Mamy dla was mały przedsmak tego, co zobaczycie w następnym rozdziale. Gotowi? No ja mam taką nadzieję!
Do biegu...
Gotowi...
START!
~In
Nie wiem czy wena mi wróciła, ale pisze!! Yeah brawa dla mnie.
Zaczął się dla mnie wyjątkowy czas...
MŚ w siatkówce <3 okupuje telewizor jeszcze przez 22 dni, i nic ani nikt mnie nie odciagnie od meczów moich chłopców <3 Dzisiaj wygrali i jestem cała happy <3
Współczuje tym którzy zaczynają szkołę... jej ja mam jeszcze miesiąc ale minie mi jeszcze szybciej niż wam te 2 miesiące.
Będę was wspierać duchowo dopóki nie zacznie mi się rok akademicki bo wtedy będzie kaplica.
No ale...
Mam nadzieję że was zaintrygujemy ;)
Znajcie łaskę pana że tak dużo pokazujemy ;P <3
~Niewi
~ ♥~ ♥~
-Nic nie wróci do normy. (..) Nie powrócimy do czasów sprzed czterech lat czy ostatniego miesiąca. I nie cofniemy naszych uczynków. Nie zrobimy tego, bo nie ma takiej opcji. Tak jak nie ma już naszej 'normy'
-Ross przestań zawstydzać te dziewczyny, nic tylko do każdej się tak słodko uśmiechasz.
-Mamo, nie do każdej. Tylko do tych, z którymi chce się zakolegować. Prawda Laura?
Spojrzałam groźnie na Bena.
-To twoja wina, mogłeś mnie trochę bardziej przekonać do wspólnego tańca.
-To co? Odpuścisz? Dasz innemu szansę? Pozwolisz, by twoje marzenie uciekło ci sprzed nosa?
-No... A ty? Umiesz tańczyć walca?
-Chyba nie...
-To może w końcu przyjmiesz moją propozycję i cię nauczę? - zaproponował patrząc na mnie ze szczerym uśmiechem.
-Ross...
-Czego?
-Może grzeczniej?
-A może zajmiesz się sobą?
-Słuchaj, bo zaraz...
-Przepraszam, nie przedstawiłem się, Ellington Ratliff.
-Nic nie szkodzi. Veronica McKendy. Musi pan być ojcem Toby'ego, może pan być dumny, syn wyrośnie na wspaniałego dżentelmena.
-Kochałaś go prawda?
Kiwnęła twierdząco głową, a usta zaczęły jej drżeć
Pokiwał
szaleńczo głową jakby chciał o czymś zapomnieć i chwycił
jakieś gazety oraz papiery i wrzucił je do kominka. Chwilę patrzył
jak ogień je pożera, a potem szybkim krokiem poszedł na górę
zostawiając w salonie zupełnie zszokowanych i zdekoncentrowanych
jego zachowaniem przyjaciół.
'Szkoda, że ja jestem pewna, że go kocham i, że chciałabym z nim
być. Ale nie mogę, bo najwidoczniej nie ja jestem mu przeznaczona'
-Może powinienem z nim porozmawiać?
-To zbędne. Czasem tak ma.
-Czasem? - spytał unosząc brwi.
-Gdy chodzi o temat ojca -
powiedziała i poszła za synem.
-A ty nie powinnaś już iść? Jeśli dobrze pamiętam to masz
dziecko do odebrania, a jak będziesz tu tak stać to ci jeszcze
przedszkole zamkną...
-Ale gdy próbuję, to ona tego tak nie odbiera.
-To może musisz się bardziej postarać?
-Powoli nie mam już siły...
-Mówisz, że się poddajesz?
-Nie jestem tyranem - odpowiedział, a wszyscy unieśli brwi
zaskoczeni.
-Wcale tego nie powiedziałam - powiedziała spokojnie.
-Ratliff, daj spokój - poprosił z uśmiechem.
-Bo ci ją porwę - zagroził brunet.
-Nie odważysz się.
-No to patrz - powiedział i pociągnął Laurę w stronę liceum.
A każdego przyjaciela swoich dzieci traktowała jak
kolejne dziecko. Mówiła, że jesteśmy jak rodzina. Jednak kiedy
podrośliśmy i byłam z Vanessą stałą bywalczynią w jej domu, stanęła na środku salonu i uroczyście powiedziała...
Rozdział dedykujemy naszej kochanej wariatce Ann i dzielnej Wiernej Czytelniczce :D
I pozdrawiamy MiLke Ratliff, Caro od Ann, Cami od In oraz Ulę od Niewi <3
Jednak zanim rozdział ja - Niewi chciałbym wam walnąć mała gadke. Mianowicie widziałam komentarze i klub który łączy się z Rossem i Van ;) nawet ktoś napisał że Laura ją wkurza. Wiec chciałam zauważyć że prawdopodobnie gdyby to Ross z Laura ukrywali swój związek to by nie było takich reakcji a wy byście byli przeszczesliwi. Mogę się mylić ale czy ktoś stanął by wtedy po "stronie" zbulwersowanych Van i Rikera? - myślę że nie. Mnie ciężko takie rzeczy czytać bo znam cała historie, wszystkie przyczyny i skutki. Znam też prawa czytelnika i wiem że się emocjonujecie. Liczę że zrozumiecie wszystko kiedy wyjawimy więcej szczegółów w rozdziałach ;) to tyle xd takie moje przemyślenia którymi chciałam się podzielić.
*Narrator*
Dwoje młodych ludzi szło szybkim krokiem po chodniku. Z początku się nie zauważyli, byli zbyt przejęci sprawą, z którą szli. Znali się bardzo dobrze, byli przyjaciółmi, ale ostatnie wydarzenia mocno nagięły ich dotychczasowe relacje. Kiedy się zauważyli, nie powiedzieli sobie nawet 'cześć'. Zmierzyli się tylko wzrokiem, który nie ukazywał żadnych uczuć. I choć po minięciu mieli ochotę się odwrócić, żadne tego nie zrobiło. Riker skręcił do domu Laury, a Vanessa poszła dalej do domu Lynchów.
Blondyn zapukał do drzwi. W środku zdziwiona brunetka wstała od stołu i poszła otworzyć. Uśmiechnęła się jednak na widok przybysza. Gestem zaprosiła go do środka, chłopak chciał ją pocałować na przywitanie, jednak ta zręcznie nadstawiła policzek i spuściła wzrok.
-Co cię do mnie sprowadza? - zapytała nieśmiało się uśmiechając.
-Muszę ci coś pokazać - stwierdził, pomijając wydarzenie sprzed chwili. Uznał, że nie chce nic robić w towarzystwie Toby'ego, który właśnie przyszedł się przywitać.
-Cześć! - zawołał wesoło i uśmiechnął się szeroko do mężczyzny.
-No siema, młody - odpowiedział, mierzwiąc mu włosy. Na to chłopiec zmarszczył twarz i zaczął przygładzać włoski. Riker natomiast głośno się zaśmiał :
-Wraz z braćmi robimy dokładnie tak samo jak się nam zepsuje fryzurę. A Ross podobnie się marszczy, tyle że bardziej nosem chyba. Haha, mamy wspólną reakcję z Tobym - jego entuzjazm zmalał na wspomnienie brata.
-No to.... co chciałeś mi pokazać? - zapytała Laura.
-Masz jakieś gazety plotkarskie z dzisiaj?
-Coś tam było w skrzynce, ale ich nie przeglądałam. A co?
-Weź tą z dzisiaj i chodź do kuchni.
Brunetka zgarnęła dzisiejszą pocztę i poszła z blondynem usiąść przy stole. Ten chwycił pierwszą gazetę z plotkami o gwiazdach, przeleciał po stronach, a gdy znalazł właściwą, rozłożył ją przed Laurą i pokazał palcem na zdjęcie...
***
Niebo powoli robiło się pochmurne. Zła aura? Miejmy nadzieję, że nie...
Vanessa bezceremonialnie, nie pukając wpadła do domu Lynch'ów. Nagle wszystkie pary oczu skierowały się na nią i wpatrywały się w jej twarz zbyt długo, dłużej niż przeciętnie. Czarnowłosa przełknęła powoli ślinę, a niepokój w jej sercu wzrósł jeszcze bardziej. Jeżeli to w ogóle możliwe...
-Widzieliście zdjęcie, no nie? - spytała w końcu.
-Nie było trudno skoro Rocky wrzasnął na cały dom i zaczął wymachiwać gazetą w powietrzu - warknął Ross.
-Doznałem szoku - bronił się brunet.
-Trzeba było się opanować - syknął blondyn.
-Trzeba było się nie całować!
-Dobra, koniec! - wrzasnęła Rydel wyraźnie wkurzona – Możemy, chociaż raz się nie kłócić? Jeden dzień bez kłótni, o wiele nie proszę.
-Van i Ross, wy...? - Ell wskazał na nich rękoma, a dziewczyna pokiwała przecząco głową.
-To nie tak...
-Wydaje się inaczej...
-Ale tak nie jest...
Wszyscy spojrzeli na nich dziwnie.
-Nie wytrzymam z wami, idę do sklepu - powiedział Ryland.
-Ja też - oznajmiła zrezygnowana Delly.
-I ja - dodał Ell.
I we trojkę wyszli z domu. Van spojrzała groźnie na Rocky'ego i zdzieliła go gazetą po głowie.
-Au! Za co?
-Za głupotę, musiałeś to wszystkim pokazywać?!
-Wyszli tak jak Riker... - szepnął Ross mierzwiąc swoje włosy i ciągle wpatrując się w drzwi, które zostały przed chwilą zamknięte.
-Co? - spytała przerażona - On wie?
-Gdy zobaczył zdjęcie, to od razu spojrzał na mnie morderczym wzrokiem i wyszedł z domu trzaskając drzwiami - wyznał, a czarnowłosa spuściła głowę.
-Nie... - szepnęła i usiadła przy stole obok Rocky'ego i zakryła twarz dłońmi załamana.
-To wy...? - zaczął brunet.
-Nie - zaprzeczył od razu blondyn - To nie tak jak wygląda.
-Zawsze się tak mówi...
-Rocky! - przerwała mu Vanessa, która miała już łzy w oczach - Po wczorajszej kłótni rozmawiałam z Rossem jak tu się na Rikerze i Laurze odgryźć i pomyślałam, że my moglibyśmy udawać, że jesteśmy razem. Pocałowałam go i tyle. Stwierdziliśmy, że to nie ma sensu i, że tak się nie możemy zachować. Ale... ktoś musiał zrobić zdjęcie i tyle... Plotki same się utworzyły... - powiedziała, a po jej policzkach popłynęły łzy i położyła twarz na stole.
Bracia spojrzeli po sobie zaskoczeni i zmartwieni. Ross podszedł do przyjaciółki i dotknął jej pleców.
-Van, zdementujemy te plotki, spokojnie...
-Spokojnie? - spytała unosząc głowę i spoglądając na niego - To i tak bez znaczenia - powiedziała ścierając pojedyncze łzy z policzków.
-Co bez znaczenia? - blondyn spytał zdezorientowany.
Rocky spojrzał na kobietę, ujął jej dłoń i w milczeniu się do niej krzepiąco uśmiechnął. Wiedział o co chodzi.
-Ross... Tylko nie mów nikomu, dobrze? - poprosiła, a mężczyzna kiwnął twierdząco głową - Chodzi o... o Rikera - powiedziała z drżącą brodą i spuściła wzrok z blondyna.
-Co z nim? - spytał nie będąc pewien czy dobrze rozumie. Spojrzał na brata, który pokazał w powietrzu serce. Rossa zatkało - Ty... Och, Van. Przykro mi...
-Mnie również - powiedziała i pociągnęła nosem. Chwilę wpatrywała się w stół, ale po chwili potrząsnęła głową jakby się otrząsnęła - Nie, tak być nie może. Nie będę płakać. To przecież i tak minie. To endorfiny, żadne uczucie. Tylko hormony - oznajmiła i spojrzała na przyjaciół patrząc na nich jak na ostatnią deskę ratunku - Musicie mi pomóc.
-W czym? - spytał Rocky.
-Aby zapomnieć - szepnęła i wstała od stołu. Podeszła do blatu kuchennego i wytarła nos w papierowy ręcznik.
Chłopcy popatrzyli po sobie. No i co oni mają zrobić? Chcą jej pomóc, bo się przyjaźnią, poza tym czują się jak rodzina. A siostrze zawsze się pomaga.
-Dobrze - powiedział w końcu Rocky patrząc na Vanessę - Zapomnisz, ale musisz nam zaufać, dobra? - spytał brunet, a kobieta się odwróciła z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Dobra - odpowiedziała pewnie.
Ross spojrzał pytająco na brata, który wyszczerzył szeroko zęby.
-Świetnie - powiedział zadowolony, podszedł do przyjaciółki i objął ją ramieniem - Idziemy na lody? Na mój koszt - zaproponował, a czarnowłosa uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i pokiwała twierdząco głową.
Rocky wraz z Van przeszli do salonu i, gdy stanęli w drzwiach, odwrócili się.
-Ross, idziesz? - spytała dziewczyna.
Blondyn pokiwał przecząco głową.
-Muszę załatwić tę sprawę ze zdjęciem - wyjaśnił, a przyjaciele kiwnęli głowami i wyszli z domu.
Lynch usiadł przy stole i spojrzał na gazetę.
"Czyżby Ross Lynch i Vanessa Marano byli razem?!"
Blondyn patrzył z rozgoryczeniem na ich zdjęcie, na którym się całują, i po chwili rzucił gazetą w kąt domu.
-Nie. Nie jesteśmy razem.
***
-Och... - powiedziała Laura na widok zdjęcia. Jej siostra i Ross całujący się... Można by powiedzieć, że brunetkę trochę zwaliło z nóg, więc cieszyła się, że siedzi na krześle.
-Nic więcej nie powiesz? - zdziwił się Riker.
-A co mam mówić? Pocałowali się, koniec tematu - powiedziała wymuszając uśmiech.
-Ja się wściekłem gdy to zobaczyłem.
-Bo? - spytała trochę zła.
-Bo to przed nami zataili, a do nas mają pretensje o wydarzenia sprzed 4 lat.
-I co? Pójdziesz i na nich nawrzeszczysz? - powiedziała wstając - Nie wystarczy ci już tego bałaganu? To przecież nasze rodzeństwo. Nikt nie jest idealny. Popełniliśmy błąd. Teraz za niego płacimy. Ale ja nie chce tak dłużej. Jestem zła, że na nas tak naskoczyli, ale nie będę z siebie robić ofiary. Nie mogę normalnie porozmawiać z własną siostra. I to jest straszne. Chcę teraz, natychmiast to wyjaśnić.
Na jej twarzy było widać duże zdeterminowanie.
-No dobrze to chodźmy - stwierdził Riker
-Nie.
-Nie? - zdziwił się blondyn.
-Ktoś musi zostać z Tobym. Mógłbyś?
-No skoro prosisz - powiedział uśmiechając się - Ale jakaś zachęta by się przydała.
-Perspektywa spędzania czasu z moim aniołkiem nie jest wystarczająca? - zapytała krzyżując ręce.
-Troszkę brakuje do pełni szczęścia - odpowiedział układając usta w dzióbek.
Laura zaśmiała się i krótko cmoknęła blondyna. Ten jednak zrobił naburmuszoną minę i zapytał:
-Co tak krótko?
-Ciesz się, że w ogóle - odpowiedziała. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Powiedziała synkowi, że musi wyjść, a on zostanie z wujkiem Rikerem, i oczywiście ma być grzeczny. Założyła buty oraz bluzę, wyszła wyciągając telefon i wybierając numer starszej siostry.
Sygnały dłużyły się niemiłosiernie i kiedy już młodsza Marano wątpiła, że siostra odbierze usłyszała słabe i niepewne 'Halo'. Jej serce napełniło się nadzieją.
-Chyba musimy porozmawiać - odpowiedziała Laura - Powiedz gdzie jesteś.
-W samochodzie. Nie może to poczekać do jutra? - starsza siostra trochę się bała, ponieważ wiedziała o czym brunetka zapewne chce rozmawiać.
-Nie, nie może. Musimy teraz - powiedziała stanowczo, ale też w miarę miło - Jestem niedaleko parku, przyjedź proszę do niego.
Nastąpiła chwila ciszy, podczas której Vanessa oddychała głęboko.
-Dobrze, będę za 5 minut.
-Czekam przy fontannie.
Rozłączyły się, a Van westchnęła ciężko i powiedziała do prowadzącego bruneta:
-Zawróć i podrzuć mnie do parku. Muszę coś załatwić.
Widząc minę przyjaciółki, Rocky nie zadał żadnego pytania tylko spełnił jej prośbę. Dopiero kiedy wysiadała odezwał się:
-Ale na lody i tak pojedziemy?
-No jasne, lodów nie przepuszczę za żadne skarby - uśmiechnęła się i poszła.
Vanessa na miejscu była przed siostrą z czego się wcale nie cieszyła, oczekiwanie było gorsze od faktu zbliżania się do wyczekującej na ciebie osoby. Nie wiedziała ile minęło, dla niej wieczność, kiedy usłyszała za sobą:
-Już jestem.
Laura uśmiechnęła się nieśmiało i podeszła bliżej siostry. Niebo było ciemne i pochmurne. Pogoda niepewna, idealne odzwierciedlała uczucia Vanessy.
-Chciałam ci powiedzieć... - zaczęła młodsza brunetka.
-Tak, wiem. Wcale nie jestem taka święta. Ale to było niechcący. No dobra nie tak niechcący, to nic dla nas nie znaczyło. Po prostu byłam zła i chciałam się na was odegrać za to ukrywanie się i jakoś tak samo wyszło... - przerwała wyrzucać słowa z prędkością karabinu, kiedy poczuła, że Laura łapie ją za ramiona.
-Nie o tym chciałam rozmawiać. To wasza sprawa. Chciałam... - zaczęła puszczając Van - Chciałam cię po prostu przeprosić - poczuła jak łzy cisną się jej do oczu - Za wszytko. Za to, że ci nie powiedziałam. A potem powiedziałam te wszystkie rzeczy, nie powinnam tego robić i bardzo mi z tym źle. Nie chce się z tobą kłócić. Van... jesteś moją siostra, kocham cię i nie mogę bez ciebie żyć, a świadomość tego, że jesteśmy skłócone rozrywa mnie od środka. Nie chcę tego. Pragnę żebyśmy rozmawiały i śmiały się tak jak wcześniej. Naprawdę bardzo żałuję... Wybaczysz mi?
Popatrzyła na starszą Marano swoimi smutnymi oczami. Były takie same jak jej siostry. Nastąpiła cisza. Jednak Laura nie poganiała Vanessy. Nagle ta starsza wybuchła płaczem i rzuciła się młodszej w ramiona.
-Obiecaj, że już nigdy się tak nie pokłócimy - załkała.
-Obiecuję. Przepraszam, że to przed tobą ukrywałam... Powinnam od razu ci o tym powiedzieć, bo jesteś moją siostrą i moją najlepszą przyjaciółką.
-Tak jak ty moją.
Siostry stały chwilę w objęciach i delektowały się tą chwilą. Chwilą, gdzie nie dzieliło je już nic - ani tajemnice, ani złość, ani rozgoryczenie. Były wobec siebie szczere, a miedzy nimi już nie było sekretów, które mogły je zranić.
Tą jakże piękna, siostrzana chwilę przerwał telefon Vanessy.
-Tak, Rocky? - spytała odbierając - Nic mi nie jest... Dobrze zaraz przyjdę... Jak to mi lodziarnie zamkną?
Rozłączyła się.
-Jedziemy z Rockym na lody. Chcesz dołączyć?
-Chciałabym, ale muszę załatwić jeszcze jedną sprawę - uśmiechnęła się delikatnie.
-Ahh... no tak. Powodzenia. Zgadamy się jakoś jutro? - zaproponowała Van
-Możesz wpaść do mnie jak wrócę z pracy.
-Jasne.
Pożegnały się uściskiem i z uśmiechami na twarzy każda poszła w swoją stronę. Vanessa do samochodu, a Laura do domu.
Kiedy brunetka szła, zaczęło mocno padać, więc kiedy pukała do drzwi, była już nieźle przemoczona. Modliła się, żeby ktoś szybko jej otworzył. Przez długi czas nikt jej nie otwierał, chociaż mocno waliła. Stwierdziła, że nikogo nie ma w środku i odwróciła się, żeby odejść kiedy w końcu ktoś się ulitował i przyszedł otworzyć drzwi. Jednak ta osoba była bardzo zdziwiona widokiem stojącej na jej wycieraczce przemoczonej brunetki.
-Laura? Co ty tu robisz?
-Cześć Ross. Możemy porozmawiać? - zapytała niepewnym głosem.
-No dobrze - odpowiedział po chwili - Wejdź.
Poszli do salonu, gdzie w kominku palił się ogień. Laura od razu stanęła obok niego, żeby się ogrzać. Wyciągnęła dłonie w stronę płomieni pozwalając im ogrzewać i osuszać jej skórę.
-Pewnie przyszłaś w sprawie tego zdjęcia - mruknął blondyn.
-Nie.
-Nie? - zdziwił się - Myślałem, że Riker ci je pokazał.
-Bo pokazał, ale nie po to tu przyszłam. To sprawa twoja i mojej siostry. Mnie nic do tego. Chociaż faktycznie byłam trochę zszokowana - zaśmiała się cicho, żeby chociaż trochę rozluźnić atmosferę, jednak widząc kamienną twarz blondyna stwierdziła, że niezbyt jej to wyszło.
-Więc co cię tu sprowadza? Musisz mieć ważny powód, żeby tu przychodzić w taką pogodę - zauważył Ross patrząc za okno. Z każdą minutą deszcz był coraz większy.
-Bo mam - odpowiedziała Laura odwracając się do niego przodem i patrząc mu w oczy.
-Nie chcę dłużej takiej sytuacji. Jest mi źle kiedy jestem z wami skrócona. Chcę cię przeprosić za tą całą sytuację. Źle postawiłam nie mówiąc ci tego, co się wydarzyło 4 lata temu. Ale bałam się. Przed wyjazdem oddaliłeś się ode mnie Ross. Miałam wrażenie jakbyś nagle odwrócił się do mnie plecami. Może przesadzam, ale... przez to nie wiedziałam jak ci powiedzieć, że jestem z twoim bratem. Sytuacja pomiędzy nami była inna, dziwna...Ale fakt. Mogłam ci powiedzieć, spiąć się w sobie i to wyznać. Ale nie potrafiłam, myślałam, że nie chcesz mnie słuchać... Także przepraszam, że to przemilczałam. Właśnie dlatego tu przyszłam, żeby przeprosić i zapytać czy mi wybaczysz. Bo... przecież jesteśmy przyjaciółmi - uśmiechnęła się delikatnie.
Ale blondyn milczał. Patrzył na kobietę, ale nie otwierał ust. Światło padające z kominka na jego twarz powodowało, że jego rysy twarzy wydawały się ostrzejsze.
-Nie, nie jesteśmy - odpowiedział po dłuższej chwili Ross. A Laura spojrzała na niego zszokowana - Nie ufamy sobie, nie chciałaś mi powiedzieć o związku z moim bratem. Więc mi nie ufasz, a ja ci nie ufam, bo ty nie potrafisz mi zaufać.
-Ale to nie tak... Przecież nie tylko tobie nie powiedziałam - powiedziała załamana.
-Ale my byliśmy ze sobą naprawdę blisko.
-Skoro nie jesteśmy przyjaciółmi to kim jesteśmy? - zapytała patrząc mu w oczy.
-Nie wiem, to więcej niż znajomi, ale mniej niż przyjaciele. Musisz się postarać, żeby wrócić do dawnej relacji i naszego zaufania.
Spuściła głowę, żeby ukryć łzy. 'Musisz się postarać' już po raz kolejny słyszała te słowa z jego ust. Zawsze ona musiała się starać.
-Pójdę już. Muszę położyć Toby'ego spać. Cześć Ross - wszystko to powiedziała nie patrząc na niego.
Brunetka słyszała jak mężczyzna rusza, żeby ją odprowadzić, dlatego przyspieszyła kroku, aby nie widział jej łez. Kiedy otworzyła drzwi zobaczyła Rydel, Rylanda i Ella. Już nie mogła ukryć swojego nastroju. Zarzuciła kaptur na głowę. Powiedziała im 'cześć' i pobiegła do domu znikając w deszczu. A w jej uszach dudnił ta piosenka jakby krople wody spadające na chodnik wybijały jej rytm i słowa...
~ ♥~ ♥~
Odpowiedzi na wasze pytania:
1. Czy gdy rozpocznie się rok szkolny będziecie regularnie dodawać rozdziały?
Mamy nadzieję, że tak, jednak pamiętajmy, że ja mam w tym roku maturę, a Niewi zaczyna pierwszy rok studiów, ale zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby dodawać regularnie ;)
2. Czy to jest na pewno blog o Raurze (Ross+Laura)?
Nigdy nie było powiedziane, że jest o Raurze, no nie? ;)
3. Przez kogo Lau tak cierpiała w ostatnim rozdziale?
Przez osobę, która była jej baaaaardzo bliska.
4. Ile rozdziałów będzie obejmował ten blog?
Nie wiemy, ale raczej do 30 dobijemy, jak nie więcej xD
5. Czy gdy skończycie ten blog to stworzycie jakiś nowy i dalej będziecie pisać?
Zobaczymy xD Ja osobiście lubię pisać i jak na razie nie widzę siebie bez pisania, więc łatwo się mnie stąd nie pozbędziecie ~In
Ciężko mi powiedzieć. Z moją weną i tak jest tragicznie i nie wiem czy dam radę ciągnąć potem coś jeszcze mając świadomość że mogę nie podołać. Ale pozyjemy zobaczymy. Najwyżej otworzę "ośrodek" pomocy zbłąkanym blogerom i czasem coś podpowiem ;) Chociaż jakby mnie In poprosiła to chyba nie byłabym jej w stanie odmówić wspólpracy. Bardzo lubie tego małego skrzta i uwielbam z nią tworzyć <3 ~Niewi
6. Dlaczego Laura nie ma żadnych miłych, cudownych lub przyjemnych wspomnień z Rossem?
Wszystko po kolei. Dojdziemy do miłych momentów :P
7. Zrobicie Rikesse?
Riker i Van? Hmm... Pomyślimy. Może damy im wolną wolę i sami zdecydują czy chcą być razem? xD
8. Jeśli mogłabyś się przenieść w historię, którą tu tworzycie, którą byś została i dlaczego?
Szczerze, nie spodziewałam się takiego pytania, ale jest ono bardzo interesujące. Hmm... Odpowiedź wyda się banalna (sama aż się zastanawiam nad jej prostotą), ale wybrałabym Laurę. Czemu? Bo ja z Niewi wiemy przez co przechodzi i będzie przechodzić. Dla was jej życie jest tajemnicą, a dla mnie wszystko jest jasne. I z mojego punktu widzenia mogłabym się w nią wcielić. Dlatego, że jest wytrwała, silna i odpowiedzialna. Jest mocna.
Ale gdybym nie wybrała Laury to wzięłabym Van albo Rocky'ego. Chciałabym zobaczyć co on ma w tej głowie hahaha ~In
Myślę że tak samo jak In wybrałabym Laurę bo się z nią utożsamiam. Trochę przynajmniej. No i dlatego że zna Rossa - helou kto by nie chciał mieć w znajomych takiego ciacha *.* i reszty ekipy. Jednak gdyby nie Laura to może Rydel bo rządzi braćmi, mam tak samo w stosunku do chłopaków nie jestem dla nich milutka i nigdy nie byłam :) ~Niewi
!Hola!
No i jak tam u was? :D Minął prawie miesiąc :'( Stęskniliście się? Ach... Wariujemy powoli z Niewi. Potrafimy napisać scenki, które będą miały miejsce za kilkanaście rozdziałów, ale na bieżąco coś nam wolno idzie... Crazy Crazy :D
PISZEMY, JESTEŚMY, ŻYJEMY I NIGDZIE SIĘ STĄD NIE RUSZAMY :3
Komentujcie i wpadajcie zobaczyć co będzie się działo dalej <3
~In
Aloha!
In ma racje moja pewnośc sebie spadla poniżej zera a to coś uważam że jest do bani w końcu się zmotywowałam i odciążyłam In w tym rozdziale), pisałam ale jakoś nie mam wiary w siebie.
Podobał się wam pomysł z pytaniami? Trochę mało osób skorzystało ale zawsze coś :)
Bądźcie szczerzy wobec tych wypocin prosze....
~Niewi
Po 1
Ja (Niewi) jestem bardzo ciekawa jednej rzeczy i już pytałam się kilku osób i stwierdziłam że was też w to wciągne ;) a mianowicie...
Jeśli każdy z was mógłby zadać jedno pytanie dotyczące tego bloga to jak ono by brzmiało?? (może ono dotyczyć czego kolwiek związanego z blogiem :D)
Po 2
Czekacie na rozdział - wiemy. Aktualnie ja jestem dalej tam gdzie byłam a In jest na obozie gdzie jest opiekunem czy jakoś tak i ma strasznie mało czasu. Ale obie będziemy w domu już w niedzielę, wiec się ogarniemy od poniedziałku zapewne =>
Po 3
Zaczęłam przetrzepywać maile wymienione z In w celu zapisania pomysłów sprzed można powiedzieć juz wieków i musze powiedzieć że o niektórych juz zapomniałam ;) musze ich jeszcze ponad 3000 przejrzeć ale dam radę jakoś ;)
Korzystajcie z końcówki wakacji i zbierającie energię na rok szkolny ;)
Weszłam do domu, zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Westchnęłam zamykając oczy. Tyle zdarzeń... Tyle emocji...Tyle wspomnień... A ja? Zachowałam się jak nastolatka! Jestem samotną matką, przeżyłam w życiu już nie jedno, a nerwy mi puściły w takim momencie. Przecież już nie jestem taka delikatna jak kiedyś, jestem twarda i pewna swoich decyzji. Czemu więc dałam się osaczyć? To moja sprawa z kim się spotykam lub spotykałam. Powiedziałabym im o tym w odpowiednim czasie, ale oczywiście nic nie idzie po mojej myśli. Wszystko musi się zepsuć prędzej czy później. Szkoda tylko, że tak szybko i, że przyjaciele nie chcą mnie zrozumieć. Mam nadzieję, że w końcu przyjmą to do wiadomości i zaakceptują mój wybór. Riker naprawdę mnie rozumie. Mogłam na niego liczyć w wielu sytuacjach. Oferował mi pomoc i ramię do wypłakania, a czasem i więcej...
Szłam ulicą, a po policzkach ciekły mi łzy. Makijaż mi się rozmazał, więc zapewne wyglądałam okropnie i przerażająco. Kompletnie załamana zapukałam do domu Lynch'ów mając nadzieję, że on jest i mnie pocieszy. Po chwili w drzwiach ukazał mi się najstarszy z braci. Przeraził się na mój widok i krzyknął: -Laura! Jezu, co ci się stało? Uniosłam na niego wzrok, ale nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w niego i rozpłakałam jeszcze bardziej. Objął mnie ramionami i wycofał się do domu zamykając drzwi kopniakiem. Usiedliśmy na sofie. Dalej się w niego wtulając poprosiłam przez łzy, żeby mnie nie zostawiał. Obiecał, że nie zostawi. Wiedzialam, że nikogo nie było w domu. Byli u cioci. Potrzebowałam tylko czyjegoś ciepła i wsparcia. Nie wiem ile tak siedzieliśmy w ciszy, podczas której chłopak głaskał mnie po głowie, aby mnie uspokoić, ale w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że jest nam odrobibę niewygodnie. Zapytałam się, więc czy możemy iść gdzieś w wygodniejsze miejsce. Odpowiedział, że mogę iść do jego pokoju, a on przyniesie coś do jedzenia. Zgodziłam się, poszłam na górę i czekałam na blondyna. Rozejrzałam się po pokoju i uśmiechnęłam lekko. To było bezpieczne miejsce. Riker długo nie przychodził, więc rzuciłam się na jego łóżko. Starałam się nie myśleć o wydarzeniach, które wywołały u mnie taki napad depresji. Jednak moje starania poszły na marne, znów wybuchłam płaczem. To był atak histerii, moje ciało się całe trzęsło, a z oczu płynęły gorzkie łzy. I wtedy przyszedł blondyn z prowiantem. Zaniepokojony odstawił go szybko na komodę, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. -Laura, co się dzieje? Powiedz, co się stało? - Nie chcę. Nie mogę... Chcę zapomnieć. Nie chcę rozpamiętywać, bo będzie bardziej bolało. -Ale może poczujesz się lepiej jak się wygadasz... -Nie! Proszę cię, nie naciskaj. Po prostu mnie mocno przytul. Tylko tego potrzebuję. Wsparcia. -Dobrze. Nie płacz już... Położył się koło mnie i głaskał po głowie, którą położyłam na jego klatce piersiowej. Milczał, ale dla mnie była to przyjemna cisza. Przynajmniej w teorii. Huczało mi w głowie od wczesniejszego alkoholu. Przed przyjściem do niego wypiłam naprawdę dużo. Więcej niż kiedykolwiek, ale raczej byłam świadoma. Uniosłam lekko głowę, pochyliłam się nad blondynem i pocałowałam go w policzek blisko kącika ust. Był zaskoczony, a ja spojrzałam na niego znacząco. Podniósł się, usiadł naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie zdziwiony. Jego oczy były szeroko otwarte, bo i on poczuł, że lekko musnęłam jego usta. Uśmiechnęłam się delikatnie wpatrując się w jego wargi i po chwili ujęłam jego brodę w dłoń i złożyłam nieśmiały pocałunek na jego ustach. Duża dawka alkoholu, którą wcześniej w siebie wlałam, dawała teraz o sobie znać. Dodała mi odwagi. Zamknęłam oczy i po prostu go całowałam. Riker, ze zdziwienia, praktycznie zastygł. Wargami muskałam jego szyję, a dłonie położyłam na jego piersi powodując, że moje palce w końcu zaczęły rozpinać jego koszulę. Guzik po guziku. Praktycznie zerwałam z niego górną część garderoby, którą rzucilam w kąt. Otworzyłam oczy, spojrzałam na niego i zdecydowanym ruchem zdjęłam swoją koszulkę. Ja mam kontrole. Jednym, płynnym ruchem rozpuściłam włosy pozwalając im zmysłowo okalać moją twarz i ciało. Zerknęłam na niego. Riker tylko siedział i patrzył na mnie oszołomiony, nie wiedział co się ze mną dzieje. A ja po prostu brałam sprawy w swoje ręce. Pchnęłam go lekko tak, że opadł bezwładnie na łóżko. Schyliłam się nad nim i kontynuowałam całować jego szyję i ramiona. Dużo adrenaliny. Spojrzeliśmy się na siebie. Oddychałam ciężko. Pragnęłam bliskości. Teraz. Musnęłam wargami jego wargi, a po chwili i on mnie pocałował. Na początku bardzo niepewnie i delikatnie. Poglębiłam więc pocałunek, praktycznie zmuszając go do odważniejszych poczynań. Udało mi się. Blondyn nieśmiało dotknął dłońmi moich pleców. Przeszły mnie przyjemne ciarki i uśmiechnęłam się lekko. -Mocniej... - szepnęłam. Objął mnie mocniej, odważniej. Usiadłam na jego brzuchu oraz biodrach i ujęłam jego twarz w dłonie schylając się do niego. Ponownie pocałowałam go w usta, bardzo namiętnie i pożądliwie. Riker podniósł odrobinę głowę i wargami zaczął muskać mój dekolt i szyję. Jęknęłam z zadowolenia i odchyliłam głowę do tyłu. Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej tak, że przylgnął swoim ciałem do mojego. Ani na chwilę nie przestał mnie całować. Przygryzłam dolną wargę i po cichu rozpięłam swoją spódnicę. Po chwili wyswobodziłam się z objęć blondyna, aby pozbyć się dolnej części garderoby. Teraz ja leżałam na łeżałam na łóżku, a Riker położył się na mnie obdarowując moją szyję pocałunkami. Zaczęłam rozpinać pasek jego spodni. Zdjęłam go szybko i zajęłam się spodniami, które wspólnymi siłami zdjęliśmy. Byliśmy w samej bieliźnie. Zamknęłam oczy. Podobało mi się to. Bliskość. Poczucie, że ktoś mnie chciał. I nagle cały ból wrócił i wszystkie emocje jemu towarzyszące. Ból. Rozpacz. Rozczarowanie. Odrzucenie. Złość. Agresja. Poczułam potrzebę wyładowania tego, dać im upust. Nagle poczułam jak chłopak dłońmi muskał moją skórę, a zjeżdżając w dół ocierał się o mnie. Objęłam go mocno i przyciągnęłam do siebie. Riker pocałował moją szyję, a ja jęknęłam i wbiłam się paznokciami w jego plecy i ramiona. Ból. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłam poradzić sobie z ostatnimi wydarzeniami. Rozpacz. Położyłam mu dłonie na klacie i odepchnęłam go tak, że opadł bezwładnie obok mnie. Spojrzał na mnie zaskoczony. Rozczarowanie. Szybko. Wszystko działo się szybko. Ponownie na nim usiadłam i dłońmi zaczęłam muskać jego klatę. Od piersi zjeżdzałam powoli w dół. Coraz niżej. Zatrzymałam się na podbrzuszu i wtedy przylgnęłam do niego ciałem. Chciał mnie objąć, ale zrzuciłam z siebie jego dłonie. Odrzucenie. Ja mam kontrolę. Ja. Tylko ja. Przycisnęłam jego dłonie swoimi do materaca tak, by nie mógł nimi ruszyć. Schyliłam się do niego i pocałowałam go mocno. -Całuj... - kazałam. I zrobił to. Delikatnie. Za delikatnie. Przygryzłam jego dolną wargę. -Mocniej - rozkazałam. Złość. Wyswobodził swoje dłonie i objął mnie przyciągając do siebie, a przy tym całując mnie namiętnie i pożądliwie. Oderwałam się od niego i odchyliłam głowę do tyłu chcąc odetchnąć zadowolona. Uwydatniłam przy tym swoje piersi, które blondyn natychmiast zaczął całować. Zatopiłam swoje dłonie w jego włosach i mocno je ścisnęłam powodując mu ból. Agresja. Wyzwoliłam wszystkie swoje negatywne emocje, które mnie raniły od środka. Musiałam się ich jakoś pozbyć. Padło na niego. Sprawiłam mu ból. Puściłam jego włosy i palcami zaczęłam szukać zapięcia od stanika, aby skończyć to, co tak szybko i agresywnie zaczęłam. Chciałam się skupić na nim, a nie na moim bólu i poczuciu bliskości. Przygryzłam wargę i złapałam zapięcie mojego biustonosza. Noc była jeszcze młoda, a podniecienie i temperatura skoczyły nagle z oszałamiającą prędkością...
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy i otrząsnęłam się. Wytarłam szybko łzę, która pojawiła się przy przypomnieniu sobie tego bólu, z którym przyszłam wtedy do Rikera, i szybko otworzyłam drzwi. Za nimi znajdowała się kobieta, a obok niej mój synek.
-Dobry wieczór, przywiozłam Toby'ego - powiedziała blondynka.
-Dobry wieczór, pani Honey. Dziękuję, że go pani przywiozła.
-Nie ma problemu. I proszę mi mówić Kaitlyn - powiedziała z uśmiechem wyciągając do mnie dłoń, którą z uścisnęłam.
-Laura. Miło mi.
-Mnie również. Zapraszamy do nas ponownie.
-Następnym razem przywieź do mnie Marka to chłopcy się pobawią.
-Dobrze, to ja już wracam. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi - Jak było u kolegi? Fajnie? - spytałam syna.
-Bardzo - odpowiedział trochę zmęczony.
-A jesteś głodny?
-Nie.
-Chodź umyjemy się, a później obejrzymy bajkę na dobranoc, co?
Toby kiwnął głową i poszłam z nim do łazienki. Umyłam go, w pełni przyszykowałam do spania i obydwoje zeszliśmy do salonu, gdzie włączyłam film "Madagaskar".
Siedziałam na kanapie obejmując synka i myślami ponownie powracając do tamtego wydarzenia i zdarzeń, przez które tak bardzo cierpiałam. To był ogromny ból, który potrafił wrócić do mnie z niesamowitą prędkością. Nagle po policzku spłynęła mi łza.
-Mamo, czemu jesteś smutna? - spytał spogladając na mnie, a ja starłam szybko kroplę łzy.
-Nie jestem, kochanie.
-To czemu placzesz?
-Nie płaczę. Oglądaj - uśmiechnęłam się do niego, a on mocniej się we mnie wtulił.
-Kocham cię - szepnął, a ja zrozumiałam jedno.
To dla niego tutaj jestem. Żaden ból mnie tak nie rani, gdy on wypowiada te dwa ważne słowa pragnąc mnie pocieszyć.
Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w główkę.
-Ja też cię kocham - odszepnęłam.
Następnego dnia
*Narrator*
Piękny słoneczny poranek. Upału nie było, a na deszcz też się nie zapowiadało. Czegóż chcieć więcej? Niczego.
Ale tutaj pojawia się mały paradoks.
Na zewnątrz słońce świeci, dzieci ganiały się z lodami w rękach, a za murami domu Lynch'ów było pochmurno. Mimo że burza już ustała, to ciężka atmosfera została.
Paradoks.
Przy kuchennym stole siedział Rocky z Rydel i Rylandem. Rozmawiali i jedli uśmiechając się do siebie. Nagle do pomieszczenia wszedł Riker.
-Smacznego - przywitał ich.
-Dzięki - odpowiedzieli chórkiem.
-Jakieś plany na dzisiaj? - spytał RyRy przeżuwając bułkę.
-Nie wiem, a co? - spytał nastarszy wycigając kubek z szafki i podszedł do ekspresu.
-Dzisiaj jest ten Targ Winylowych Płyt i pamiętam, że kiedyś mówiłeś o tym, że chciałbyś się na takie coś wybrać, więc może chciałbyś tam ze mną pojechać?
-Jasne. Nie sądziłem, że będziesz o tym pamiętać - powiedział zaskoczony z uśmiechem na twarzy.
Po wczorajszej akcji z Rikerem i Laurą, wszystko wróciło do normy. Nikt już nie miał za złe bratu i przyjaciółce, że ukrywali swoje uczucie przez długi czas. Wybaczyli sobie i wszystko wróciło do normy. No... prawie.
Do kuchni wszedł zaspany Ross.
-Cześć - powiedział do rodzeństwa trząc oczy ze zmęczenia.
-Hej - odpowiedzieli wszyscy prócz Rikera, ale Ross się tym nie przejął. Idąc do szafki po talerz, niechcący wpadł na odwracającego się w jego stronę straszego brata, który trzymał w ręku kubek gorącej kawy.
Kawy, która teraz obladała dłoń Rikera.
-Uważaj jak łazisz - syknął przez zaciśnięte zęby. Trochę go to oparzyło.
-Sorry - Ross rzucił lekceważąco i wyminął brata - Patrz gdzie chodzisz - dodał jakby do siebie.
Ale powiedział to wystarczająco głośno.
-Ogarnij się, dobra? Mógłbyś zachowywać się normalnie.
-Właśnie to robię.
-Nie, zachowujesz się jak dzieciak.
-Twoje zdanie mnie nie interesuje.
-A powinno.
-Zamilcz już.
-Ej! - krzyknęła Rydel - Może nie przy śniadaniu, co? Zacznijmy dzień w spokoju, proszę.
Riker spojrzał na siostrę. W jego oczach było widać zdenerwowanie, ale gdzieś tam głęboko też i zmęczenie. Nie fizyczne, ale tą całą sytuacją.
-Dobrze. Pójdę zjeść na tarasie - oznajmił i wyszedł z domu.
Blondynka westchnęła zrezygnowana. Nie o to jej przecież chodziło.
Burza. Nad braćmi zawisły ciemne chmury, które, gdy zbliżały się do siebie, strzelały błyskawicami. Błyskawicami złości.
*Riker*
Wyszedłem. To była najlepsza decyzja tego ranka. Usiadłem na leżaku na tarasie i w spokoju popijałem gorącą kawę. Spokój... W tym momencie to pojęcie względne. Na dworze jest cicho i przyjemnie. Delikatny i chłodny wiaterek rozwiewał moje włosy, a słońce muskało moją skórę swoimi promieniami. Jednak pomiędzy mną a Rossem daleko jest od spokoju. Nie wiem co się dzieje. On się najzwyczajniej w świecie mnie czepia. Nie wiem, co go tak irytuje.
Laura. I fakt, że jesteśmy razem. To jest powodem jego złości, ale czemu? Wiem, że są przyjaciółmi i on zawsze cenił sobie ich relację, która była szczera i mocna.
Zawsze zazdrościłem im tych czysto przyjacielskich stosunków. Patrzyłem na nich i zastanawiałem się czy i ja tak bym potrafił. Wtedy poznałem bliżej Laurę i zaczęliśmy się przyjaźnić, ale nigdy nie była to tak samo bliska relacja jak jej i Rossa. Oni zachowywali się czasem jak Ell z Rockym - jakby mieli jeden mózg. Czytali sobie w myślach i śmiali się z tych samych żartów, ale i tak można było to nazwać tylko przyjaźnią. Gdy Ross się umawiał na randki czy chodził z jakąś dziewczyną i potrzebował jakiejś rady, najpierw przychodził do nas, a jak odpowiedź mu nie odpowiadała albo nie wystarczała, szedł szybko do Marano, a ona z uśmiechem mu pomagała.
Przyjaźń. Bez żadnych podtekstów.
A skąd to wiem?
Pewnego razu go spiłem do nieprzytomności i mówił mi wszystko. WSZYSTKO. I wtedy dowiedziałem się o Laurze dużo miłych rzeczy jak i tych mniej przyjemnych. Ale nigdy nie usłyszałem z jego ust innego słowa niż 'przyjaciele'.
I dlatego tego nie rozumiem. Czego on się tak denerwuje i złości?
Zazdrościłem ich relacji. Fakt. Dlatego robiłem dużo rzeczy, by się do niej zbliżyć i przyjaźnić się z nią tak jak Ross. Jednak, gdy raz chciałem być dobrym przyjacielem sprawy trochę wymsknęły się spod konktroli i wyszło, że przez miesiąc byliśmy ze sobą. Tylko przez tak krótki okres oczasu. Potem Laura zniknęła na lata...
A teraz Ross się denerwuje, że ja jestem w związku z Marano i, że nie powiedzieliśmy im nic o tym, iż cztery lata temu też ze sobą byliśmy.
Upiłem łyk kawy.
Ale nie powinienem się tym w ogóle zadręczać. To Ross i Vanessa mają z tym problem, a nie ja. Muszą się z tym pogodzić i tyle, a jak zamierzają się na mnie i Laurę denerwować to ich sprawa. Ja pierwszy nie zamierzam przepraszać. Nie mam za co.
*Ross*
-A chociaż ty zjesz z nami? - spytał mnie Ryland, a ja odwróciłem się w jej stronę.
-Jasne - odpowiedziałem z uśmiechem, usiadłem do stołu i zacząłem zajadać się swoimi kanapkami.
-Jak tam szyja? - Rydel spytała z troską.
Wzruszyłem ramionami.
-W porządku. To tylko otarcia.
-Nieźle na siebie naskoczyliście. Jak nigdy w życiu - zauważył Rocky.
-Mówi się 'Kiedyś musi być ten pierwszy raz' - odpowiedziałem.
-To akurat nie jest zabawne - oznajmiła siostra.
-Rydel, ja się nie śmieję - powiedziałem i wgryzłem się w kanapkę z szynką i ogórkiem.
-Mniejsza o to... Wiecie, że niedługo ma być jakaś gala muzyczna? Będą niedługo ogłaszać nominacje i kto wie, może uda nam się załap... - mówił Rocky, ale ja go nie słuchałem.
W głowie plątały mi się inne myśli. Riker. Na samo jego wspomnienie, aż mi się ciśnienie podnosiło. Nie mogę uwierzyć, że tak mnie okłamał. Własny brat... Ja jemu mówiłem o wszystkim, a on zataił przede mną jedną z ważniejszych rzeczy i ukrywał to przez cztery lata. Chyba mam powód się gniewać, prawda? Zdecydowanie mam. Po prostu poczułem się perfidnie oszukany, a fakt, że zrobił to mój brat, wzór i najlepszy przyjaciel, tylko bardziej mnie zranił.
A Laura? Zatkało mnie. Dziewczyna, której się zwierzałem, a nawet płakałem w ramię, także mnie oszukała. A obiecała, że nigdy przede mną niczego nie ukryje. A robiła to. Z moim bratem.
Zacisnąłem pięść.
No i jak mam się nie wściekać? W życiu nie czułem się tak oszukany. Nigdy bym się po niej tego nie spodziewał. To moja najlepsza przyjaciółka. Więc czemu tak się zachowała?
I fakt, że to właśnie Rikera wybrała nie pomagał. On zawsze zazdrościł mi naszej relacji i tego, że dogadywaliśmy się bez żadnego problemu. A gdy mieliśmy czas, w którym mało rozmawialiśmy, wykorzystał to i się za nią zabrał. Wykorzystał sytuację i to, że w pewnym momencie z Laurą praktycznie nie rozmawialiśmy.
Powinien przeprosić. Za wszystko. Ja na pewno pierwszy ręki na zgodę nie wyciągne.
*Laura*
Siedziałam z Tobym i bawiliśmy się klockami. Mój syn co chwila pytał się mnie o godzinę, ponieważ dziś miała przyjść do niego ciocia Vanessa. Oczekiwał momentu kiedy powiem, że jest godzina 17 bardziej niż wyjścia do przedszkola. Nie miałam mu serca mówić, że ciocia zapewne nie przyjdzie. Był bardzo mądry jak na swój wiek, ale nie dałabym rady mu wytłumaczyć tej kłopotliwej sytuacji, która zaistniała między nami. Sama nawet tego do końca nie pojmowałam. Właśnie po raz kolejny zapytał o godzinę kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Powiedziałam, żeby poczekał chwile i poszłam otworzyć.
-Myślałam, że nie przyjdziesz - powiedziałam kiedy ujrzałam swoją siostrę.
-Przecież obiecałam, a ja zawsze dotrzymuję obietnic - odpowiedziała mi chłodny tonem, popatrzyła z pogardą i weszła kierując się do salonu. Westchnęłam ciężko i zamknęłam drzwi. Skoro chce tak pogrywać, niech się szykuje. Nie czuję się winna. A nie jestem już małą dziewczynką, żeby wzbudzać we mnie poczucie winy, bo ona ma humorki. Poszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać jakiś deser. Zdecydowałam się na mrożona kawę oraz lody z owocami i bita śmietaną. W trakcie słyszałam śmiechy syna i siostry, co sprawiło, że i ja zaczęłam się uśmiechać. I chociaż ogólnie nie było mi do śmiechu to nie mogłam tego powstrzymać. Gotowe zniosłam im na tacy do salonu, a sama wróciłam do kuchni i usiadłam przy blacie. Bawiłam się słomką i starałam się zbytnio nie myśleć o całej sytuacji. Patrzyłam za okno na poruszające się drzewa, same tego nie potrafiły, w tym kontekście były zależne od wiatru, tak samo od wody i słońca. Same jednak dawały tyle, że reszta świata by bez nich nie istniała. Może powinnam być drzewem, nie to bez sensu. Skarcilam się w myślach, nie ma to jak filozof Laura Marano jako drzewo. Załamana własną głupotą walnelam głową o stół.
-Szkoda, że nie mocniej - koło mnie stała Vanessa z tacą - Toby ogląda bajkę, klocki mu się znudziły.
Spojrzałam na siostrę i złapałam się za czoło:
-I tak będę miała guza - powiedziałam, a Van uśmiechnęła się lekko.
-Za głupotę się płaci.
-Co mu puściłaś?
-"Auta". Może wyrośnie z niego mechanik czy coś.
-Może być kim chce - zauważyłam - Ja będę go wspierać w każdej decyzji, dopingować z całych sił i szanować jego wybory. W końcu to jego życie.
-W sumie tak, ale powinen cie informować o swoich poczynaniach, wtedy będziesz wiedziała, że ci ufa. I nie wstydzi ci się niczego wyznać. Zaufanie trudno się zdobywa, ale łatwo traci - odpowiedziała wpatrując się we mnie znacząco.
- Może i tak, ale bez przesady. Będzie przychodził i chwalił się każdym podrywem lub flirtem? - prychnęłam - Wybacz, ale jakoś nie mam ochoty słuchać o jego seksualnych podbojach, przynajmniej nie wszystkich. To nawet jest krępujące, żeby o tym słuchać, a co dopiero komuś opowiadać.
-Ale najbliższej rodzinie chyba wypadało by powiedzieć - widać było, że powoli traci nad sobą panowanie.
-Są chyba ważniejsze rzeczy, niż takie błachostki. Będzie chciał to powie, a jak nie to nie. Pretensji do niego nie będę miała - starałam się zachować spokój - W końcu ma prawo do prywatności, jak każdy z nas. A to, że nie będzie chodził i rozpowiadał wszystkim, co się dzieje w jego życiu nie jest jakąś straszliwą zbrodnią.
-Ja bym powiedziała - odpowiedziała pewnie Vanessa.
-Tak jasne - powiedziałam z ironią - Nie mówiłaś rodzicom o połowie ocen w szkole, ani o wyprawach na castingi, nie wspominając już o udawanych nocowaniach u przyjaciółek, gdzie chodziłaś na imprezy, bo urządzali je chłoptasie, którzy ci się podobali - widać było, że ją zagiełam - Nie mów mi, więc o mówieniu wszystkiego najbliższym.
Zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią, aż w końcu z pewnym wyrazem twarzy odpowiedziała:
-Sama nie powiadamiałaś rodziców o swoich "spotkaniach rady szkolej". Ale dzwoniło się do mnie, aby odebrać cię z imprezy, bo na własnych nogach nie dasz rady - wypomniała mi i mnie tym zamknęła. Wypomniałyśmy sobie nasze grzechy. Chwilę milczałyśmy, ale w końcu Vanessa skrzyżowała ramiona - Ale ty jesteś o wiele lepszym wzorem, przecież mówisz wszystko wszystkim.
-Mówię tyle ile chce i komu chce, ciągle się wściekasz, bo nie powiedziałam tobie, siostrze. O nie, jak ja mogłam? - spytałam z udawanym zmartwieniem - A jakbym powiedziała Rydel, a tobie nie to już w ogóle byś się obraziła na amen - wstałam i zgromiłam ją wzrokiem. Miałam dość tej rozmowy z drugim dnem - Nie powiedziałam i koniec tematu. Nic już tego nie zmieni, a jak będziesz to tak wyolbrzymiać, to skąd będę mogła wiedzieć czy wysłuchasz mnie kiedy będę miała ci coś do powiedzenia?
-Wiesz co? Nie będziedz mogła! Bo widzę, że w ogóle ci nie zależy na mnie i na naszej relacji - syknęła i ruszyła w kierunku wyjścia z kuchni.
-Tak samo i ja mogłabym ci powiedzieć! Pamiętasz Piera?! - krzyknęłam za nią, ale ona już wyszła z pomieszczenia.
Poszła do mojego syna i zaczęła oglądać z nim bajkę. Westchnęłam zirytowana i dłońmi oparłam się o blat. Nienawidziłam się z nią kłócić. Zdarzało się to rzadko, a nawet bardzo. Wzięłam głęboki wdech
Widziałam jak siedzi na kanapie i bierze najnowszy numer gazety z plotkami o gwiazdach. Przeglądała ją chwilę i nagle zamknęła ja, rzuciła na stół. Ucałowała szybko Toby'ego mówiąc że musi iść coś załatwić, burknęła do mnie "Cześć" i wyszła trzaskając drzwiami. Obojętna wróciłam do kuchni, powód jej szybkiego wyjścia miał mi się objaśnić chwilę później.
~ ♥~ ♥~
!Hola!
Długo nas nie było, co? Ale powracamy! (Przynajmniej taką mam nadzieję -.-). Wróciłam do domu, więc dlatego dokończyłyśmy rozdział. Jutro znów wyjeżdżam, ale będę miała internet na wyjeździe, więc spokojnie ;)
Jak rozdział? Znowu w szoku? Dobijamy was chyba powoli... buahahaha! :D
Kocham was i tak <3
~In
Aloha!
W końcu po długim grzebaniu - głównie moim - napisałyśmy. Alleluja.
Aktualnie ja jestem na wyjeździe ale jestem inteligenta i mam internet. Błogosławię również jak na tą okolice wspaniały zasięg. Nawet na plaży net nieźle śmiga ;)
Najnowsze piosenki R5 są GENIALNE <3 POKOCHAŁAM JE OD RAZU.
Mam nadzieje że rozdział się podoba, wybaczcie nam tak długa zwłokę i będziecie czekać z ciekawością na nexta.