
się jak prawdziwa kocica - skomplementował szczerze, a Laura uśmiechnęła się
szeroko i trąciła go noskiem w jego nos tak, jak to robią koty. Kąciki ust
blondyna momentalnie uniosły się do góry - No no, nie myliłem się - powiedział
ucieszony.
-Dobra kociaczki,
koniec tego - powiedział rozbawiony Riker ich widokiem.
-Idziemy się kąpać! -
krzyknął Rocky rozbierając się z koszulki oraz spodenek i szybko pędząc przez
taras do basenu.
-Wohoo! - krzyknęła
Vanessa wybiegając z domu w samej bieliźnie i bluzce.
-Yeah! - dodał Ryland
idąc w ich ślady.
Riker, Rydel oraz Ell
od razu pobiegli za przyjaciółmi, a Ross i Laura nadal leżeli w tym samym
miejscu.
-Szybcy są... -
stwierdziła dziewczyna.
-My też byśmy tacy
byli, gdybyś ze mnie zeszła - zauważył rozbawiony blondyn.
-Oj, tak, wybacz -
powiedziała szybko schodząc z klaty chłopaka.
-Przecież nic się nie
stało - uśmiechnął się szeroko, a Marano odwzajemniła gest - Kto pierwszy? -
spytał wskazując na basen w ogrodzie, gdzie przyjaciele już szaleli jak cyrkowi
wariaci.
-Na pewno nie ty -
odpowiedziała i szybko zaczęli się rozbierać. Ross zrzucił z siebie spodenki i bluzkę,
a Laura shorty i pierwsza wyrwała do przodu.
-Ej! To nie fair! Ja
miałem więcej rzeczy do ściągnięcia! - krzyknął biegnąc za nią.
-Wybacz! - odkrzyknęła
i już miała skoczyć do wody, ale chłopak złapał ją w pasie i uniósł do góry.
-Ściągaj bluzkę!
-Zwariowałeś! -
wrzasnęła śmiejąc się.
-Striptiz! - krzyknął
Ell, a Rydel oblała go wodą.
-Ty zboczuchu!
-Co? Wszystkie powinniście
ściągnąć bluzki.
-Chciałbyś - parsknęła
Vanessa.
-Zgadzam się z Ellem -
dodał Riker. Czarnowłosa odwróciła się w jego stronę.
-Osz ty! - powiedziała
i zaczęła go ochlapywać wodą.
-Ross zostaw mnie!
Hahaha!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
I w tym momencie
poczuli jak ktoś ich pcha w stronę basenu.
-AAAAA! - krzyknęli
wpadając do basenu.
Ryland potarł chytrze
dłonie.
-No ile można było na
nich czekać? - spytał widząc pytające spojrzenia przyjaciół, uśmiechnął się
szeroko i wskoczył na bombę do wody.
A reszta roześmiała
się głośno i wrócili do szalonej zabawy w basenie...
Na twarzy Laury pojawił się szczery uśmiech. Nagle Ratliff wsiadł do auta i zaczął wsłuchiwać się w tą samą piosenkę co kobieta.
-Co jest? - spytała brunetka widząc zagadkową minę przyjaciela.
-Wiesz, że przy tej piosence uświadomiłem sobie jak bardzo zależy mi na Rydel? - Ell uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie - Wszyscy poszliśmy gdzieś potańczyć. Miała na sobie taką zwiewną sukienkę, która unosiła się z każdym jej obrotem, i tańczyła w rytm muzyki. A ja patrzyłem i zachwycałem się tym widokiem. Wtedy zrozumiałem, że wpadłem po uszy. - przyznał, włączył silnik i ruszył.
Laura patrzyła na niego z zaciekawieniem.
-Musisz jej powiedzieć, Ell, bo się wykończysz. Źle jest trzymać swoje uczucia w ukryciu przez tak długi czas. Zamęczysz się.
-Wiem, powoli to wyczuwam.
-Musisz to zmienić.
-Myślisz, że nie wiem? - spytał zrezygnowany patrząc na przyjaciółkę - Mam dość udawania, ale coś czuję, że ona mnie nie zechce. Po co to psuć? - spytał zrezygnowany.
-Po co? Po to byś nigdy nie żałował, że nie spróbowałeś, a uwierz mi, to jest o wiele gorsze uczucie od tego, co teraz przeżywasz - powiedziała przejęta patrząc głęboko w oczy bruneta.
-Przepraszam, Lau.
-W porządku. Jedź, już masz zielone - zauważyła i usiadła wygodniej na fotelu.
Brunet kiwnął głową i ruszył. Kobieta pogłośniła radio. Przyjaciele jechali słuchając muzyki, ale nie rozmawiali ze sobą. Nastąpiła cisza. Mężczyzna skupiał się na drodze, a brunetka patrzyła na mijające widoki za oknem.
Przyjaciele w końcu dojechali do szkoły, weszli do placówki i rozeszli się w własne strony chcąc przygotować się do własnych zajęć, które wkrótce będą prowadzić.
Pochmurny Ellington wszedł do swojej sali i rzucił na swoje biurko nuty, które wcześniej przygotował na dzisiejsze lekcje. Oparł się o mebel i westchnął. Miał nadzieję, że nie zranił bardzo przyjaciółki swoimi słowami, wiedział z czym się kiedyś zmagała, ale teraz po prostu o tym zapomniał. Powinien ugryźć się w język.
-Masz dzisiaj lekcje o 8?
Ratliff ocknął się i spojrzał w stronę drzwi, gdzie stała blondynka oparta o framugę.
-Pytam, bo okazało się, że mam okienko i pomyślałam, że zjem śniadanie w doborowym towarzystwie - dodała Rydel z lekkim uśmiechem na twarzy. Brunet od razu odwzajemnił gest przyjaciółki.
-Tak się składa, że dziś rozpoczynam pracę drugą lekcją - odpowiedział znając na pamięć swój grafik.
Kobieta uśmiechnęła się szerzej.
-Mogę wiedzieć po co w takim razie jesteś w szkole tak wcześnie?
Ratliff wzruszył ramionami.
-Może czekałem na ciebie - odrzekł i podszedł do przyjaciółki - Kawa i ciastko?
Rydel poprawiła swoją spódnicę wygładzając ją i spojrzała na mężczyznę.
-Kawa i ciastko - powiedziała, chwyciła go za ramię i razem poszli opuścić szkołę.
* * *
Laura znajdowała się w klasie jeszcze przed dzwonkiem, aby przygotować się do krótkiego występu mającego zachęcić uczniów do występowania na jej zajęciach, bo czym są lekcje śpiewu bez żadnych ćwiczeń czy małych występów? Kobieta powtarzała cicho akordy na gitarze, którą pożyczyła ze szkolnego magazynu, a gdy jeszcze w nim była minęła się z Drew, który także poszedł coś wypożyczyć. Laura nie miała wtedy czasu na pogaduchy, zatem pomachała mu jedynie na przywitanie i szybko poszła do klasy.
Dźwięk dzwonka przerwał jej "rozgrzewkę", odłożyła instrument i stanęła na środku sali patrząc jak uczniowie zajmują swoje miejsca. Prawdę mówiąc brunetka lekko się stresowała. Dawno nie występowała i, mimo że ćwiczyła sporo w domu, miała obawy przed tym, że coś jej nie wyjdzie.
Do odważnych świat należy.
-Witam was kochani - zaczęła lekko drżącym głosem, którego, jak miała nadzieję, nie było słychać.
-Dzień dobry, pani Marano - odpowiedzieli uczniowie melodyjnym chórem.
Lekcja zaczęła się paroma ćwiczeniami na rozgrzanie głosu. Następnie każdy dostał nuty i słowa piosenki, którą ćwiczyli w różnych tonacjach prawie do końca zajęć. Laura przerwała im 10 minut przed dzwonkiem:
-Chciałabym się was zapytać, czy ktoś zdecydował się zaprezentować nam jakąś piosenkę?
Wszyscy popatrzyli się po sobie z oczekiwaniem, jednak nikt się nie zgłosił.
-No tak... jak widzę las rąk. Prawdę powiedziawszy spodziewałam się tego, dlatego postanowiłam sama wam coś zaprezentować - Laura powiedziała sięgając po gitarę i stając przed uczniami, którzy nagle znacznie się ożywili.
Ich nauczycielka zaczęła z lekkim zachwianiem, delikatnie szarpiąc struny, jednak chwilę później z jej ust zaczęły wydobywać się bardziej zdecydowane dźwięki, aż w końcu kobieta odważnie śpiewała piosenkę, którą wybrała. Starała się pokazać jak wielką radość sprawia jej występowanie dla nich, dla publiczności. Promieniała i wkładała całą siebie w prezentację, co nie obyło się bez godnej reakcji. Aplauz, który wybuchł po ostatnim akordzie, lekko ją ogłuszył. Podziękowała wszystkim i zapytała czy jest chętna osoba przedstawić swoją propozycję muzyczną na następnej lekcji. Chwilę czekała na reakcję, jednak gdy rękę podniosła jedna dziewczyna, kilka innych osób poszło w jej ślady.
Laurze nie udało się ukryć zadowolenia w postaci lekkiego uśmiechu. Kiwnęła głową zadowolona, a po chwili zadzwonił dzwonek na przerwę, po którym uczniowie zaczęli opuszczać salę.
Po wyjściu wszystkich, kobieta zaczęła zbierać pozostawione przez uczniów kartki z tekstem. Nie zauważyła przez to idącego korytarzem Drewa, który, na jej widok, stanął w drzwiach sali i, oparty o framugę, przyglądał się jak układała papiery.
-Udane zajęcia?
Laura aż podskoczyła zaskoczona. Odwróciła się w stronę mężczyzny.
-Nie strasz mnie tak, błagam - poprosiła z lekkim uśmiechem.
-Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć.
-W porządku - machnęła dłonią - Uczniowie byli grzeczni, a po moim śpiewie mnie nie wyśmiali, zatem nie było tak źle.
-Śpiewałaś? - Drew spytał miło zaskoczony i wszedł do jej sali.
-Tak, na potrzebę zaangażowania młodych do występów - zaśmiała się i dokończyła zbierać papiery - A ty? Co tu robisz?
-Przyszedłem się przywitać - uśmiechnął się szeroko jak małe dziecko. Laura parsknęła śmiechem - A tak na poważnie to tylko przechodziłem obok i ciebie zauważyłem.
-I?
-I nic. Zatrzymałem się.
Kobieta uśmiechnęła się lekko i założyła kosmyk włosów za ucho.
-Miło mi bardzo - odpowiedziała, a brunet podszedł do niej i stanął dwa metry przed nią opierając się o ławkę.
-Poza tym chciałbym się dowiedzieć czy przyjmiesz moją propozycję - spytał unosząc jedną brew oraz kącik ust.
Brunetka otworzyła usta, by odpowiedzieć:
-Cześć kochanie.
Laura oraz Drew odwrócili się w stronę drzwi, w których stał Riker.
-Hej, co tu robisz? - spytała zdezorientowana, a blondyn podszedł do niej i pocałował ją w policzek.
-Przyszedłem się przywitać - odpowiedział, a Lau i Drew uśmiechnęli się lekko - Co jest? - spytał zdziwiony ich reakcją i spojrzał na bruneta, który tylko wzruszył ramionami.
-Nic, nic - odrzekł, a Riker patrzył na niego wyczekująco. Mężczyzna podrapał się po karku i uśmiechnął się do samego siebie. Widać, że nie jest tu w tym momencie mile widziany przez blondyna - Wiesz Laura, pogadamy później.
Brunet wstał i ruszył w kierunku drzwi.
-Poczekaj - poprosiła, a Drew spojrzał na nią - O co chodziło?
-Po prostu pamiętaj o mojej propozycji i pozwól się czasem wyrwać od swojego partnera... - zawiesił głos przypominając sobie imię.
-Rikera - przypomniał dumny blondyn.
-Bena - odpowiedziała głośniej Laura wiedząc, że chodzi o mopa. Brunet uśmiechnął się szeroko do kobiety.
-Dokładnie, daj znać - odpowiedział i wyszedł z sali.
-Co to miało być? - Rik spytał od razu, gdy Drew zniknął w korytarzu - Jaki Ben?
Kobieta odwróciła się w jego stronę.
-A ty co? Czemu wtrącasz się w moją rozmowę?
-Nie wtrącam.
-Owszem, robisz to - powiedziała lekko oburzona i odsunęła się od niego - Nie wiem jak ty, ale ja mam dużo pracy i muszę się przygotować. Nie mam dużo czasu - powiedziała i podeszła do swojego biurka, gdzie zaczęła układać jakieś papiery.
Blondyn patrzył na nią przez chwilę, a później kiwnął głową ze zrozumieniem.
-Jak chcesz - powiedział obojętnie, ale będąc zdenerwowany odpowiedzią wyszedł z klasy wymijając kobietę.
Laura wzięła głęboki oddech i oparła się dłońmi o blat biurka.
Czemu się tak zachowywali?
* * *
-Brownie dobrym ciastem na start dnia - powiedział Ellington widząc zajadającą się przyjaciółkę.
-Prawdę mówisz towarzyszu - zadowolona przytaknęła mu z pełnymi ustami.
Brunet bardzo się cieszył, że spędza z dziewczyną trochę czasu sam na sam. W jakiś sposób takie chwile dają mu nadzieję na powodzenie. Marzy o odwzajemnieniu uczuć jakimi ją darzy. Jednak musi się o tym przekonać, Laura ma rację, lepiej nie ryzykować utratą kogoś ważnego w naszym życiu. Lepiej postawić wszystko na jedną kartę i odważyć się. Przezwyciężyć swoje obawy.
Ale może jeszcze nie teraz.
-Musimy się powoli zbierać - Ell przypomniał spoglądając na zegarek. Blondynka kiwnęła głową i dopiła resztę swojej kawy.
-Dziękuję, że ze mną poszedłeś.
-Nie ma sprawy. Z tobą zawsze - odpowiedział i uśmiechnął się szeroko, co przyjaciółki natychmiast odwzajemniła -Lecimy - powiedział i obydwoje opuścili kawiarnię.
Szli ramię w ramię co chwila spoglądając na siebie podczas rozmowy. Miło jest się tak dogadywać, mieć taką mocną więź jak oni. Rozumieli się bardzo dobrze, kłamstwem byłoby stwierdzenie, że rozumieli się bez słów, bo tak nie jest. Sztuką nie jest wiedzieć co druga osoba ma na myśli, ale to, by akceptować jej zdanie i potrafić żyć z tą odmiennością. Oni tacy byli. Różni, ale jednakowi w podejściu do relacji między sobą.
Nagle telefon Rydel zawibrował. Kobieta chwyciła go i spojrzała w ekran. Jej brwi uniosły się do góry.
-Co jest? - spytał zaintrygowany Ell.
-Dostałam przypomnienie. Laura ma za trzy dni urodziny.
-Co? Już? Ale ten czas leci... Jeszcze niedawno przyjechała do miasta.
-Dokładnie... Ell, musimy coś dla niej przygotować - powiedziała lekko spanikowana blondynka.
-Spokojnie, Delly - odpowiedział łapiąc ją za ramiona - Zawsze organizowałaś wspaniałe przyjęcia urodzinowe.
-No tak, ale miałam wtedy więcej czasu.
-Za to teraz masz bardziej odpowiedzialną ekipę. Zorganizujemy i przygotujemy coś specjalnego. Zwołajmy dzisiaj naradę u was, przyjadę z Van i razem coś wymyślimy.
Blondynka wpatrywała się w niego z dużymi oczami.
-Dobrze, panie generale - odpowiedziała z uśmiechem, a następnie ucałowała jego policzek - Bądźcie u nas o 16 - dodała i uciekła na zajęcia.
*Dom Lynch'ów, godzina 16:00*
-Właźcie zanim ktoś was zobaczy - powiedział Ryland, gdy otworzył drzwi Vanessie i Ellingtonowi.
-Młody przecież to zwyczajne spotkanie, a nie jakaś tajna organizacja - powiedział Riker.
-Nie dacie nawet pomarzyć - odpowiedział naburmuszony Ryland i usiadł na kanapie obok Rocky'ego i Rikera. Na jednym fotelu siedział Ross, a na drugim Rydel. Van dosiadła się do chłopaków na kanapie, natomiast Ell przysiadł na oparciu fotela blondynki.
-Dobra, zatem jak wiecie zebraliśmy się tu dziś...
-Aby uczcić zawarcie związku małżeńskiego - przerwał siostrze najmłodszy z Lynchów.
-Jeszcze słowo, a wstanę do ciebie - warknęła Rydel, a chłopak uniósł ręce w geście obrony - Jesteśmy tu, żeby omówić kwestię urodzin Laury, które są juz za 3 dni. Jakies propozycje? Ja myślałam nad tym cały pobyt w szkole, ale na nic nie wpadłam.
-Najpierw może pomyślmy co zrobić z Tobym - zaproponowała Vanessa.
-Ja proponuję podrzucić go do Stormie i Marka. Tylko, żeby nie było problemu, że będzie tęsknić za Laurą - zasugerował Ell - Van, jak myślisz?
-Nie wiem, zdarzało się, że nocował u mnie, kiedy Laura była zajęta, ale mnie zna. Myślę jednak, że Stormie da sobie rade. W końcu was wychowywała - odpowiedziała brunetka śmiejąc się.
-Ha ha ha - powiedział ironicznie Rocky - Przejdźmy do konkretów. Może urządzimy jej tutaj kameralną imprezę w naszym gronie?
-Wiesz doskonale jak się zawsze kończą takie imprezy - odpowiedział Riker.
-Zgadzam się, zreszta Laurze należy się odrobina szaleństwa, już długo nie świętowała porządnie swoich urodzin. Może kręgle i wypad na miasto nocą? - zaproponowała Van.
-Nie, za bardzo oklepane. Może zabierzmy ją na jakąś wycieczkę - zasugerował Ryland.
-Nie ogarniesz tak szybko porządnej wycieczki - odpowiedział Riker - Może w wesołym miasteczku?
-Odpada. Od czasu niefortunnej przejażdżki na rollercoasterze nienawidzi tego miesjca - odezwał się milczący do tej pory Ross.
-Skok na bungee? - próbował dalej najstarszy blondyn.
-Lęk wysokości, w życiu nie skoczy sama.
-Impreza niespodzianka w barze czy klubie?!
Teraz wymyślanie pomysłów zmieniło się w małą bitwę pomiędzy braćmi na "kto zna lepiej Laurę?"
-Takie miała 17 urodziny, wtedy pierwszy raz się porządnie spiła. Aż robili jej płukanie żołądka - Ross delikatnie uśmiechnął się na wspomnienie tamtych czasów.
-Koncert ulubionego zespołu.
-My jesteśmy jej ulubionym zespołem, koncert możemy jej zawsze zagrać, nic nadzwyczajnego.
-Dobra, może lepiej zacznijmy od małych szczegółów - Rydel przerwała braciom tą nie za dobrze zapowiadającą się wymianę zdań.
Jednak Ross jej już nie słuchał, ponieważ wstał i wymknął się z salonu do swojego pokoju. Wszedł do niego, zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie. Zmarszczył brwi jakby o czymś sobie przypomniał. Postanowił coś zrobić. Jego celem było znalezienie pewnej rzeczy, którą jakiś czas temu dokładnie schował. Przeszukał szafę, komodę, szafkę nocną, wszystkie półki, a nawet łazienkę, co było aktem czystej desperacji. Wrócił do pokoju i przystanął na chwilę. Wiedział, że to gdzieś musi być. Ross uśmiechnął się nagle, gdy zdał sobie sprawę, że to specjalne pudełko powinno leżeć pod łóżkiem. Prędko je chwycił i wziął w swoje ręce. Zdmuchnął kurz kaszląc przy tym lekko i otworzył wieczko. W środku znajdowały się zdjęcia i wiele małych przedmiotów przypominających blondynowi najlepsze chwile spędzone z Laurą: zdjęcia z wyjazdów promujących "Austina i Ally", z planu serialu oraz z wyprawy do Disneylandu; breloczek wygrany przez Laurę w wesołym miasteczku; bilety z koncertu; bursztyn znaleziony w oceanie i wiele innych teoretycznie bezwartościowych rzeczy. Jednak dla Rossa były one jednymi z najcenniejszych, chociaż ostatnimi czasy odpychał od siebie tę myśl. Przekopując pudełko natknął się na żółtą parasoleczkę koktajlową. Zaśmiał się cicho na wspomnienie tamtej nocy, kiedy podczas wyjazdu służbowego siedzieli z Laurą na tarasie hotelu popijając drinki przyrządzane przez blondyna i obserwując ocean. Rozmawiali wtedy o swoich planach, przyszłości i marzeniach. Właśnie, marzeniach! Ross przypomniał sobie, co Laura wtedy mówiła na temat swoich urodzin. Chwycił parasolkę w garść i zbiegł na dół do reszty. Przyjaciele zawzięcie dyskutowali kompletnie go nie zauważając, więc wyszedł na środek i kładąc przedmiot na stoliku powiedział:
-Wiem jakie Laura chciałaby mieć urodziny.
-Jakie? - zapytał zaintrygowany Ryland.
-Takie - odpowiedział wskazując na parasoleczkę.
Wszyscy popatrzyli na niego ze zdziwieniem i miną. "What?".
-Już wam wyjaśniam - powiedział z lekkim uśmiechem i zaczął opowiadać jak Laura wyobrażała sobie swoje idealne urodziny.
-To jest super! - krzyknęła z zadowoleniem Rydel, gdy brat skończył mówić - Mamy mało czasu, ale uruchomi się kontakty i damy radę.
-Tylko wiecie, co? - wtrącił Ell - Ja bym jeszcze dodatkowo... - objaśnił im krótko swój mały dodatek do genialnego pomysłu.
-Ell, to jest świetnie - powiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Będzie zachwycona - dodała Vanessa.
-No to teraz pozostało tylko się sprężyć i wcielić nasz plan w życie - podsumował Rocky.
-I wykonać mnóstwo telefonów, żeby zdążyć to ogarnąć - wtrąciła Rydel, a wszyscy uśmiechnęli się chytrze.
~ ♥~ ♥~
Aloha!
Po 1 jaram się tak mocno tym głosowaniem na miasta w trasie R5, że morda mi się tak cieszy, że szok. I pomyśleć, że jak wychodziłam z kolokwium z fizyki to byłam głęboko przekonana, że nic już mnie dziś nie ucieszy. No, chociaż miałam nawet miły powrót do domu (Anabell wie o co biega, ale cicho ma być). Myślę, że rozdział jest tak szybko głównie dlatego, że trzeba było go tylko dokończyć i jak na nas to bardzo sprawnie to poszło. Następny nie wiemy kiedy, osobiście już go zaczęłam, ale SESJA CORAZ BLIŻEJ, a mam zamiar pozaliczać w pierwszym terminie (Marta wiem, że to czytasz i pewnie w tym momencie masz bekę, ale naprawdę mam takie plany). Mam nadzieję, że się wam spodoba i uraczycie nas dużą ilością komentarzy, bo się za nimi stęskniłam.
Ściskam was mocno.
~Niewi
Hola!
Stęskniłam się! Nawet nie wiecie jak bardzo było przyjemnie powrócić na tę chwilę i coś napisać :))) Oderwałam się myślami od egzaminów, a co lepsze, od nauki do nich xD
Niewi mówi, że szybko napisałyśmy ten rozdział - jeśli słowem "szybko" można opisać parę miesięcy to rzeczywiście napisałyśmy to z prędkością światła :D Mówi też, że był on prawie dokończony, ale musiałyśmy coś dopisać - tak naprawdę miałyśmy fragment napisany, ale to co miałyśmy tylko dopisać (jako niby mniejszą część, zbędny dodatek scalający wątki) wyszło, że jest dłuższe od początkowego fragmentu, także musiałyśmy dopisać sporo ponad połowę xD
Też się cieszę, że R5 zajmuje się drugą trasą, byłoby świetnie gdyby do nas wpadli :) Ale bardziej się cieszę, że mogłam podzielić się z wami tym rozdziałem. Mam nadzieję, że docenicie go i pokażecie swoją radość z dodanego postu w postaci licznych komentarzy, bo się za nimi baaardzo stęskniłam!
Lov ya,
niedziela, 3 maja 2015
Trzeba przerwać tą ciszę...
Helou! Aloha!
Oderwałam się od robienia fizyki specjalnie żeby napisać coś do was więc liczę, że docenicie moje starania (chociaż wiem, że nie zasłużyłam).
Na brak jakiego kolwiek odzewu złożyło się wiele czynników. Zapewne większość z was widziała, że In zawiesiła do matury swojego bloga. Nic dziwnego skoro całymi dniami siedzi nad KIEŁBASĄ (ona wam to wytłumaczy). Jutro zaczyna się ten maraton do którego się tyle przygotowywała więc trzymajcie za nią kciuki bo jest jak mówi mega przerażona. Chociaż ja osobiście wiem, że poradzi sobie i dostanie się na wymarzone studia. A właśnie po maturze (w czerwcu) czeka ją jeszcze egzamin na te właśnie studia więc też wystosujcie jakieś modły do kogo tam checie :D
WIECEJ MOŻECIE PRZECZYTAĆ PONIŻEJ :D
Ostatnio kiedy do was pisałam byłam przed sesją i mówiłam, że jeśli dobrze pójdzie będe miała trochę czasu. No więc nie poszło dobrze...
Przed urodzinami ktoś mi bliski wylądował w szpitalu. A potem przed sesją nagle zmarł chociaż wszytsko było w porządku, był tylko na rehabilitacji. W rezultacie egzaminu żadnego w 1 terminie nie zdałam a do jednego wgl nie przystąpiłam. Dlatego też musiałam przycisnąć, żeby zaliczyć w drugim lub na dopytce. Udało się i zostałą tylko fizyka która jak pozostałe 90% studentów będe zaliczać w przyszłym roku akademickim. Teraz mam drugi semestr i jest masakra pod względem czasu wolnego. Zajęcia kończę późno więc późno wracam. Co tydzień muszę być nauczona na wejściówki z chemii analitycznej i fizyki. Co tydzien mam 3h laboratoriów gdzie bawię się probówkami i wdycham siarczki i amoniak. Boże nie macie pojęcia jak to śmierdzi jak ok 50 osób to wytrąca, nawet wyciągi nie pomagają. Weekendy za to polegają głównie na robieniu sprawozdania z laboratorium z fizyki i nauki na nastepne wejściówki. Dlatego pewnie niektórzy zauważyli że mnie na bloggerze po prostu NIE MA. Nie mam czasu na czytanie waszych blogów a co dopiero na komentowanie (jest mi tego powodu naprawdę smutno). Zostały jeszcze dwa miesiące tego roku. Mam nadzieję, że tym razem poświecenie się całkowite nauce zaowocuje i pozaliczam wszytsko w pierwszej sesji. A potem będziemy miały z In lipiec, sierpien i wrzesień, żeby nadrobić te straszne zaległości i wynagrodzić wam ten czas jak najlepszymi rozdziałami i historią. A także one shotem nad którym zaczęłam pracować jakiś czas temu...
Mam nadzieję, że u was jest troszku lepiej niż u mnie i dajecie sobie świetnie radę.
Zbierałam się do napisania tego posta strasznie długo :/
Całuję Was mocno i do napisania niedługo :*
Niewi
Oderwałam się od robienia fizyki specjalnie żeby napisać coś do was więc liczę, że docenicie moje starania (chociaż wiem, że nie zasłużyłam).
Na brak jakiego kolwiek odzewu złożyło się wiele czynników. Zapewne większość z was widziała, że In zawiesiła do matury swojego bloga. Nic dziwnego skoro całymi dniami siedzi nad KIEŁBASĄ (ona wam to wytłumaczy). Jutro zaczyna się ten maraton do którego się tyle przygotowywała więc trzymajcie za nią kciuki bo jest jak mówi mega przerażona. Chociaż ja osobiście wiem, że poradzi sobie i dostanie się na wymarzone studia. A właśnie po maturze (w czerwcu) czeka ją jeszcze egzamin na te właśnie studia więc też wystosujcie jakieś modły do kogo tam checie :D
WIECEJ MOŻECIE PRZECZYTAĆ PONIŻEJ :D
Ostatnio kiedy do was pisałam byłam przed sesją i mówiłam, że jeśli dobrze pójdzie będe miała trochę czasu. No więc nie poszło dobrze...
Przed urodzinami ktoś mi bliski wylądował w szpitalu. A potem przed sesją nagle zmarł chociaż wszytsko było w porządku, był tylko na rehabilitacji. W rezultacie egzaminu żadnego w 1 terminie nie zdałam a do jednego wgl nie przystąpiłam. Dlatego też musiałam przycisnąć, żeby zaliczyć w drugim lub na dopytce. Udało się i zostałą tylko fizyka która jak pozostałe 90% studentów będe zaliczać w przyszłym roku akademickim. Teraz mam drugi semestr i jest masakra pod względem czasu wolnego. Zajęcia kończę późno więc późno wracam. Co tydzień muszę być nauczona na wejściówki z chemii analitycznej i fizyki. Co tydzien mam 3h laboratoriów gdzie bawię się probówkami i wdycham siarczki i amoniak. Boże nie macie pojęcia jak to śmierdzi jak ok 50 osób to wytrąca, nawet wyciągi nie pomagają. Weekendy za to polegają głównie na robieniu sprawozdania z laboratorium z fizyki i nauki na nastepne wejściówki. Dlatego pewnie niektórzy zauważyli że mnie na bloggerze po prostu NIE MA. Nie mam czasu na czytanie waszych blogów a co dopiero na komentowanie (jest mi tego powodu naprawdę smutno). Zostały jeszcze dwa miesiące tego roku. Mam nadzieję, że tym razem poświecenie się całkowite nauce zaowocuje i pozaliczam wszytsko w pierwszej sesji. A potem będziemy miały z In lipiec, sierpien i wrzesień, żeby nadrobić te straszne zaległości i wynagrodzić wam ten czas jak najlepszymi rozdziałami i historią. A także one shotem nad którym zaczęłam pracować jakiś czas temu...
Mam nadzieję, że u was jest troszku lepiej niż u mnie i dajecie sobie świetnie radę.
Zbierałam się do napisania tego posta strasznie długo :/
Całuję Was mocno i do napisania niedługo :*
Niewi
Koniec balu! 🙊
Hej :D
Jak zauważyliście trochę tu było cicho. Przyczyna jest jedna - egzamin dojrzałości.
Tak, tak, MATURA.
Zmora każdego licealisty i człowieka zarazem, jak jeszcze przez to nie przeszliście to jeszcze was to czeka i no cóż... Nie będę kłamać, będzie to stresujący czas. Dlaczego? Bo wynik z tego egzaminu zaważy na waszej przyszłości, ale nie będę się dziś w to zagłębiać (ALLERT: temat drażliwy i powodujący atak złości XD).
Jutro zaczynam.
Polski podstawa
Matma podstawa.
Angielski podstawa i rozszerzenie.
Matma rozszerzenie.
Geografia roszerzenie.
Angielski ustny.
Polski ustny...
BŁAGAM TRZYMAJCIE KCIUKI! To mi się bardzo przyda :) Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, ale potrzebuje waszego wsparcia, takiego mentalnego. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś za wami stoi, w każdej sytuacji takie coś się sprawdza.
I do tego osobiście mam jeszcze egzaminy na studia jeszcze do połowy czerwca, zatem nie wiem jak to będzie z moim czasem wolnym i wakacjami, więc nie mogę obiecać, że od razu po egzaminach maturalnych powrócę do pisania.
Mimo wszystko mam nadzieję, że będziecie trzymać za mnie mocno kciuki i mi kibicować!
Love you very much! 🌷💜🌺🐱🌸
~In ❤️
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Dwie WAŻNE informacje!!!
Po 1 chciałabym wam bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo baaaaaardzo podziekować za życzenia urodzinowe :D morda mi się cieszyła jak nigdy. Prawdę powiedziawszy kompletnie sie tego SPODZIEWAŁAM i już od rana patrzyłam czy In je wreszcie wstawiła. A potem jak próbowała mnie podejść to ją zaskoczyłąm swoją informacją że już czytałam życzenia i nie ma po co tych podchodów robić :D (ahh te umiejętności detektywistyczne :D)
A teraz mniej przyjemna rzecz (chcoiaż nie tragiczna xD) pisanie rozdziału 15 idzie nam jak po grudzie, kompletna maskara. In ma ogólny kryzys, który sięgnął punktu krytcznego więc potrzeba jej oddechu.
Jednak nie o to chodzi. Chcę wam powiedzieć że przez najbliższy czas pojawi się (o ile się wreszcie zmotywujemy tylko ten jeden 15 rozdział) a powód jest bardzo poważny mianowicie SESJA. Przez niecały miesiąc mam do napisania 4 kolokwia i 3 egzaminy i wszytko jest bardzo ważne więc mam głęboką nadzieję, że zrozumiecie iż pisanie musi odejść na dalszy plan. Jeśli wszytsko dobrze pójdzie po sesji będe miała trochę spokoju i będę mogla wam to wynagrodzić (o ile wena pozwoli) paroma ciekawymi (;>) rozdziałami :D
No to w sumie wszytsko. Mam nadzieję, że miło spędziliście święta i szczęśliwie przywitaliście Nowy Rok :D
Całuski Niewi :*
A teraz mniej przyjemna rzecz (chcoiaż nie tragiczna xD) pisanie rozdziału 15 idzie nam jak po grudzie, kompletna maskara. In ma ogólny kryzys, który sięgnął punktu krytcznego więc potrzeba jej oddechu.
Jednak nie o to chodzi. Chcę wam powiedzieć że przez najbliższy czas pojawi się (o ile się wreszcie zmotywujemy tylko ten jeden 15 rozdział) a powód jest bardzo poważny mianowicie SESJA. Przez niecały miesiąc mam do napisania 4 kolokwia i 3 egzaminy i wszytko jest bardzo ważne więc mam głęboką nadzieję, że zrozumiecie iż pisanie musi odejść na dalszy plan. Jeśli wszytsko dobrze pójdzie po sesji będe miała trochę spokoju i będę mogla wam to wynagrodzić (o ile wena pozwoli) paroma ciekawymi (;>) rozdziałami :D
No to w sumie wszytsko. Mam nadzieję, że miło spędziliście święta i szczęśliwie przywitaliście Nowy Rok :D
Całuski Niewi :*
poniedziałek, 22 grudnia 2014
It is a BIG BIG DAY! ♥
Ludzie ludziska! Cudny polski narodzie!
Dziś mamy szczególny dzień! Nasza mała i szalona dziewczyna obchodzi 19
urodziny!!! Niewi, kochana moja Niewi, wszyscy cieszą się z Tobą w tym
wyjątkowym dniu i chcieli byś o tym wiedziała:
Życzę Ci abyś zawsze zdrowa jak i szczęśliwa była no i nic
sobie z problemów nie robiła, a także wiatru mocnego co by w mig troski twe
najdrobniejsze rozwiewał. Co najważniejsze.. miłości spełnionej w zupełności,
aby w życiu nigdy nie zabrakło ci czułości. Poszerzaj swoje horyzonty jak tylko
się da i nie zapomnij, że przy tobie zawsze ktoś trwa. Jeśli nie fizycznie to
duchowo :D
Prosto z serducha...
PatataCiastko
~ ♥~ ♥~
Z okazji Twoich urodziny Niewi, chciałbym Ci złożyć
najserdeczniejsze życzenia. Przede wszystkim dużo zdrowia. Bo to przecież to
ono jest najważniejsze. Miłości. Takiej prawdziwej i niepowtarzalnej. Mnóstwo
prawdziwych przyjaciół, na których będziesz zawsze mogła polegać. Życzę Ci
również siły, byś mogła jak najdłużej pisać dla nas te wspaniałe
rozdziały, opowiadania... Uwielbiam czytać to co piszesz. Duuuuużo weny, by
nigdy Cię ona nie opuszczała. Uśmiechu na twarzy, sukcesów w życiu i
wszystkiego co sobie tam jeszcze kochana życzysz. A skoro zbliżają się święta,
to również Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
życzy Julka R.
Droga Niewi!
Z okazji tego, że jesteś już o kolejny rok starsza,
chciałabym Ci życzyć wszystkiego, co najlepsze!
Oczywiście, niech Ci się wszystkie marzenia pospełniają, a
jak domyślam się, z Twoją kreatywnością Twe marzenia mogą być ciekawe! :D
Poznałam Cię dzięki Twoim wspaniałym blogom, tak więc życzę
dalszych sukcesów pisarskich :) I to nie tylko takich "do zeszytu"
jak to mówisz. ^^
Abyś do życia podchodziła z wielkim uśmiechem na twarzy i z
wszystkiego potrafiła się śmiać.
Niechaj każda chwila będzie niezapomniana, a wspomnienia
takie, że będziesz o nich pamiętać nawet, gdy dobijesz podeszłego wieku :)
Oczywiście żebyś spotkała wszystkich znanych Ci siatkarzy,
nie ważne ile by ich było. No i oczywiście żebyśmy częściej relacjonowały
jakieś widowiska sportowe ^^
Jedz dużo słodyczy - czekolada poprawia samopoczucie i to
jest najważniejsze.
Wielu szczerych przyjaciół, którzy zawsze będą przy Tobie,
ale gdy pojawi się taka konieczność, dadzą Ci porządnego kopa w dupę do
dalszego działania! ^^
Nigdy się nie poddawaj i uwierz w swoje talenty! :D
Znajdź swoją wielką miłość, która zawsze będzie przy Tobie
^^ No i oczywiście niech okaże się ona przystojnym, inteligentnym, zabawnym,
umiejącym gotować, niewymagającym, kochającym siatkówkę księciem na białym
koniu. :)
Życzę Ci przede wszystkim dużo zdrowia, szczęścia,
pomyślności!
Wielu rozmaitych prezentów, pysznego tortu urodzinowego,
sukcesów na studiach, szafy pełnej ubrań, serca pełnego miłości, portfela
pełnego wiadomo czego no i robienia tego, co kochasz! :D
W ten cudowny dzień, tak jak w pozostałe w roku, zaszalej,
zapomnij o problemach i po prostu ciesz się życiem! :D
Jeszcze raz, chciałabym Ci życzyć spełnienia wszelkich
najskrytszych marzeń oraz tego, co dla Ciebie najlepsze! :3
Tak więc sto lat sto lat sto lat sto lat niechaj żyje nam,
kto? Niewi! :D
Życzy MiLka
~ ♥~ ♥~
Mój Ty Szalony Szajbusie, którego kocham i w ogóle total *,*
Z okazji twojej rocznicówki czego ma skromna osoba może ci
życzejszyn... hmmm.. niech no ja pomyślę.. ;D
--> Na pewno życia wiecznego studenta ;D (sorka musiałam xD)
to znaczy nie życzę Ci źle mój Ty Skarbie ;* Po prostu chcę
abyś się świetnie bawiła w życiu i czerpała z niego
jak najwięcej ;*
--> Twojego szarmanckiego i zajebistego księcia z bajki...
Ale takiej twojej (bajki) wiesz o co kaman... ;> Żeby on przyjechawszy
na mustangu i zabrał Cię w swoją krainę wiecznego szczęścia
i dostatku... (No tak Wierną ponosi ;D)
--> Życzyłabym Ci strasznie crazy przyjaciół, ale wiem, że
owych posiadasz ;* Więc zamiast tego pragnę abyś zawsze na
takich przyjaciół mogła liczyć. Na ich wsparcie, zrozumienie,
pomoc, ale coś czuję, że tym życzeniem to chyba problemów
nie będzie...Co? :>
--> Oczywiście jak to blogerka, blogerce może życzyć ;D
Oczywiście, dalej głowy pełnej pomysłów i weny ;D Na kolejne
wspaniałe rozdziały (twoje i In), ale także twoje indywidualne..
[W mojej małej główce już zrodził się pewien pomysł w sprawie
twojej karierejszyn... ;D Więc niedługo wpadnę do Ciebie z
nowym pomysłem...] No i oczywiście coś o czym mam nadzieję,
że nie muszę wspominać... ale w razie czego... Życzę Ci
abyś nigdy nie opuściła blogera. No proszę... :( Wiem, że masz coraz
mniej czasu... Ale twoje odejście byłoby ogromnym ciosem dla nas
Tak żebyś wiedziała mówię "NAS" dlatego, że jestem absolutnie
pewna, że nikt nie pozwoliłby Ci tak po prostu odejść... Bez
żadnego oporu, strajku czy coś w tym rodzaju..
Pamiętasz jak mówiłam, że my na blogerze mamy swój świat, swoje
społeczeństwo, swoją rodzinę... I jak to w typowych rodzinach
bywa jesteśmy jednością wmyśl zasady "jeden za wszystkich wszyscy
za jednego" Więc życzę Ci abyś zawsze trwała w naszej rozdzinie
i nie zapominała jak dużo znaczysz dla nas..
--> Kontynuując... so... oczywiście spełnienia marzeń, zdrowia
i innych klasycznych rzeczy...
--> A także abyś nigdy się nie zmieniała, bez względu na to co
mówią inni. Naprawdę uwielbiam Cię taką jaka jesteś i nie wyobrażam
sobie, przyjaźnić się z inną Niewi ;*
--> Cierpliwości do mnie i moich lamentów, które czasem się zdarzają... ;)
A także do wszystkich czytelników, którzy czasem czytają opko, ale go
nie komentują, taka już natura czytelników. Ale za to ich przecież kochasz ;*
--> I oczywiście very very Happy Birthday zajebistej impry pod Słońcem
i żeby zwaliło Ci się na party pół miasta ;D A przede wszystkim abyś była szczęśliwa. ;*
Z okazji twojej rocznicówki czego ma skromna osoba może ci
życzejszyn... hmmm.. niech no ja pomyślę.. ;D
--> Na pewno życia wiecznego studenta ;D (sorka musiałam xD)
to znaczy nie życzę Ci źle mój Ty Skarbie ;* Po prostu chcę
abyś się świetnie bawiła w życiu i czerpała z niego
jak najwięcej ;*
--> Twojego szarmanckiego i zajebistego księcia z bajki...
Ale takiej twojej (bajki) wiesz o co kaman... ;> Żeby on przyjechawszy
na mustangu i zabrał Cię w swoją krainę wiecznego szczęścia
i dostatku... (No tak Wierną ponosi ;D)
--> Życzyłabym Ci strasznie crazy przyjaciół, ale wiem, że
owych posiadasz ;* Więc zamiast tego pragnę abyś zawsze na
takich przyjaciół mogła liczyć. Na ich wsparcie, zrozumienie,
pomoc, ale coś czuję, że tym życzeniem to chyba problemów
nie będzie...Co? :>
--> Oczywiście jak to blogerka, blogerce może życzyć ;D
Oczywiście, dalej głowy pełnej pomysłów i weny ;D Na kolejne
wspaniałe rozdziały (twoje i In), ale także twoje indywidualne..
[W mojej małej główce już zrodził się pewien pomysł w sprawie
twojej karierejszyn... ;D Więc niedługo wpadnę do Ciebie z
nowym pomysłem...] No i oczywiście coś o czym mam nadzieję,
że nie muszę wspominać... ale w razie czego... Życzę Ci
abyś nigdy nie opuściła blogera. No proszę... :( Wiem, że masz coraz
mniej czasu... Ale twoje odejście byłoby ogromnym ciosem dla nas
Tak żebyś wiedziała mówię "NAS" dlatego, że jestem absolutnie
pewna, że nikt nie pozwoliłby Ci tak po prostu odejść... Bez
żadnego oporu, strajku czy coś w tym rodzaju..
Pamiętasz jak mówiłam, że my na blogerze mamy swój świat, swoje
społeczeństwo, swoją rodzinę... I jak to w typowych rodzinach
bywa jesteśmy jednością wmyśl zasady "jeden za wszystkich wszyscy
za jednego" Więc życzę Ci abyś zawsze trwała w naszej rozdzinie
i nie zapominała jak dużo znaczysz dla nas..
--> Kontynuując... so... oczywiście spełnienia marzeń, zdrowia
i innych klasycznych rzeczy...
--> A także abyś nigdy się nie zmieniała, bez względu na to co
mówią inni. Naprawdę uwielbiam Cię taką jaka jesteś i nie wyobrażam
sobie, przyjaźnić się z inną Niewi ;*
--> Cierpliwości do mnie i moich lamentów, które czasem się zdarzają... ;)
A także do wszystkich czytelników, którzy czasem czytają opko, ale go
nie komentują, taka już natura czytelników. Ale za to ich przecież kochasz ;*
--> I oczywiście very very Happy Birthday zajebistej impry pod Słońcem
i żeby zwaliło Ci się na party pół miasta ;D A przede wszystkim abyś była szczęśliwa. ;*
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!! ;* ;* ;*
Życzy Wierna/ Mea ;*
Życzy Wierna/ Mea ;*
~ ♥~ ♥~
Droga Niewi!!!!! <3
Z okazji twoich urodzinek życzę ci tradycyjnie zrowia,
szczęścia, pomyślności, miłości i tak dalej, i tak dalej.... a tak między nami
pisarkami (hahahha ale to śmiesznie brzmi XD): dużo cierpliwości, ciekawych
pomyśłów, wolnego czasu, chęci oraz WENY!!! <3 Niech ona cię nigdy nie
opuszcza!!! :D Życzę Tobie również dalszej wspołpracy z In, przynajmniej takiej
jak dotychczas, albo jeszcze lepszej! :D Rozwijaj się dalej!!! Matura już za
tobą, ale to nie znaczy, że masz odpuszczać!! :P Rozwijaj dalej swój talent do
pisania, bo tego to jedynie można pozazdrościć :* Zapomniałabym dodać....
Spełnienia marzeń!!! To przecież :P Albo i wytrwałości do ich spełniania :)
Przy okazji, że masz urodziny prawie w okresie świątecznym życzę tobie również
wesołych, spokojnych i rodzinnych świąt. Oraz co najważniejsze mase
prezentów!!!! :* Zostań z nami na Bloggerze jak najdłużej możesz :)
~ ♥~ ♥~
Pamiętam jak byłaś małą dziewczynką, która dopiero, co
stawiała pierwsze kroki... okej tego nie pamiętam :D
Ale pamiętam za to, że dziś są twoje urodziny! Z tej okazji
życzę ci miliony lat świetlnych do przeżycia. Żebyś dotrwała do emerytury,
która za niedługo cię czeka:D Życzę Ci także lotu na Marsa i conajważniejsze,
żebyś wydała własną książkę (Najlepiej o Legolasie:p) Co jeszcze mogę
napisać... urody nie życzę, bo ją masz i dołeczki, które ja chcę!
Życzę żeby nasza Niewi nigdy się nie zmieniała, dalej
jechała na prochach i nie zmieniała dilera :D No i żeby dała na niego namiary.
Żebyś poznała dużo języków obcych... najlepiej męskich no i dużo korepetycji
życzę, wcale nie musisz źle się uczyć;>
Jeszcze raz spełnienia wszystkich marzeń, i żebyś dotrwała
do przeprowadzki na Marsa:D
Pati:*
(Patka Cher)
~ ♥~ ♥~
~ ♥~ ♥~
Twój uśmiech rozświetla każdy mrok
Twoja radość daje sił sto kroć
Twoje szczęście jest jak złota moneta
Twymi dziełami nie powstydził by się największy poeta
Dajesz nam powodów do uciechy miliony
Po twoich żartach każdy leży powalony
Więc w dniu dla Ciebie tak ważnym
Chcemy Ci dać prezent pokaźny
Lecz jedyne, co możemy zrobić
To owego posta przyozdobić
W najpiękniejsze życzenia do Ciebie kierowane
Chyba wszystkie rymowane.
Żebyś się każdego ranka śmiała
Zawsze miliony powodów do uciechy miała
Najskrytszych marzeń spełnienia
I wszystkich smutków na stosie palenia
Niech radość zagości w Twym sercu na stałe
Byś Ty, jak i Twoje dzieła nadal były tak wspaniałe
Wszystkiego, co najlepsze w tak szczególnym dniu. Bądź
taka, jaka jesteś, bo to właśnie to sprawia, że jesteś jedyna i niepowtarzalna.
Z najlepszymi
życzeniami,
Diamond
~ ♥~ ♥~
Droga Niewi, z okazji Twoich urodzin, chcę Ci złożyć, te
krótkie [i lekko dziwne] życzenia, ale za to prosto z serca. Chcę Ci życzyć
przede wszystkim udanych świąt w gronie osób, z którymi chcesz je spędzić.
Życzę Ci mnóstwo zdrowia, szczęścia, miłości i czasu na pisanie wspaniałych
opowiadań dla nas. Powodzenia na studiach i spełnienia Twoich wszystkich
marzeń, nawet tych najskrytszych i z pozoru niemożliwych. Abyś cieszyła się
życiem jak najdłużej i wykorzystała je jak najlepiej. Wszystkiego najlepszego z
okazji Twoich urodzin i stu lat!
~ Szanell Torres
~ ♥~ ♥~
Kochana Jasiu :*
Mój drogi ciołku, masz dzisiaj urodziny! :D Nie będę pisać
które bo w tym wieku to już nie wypada xD Joke :*
Pamiętam jak dziś dzień, w którym się poznałyśmy. Kilka
miesięcy, w sumie dni albo tygodni wystarczyło, żebyśmy się zaprzyjaźniły.
Nadal czekam aż do mnie wpadniesz, you promise xD Piszę to żeby ci powiedzieć
(ty patrz jak teraz poetycko walne), że nie wyobrażam sobie już bez ciebie
życia świrusko ♥ Może czasami mnie nie ma na GG, może czasami konwersacja
energią dupy nie urywa, ale traktuję cię jak moją przyjaciółkę <3 Właśnie
dlatego chce ci życzyć wszystkiego co najlepsze :)
Abyś w końcu wydała książkę, którą wierz mi, możesz napisać
:) Żebyś bardziej wierzyła w siebie, bo jest w co wierzyć. Abyś zdała wszystkie
kolokwia, egzaminy i żeby studia dawały ci radość, nawet gdy siedzisz na nudnym
wykładzie z fizyki. Żebyś dobrze bawiła się na balu chemika :D Żebyś znalazła
sobie chłopaka, który doceni to jak wspaniałą osobą jesteś i pokocha cię całym
sercem (najlepiej to ciasio ze studiów :D Jest co chrupać :D ). Jak jesteśmy
przy tym temacie, to życzę ci gromadki słodkich, różowiutkich istotek (nie
chodzi mi tu o świnki xD ) Żebyś miała szczerych i prawdziwych przyjaciół, którzy
będą przy tobie mimo wszystko, zawsze i wszędzie. Niech uśmiech i dobry humor
nigdy cie nie opuszczają, bo w sumie tylko one sprawiają, że da się to wszystko
''jakoś przeżyć'' xD Żebyś nigdy nie narzekała na zdrowie, nawet jak w wieku
osiemdziesięciu lat będziesz szła do sklepu po bułki xD Abyś miała wspaniały
dom, z hiper mega ogródkiem i basenem :D Wyczesanej bryki, żeby wszystkim
spadły czapki z głów. Żeby każdej nocy śnił ci się Legolas le golas :D
(musiałam :P ) Abyś była hiper bogata :) Żebyś zobaczyła koncert R5 na żywo :)
Żebyś o mnie nie zapomniała :) Żebyś została z nami na bloggerze już na zawsze
:P Życzę ci w związku z tym bardzo dużo weny, czasu i wytrwałości :* Mogę tak
jeszcze pisać i pisać, ale na koniec coś ekstra : Życzę ci, abyś już zawsze
pozostała tą ciepłą, szczerą i śmieszną Niewi, którą tak wszyscy kochamy ♥
Och!!! No i oczywiście, super imprezy urodzinowej, pysznego
tortu, i oby w święta poszło w cycki! :D
Ekhem... Coś dużo mi wyszło tego „żebyś” xD Nie dam rady
tego zrobić tu i teraz, ale kiedy już się spotkamy to wyściskam cię za
wszystkie czasy! Będę jak te natrętne ciotki w święta, które dwa lata cię nie
widzą a potem człowiek musi się męczyć i słuchać jak to on szybko dorasta xD Co
jest przecież prawdą, dopiero popylałaś w pampersie a tu proszę! Dorosła
kobieta na studiach, z długą listą osiągnięć i rzeszą fanów ♥
Nie wykrzeszę z siebie już nic więcej, łzy wzruszenia mi nie
pozwalają :') Po prostu kochanie, HAPPY BIRTHDAY TO YOU ♥
Wstyd się podpisać pod tymi beznadziejnymi życzeniami, ale
jak mus to mus xD
Twoja Ann ♡
Twoja Ann ♡
No i w końcu nadeszła moja kolej :D
Kochana Niewi!
Znamy się tyyyyyle czasu, czyżby już nam rok mija??? TAK!
Pragnę ci przypomnieć, że to już jest ROK! I wiesz co? Teraz nie wyobrażam sobie
my life without you ♥ Pamiętam jak napisałaś mi
długą litanię przed sylwestrem i zastanawiałam się czy ci odpisać, zrobiłam to
i nie żałuję, bo teraz mamy coś co poniektórzy mogą nam pozazdrościć :* Jestem szczęśliwa, że tamtego dnia zaczęłyśmy
współpracę, bo dzięki temu poznałyśmy się i mogę powiedzieć, że jesteś dla mnie
ważna. Wspierasz mnie, a ja ciebie, dajesz mi kopa w tyłek, a ja ci się odwdzięczam.
Cudna zależność, nie uważasz? :3
Dobra, a teraz do rzeczy, życzonka!
Życzę ci zdrowia, szczęścia, radości, miłości, prezentów,
słodkości… (będę się bawić w takie wymienianie? Nope, tu trzeba czegoś więcej!
xD)
Niech ci Legolas nago tańczy (musiałam, bez tego to nie ma
życzeń :P), albo sąsiad, to wysportowane ciacho w stroju siatkarza… albo
studencik z sąsiedniej ławki zerkający wymownie i chcący pouczyć się z Tobą i
wyrobić nadgodziny… ALBO LEPIEJ! Niech od razu tańczą razem i 100% radości na
twojej buźce ujrzę :D Aby Playboy był wierny w uczuciach i nadal cię tak
obcałowywał i ściskał jak zawsze i, żeby wystarczyło pamięci na telefonie na te
wasze zdjęcia :D Niech studia ci nie dają w kość i, żebyś dowiedziała się jak
najwięcej, bo jak ktoś mi podpadnie to… chcę wiedzieć jak mogę schować ciało
nie zostawiając żadnych śladów :D Abyś wszystko zdała celująco i ta chemia oraz
fizyka cię tak nie męczyły (albo te wykłady xD). Oczywiście, żebyś nadal ze mną
pisała i wymyślała te przezabawne sytuacje, które mnie tak rozśmieszają, że
potem nie mogę wstać z podłogi haha ^^ Weny i cierpliwości do mnie xD Pysznych
naleśników, na które czekam, aż mi zrobisz (ale to już jak wbijemy Ann na chatę
:P). Byś byłą nadal odważna. Mnóstwo cudownych snów, wiadomo z kim w roli
głównej :D Żebyś zobaczyła R5 na żywo
(ale tym razem ze mną :3) Abyśmy w końcu wbiły Ann na chatę (tylko bez
zapowiedzi, zobaczymy jaką nosi w końcu piżamę i zobaczyły gdzie trzyma tego
tygrysa xD). No i of kors byś się nie zmieniała i nadal ze mną była ♥ Jesteś dla mnie baaaardzo
ważna i pragnę dla Ciebie tego, co najlepsze ♥
Mam nadzieję, że moje życzenia mają sens i się uśmiałaś, a
jak nie to pomyślałaś, że świr ze mnie (ta wersja też jest w porządku :D).
Kochana! Miłości, przyjaciół The best of the word oraz czasu
dla siebie i na nasze odpały :D
Love, In ♥
Jeszcze raz STO LAT I HAPPY BIRTHDAY dla Ciebie kochanie! ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)